Moi drodzy forumowicze.
Mimo, że piszę tutaj po raz pierwszy to od dawna zaglądam na w/w forum, by szukać pomocy w kwestii depresji i form wyjścia z dołka. Ostatnio jednak muszę napisać, że ledwo wytrzymałem by nie uczynić sobie czegoś złego...kiedy w grę wchodzą uczucia do dzieci pękam jak bańka mydlana...chodzi o to, że moja była już partnerka utrudnia mi jak tylko może kontakt z moim 2 letnim biologicznym synkiem, a także dwójką dzieci z jej poprzedniego związku i gra na ich uczuciach oczerniając mnie na każdym kroku i mówiąc dzieciom niesłychane historie o tym jaki to ze mnie drań, kłamca i łachudra.
Fakt nie jestem kryształowy i mam swoje za uszami, ale nigdy mojej byłej partnerki nie zdradziłem, nigdy jej nie uderzyłem tak samo jak dzieci, nigdy nie spowodowałem, że czuła się odrzucona...słusznie ma prawo być na mnie wściekła, że oszukałem ją w kwestii ostatniej pracy i nie mówienia wszystkiego by jej nie martwić na temat choroby nowotworowej. Do tego ciągłe kłótnie nie poprawiały Naszych wzajemnych relacji,a karczemna awantura i kłótnia na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia przelała u mojej byłej partnerki czarę goryczy...zostałem wyrzucony z domu co może i było słuszne poniekąd...jednakże cierpią na tym najbardziej dzieci. Ciągle słyszę ich płacz i rozpacz kiedy rozmawiałem z Nimi ostatni raz przez telefon 3 dni temu. Tęsknota z Nimi jest wprost niewyobrażalna i jak Boga kocham nie mogę wyjść z psychicznego dołka by stanąć na nogi...moja była partnerka wie w którą strunę uderzyć by zabolało najmocniej...ma do tego pełne prawo, ale nie kosztem dzieci, które tęsknią za mną, a Ja za Nimi. Broń Boże nie chcę się za pomocą w/w forum teraz tutaj wybielać, jednak dobro dzieci jest w tej chwili najważniejsze i uwierzcie mi szczerze, że zrobię wszystko aby udowodnić dzieciom, że są dla mnie całym światem wbrew temu co ich mama o mnie mówi. Kocham moje dzieci nad życie i udowodnię to w sądzie, wszak sprawa niedługo trafi na wokandę...jednak teraz muszę pozbierać się do kupy stąd mam do Was pytanie...co zrobić by nie oszaleć z tęsknoty za dziećmi i aby depresja mnie kompletnie nie "zjadła" od środka.