Skocz do zawartości
Nerwica.com

samotna_zagubiona

Użytkownik
  • Postów

    119
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez samotna_zagubiona

  1. nie mam wlasnie nikogo. myslalam ze mam kolege ale ostatnio tez nie moge z nim wogole porozmawiac... [Dodane po edycji:] tak ma wygladac moje zycie? nie znajdzie z nikim prozumienia? zadnego pocieszenia? nawet tutaj mnie musza ignorowac? ... [Dodane po edycji:] tak ma wygladac moje zycie? nie znajdzie z nikim prozumienia? zadnego pocieszenia? nawet tutaj mnie musza ignorowac? ...
  2. dzieki za dobre checi, ale tego naprawde sie nie da zrobic. nie mam zadnych pieniedzy nawet na jeziorko. poza tym po co jechac nawet pod namiot jak nie ma zupelnie z kim...? chwycilabym sie wszystkiego nawet pracy na 2 dni byle cokolwiek bylo. nie ma nic. nie spelniam warunkow dla wiekszosci pracodawcow [czytaj pieprzone polskie prawo wymaga 18 lat do wiekszosci czynnosci w tym kraju, ktore niestety bede miec dopiero po wakacjach]. ale chodzi mi glownie o komfort psychiczny... poradzcie cos bo naprawde juz nie moge...
  3. Było już dobrze. Jest źle. Jest samotnie, pusto, głucho... Wakcje... i cóż mi po nich? Brak pracy, brak zajęcia, brak kogoś by je spędzić [kobiety, mezczyzny, kogokolwiek], brak pogody. Jestem w rozsypce. Rycze od 2 godzin i sie zamęczam. Nic mi nie wolno. Nie moge palic, nie mogę pić, nie mogę ćpać, nie moge nigdzie wyjść na noc. Nikt mi nie zabronił, ale gdybym to zrobiła byłoby źle. Ale nie mam też z kim złamać tych 'niepisanych umów' więc chyba nie ma problemu jednak.... Mimo to nikt nie umie mi pomóc. Niewiele osób chce pomóc. Skończyłabym ze sobą, gdyby nie rodzice. Choć ciężko z nimi to nie da się mi ich nie kochać na tyle by zostać w jednym kawałku....
  4. a co jesli czasami sie wlasnie boimy wejsc w nowy zwiazke? chcemy tego, ale boimy sie ze sie sytuacja powtorzy? ze nie podolamy albo ze to nie ta osoba lub znowu nas ktos zrani?
  5. no nie umiesz... opcja zostania molem ksiazkowym w szarym sweterku w okularach grubosci denek od butelek mnie jakos nie pociąga ...
  6. to ja wam podam inny temat mówiąc że wróciłam... ja nie umiem żyć sama ze sobą, po prostu nie umiem... co się stało? psychika mi sie znowu zrąbałą i znowu naszły mnie te lęki przed skończeniem samotnie w staropanieństwie oglądając naokoło szczęśliwe pary i moich zakochanych znajomych... na dodatek jestem już pewna że przyjaźń nie isnieje, umarła, a moja naiwność daje mi po dupie po prostu.. jest cudownie... nic tylko skoczyć z mostu,,, ;(
  7. mowicie ze jestesmy sami bo za bardzo chcemy z kims byc, a ja przez ostatnie 2 miesiace wogole nie myslalam o tym ze kogos potrzebuje ze mi zle samej no nic z tych kategorii i co? nie szukam nie placze a dalej jestem sama... no to gdzie tu zlota definicja? psychika to jest zbyt skomplikowana 'rzecz'. czasami mysle ze gdybym miala polowe mozgu mniej to bym byla szczesliwsza bo ja za duzo mysle i roztrzasam... :/
  8. mowienie ze 'inni maja gorzej' tylko bardziej dobija... ja proponuje, jak wczesniej mowilam, zaczac od tego co mozesz zmienic. bo na to ze nie masz chlopaka raczej za wiele sie nie da poradzic, bo gdybys byla na tyle 'obrotna' w towarzystwie to bys juz miala jakiegos [mowi przeze mnie autopsja] skup sie na jednej rzeczy, jak radzi magda, ja proponuje ta szkole, sesje, i postaraj sie o nia zawalczyc, a potem zobaczysz co bedzie dalej, jak wszystko sie potoczy gdy choc jedna noga powstaniesz z pozycji kleczacej.
  9. jedyna pomoc jaka ci moge dac to powiedziec: zastanow sie czemu wylecisz ze szkoly i sprobuj to naprawic na kazde pozostale zagadnienie chyba nie ma dobrej rady...
  10. tylko, że ja chce być szczęśliwa i żyć radośnie, mając przyjaciół a przynajmniej jednego i kogoś kochającego u boku, a nawet jeśli bez tego to cieszyć się tym jak jest i umieć żyć tak jak jest. śmierć to akt desperacji w moim przypadku, tak naprawdę czuję że jej nie chcę, chcę tylko być szczęśliwa...
  11. ja za to nie mam zadnych lekow i nigdy nie bylam u psychologa. tzn raz sie wyplakalam jednej pani psycholog, powiedzialam co mnie boli co sie zlego dzieje w moim zyciu co mnie spotkalo i spotyka ajej odp to bylo 'powiedz mi jak ci mam pomoc?' wiec juz dziekuje za jakakolwiek konsultacje. czuje sie nie potrzebna, nie kochana, nie lubiana, odtracona przez srodowisko, nie mam przyjaciol, jestem wiecznie sama, nie udaje mi sie wyjsc do ludzi, poznac kogos nowego... ostatnimi miesiacami nasilily mi sie ataki wygladajace tak, ze siedze w ciemnosciach, becze i powtarzam szeptem przez placz ze chce umrzec, nie obudzic sie, ze i tak nikt mnie nie potrzebuje i wszystko jest zle wiec po co tu jestem... ? nawet juz sobie dawalam szanse, warunek - jesli do 30 bede sama i nic sie nie zmieni to lykam garsc tabletek nasennych i odchodze... na razie nie mam odwagi i jeszcze sie we mnie tli plomyczek nadziei bo inaczej bym to juz zrobila, prawda? dodam ze mam dopiero 18 lat za chwile....
  12. tak, tlyko ja nie umiem nawet poznawać nowych ludzi... nawet jak próbuję to jakoś zainicjować to nic... czuję sie tak nie potrzebna temu światu że naprawdę chyba skocze z mostu w końcu.... a co do ludzi z forum - nie wiem czy jest tu ktos na południe od bielska?
  13. no wlasnie. dzis godzina miedzy 13:30 a 14 ide parkiem. co ławka jakaś para co druga ławka to się całują jakby się zjeść w całości chcieli. a ja? sama samiuteńka nawet bez przyjaciela u boku samotnośc jest potworna... i z góry mówię, że gdy próbuję to zmienć to się nie udaje... a co do poprzednich postów - czyli wobec tego co mówicie,zawsze musimy z czegoś zrezygnować: chcesz mieć przystojnego faceta, to zrezygnuj z pysznego jedzonka, z powyciąganych sweterków i weź się za swój wygląd; chcesz mieć kochającego cię za to jaka jesteś - nie szukaj wśród przystojniaków; chcesz być z tym przystojniakiem? zrezygnuj z nadziei na dogłębną miłość i docenienie. przepraszam, ale tak z tego wychodzi... i znowu zamiast znaleźć pocieszenie, znajduję tylko kolejnego doła, kolejne smutki... zawsze już będę sama chyba... i się popłakałam P.S. zignorujcie znowu mojego posta to sobie chyba żyły podetnę, a to absolutnie nie jest szantaż
  14. a ja juz sie poddaje... prosze namiary na dobre biuro matrymonialne oraz o nazwe pozadnego trunku na zrelaksowanie bo mam juz za duzo problemow na glowie i zaraz wysiade z przepracowania :/ ...
  15. moze to hipochondria ... ? ciagły strach przed jakąś chorobą prowadzący do znerwicowania.. ? nie chcę się rozpisywać bo mogę wystraszyć, ale chodzi mi o to że może po prostu jesteś przewrażliwiona ? spróbuj na początek może znowu się czymś głęboko zająć a wtedy zobaczysz czy cię to uszczęśliwia i czy się coś zmieniło. wiem ciężko tak na hop-siup coś wymyśleć bo sama szukam hobby od 1.5roku i dalej ejstem nieszcześliwa, ale skoro już pasję miałaś może wróć do niej? pzodrawiam
  16. A kto ci dał DEPRES prawo do obrzucania nas błotem? Taki mądry jesteś? Zapene z ciebie czlowiek zdrowy i wszystko rozumiejący, umiejący sobie radzić z własnymi problemami. Leki to biznes, ale sami decydujemy czy z nich korzystać czy też nie. Jeśli ktoś je bierze to znaczy, że już naprawde nie może bez nich funcjonować, więc daj spokój swoim prztykom bo twoje wywody i tak zapewne nikomu nie pomogą. Chocbyś nie wiadomo jak wiele razy wykrzyczał komuś w twarz, że nic ze swoim życiem nie robi tylko narzeka.
  17. autodestrukcja co ty studiujesz? psychologie? geez jak czytam twoje wypowiedzi to mam wrazenie ze chyba tak heh no dobra to jest pol biedy gdy sie znajdzie wogole ktokolwiek, ale twoj problem o ile zapamietalam polega na tym ze wogole nikogo nie masz? ja to juz mam dosc calej tej walki uczucie. poltora roku probuje i nie moge spotkac nikogo odpowiedniego, a jak spotykam to on mnie nie chce. znowu. facet fajny do rozmowy, ale okazuje sie jednak ze cham, ze 'w weekend mozna wypic pare butelek piwka' a ortografie to chyba jednak zostawil w innej kurtce i oddal ja do prania -.- po prostu nie mam juz sily. meczy mnie samotnosc, ale jak patrze na sowje porazki to tym bardziej mam swego zycia dosc... wyjade na wenus, bede mieszkac wsrod kobiet, zostane lesbijka i bede miec dziec z in vitro! a potem sie bede smazyc w piekle jeszcze bardziej niz juz mit o jest pisane! bo cholera jasna ja juz nie wiem jak sobie pomoc!!!! damn it! :|
  18. hm ja tez mam takie blokady. tzn umiem zaczac rozmowe owszem jestem nawet dosc otwarta na rozne tematy, ale gdy juz najdzie mnie mysl ze byc moze powstalo by z tego cos wiecej - blokada! to jets tragiczne... ja chyba wiecznie bede sama. a z innej nieco beczki to spotkaly mnie dzis dwie rzeczy: 1. kolega na wiadomosc ze lubie prace domowe [poza gotowaniem ] stwierdzil ze to stawia mnie na najwyzszej pozycji w hierarhii meskiej i zapytal z zartem czy 'wyjde za niego' - niby komplement, ktory powinien mi sprawic radosc, ale oczywiscie ja odwracam kota ogonem i mi smutno. czemu? a no bo znowu wychodzi na to zejestem 'cudowna' a jednak ciagle sama.... 2. dowiedzialam sie ze oczywiscie dla mezczyzn najwazniejszy jest na starcie wyglad - zwlaszcza biust, co mnie dobilo ponownie bo wierzylam ze jednak moze nie. a tu taki surprise. i znowu poczucie ze nigdy nikogo nie znajde bo jestem 173 cm na 70 kg plus miseczka A i okulary ktorych sie nie pozbede raczej ^^ wiadomo ze nie kazdy ma tak specyficzne wymagania jak duzy biust, ale chodzi o fakt kierowania sie wygladem -.-
  19. to ja z kolei popadłam znowu w głęboką depreche czy doła - już sama nie wiem jak to nazwać... wszystkim naokolo nagle sie przelewa szczescie... kazdy kogos ma, kazda kolezanke adoruje jakis sympatyczny mezczyzna... ja jak bylam sama tak jestem... nie umiem juz pomalu zyc z ta moja samotnoscia... kolejny weekend a ja w domu.. nawet nie ma kumpla/kumpeli zeby wyjsc gdzies... coraz czesciej mysle o tym ze prosciej byloby stad odejs po prostu niz zyc w takiej meczarni nie umiejac zaakceptowac swej sytuacji ani jej zmienic ... a to ze ktos jest chory to nie od niego zalezy tak post scriptum ...
  20. a na moja psyche to jzu za duzo ( ja po prostu już z braku akceptacji od innych, braku miłości i braku nawet przyjaciół [bo wiekszosc z was tutaj radzi sobie z ta samotnosci milosna bo ma przyjaciol] się staczam. ot co. jak sie da- procentuje. jak mogę- zapalę. inaczej już sobie nie daję rady i wciąż czuję że nikt nie pojmuje tego co mi jest... życie boli kurde mol. za bardzo czasami
  21. Korba u mnie to chyba się łączy jedno z drugim bo na starcie gdy zaczęłam być sama to mi się to nawet podobało, ale w końcu zaczęłam miewać te 'stany załamania' z powodu samotności właśnie-byc moze teraz to odstrasza ludzi. a moja samotnośc jest specyficzna - nie mam nawet przyjaciółki, z którą mogłabym wyjść gdzieś, albo zadzwonić gdy jest źle bo przeważnie wtedy nie ma dla mnie nikt czasu albo akurat się mu nie chce. dlatego mnie to tak dobija ... a dzś będzie okropnie bo nawet tego ptasiego mleczka nie dostane ponieważ mi matka od razu wojnę o ilośc kalorii i cukru zrobi !
  22. mam takie samo zdanie o walentynkach- kiczowate komercyjne swieto, ale ciezko sie oprzec wzmozonemu poczuciu samotnosci w takim dniu. a moj problem w tym ze nie umiem nauczyc sie szczescia bez milosci. kiedys juz to mowilam- brak ukochanej osoby w ktorej moglabym miec oparcie to powod moich problemow ze soba i otoczeniem...
  23. heh.. przyznam się bez bicia- nie mogę żyć bez tego tematu. tylko dzięki waszym odp jakoś przeżywam mą samotność dlatego odświeżam temat. again więc jak przetrwac walentynki gdy się jest samotnym a dzień ten pzypomina nam jak mało znaczyny dla innych? ja zwykle staram się nie łamać ale i tak w pewnym momencie wylewam tonę łez bo wszedzie gdzie się obróce pełno jest słodyczy i miłości. a ja o wiele nie proszę- tylko o osobę, do której możnaby się przytulić... i tak nic z tego... jak z wami? piszcie...
  24. heh a ja juz nie umiem bez tego 'jedynego' funkcjonowac... jestem sama i wele osob mi mowi ze mam fajnie, czas dla siebie, na nauke itd itp... a ja ? ja nie moge sie uczyc i sprawnie funkcjonowac bo ciagle czuje sercem ze mi kogos brakuje i ciagle chce zeby ten ktos sie zjawil... nie potrafie sie skupic dluzej na nauce bo ciagle mysle o tym... a czasu mam za duzo - nie wiem co z nim robic, non stop siedze w domu bo nie mam z kim nawet na miasto wyjsc a samej? jak na poczatek to za duzy skok w gleboka wode dla mnie - isc samej do pubu czy gdzies... i takie to bledne kolo jest u mnie ... wiecznie nieszczesliwa, a gdy sie ciesze i wmawiam sobie ze mi facet nie potrzebny, ze bedzie dobrze, ze nie ma sie czym przejmowac to udaje mi sie to gora przez kilka dni a potem znow to samo ... i jak tu zyc? nawet glupiej pracy na wakacje nie moge znalezc :/
  25. ahaaaa nie zrozumialam wczesniej zwracam honor :) a moj byly ma kolejna dziewczyne... a ja odkąd się z nim rozstałam jestem sama... dostałam wczoraj takiego ataku żalu i smutku że aż mnie cała klatka piersiowa wraz z sercem bolała jak nigy ;/ P.S. tatuaż wyraża moją pogoń i tęsknotę za miłością, której ciągle szukam i się doszukać nie mogę...
×