Skocz do zawartości
Nerwica.com

samotny

Użytkownik
  • Postów

    94
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez samotny

  1. Mam pytanko jak sobie radzicie z strasznymi myślami...jak przełamujecie te fobie w sobie...czy bierzecie jakieś leki w waszej terapii? I czy widzicie u siebie rezultaty...i normalnie potraficie się cieszyć i żyć bez zadręczania się nad tym dlaczego się tak pomyślało...
  2. Witaj malami!!! No ja też mam 19 lat, kochającą rodzinę , jestem kawalerem i mam pełno marzeń a od października chcę studiować stosunki międzynarodowe...nerwica nie jest mi wcale obca. U mnie wszystko się zaczęło w LO pod koniec 1 klasy, zachorowałem na nerwicę wegetatywną spowodowaną przemęczeniem(zakuwałem po nocach) i silnym stresem szkolnym....bardzo trudno mi było potem chodzić do szkoły żeby nie złapał mnie znowu atak stresu i uczucie duszności...z czasem się przyzwyczaiłem i po woli wychodziłem na prostą...po zakończeniu roku pojechałem na wspaniały obóz (zdarzało mi się zamartwiać o swoje zdrowie, z resztą takie myśli od pierwszego takiego incydentu towarzyszą mi do dzisiaj jeszcze czasami)...no i w 2 klasie wszystko jakby powoli wracało do normy...zacząłem ostro jeździć rowerem górskim żeby nie myśleć i odreagować od stresu...schowałem swoje ambicje do kieszeni i było sympatycznie...aż do momentu pojawiania się natrętnych myśli w 3 klasie na różne tematy z początku myśli że mógłbym źle zakręcić gaz itp. nie przejmowałem się tym za bardzo bo wielu ludzi tak ma...ale potem było coraz gorzej..myśli zaczynały dotyczyć moich bliskich..moich przyjaciół...i to były różne straszne myśli typu że w jakiś sposób mógłbym komuś zrobić krzywdę ...to jest coś strasznego potem się zadręczałem wyrzutami sumienia ..dlaczego ja tak pomyślałem przecież jestem dobrym człowiekiem nikomu nigdy nie zrobiłem krzywdy i nie zamierzam, jestem przeciwny agresji i przemocy...a tutaj takie myśli..przerwa świąteczna była straszna...po woli zacząłem się izolować i niemalże całe święta bez wychodzenia przesiedziałem w domu z obawy że gdy wyjdę na dwór to natrętnych myśli będzie jeszcze więcej...no i przyszła szkoła normalny rytm...i moje wyjścia ograniczały się do szkoły...pobliskiego sklepu i raz w miesiącu wypad do baru ze znajomymi...wielkimi krokami zbliżała się matura i koniec roku a w szkole batalia o oceny....czułem się wypompowany bez energii śmiało mogę powiedzieć że lekka deprecha, przez rozpamiętywani natrętnych myśli i cały czas zastanawianie skąd one się biorą...zmarnowałem dużo czasu...i przeszkadzało mi to w nauce...pociaszałem się myślą że jakoś to będzie i samo minie...nie minie i nie minęło...wkóńcu czułem się już z tym tak źle że zacząłem chodzić do psychologa...ale to był słaby psycholog niczego się od niego nie dowiedziałem..jego praca ograniczała się do hasełka dzień dobry ..co pana trapi..słuchał i mówił hmm to bardzo dobrze że pan gadatliwy napewno da się rozwiązać ten problem a na dzisiaj dziękuje i tyle słuchał mnie jak słup i żadnych reakcji...pochodziłem do niego miesiąc...i powiedziałem sobie że narazie nie będę się skupiał na nerwicy i psychologach bo zbliża się matura i na tym trzeba się skoncentrować...kiedyć będąc w 1 klasie bałem się bardzo matury i myślałem że nie wiem jak to będzie jak ją zdam..do tego moja nerwica...a tutaj maturka poszła na luzie i nie potrzebny był stres...którego w sumie na egzaminach nie było....maturkę zdałem teraz czekam na wyniki czy się dostałem na studia...natrętne myśli męczą mnie nawet czasami do ego stopnia że zdarzało mi się płakać po nocy i bardzo użalać się nad sobą....nawet mam lęk przed wychodzeniem samemu z domu...ale po woli go przełamuję...już niebawem podejmuję leczenie ...zamierzam iść do psychiatry i walczyć z tym jakże strasznym zjawiskiem jakim jest nerwica natręctw...to ciągłe obwinianie się o myślenie na które nie ma się wpływu jest naprawdę straszne i blokujące ....mam 19 lat i niechcę sobie zepsuć życia..chcę znowu żyć cieszyć się...nie bać się życia...a nie izolować i użalać nad plątaniną jaką robią nam w mózgu natrętne myśli...wiem że samemu nie da się z tego wyjść...i mam pełną tego świadomość że odwlekając wizytę u lekarza daję przewagę nerwicy..
  3. Gratuluję! Ja dopiero się wybieram do psychiatry, ale mam nerwicę natręctw sądzę że jest ona następstwem nerwicy wegetatywnej na którą zachorowałem dzięki stresowi szkolnemu...fajnie jest czytać o tych którzy wyszli z bagna...to jakby czytanie o tych co zdobyli jakiś trudny do zdobycia ale całkiem realny szczyt..mimo że jestem na samym dole w drodze na szczyt to gratuluję sukcesu no i tego że tacy jak ty dają nadzieję innym że warto się nie poddawać
  4. Moim zdaniem artykul mocno przesadzony, mycie rąk to fobia a jej podłoże może stanowić wiele różnych czynników chęć higieny, strach przed brudem ect. Co do tytułu postu to się zgadzam w nerwicy natręctw wyrzuty sumienia to jedna z nieodzownych spraw..ja również tam mam, gdyż przy natrętnych myślach których niekontrolujemy pojawiają się nasi bliscy , znajomi osoby które kochamy a o których wcale nie myślimy w ten sposób...a jednak poza naszą kontrolą dostajemy takich myśli..a potem wyrzuty sumienia które po prostu nie dają nam żyć tak chyba ma wiele osób którzy na to cierpią ja też tak mam
  5. Witaj ja powiem tyle, że ze swojego doświadczenia wiem i z doświadczenia innych, że jeżeli cierpisz na nerwicę natręctw to kluczową rolę odgrywa tutaj psychiatra i jego diagnoza... a potem ...to akurat nie są moje słowa ale wiem że się sprawdzają w 100% ..on decyduje co dalej zrobić i jak się leczyć...ponoć najlepsza jest kuracja farmakologiczna i psychoterapia... ja swoje leczenie zacząłem marnie i trochę inaczej...bo najpierw chodziłem do psychologa ale to nic nie dawało a on mi nic wielkiego nie powiedział tylko słuchał i mówił że czas wizyty się skończył nic więcej...dlatego że był mało efektowny a terapia działała na zasadzie gadania do słupa szybko zrezygnowałem....teraz zamierzam niebawem wybrać się do psychiatry i jak najszybciej podjąć leczenie swoich natręctw które są tylko natrętnymi myślami stanowiącymi w 99% barierę w codziennym funkcjonowaniu i cieszeniu się życiem...mam 19 lat i teraz zamierzam realizować swoje marzenia i iść na studia dlatego okres wakacji jest świetny do tego aby podjąć leczenie . A w terapii najważniejsza jest diagnoza i umiejętne wykorzystanie profilaktyki leczenia środkami adekwatnymi do danego przypadku
  6. samotny

    nerwica mija!

    Dla chorego jest to piękne widzieć innych chorych ktorzy wychodzą z tej samej choroby, jeszcze piękniejsze jest uwolnienie się od niej i życie prawdziwe i radość z życia.... Ja dopiero podejmuję walkę z moją nerwcią natręctw...bo tak walczyłem najierw z wegetatywną i ją pokonałem sam...ale później zachorowałem na nerwicę natręctw i przez pół roku walczyłem z nią sam.. teraz wiem że samemu nie dam rady, tutaj potrzebny będzie specjalista, muszę zacząć coś robić bo mam 19 lat i przed sobą całe życie...a przez chorobę nie potrafię normalnie żyć i cieszyć się z życia...
  7. madeline20 świetnie cie rozumiem, znam ten ból, u mnie też wszyscy cały czas myślą że jest pięknie i wogóle , a ja cały czas udaję że jest pięknie, kiedy tak nie jest. Widzę ludzi młodych w moim wieku , którzy korzystają z życia na maksa, jeżdżą gdzieś na koncerty bywają między ludźmi cieszą się z życia... i wtedy właśnie nachodzi mnie to samo wrażenie , że życie mnie omija i tracę czas. Trudno mi jest się uśmiechać i cieszyć tak jak było dawnej chciałoby się wrócić w przeszłość i robić wszystko żeby nie zachorować na nerwicę natręctw.... ta choroba jest jak powolna autodestrukcja...natrętne myśli nas niszczą zmieniając nas na ludzi zamkniętych w sobie, tworzą się bariery które blokują nas od życia..tego prawdziwego życia...chciałoby się jak najszybciej wyzdrowieć...tylko pada pytanie czy jest to możliwe?
  8. Ostatnio pisałem , że mam wiarę żeby to pokonać, chciałem iść do psychiatry bo jak wiadomo tą nerwicę oni leczą najlepiej. Ale wstrzymałem się bo niedaleko mojego miasta jest przychodnia leczenia nerwic dla młodzieży, mam zamiar tam się wybrać. Dręczy mnie to, że przestaję być samodzielny, złe myśli dotyczące wszystkiego począwszy od krwawych informacji z dziennika zatruwają mnie, i to chre układanie scenariuszy wydarzeń danej sytuacji, które w rzeczywistości nie istnieją, jednym słowem paranoja. Najgorsze jest to , że ostatnio popadłem w fobię społeczną unikam ludzi , żeby natrętne myśli mnie nie męczyły. Żadko wychodzę na dwór, jedynie wywalić śmieci, albo do warzywniaka i z powrotem. Nie mam ochoty prawie na nic, nie czuję żadnej radości z niczego. Czasami mam takie dni , że przestaję wierzyć w to , że to co mnie spotkało może się odmienić, że jak tak dalej będzie to nie dam sobie rady. Potem dręczą mnie myśli dotyczące mojej przyszłości, niekiedy burzące moje marzenia. Jest to potworne, bo czuję się zablokowany przez samego siebie.... pewnie czuję się jak wychodzę ze kimś na dwór niż samemu. Gdy wyjdę sam to potem nachodzą mnie myśli natrętne że coś mogę zrobić nie tak itp....a w rzeczywistości przecież mam kontrole nad swoim postępowaniem i nigdy nie zrobiłem niczego złego ani wbrew sobie więc nie powinnienem się niczego bać...ale mam obawy. Wyjście do sklepu to dla mnie horror , stanie w kolejce w supermarkecie to istny koszmar...mam wtedy takie przeczucie jakbym był zamknięty w jakiejść klatce i zaraz miał zemdleć... A dzień za dniem staje się coraz cięższy. Opowiadałem o tym mojej matce, początkowo mówiła , że sam sobie nabijam głowę pierdołami, ale to nie prawda bo natrętne myśli powstają wbrew mojej woli, o tym każdy chory wie, bo gdyby było inaczej to byśmy to kontrolowali i nie mieli problemów ale tak nie jest. Wyjaśniłem wszystko matce i jak najbardziej jest za tym, żebym w spólnie z nią pojechał do tej przychodni...ja sam tego bardzo chcę bo w zaledwie 1 rok po lekkiej nerwicy wegetatywnej z której udało mi się wyjść (nabawiłem się jej w LO ) zmieniłem się nie do poznania, zacząłem się stopniowo izolować, potem przełamałem to i wszystko wskazywało na to że będzie dobrze, aż tu po 1,5 roku trach natrętne myśli, które dręczą mnie już od ponad pół roku. Na samym początku myślałem że dam radę samemu i dawałem albo tak mi się zdawało i potem zaczęły się mnożyć i dotyczyć niemalże większości sytuacji jak i osób mi bliskich... Staram się nie tracić wiary i na własną rękę pójść do psychiatry...bo takie życie to koszmar...i muszę to zmienić...a wyjścia są 2 poczekać i pojechać z matką to przychodni leczenia nerwic (która z tego co słyszałem jest świetna) czy podjąć leczenie na własną rękę i udać się do miejscowego psychiatry...tak czy siak muszę się leczyć bo nie mogę normalnie funkcjonować, cieszyć się życiem a co gorsza uczestniczyć w życiu towarzyskim i realizować swoje marzenia... Czy istnieją jakieś szanse na to żeby wyzdrowieć?? Uważam, że są ale z dnia na dzień ta wiara mnie opuszcza... [ Dodano: Nie Lip 09, 2006 12:53 am ] zapomnialem jeszcze wspomnieć o jednej ciekawej sytuacji...przeczytałem ostatnio 2 książki Coleho jedna "Alchemik" podbudowała mnie na duchu trochę i dała mi do myślenia, pokazując, że w życiu liczą się znaki , a driga też tego samego autora pt. "Być jak płynnąca rzeka" także b. dobra. I ostatnio kiedy miałem taki kryzys i wszystkiego dość, zadałem sobie myśl ile ja się musze jeszcze tak męczyć, dlaczego to właśnie spotyka mnie...i otwierając kapsel na wieczku było napisane "Na dobre rzeczy warto poczekać" zabrzmiało to dość dziwnie, trudno to nazwać zbiegiem okoliczności bo ja jestem zdania że takie zbiegi okoliczności nie mają miejsca i nic nie dzieje się przypadkowo...brzmi to może dość głupio ale zazdroszczę tym ludziom którzy się z tego wyleczyli...i którzy cieszą sie życiem... A tamto wydarzenie z kapslem uważam za pewny znak, żeby się tak do końca nie poddawać...choć jest to bardzo i to naprawdę bardzo trudne
  9. Witaj! Ja z kolei mam 19 lat i od pół roku choruję na nerwicę natręctw związaną głównie z natręctwami myślowymi. Podobnie jak ty Renato od pewnego czasu mam ten sam problem boję się wychodzić z domu samemu a w gronie znajomych czuję się bezpiecznie. Mam wiele powódów dla których chcę wygrać z tym cholerstwem jak choćby to że od października zamierzam studiować, no i poza tym mam wiele marzeń, którę chcę zrealizować , a ta choroba po prostu mnie paraliżuje. Musimy dać radę każdy z nas ma jakiś cel, niech najważniejszym będzie chęć powrotu do normalności. 3 mam kciuki musimy dać radę i nie dać się , człowiek jak chce potrafi wiele osiągnąć nam też się to uda! Jestem tego pewien. Pozdrawiam
  10. Wiem że w Mosznej w woj. Opolskim jest sanatorium dla ludzi chorych na różnego typu schorzenia w tym i nerwicę
  11. z poprzednich postów napewno możecie wyczytać że cierpię na nerwicę natręctw, w sumie w moim przypadku jestem w 100% pewien że jestem na nią chory. Gdyż najpierw przez silny szkolny stres nabawiłem się nerwicy wegetatywnej po której długo nie mogłem się pozbierać, a kiedy już z tego wyszedłem przyszła kolej na straszne natrętne myśli, dotyczące praktycznie wszystkiego (np. katastroficzne, lęk przed ostrymi narzędziami, przed nie dopilnowaniem wyłączonego gazu, przed tym że w jakiś sposób mógłbym kogoś skrzywdzić) . Kiedyś wszystko było piękne i chciałoby się rzec aby to trwało dalej, ale gdy zaatkowała mnie nerwica wegetatywna , musiało minąć nie spełna pół roku abym się pozbierał, głównie przez stres, kardiolog mi powiedział, że to jest jej lekka postać i ważne żebym robił sobie czas na odpoczynek pomiędzy nauką, znalazł sposoby nad odstresowanie typu gorąca kąpiel, jakiś sport, bo nie doleczona nerwica wegetatywna może przejść w stadium nerwicy lękowej albo nerwicy natręctw. No i działałem według jego wskazówek, próbowałem medytacji ZEN, pływalni i jazdy wyczynowo na góralu, która przywróciła mi wiarę we własne siły . Gdy udało mi się w pewien sposób stanąć na nogach, trach dorwało mnie jak grom z jasnego nieba następne cholerstwo. Stopniowo myśli zaczęły dotyczyć mnie samego, ludzi z którymi się spotykałem, moich bliskich tych których kocham. Długo mi to nie dawało spokoju i bardzo mnie zmieniło, zawsze byłem i jestem człowiekiem spokojnym i do tego towarzyskim, a przez to zamknąłem się w sobie i we własnym świecie. Postanowiłem z tym walczyć na własną rękę, tzn. tak organizować czas aby mnie nie dopadały te straszne myśli, które męczą wszystkich ludzi chorych na tego typu schorzenie. Pytanie skąd one się biorą, skąd obawa przed agresją, czy tego typu podobne....nie potrafię tego pojąć, jestem osobą towarzyską i spokojną, przeciwnikiem agresji. Może to wina internetu i tv z których cały czas jako człowiek inteligentny chłonę wiedzę. Ale jak widzę same negatywne informacje, to po prostu zmieniam kanał bo się odechciea, zero pozytywów na tym świecie tak nam pokazują media karmiąc nas non stop strasznymi historiami, może nadmiar negatywnych i ogólnie informacji jest tego powodem? Walczyłem na własną rękę z tym z jakieś pół roku, czasami było lepiej i gorzej. Postanowiłem wkońcu zasięgnąć rady fachowca i chodziłem do psychologa, który jednak nic ciekawego nie powiedział. Teraz gdy nadeszła matura i nareszcie koniec LO, postanowiłem od tego wszystkiego odpocząć i znowu walczyć na własną rękę. I jak już ktoś kiedyś wspomniał żeby z tego wyjść warto posłuchać porady psychiatry, bo psycholog nic rzeczowego na ten temat nie powie. I właśnie zamierzam skorzystać z takiej porady, gdyż mam wiele marzeń i planów, chcę studiować a ta choroba zwyczajnie mi przeszkadza w normalnym tak jak dawniej funkcjonowaniu, bo większość czasu spędzam nad myśleniem dlaczego tak pomyślałem i wyrzutami sumienia. Zauważyłem również że od pewnego czasu widać u mnie pewne symptomy fobii społecznej, tzn unikam różnych samotnych wyjść do ludzi czy coś w tym stylu, gdyż potem cały czas poddaje analizie (zupelnie bezsensownie) swoje zachowanie, co robiłem i gdzie byłem itp. Mam pytanie czy ktoś z was ma jakieś rady jak z tym walczyć, albo czy ktoś z tego wyszedł??? wiem że da się z tego wyleczyć i terapia psychologiczna i farmakologiczna odgrywa tutaj znaczącą rolę, dlatego pragnę skorzystać z takowej porady. Mam jeszcze jedno pytanie znacie może jakiegoś dobrego psychiatrę w opolu???? Trzymam kciuki za wszystkich których cierpią tak samo jak ja (tylko jeden chory może najlepiej zrozumieć drugiego chorego na to samo) Ja mam wiarę i cel aby z tego wyjść i niech ten koszmar z pozoru błahy się wreszcie skończy tego pragnę życzyć zarówno wam jak i sobie.
  12. No znowu wraca u mnie wiara w siebie, założyłem sobie kalendarz i znowu wracam do swojego hobby które pomaga mi nie myśleć czyli kolarstwa górskiego (po półrocznej przerwie trzeba nadrobić stracony czas). Natomiast co do wizyty u psychiatry, to owszem zamierzam się wybrać, niech mi doradzi co i jak dalej. A póki co walczę dalej i mimo zmiany nastrojów biorę swoje życie w swoje ręce...koniec gdybania czas na zmiany pozdrawiam !
  13. ja sam nie wiem co mam o tym sądzić napewno jest w tym racja, specjaliści najlepiej wiedzą o co w tym chodzi, niebawem skorzystam z ich pomocy po samemu mimo , iż próbuję i czasami mi się udaję to nie potrafię sobie poradzić. Jestem młody przede mną całe życie, zwłaszcza teraz gdy jestem po maturze, przede mną cały świat jest otworem mam marzenia, lecz problemem w ich realizacji jest ta okropna choroba z którą walczę i która mnie zmienia. I zminiła mnie już mocno, w człowieka zamkniętego w sobie, zabiła we mnie uczucie miłości pozostawiając lęk i obawy. W sumie to nie pamiętam już kiedy szczerze i prawdziwie czułem się szczęśliwy, teraz nie cieszy mnie nic, nawet moje sukcesy. Ta choroba zabiła we mnie również wiele chęci (kiedyś uprawiałem amatorsko kolarstwo górskie i grywałem z kolegami co nieco w garażu na gitarce). Dobrze, że pozostała mi wciąż jedna pasja jaką jest fotografia, moje marzenia i przyszłość chciałbym wiązać właśnie z nią. A teraz czuję się bardzo zmęczony, zmęczony całymi (dla mnie koszmarnymi 3 latami w LO) oczywiście były chwile radości w LO, ale zawsze będzie mi się ta szkoła kojarzyła z tą chorobą. Bo to przez stress nabawiłem się najpierw nerwicy wegetatywnej, (moje ambicje no i chęć przetrwania na jakimś poziomie), zluzowałem, ambicje pogrzebalem ale uczyłem się nadal mimo choroby i stresu i dla mnie to sukces że ją zakończyłem jako uczeń na poziomie ze średnią powyżej 4.0 . Sukcesem dla mnie było to jak na rowerze zwyciężałem swoje słabości pokonując dystans 30km w śniegu i 15 stopniowym mrozie. Mam wiele marzeń i wiele obaw, przez te wakacje muszę się leczyć i powrócić do normalności bo coraz to ciężej mi jest odnosić sukces w walce z tą chorobą.
  14. hmm...cóż jestem po maturach przede mną całe 4 miechy laby, natrętne myśli nie nękają mnie w takim stopniu jak kiedyś, ale jeszcze się pojawiają. Postanowiłem o tym nie myśleć, wyjść do ludzi, wrócić do dawnego kolarstwa górskiego (amatorsko) no i przestać myśleć....ale to trudne...miewam chwile załamania, kiedy czuję się bezsilny wtedy staram sobie wmawiać że wszystko będzie dobrze, zrobić sobie ciepłą kąpiel i nie myśleć...bywa to trudne ale czasami skutkuje. Innym raze bywa i tak że chciałoby się wstać i żyć tak jak kiedyś z uśmiechem na twarzy, czuć się nareszcie wolnym i umieć się cieszyć, a nie dostrzegać monotonnie i obawy...może moje marzenie się spełni, ale wiem że w dużej mierze zależy to ode mnie, póki co powinnienem ograniczyć się od komputera bo popadam w jakiś komputerowy nałóg, w głowie istny mętlik i nadmiar informacji, czuję się jak jakaś agencja prasowa o przeciążonej ilości informacji. Z każdym dniem coraz bardziej zmęczony od natłoku informacji, myślenia na temat swojej przyszłości i tego czy w reszcie uda mi się odnaleźć samego siebie i wyleczyć z nerwicy natręctw. Kiedyś pisałem że mam zamiar zmienić psychologa i właśnie zamierzam to uczyć ale to niebawem. Póki co czuję się bardzo zmęczony...nie robieniem niczego...uprawianiem tzw lenistwa....no i zamartwianiem się na zapas.
  15. nie martwcie się dziewczyny wszystko będzie gites, ja akurat nie mam kłopotów z rozmową z ludźmi, ale odkąd mnie dręczy nerwica natręctw to zacząłem się izolować od nich, tak że teraz między ludźmi czuję się jak dzikus i trochę wyobcowanie. Ale wierzę że będzie dobrze z czasem wszystko się ułoży trzeba tylko wyjść do ludzi i nie przebywać cały czas w domu, ja zaczynam walczyć z tą chorobą małymi kroczkami i wierzę że mi się uda
  16. i tak oto dzisiaj z bratem i kumplem wybrałem się na pokaz samochódów i jakieś tam rajdy. Głupie natrętne myśli mnie dręczyły po drodze ale postaralem się nimi nie przejmować. I faktycznie po części mi się udaje. A zaraz jadę z rodzinką na jakąś małą wycieczkę po parku także robię postępy, ważne jest żeby nie siedzieć w domu i myślęć bo można do głowy dostać.
  17. Nie łam się stary znam to dobrze, ale doły tego typu że beczeć mi się chce łapią mnie wieczorami. To potworne uczucie jak myśli przerażające tyczą się osób które cenisz i kochasz nad życie znam ten ból, o schizofrenie się nie martw, gdyż na ogół ludzie na nią chorzy nie mają świadomości o tym że są wiem bo mam wujka chorego na tą chorobę. Nie łam się damy radę wyjść z tego gówna wszyscy razem się wspieramy i damy radę szczerze w to wierze że nam się uda, musimy tylko mieć wiare w to że nam się uda
  18. Wiecie co mam już dosyć użalania się nad samym sobą i pisaniem jak mi jest źle. Ostatnio nawet trochę bałem się wychodzić z domu i myśli natrętne mnie bardziej męczyły....im dłużej się siedzi w domu i izoluje tym bardziej się nakręca tą chorobę. Dlatego koniec z tym!!!! Mam alternatywę, mam nadzieję że przynajmniej po części się uda! Otóż pora zmienić swoje życie a nie trwać w beznadzieji czekając na cud bo nie nadejdzie, po prostu trzeba się otrząsnąć zacząć myśleć pozytywnie i uświadomić sobie że to są tylko straszne myśli mimo że nas przerażają to nie należy ich rozgrzebywać i drążyć czemu one tak bardzo nas męczą, nie możemy się poddawać bo to nie ma sensu a tylko pogłębiamy swój stan. Może te słowa brzmią banalnie, ale mam wiarę , że uda mi się wyjść z tego gówna za nim nie wciągnie mnie bardziej. Po prostu pierwsza sprawa: więcej spotykać się ze znajomymi. Po 2 : nie przesiadywać całe dnie w domu przed pc-etem. Po 3 unikać nadmiaru informacji które mi ostatnio rozwalają czaszkę!! Nie bać się swoich lęków, zwalczać je jak to się mówi małymi kroczkami i najważniejsze robić wszystko pożyteczne żeby tylko nie myśleć. U mnie te złe myśli pochodzą z nadmia ru negatywnych informacji jak sądzę którymi codzień karmią nas mass media. No ale się nie poddaje i będe z tym walczył po co marnować sobie życie. No i tak dzisiaj np kumpel wyrwał mnie z domu i od razu poczułem się lepiej, bo przez ostatnie 3 analizowałem dokladnie co robiłem po kolei kiedy pojechałem na przejażdżkę rowerem po mieście i miałem jakiś dziwny dyskomfort że coś mogłem zrobić nie tak, coś zgubić itp. Koniec z tym nic złego nie zrobiłem, niczego nie zgubiłem popstrykałem kilka zdjęć i koniec zadręczania do cholery!!!!
  19. Hmm...ja na nerwicę natręctw cierpię już od ponad pół roku. Stała się ona moja największym zmartwieniem i następstwę lekkiej nerwicy wegetatywnej, której nabawilem się pod wpływem stresu szkolnego. Z pozoru moje życie było całkiem miłe i fajnie się zapowiadało nowa szkoła ludzie itp. i wtedy także stress który bo dłuższym czasie mnie powalił na kolana, i lekką nerwicą wegetatywną. Postanowiłem z nią i ze stresem walczyć gdyż nigdy nie miałem kłopotów ze stresem alternatywę znalazłem w kolarstwie. Jeżdżąc w bardzo trudnych warunkach rowerem stopniowo pokonywałem samego siebie i uodporniałem się na stres, tym samy skupiając się tylko na stresie. Po części się wyalienowałem, samotnie wszędzie jeździłem, żadko spotykałem się ze znajomymi. Następnie po opanowani stresu wydawało mi się że wszystko będzie dobrze i w rzeczywistości tak było. Znowu nauczyłem się śmiać i czerpać z życia wszystko to co najlepsze dla młodego człowieka. Wraz z przyjaciółmi grałem w małej garażowej kapelce nie byłem sam. Aż pewnego dnia zaczęły mnie męczyć jakieś absurdalne i katastroficzne myśli, z początku tyczące się moich znajomych ludzi których cenię i w końcu moich bliskich. Bardzo mnie to denerwowało, miałem poczucie winy że w taki sposób pomyślałem. Myśli ustąpiły a ja cały czas się zadręczałem dlaczego w taki sposób pomyślałem przecież to jest sprzeczne ze mną!!! I większość mojego życia przenaczyłem na zamartwianie, dlaczego z kąd się biorą takie myśli??? Swojego czasu nie chodziłem do kościoła i dalej nie chodze, pomimo tego że się modlę w domu, sądziłem że to może jakaś kara...brzmi to idiotycznie ale taka byla moja pierwsza myśl. Myśli dręczyły mnie cały czas w domu czy w szkole, a wyrzuty sumienia były coraz to gorsze, odizolowałem się nieco i zamknąłem sam w sobie, szukając jakiegoś wyjścia. Wpadłem na pomysł wizyty u psychologa. Długo próbowałem wziąść się na odwagę i pójść do niego w końcu za 5 próbą się udało. Po 2 miesięcznych wizytach niczego się ciekawego nie dowiedziałem...praktycznie to niczego...on po prostu siedział i słuchał nie zadając pytań ...powiedział tylko tyle że nad tym trzeba popracować i plusem u mnie jest to że jestem otwarty i gadatliwy co sprzyja rozwiązaniu problemu. Teraz przez to że mam maturę nie chciałem się znowu mieszać w to i skoncentrować na nauce dlatego też przerwałem wizyty u tego psychologa. Matura wydawała mi się rzeczą strasznie stresującą a w rzeczywistości nie jest taka straszna, teraz czeka mnie jedynie ustna z angielskiego. A myśli dalej mnie przerażają, boję się ostrych rzeczy, wszelkie noże itp chowam bo boję się że się ktoś nadzieje, jak wychodze z domu to starannie analizuję czy wszystko wyłączone woda gaz itp (bo w głowie tlą się myśli co by było gdybym zapomniał o zakręceniu wody czy gazu itp) Myśli przerażające dręczą mnie, sprawiają że zamykam się w sobie i unikam ludzi, mam wiele marzeń i wiele obaw. Jak wychodzę z domu to potem gdy wracam mam dręczące myśli dotyczące całej analizy tego gdzie byłem i co robiłem. Wierzę w to że da się z tego wyleczyć i że jest to złe postrzeganie rzeczywistości. Wiem że nie jestem sam i po waszych postach widze że niektórzy mają gorzej, mobilizuje to że nie jestem sam i dlatego chcę to zwalczyć w sobie. Wierzę że z waszą pomocą mi się to uda. Po za tym zamierzam po maturze w ramach odpoczynku i popracowania nad swoją psychiką zapisać się do jakiegoś lepszego psychologa, bo ten do którego chodziłem wydawał się być psychologiem który robi tak zwaną masówkę..tzn. wyslacha wszystkich i resztę ma gdzieś a to się mija z jego celem bo równie dobrze mogę gadac do słupa. Może wy znacie jakieś techniki dotyczące pozbywania się złych strasznych,dręczących myśli które zmieniają nas w ludzi zamkniętych w sobie i pełnych obaw.???
×