Witam, na forum jestem nowa.
Od 2 lat zmagam się z napadami lęków (ledwo skończyłam liceum), miałam teraz dłuższe wakacje, było w porządku, zapisałam się na dosyć ciężkie studia, nawet nie wiem czy to odpowiedni kierunek dla mnie, a do tego wynajęłam mieszkanie 50km od domu z chłopakiem i przyjacielem. Wszystko było w porządku aż do teraz. Już miesiąc temu zaczęła mi się nawracać choroba, ciągły stres, lęk jak to będzie, co jeśli na studiach będę miała takie same jazdy jak w szkole i co jeśli rzucę studia, nie zostawię chłopaków na lodzie samych w mieszkaniu, za które trzeba płacić. Im bliżej tego wszystkie tym więcej czuję stresu. Nawróciły się biegunki, codzienne, histeryczna kulka w gardle, za parę dni idę do "swojego mieszkania" i ciągle lecą mi łzy ze stresu. Jestem totalnym domatorem, mam stwierdzoną fobię społeczną i lękową, nie radze sobie idąc na zakupy, a wybrałam mieszkanie poza domem i studia... mam wiele "ale", co jeśli w ogóle się do tego nie nadaję? Jak mam zostawić chłopaków samych, jak zrezygnowac ze studiów skoro dostałam nawet stypendium za naukę w liceum... Jestem w ciągłym stresie, mam wrażenie, że sobie nie poradzę, że to wszystko nie ma sensu, że nawet nie mam po co przenosić rzeczy do tego nowego mieszkania bo zrezygnuję po tygodniu...
Czy ktoś z Was będąc w podobnym stanie pokonał lęki?
Biorę antydepresanty, mam wrażenie, że już nie pomagają. Chodziłam na terapię rok, nie pomogła.