Skocz do zawartości
Nerwica.com

samotny

Użytkownik
  • Postów

    94
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez samotny

  1. u mnie przed natręctwami był długo utrzymujący się stress szkolny
  2. Ostatnio będąc na wizycie u psychoterapeuty dostałem do domu test opracowany w latach40 czy 50 przez amerykańskich specjalistów od psychiki. Test zrobiłem zawierał około 500 pytań na które się odpowiadało tak albo nie albo ? -nie wiem z tym że nie wiem można było odpowiedzieć 10 razy. Dzisiaj otrzymałem wyniki i wiele dowiedziałem się o samym sobie np. to że mój współczynnik działania w sytuacji zagrożenia jest na takim poziomie że amerykanie ludzi z takim współczynnikiem brali jako astronautów i wysyłali w kosmos...i niby o tym nie wiem ale w sytuacji krytycznej błyskawicznie podejmuję decyzję. Poza tym dowiedziałem się że mój współczynnik dotyczący uzależnień jest na bardzo niskim poziomie i to że na mój obecny sposób postrzegania świata(nerwica natręctw i wyobrażenia) wpływa jakaś sytuacja stresująca z dzieciństwa..którą mój psychoterapeuta zamierza roztrzygnąć na następnej wizycie. Oprócz tego dowiedziałem się że moim problemem jest to że jestem zbyt krytyczny do samego siebie , ponadto jestem człowiekiem tłumiącym emocje i kontrolującym się za bardzo (nie mam w sobie buntu) i swoje poczynania. Ponoć moim kłopotem jest jeszcze to że za bardzo sobie wyobrażam swoje życie niż z niego w pełni korzystam. Dowiedziałem się również że nie mam odchyleń psychicznych i nie grozi mi choroba psychiczna...natręctwa i stany lękowo stresowe są spowodowane narastającym konfliktem tłumienia emocji...i w ten sposób moja psychika i ciało się uwalniają . A cały efekt nakładania się emocji kumulował się we mnie od dzieciństwa.
  3. No więc po wizycie u psychiatry przyszła kolej na podjęcie leczenia u psychoterapeuty. Mój psychoterapeuta jest świetny i ma niezły staż pracy także zna się na nerwicach świetnie. Przed wizytą miałem wykonać test psychologiczny w którym to były prozaiczne pytania np. czy miewasz bóle głowy itp. Test doręczyłem psychoterapecie i na pierwszej wizycie po wskazaniu przeze mnie dosłownie z czym mam problem(natrętne myśli) otrzymałem od niego test składający się z szeregu pytań (około 500set) które tyczą się raczej wstępnemu badaniu mojej osobowości i cech charakteru oraz stopnia wrażliwości w celu badania raczej statystycznego. Po czym czekam na następną wizytę która odbędzie się teraz w czwartek. Z napadami natrętnych myśli bywa różnie ...myśli dotyczące ostrych przedmiotów pojawiają się sporadycznie. Pracuję już 2 tydzień i w pracy jakoś zmieniam tok myślenia aczkolwiek raz miałem straszne natrętne myśli-miałem wywalić śmieci do kontenera głównie styropian...łamiąc go i wrzucając do śmietnika ni z tąd ni z owąd pojawiły mi się natrętne myśli że w tym koszu może leżeć jakiś martwy człowiek- po czym oczywiście wyśmiałem samego siebie bo to nie dorzeczne...a potem zacząłem się zastanawiać ( i tu kolejne natręctwa analizujące abstarkcyjną koszmarną sytuację ) jak bym się zachował w takiej sytuacji i wogóle....myśli mnie strasznie przeraziły ale miałem kiedyś bardziej mnie przerażające myśli....najgorsze we wszystkim jest to że czasami nie mam pojęcia dlaczego moje myśli mogą być całkowicie absurdale albo jakieś przerażające...albo całkowicie analizujące daną sytuację jak choćby wyjście do sklepu. Poza tym studiuje jeszcze a teraz jest akurat tak że nie mam ani jednego dnia wolnego bo od pon-pt praca a soboty i niedziele to wykłady. A teraz jeszcze do tego steku olbrzymich zwojów natrętnych myśli doszła miłość bo ostatnio poznałem bardzo piękną dziewczynę i ponadto taką z którą świetnie się rozumiem dzisiaj większą część dnia nie mogłem przestać myśleć o niej....nie znam tego stanu ale czuję że to coś poważniejszego niż tylko zwykłe zauroczenie....czekam aż za tydzień znowu się z nią spotkam....a póki co walczę z chorobą i pracuję i studiuję(czuję się czasami jakbym był w jakimś odrealnionym świecie i mimo tego że walczę już 3 rok z tym cholerstwem i naprawdę przeżyłem już nie jedną sytuację w której płakałem po nocy i byłem komletnie załamany to staram się nie poddać ....mimo iż nie jest to łatwe....a może ta chorba jest jakąś formą życiowej bariery którą trzeba pokonać? Poza tym odczuwam u siebie jakąś dziwną potrzebę zapisania się na jakieś azjatyckie sztuki walki coś co pozwoli mi się zdystansować do samego siebie i nada mi jakiejś harmoniii i ładu(kiedyś medytowałem "ZEN" ale teraz nie mam za bardzo sił i nie potrafię się już tak skoncetrować żeby medytować) ...a jak wygląda wasza psychoterpia i droga walki z NN
  4. Pierwszy tydzień pracy za sobą. W pracy mi sie podoba - bo nie siedzę w domu i nie myślę o nerwicy. Zdarza mi się rzadko mieć jakieś natręctwa w pracy np że jakimś cudem ktoś mi coś wsadzi do mojej torby jakiś sprzęt albo coś(pracuję w sklepie rtv i agd)...bałem się ostrych przedmiotów np. że nożyczkami zrobię komuś krzywdę a tym czasem nie boję się myśli się jakoś wyciszyły i natręctwa również. Byłem u psychiaatry powiedział on mi że mam nerwicę natręctw ale nie będziemy mnie szpikować lekami bo studiuję i mógłbym mieć poważne problemy z koncentracją, dlatego w moim przypadku najlepsza będzie psychoterapia. Psychiatra był naprawdę w porządku jakoś po wizycie u niego poczułem się lepiej, sam jeżdże autobusem i więcej wychodzę do ludzi. Poza tym polecił mi super psychologa właśnie od nerwic do którego mam iść na terapię. Byłem umówiony na terapię ale niestety psycholog się rozchorował i zadzwonili do mnie że wizytę przeniesiono na 6 grudnia a więc prezent na mikołaja Ostatnio odczuwam spory zamęt w mojej głowie jakiś taki ciężar, wydaję mi się że najlepszym lekarstwem na nerwicę jest duża ilość obowiązków i dobre zaplanowanie dnia, wtedy mniej się myśli o chorobie, ostatnio zaczynam poważnie rozważać zapisanie się na karate....i chyba znowu zacznę medytować...mam bzika na punkcie dalekiego wschodu i tamtejszej kultury dlatego też studiuję pod tym kątem. Jutro kolejny dzień pracy...ale najpierw zamierzam sobie zrobić rano listę rzeczy które mam zrobić(oczywiście wszystkiego nie da się zaplanować) ale takie planowanie jest pewnym celem codziennego dnia i człowiek czuje się wtedy lepiej
  5. No i byłem u psychiatry, naprawdę super psychiatry który potwierdził moją diagnozę że mam nerwice natręctw(ulżyło mi że ktoś to potwierdził) no i psychiatra naprawdę super...cała ta wizyta mnie podbudowała na duchu. Powiedział że w moim przypapdku jako że studiuję to leki narazie nie będą koniecznie,bo mógłbym mieć kłopoty z koncentracją itp i skierował mnie do swojego znajomego psychologa i specjalisty od spraw nerwic na badanie psychologiczne na które mam się udać w przyszły piątek. Decyzję podjąłem a mianowicie idę do pracy!!!!!!!!!!! Zaczynam od poniedziałku a od czasu wizyty u psychiatry podbudowałem się na duchu no i po woli będę wychodził z tego bagna
  6. praca akurat jest przyjemnna bo polega na wpisywaniu danych w komputer w sklepie agd ...poza tym 2 moich znajomych tam pracuje..może faktycznie odciągnie mnie to od myśli przynajmniej w mały stopniu
  7. Obecnie studiuje i jakos natrectwa mi w tym nie przeszkadzaja...dobrze ze jestem na zaocznych i jeszcze nie pracuje. Ale mam zamiar od stycznia ....bo sadze ze do tego czasu sie podlecze troche teraz wlasnie w piatek mam wizyte u lekarza ktory mi dobierze odpowiednie leki no i do tego jakas terapie. Bo natrectwa dotyczace nie tylko moich przyjaciol i bliskich ale takze wiekszosci spraw dnia codziennego...a teraz trafila mi sie okazja pracy...w sumie na miejscu za 800zł....i nie wiem czy z niej skorzystac czy dalej izolowac sie i ograniczac swoje wyjscia z domu tylko do wyjsc do okolicznych sklepow .... i caly czas z mysla ze niektore z moich strasznych natrectw moga mnie calkowicie zablokowac...albo sie zmaterializowac w jakis sposob....oczywiscie zamierzam pracowac i sie leczyc ale doradzcie co zrobic bo nie mam pojęcia....
  8. W ten piątek mój lekarz podejmie jakie leki mi dać... Ja przez moje natręctwa rzadko wychodzę z domu... Kiedyś pisałem o koncentracji w czasie gdy się studiuje i ma NN ...mnie to nie przeszkadzało aż tak bardzo...ale pamiętam że kryje się za tym takie lenistwo....brak motywacji żeby się pouczyć...ja tak miałem przed maturą...a teraz gdy studiuję jest nawet w porządku, studiuję na zaocznych i w sumie zajęcia mam co 2 tygodnie....a narazie nie pracuję....mam zamiar się podleczyć z tego choróbstwa i gdzieś tak pod koniec stycznia pójść do pracy...czasami łapią mnie takie doły że totalnie tracę nadzieję we wszystko...nawet w swoje marzenia
  9. Jakie są szanse na to aby z tego się wyleczyć??? Bo ja powoli już tracę nadzieję, marnuję swoje młode życie, ciągle jestem zmęczony, i jeszcze dodatkowo męczony przez cholerne natręctwa które się mnożą szybciej niż króliki....czy naprawdę można żyć normalnie , nie bać się życia i realizować własne marzenia??? Bo ja powoli tracę nadzieję....że cokolwiek można z tym zrobić
  10. lęki i myśli że zrobisz komuś krzywdę to normalka ja też tak czasami mam ale wierz mi chociażby to było nie wiem jak brutalne to zawsze jest to tylko cholerną myślą a my mamy panowanie nad samym sobą ...i przede wszystkim mamy świadomość...polecam ci podjęcie terapii bo na walka na własną rękę daje krótkotrwałe efekty a tego trzeba się pozbyć raz na zawsze... pozdrawiam
  11. Zadziwiające w tej chorobie jak z czasem natręctwa się przemieniają i atakują w dziwnych momentach. Ja wczoraj miałem taką akcję że odwiedziłem 2 sklepy w jednym sobie kupiłem lizaki w drugim słodką bułkę. I po powrocie do domu natręctwa w postaci myśli czy nie zrobiłem czegoś głupiego, czy nikomu nie zrobiłem krzywdy i czy wszystko załatwiłem i dokładnie kupiłem, a mogłem kupić w innym sklepie i całkowita analiza tego co robiłem i jakieś głupie poczucie dyskomfortu i niezły dół który trzyma mnie aż do dzisiaj. Chociaż wiem i mam świadomość że nikomu nigdy nic złego nie zrobiłem, i że wszystko kupiłem i wszystko jest okej to drzemie we mnie jakaś taka niepowność...która jest z punktu widzenia realisty całkowicie nieuzasadniona i w sumie nawet jakby na to patrzyć niedorzeczna...ale ta piepszona choroba polega na tym że sama w sobie jest niedorzeczna...eh...ciężko żyć...i spełniać sięz tą chorobą...jutro wizyta u psychiatry...
  12. ja mam coś takiego że jak wyłączam gaz w łazience to muszę 3 razy sprawdzić czy dobrze wyłączyłem i sam do siebie w lustrze które jest obok powiedzieć check i wtedy mam pewność że jest ok
  13. skąd ja to znam też bym tak chciał żeby wszystko było tak jak kiedys no ale trudno nic trzeba poprostu walczyć z tym cholerstwem wszelkimi możliwymi środkami terapia,psycholog,itp...to jedyne rozwiązanie
  14. Nie można słabych ocen przekładać na NN ...ja też mam NN i wcale się źle nie uczę owszem czasami nie potrafię się skoncetrować i czegoś tam zapamiętać ...ale sprawa nauki to idywidualna sprawa każdego człowieka i nie można szukać wymówek że to wina NN....a co mają powiedzieć ludzie na wózkach inwalidzkich bez nóg....mimo że nie potrafią biegać to mimo to grają w kosza i się nie poddają...taka wymówka że przez NN nie można się uczyć nie jest mocnym argumentem ...owszem NN odbiera czasami chęci na wiele rzeczy i ja to sam rozumiem bo jednego chorego na to samo najlepiej może zrozumieć drugi chory...ale najważniejsze jest się nie poddawać i tego wam jak i sobie życzę! pozdrawiam [/img]
  15. Ja powiem tak że kiedy chodziłem do LO do dla mnie była męczarnia bo przez LO to się wszystko zaczęło i najpierw wegetatywna nerwica a teraz natręctw. Zadziwiające było to że po misiącu nieobecności w budzie i cholernych zaległościah zaliczyłem semestr wyśmienicie...mimo że ataki lęku mnie strasznie łapały i to był koszmar ale starałem się wyluzować i jakoś tak przeżyłem te 3 lata LO i maturę w sumie zdałem bez większego stresu chociaż natrętne myśli mnie nie opuszczały podczas jej pisania. A teraz jestem studentem pierwszego roku Stosunków Międzynarodowych i powiem ci że jak narazie to bardzo mi się podoba czasami jakieś drobne lęki się pokazują ale to tylko chwilowe i myśli natrętne których mam całą masę i przez to totalnie się zamknąłem w sobie i czasami myślę że zwariuję ale to są takie dni gorsze i lepsze jeżeli chodzi o studia to jakoś sobie z tym radzę bo mnie to interesuję no i najważniejsze to mieć świadomość że obojętnie jak brutalne czy przerażające myśli nas dręczą to nie mają szans na to aby się urzeczywistnić. W ten czwartek idę na kolejną wizytę do psychiatry....chyba każdy ma z nas takie myśli że może ześwirować...ale to są tylko myśli i część naszej choroby. Widocznie tak musiałobyć po to żebyśmy umieli to przezwyciężyć
  16. Ja najpierw w pierwszej klasie LO zachorowałem na nerwicę wegetatywną niespełna 2 lata później zaobserwowałem u siebie natrętne myśli i objawy nerwicy natręctw. Byłem kilka razy u psychologa ale nie wiele mi pomógł, takie natrętne myśli to prawdziwy koszmar ja przez własne natrętne myśli nawet momentami nie mogę się realizować w swojej pasji jaką jest fotografia....ale to właśnie ta pasja jeszcze trzyma mnie przy dobrej myśli i trochę zajmuje psychikę. Jestem umówiony na wizytę w przyszły czwartek u psychiatry mam wiele powodów aby z tą chorobą wygrać i opuścić własną skorupę lęku, zwłaszcza że jestem już studentem 1 roku stosunków międzynarodowych .
  17. Moje pytanie brzmi podobnie jak tytuł :Czy można samemu wyleczyć się z nerwicy natręctw??? Kiedyś czytałem że komuś się coś takiego udało bez żadnych leków?? Czy nie jest tak że jeżli ta nasza psychika się jakoś blokuje i w jakiś sposób sprawia nam problem natrętne myśli itp. to w równie dobry sposób mogłaby przez nas samych zostać wyleczona???
  18. Moje pytanie brzmi podobnie jak tytuł :Czy można samemu wyleczyć się z nerwicy natręctw??? Kiedyś czytałem że komuś się coś takiego udało bez żadnych leków?? Czy nie jest tak że jeżli ta nasza psychika się jakoś blokuje i w jakiś sposób sprawia nam problem natrętne myśli itp. to w równie dobry sposób mogłaby przez nas samych zostać wyleczona???
  19. Powiem szczerze już tak od kilku miesięcy się przymierzałem żeby wkońcu pójść do psychiatry, motywowałem się ale przez jakieś takie trudne do wytłumaczenia lenistwo i obawę zawsze to odkładałem na przyszły tydzień....wkońcu kiedy się zdecydowałem to akurat pani psychiatra poszła na urlop. W sumie i ja zmęczony klasą maturalną i samym zmęczeniem natrętnymi myślami też pojechałem na wakacje które odświeżyły mój umysł i jakby wyciszyły moję lęki i natrętne myśli chociaż sporadycznie zdarzały mi sie jak zwykle straszne myśli....ale starałem się od nich uciekać, żeby o nich nie myśleć...jako że jestem fotografem amatorem już od 3 lat i będąc teraz po raz pierwszy w górach w całości oddałem się swojej pasji zapominając przy tym o swojej chorobie. Wróciłem zmęczony ale i wypoczęty psychicznie, poza tym ostatnio dużo więcej zacząłem podróżować i wychodzić do ludzi, po woli nabieram pewności ...że to co mnie trapi te wszystkie straszne myśli to tylko wymysł mojej psychiki....teraz wróciłem z wakacji i jeszcze póki mam wakacje i jeszcze studia się nie zaczęły jutro się rejestruję do lekarza i zaczynam się leczyć....trzeba wkońcu żyć w społeczeństwie a nie się go bać i użalać nad samym sobą ...walczę bo mam powody
  20. Ostatnio przechodziłem lekkie załamanie nerwowe związane z OCD... i zamartwianiem się ...z resztą ostatnio też zacząłem się izolować....jakbym sobie wybudował własny schron...moje wyjścia z domu ograniczają się do wyjść na sąsiednie osiedle do sklepu i z powrotem. Dzisiaj wkońcu podjąłem decyzję i zadzwoniłem do przychodni zdrowia psychicznego...jutro zamierzam iść na wizytę do psychiatry...jak dalej się to wszystko potoczy o tym napiszę wkrótce... pozdrawiam
  21. I nie ma żadnych rezultatów??? To powinnienneś zmienić lekarzy. U mnie to pewien paradoks bo interesowałem się psychologią i kiedyś nawet chciałem zostać psychologiem ale z czasem zmieniły mi się zainteresowania a teraz sam chodzę do psychologa :) Mnie się wydaje że w oprócz terapii powinniśmy mieć intensywny kontakt z ludźmi, w ten sposób próbować przełamać własny lęk...ja przynajmniej zaczynam próbować...teraz czekam na wyniki czy zostanę przyjęty na studia i mam nadzieję że wkońcu mi się wszystko ułoży...ale potrzebne są chęci wtedy szybciej się zdrowieje musimy dać radę i damy kiedy czytam posty o ludziach którzy z tego wyszli to aż się miło robi...bo wtedy wiem że i ja mam szanse wyzdrowieć... pozdrawiam 3maj się
  22. Rozumiem cie w 100% mam to samo, ostatnio dużo się dzieje w moim życiu i boję się że nie dam rady...przede mną studia i wiele marzeń...jedynym wyjściem żebym znowu zaczął ŻYĆ!!! Jest porada u specjalisty ja jutro zapisuję się na pierwszą wizytę u psychiatry(oni najlepiej się znają na tym schorzeniu)...trzeba coś robić bo z dnia na dzień jest gorzej...ciężej a odwlekanie wizyty nic nie daję ból i cierpienie pozostaje nadal staram się być dobrej wiary bo jedyne co mnie trzyma to fakt że jest to uleczalne i staram się już nie winić za swoje natrętne myśli gdyż nie mam na nie wpływu im szybciej skorzystamy z porady specjalistów tym szybciej wyjdziemy z tego bagna...różnie ludzie z tego wychodzą u jednych trwa to pół roku u jeszcze innych po 2 miesiącach wszystko znika...kiedyś czytałem historię jedego pisarza z nerwicą natręctw i udało mu się wyleczyć po 3 miesiącach przyjmowania leków i chodzenia na terapię...także każdy z nas ma szanse...a przez swoją bierność która także jest elementem tej choroby podwajamy szanse rozprzestrzenienia się nerwicy w nas na dobre...dlatego mimo iż czasami płaczę po nocach i zaczynam żyć przeszłością (jaki byłem szczęśliwy) staram się działać małymi krokami...bo jednak ta choroba sama nie ustąpi
  23. 3 maj się napewno dasz radę musisz sobie powtarzać że dasz radę i starać się nie koncentrować na fakcie że gdzieś jedziesz...odrywać głowę od tej myśli...bo wtedy człowiek za dużo zaczyna myśleć i zaczynają się lęki... ja osobiście kocham jazdę pociągiem, samochodem...ale odkąd zachorowałem na nerwicę najpierw wegetatywną, a teraz natręctw to nie chętnie jeżdże np autobusem na długie dystansy ja pamiętam jak po ataku lęku w szkole chodziłem codzinnie naszpikowany stresem przez pół roku...a powrót ze szkoły autobusem ...masakra...normalnie w momencie gdy zatrzymywał się przed szlabanem przejazdu kolejowego w upał działał na mnie jak ciasna szafa dla kogoś z klaustrofobią...normanie czułem że nie mogę oddychać itp. ale jakoś mi się udało to przełamać, teraz męczę się z nerwicą natręctw i natrętnymi myślami które mnie paraliżują i sprawiają że nie mogę normalnie funkcjonować
  24. Super! Gratuluję przełomowego sukcesu Ja też tak mam że boję się samemu wychodzić dalej niż do pobliskiego sklepu a ostatnio musiałem sam jechać do przychodni taksówką...dla mnie to był mały koszmar ale się udało...i nawet bez stresowo..ale z lekkim lękiem żeby mi się nie pojawiły natrętne myśli które mnię męczą
  25. Powiem tak..czasami się nam wydaję że mamy twardą psychikę..ale psychika to jest tak złożona sprawa że nawet najwięksi naukowcy nie są w stanie zbadać jej do końca podobnie jak naszego mózgu i jego zdolności, nawet kiedy nam się wydaję że jesteśmy twardzi psychicznie...to tego tupu sprawy, rzeczy , informacje gnieżdżą się w naszej podświadomości a potem po jakimś czasie uaktywniają i powodują m.in takie myśli... mnie się wydaje że w twoim przypadku to może być nerwica natręctw....bo jak sam mówisz nawet o tym nie chcesz myśleć a jednak myśli ci takie przychodzą same do głowy...a to może być początek nerwicy
×