Skocz do zawartości
Nerwica.com

pimkl

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez pimkl

  1. W dniu 25.09.2018 o 16:30, myszak napisał:

    Eloł, psycholog powiedziała żem jest chwiejna. Czy to samo co borderline? Leczę się od liceum ale nie wiem w sumie na co. Byly różne diagnozy depresja kryzys adaptacyjny ptsd... Nadal mi źle i mam chaos w głowie. Z boku wygląda że sobie radzę  mam pracę i stałego partnera itp. Nie lubię pracy nie mogę się w niej odnaleźć - depresja i ciągle  kryzysy w związku ale od kilku lat lepiej. Czytałam różne wątki ale was tutaj podglądam dłużej i jakoś mi najbliżej. Przyjmieccie mnie?

    W jaki sposób dowiedzieliscie się co wam dolega? 

    Pewnie, że przyjmiemy! Ja sama jestem tutaj raczej nowa, ale myślę że wszyscy chwiejni mile widziani ;) wiesz co, ja myślę że nie warto tak bardzo skupiać się na diagnozie i zdefiniowaniu tego co Ci jest. Bardziej na pracy nad tym co Ci w życiu przeszkadza. Jezeli to co tu piszemy jest Ci bliskie, tyle wystarczy żeby szukać tu wsparcia :)

     

    A u mnie straszny rollecoaster ostatnio. Kiedy wyjechałam za granice, obrałam sobie za punkt honoru "mieć życie", nawiązywać znajomości i nie nudzic się, bo jak mi się nudzi to nie mogę siebie znieść. Nie mówiłam Wam, ale od zawsze lubiłam bdsm. No i w jakis sposób zawsze szukałam wrażeń z tym związanych. Dodatkowo jestem osoba bardzo seksualna. No i raz spotkałam tutaj parę. Okazało się, że oni też lubią ostre zabawy. Kiedy wyszło, że wszyscy to lubimy, zaczęliśmy ze sobą pisać, wysyłać zdjęcia, filmiki(o zabarwieniu erotycznym). Cała Trójka. Ale później jakoś tak wyszło, że zaczął do mnie pisać sam facet, który jest stroną dominującą. Ma bardzo silny charakter i potrafi sponiewierac, ale sam w sobie ma jakąś taką klasę i inteligencję. No i powiem Wam, że tak mnie sobie przywlaszczyl. Nie spotkałam nigdy faceta który byłby po prostu tak "normalny", bez jakiejkolwiek desperacji, a lubił takie rzeczy. Niestety w większości to sami desperaci. No i na początku było super, to pisanie z nim, wysyłanie mu zdjęć i filmów dawało mi satysfakcję, nie tylko seksualna. Niestety zaczęliśmy posuwac się coraz dalej i dalej i chociaż lubię to, że traktuje mnie jak dziwke, to na początku rozmawialiśmy też normalnie, mogłam rozpoznać kiedy zaczyna się "gra". Teraz już nie ma tej granicy. Teraz cały czas traktuje mnie ponizająco, obraża mnie itp. Generalnie podnieca mnie to i daje wiele emocji, ale on zaczął robić to tak przekonująco, że zaczynam myśleć, że kiedy mówi do mnie ze jestem głupią dziwką, to naprawdę tak myśli. Podnieca mnie to ale jednocześnie sprawia że czuję się źle psychicznie, bezwartościowo. Jakby to była prawda. A ostatnio jest już naprawdę ekstremalnie. Zawsze mialam fantazje, że wykorzystują mnie mężczyźni. Ale były to fantazje. A on chce to wprowadzić w życie. Chcę żebym spotkała się z mężczyzną którego on mi podstawi i mu się oddała. Z jednej strony to podniecające, z drugiej strony czuje się jakbym miała zostać Zgwałcona. Mam ochotę zerwać ta znajomość i uciec ale z drugiej strony to wszystko daje mi jakąś absurdalna psychiczną satysfakcję za która będę tęsknić jeśli to skończę i wiem o tym, że jak ochłone, to znów zacznę szukać wrazen. Nie wiem co mam robić... 

  2. 18 godzin temu, shira123 napisał:

    Heledore

     

    u mnie dobrze i stabilnie))

     

    mimo wystąpienia roznych problemów trzymam się dobrze i mysle pozytywnie

    co więcej staram się pomagać znajomym

    zalozylam blog  www.zyciezborderline.blogi.pl

    postaram się 2-3 razy w tyg.cos naskrobać)

     

    pimkl

    napisz jak randka

     

    co do odrzucania pacjentow z borderline ja się z tym zetknelam tylko raz

    a obecnie mam wspaniala T z która swietnie się dogaduje

    to jest straszne ze się tak dzieje bo przecież ludzie z border strasznie boja się odrzucenia...a to ich spotyka od

    psychologa..

    Randka dobrze, aczkolwiek wypiłam dwie lampki wina przed i teraz zastanawiam się czy wyczuł czy nie... ale ogólnie w porządku, angielski szedł mi lepiej niż mogłabym przypuszczać, rozmowa też się kleiła. Facet bardzo mi się podoba z charakteru, niestety nie bardzo z wyglądu. Nie doszło do żadnego pocałunku, przytuliliśmy się tylko, nadal ze sobą piszemy i wczoraj mówił o następnym spotkaniu, ale ja sama teraz nie wiem czy chcę iść w jakąś romantyczną stronę, czy bardziej przyjacielską. No i nadal boję się odrzucenia. Paradaksoalnie zazwyczaj w takich sytuacjach nie boję się odrzucenia ze względu na wygląd, bardziej na charakter. Moja osobowość - a bardziej zaburzenia, nerwice itp. są moim największym kompleksem. No i któryś raz już po spotkaniu z ludźmi, chociaż poszło całkiem dobrze, czuję jakiś niesmak, jakbym wyszła na głupka. Nie wiem skąd bierze się to uczucie.

    A co do drugiej kwestii - No właśnie, ja odrzucenia boję się wręcz panicznie, nie mogę sobie wyobrazić jak bardzo byłabym załamana gdyby osoba deklarująca mi pomoc, której zaufałam,a  co więcej pomoc jest jej pracą, odrzuciła mnie. Nie wiem jak psycholog może mieć sumienie, żeby robić takie rzeczy ludziom którzy rozpaczliwie pragną jego pomocy i uwagi. I tak jak ktoś wcześniej wspomnial - nikt nie powiedział, że praca psychologa jest łatwa. Nieważne jak ciężki jest przypadek, powinien próbować dopóki osoba chce jego pomocy.

  3. 17 minut temu, Heledore napisał:

    No hej kochani :D
    @shira123 ,@New-Tenuis, @lukrowana, @Makebelieve, @pimkl, @Abigail_1Sm25, @siostrawiatru, @Agnieszka_Kk, @acherontia-styx, @redquin (mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałam :P ) Co tam u Was słychać?

    Ja doczekałam się kolejnego podejścia do psychoterapii :D I teraz zbieram zakłady: po ilu spotkaniach i w jaki sposób terapeuta/tka powie mi, że nie da się/nie może/ nie można mi pomóc? :lol:

    Nigdy nie sądziłam, że terapeuci mogą mówić takie rzeczy. Moim zdaniem są to ludzie, którzy zajmują niewłaściwe stanowisko. Jaka to terapia?

    Dziewczyny !!! Bardzo Was proszę o szybką odpowiedź. Jutro idę na randkę i strasznie się stresuję. Koszmarnie. Facet bardzo mi odpowiada, ale sam mówił, że kilka razy umawiał się przez internet i była to dla niego porażka. Tzn. nie mówił tego żeby mnie zniechecić czy ostrzec haha, po prostu napisałam, że jestem trochę zestresowana bo nigdy nie umawiałam się przez intetnet, a on odpowiedział, ze sam jest dość zestresowany i że on umawiał się kilka razy, ale nigdy nic z tego nie wyszło. Zapytałam czy rozmowa się nie kleiła, bo chciałam wybadać kto kogo odrzucił. Odpowiedział, że jedna dziewczyna była zbyt intensywna a z drugą spotykał się jakiś czas ale nie wyszło. Strasznie znoszę odrzucenie i ta randka bardzo mnie stresuje. W dodatku będę musiała mówić po angielsku - dogadać się dogadam, ale nie posługuję sie  tym językiem tak swobodnie jakbym chciała, zwłaszcza w stresie. Myślałam o wypiciu lampki lub dwóch wina przed spotkaniem, żeby się rozluźnić, z racji, że nie mam ani benzo ani nic, co pomogłoby na tak wielką tremę. Myślicie, że jeśli czymś to zagryzę i wezmę gumę, to wyczuje? Na randce i tak napijemy się wina, więc chodzi tylko o czas dotarcia do restauracji.

  4. 23 godziny temu, Heledore napisał:

    @pimkl współczuję. Naprawdę nie ma żadnej opcji, żeby liczyć na pomoc za granicą? Żadnego psychologa/psychiatry? A może gdzieś w Twojej okolicy jest jakiś polski lekarz? Tutaj może kogoś znajdziesz: http://www.polscylekarze.org/

    @Agnieszka_Kk tulam Cię przezinternetowo. Prawda, praca nad sobą, to jedyna dożywotnia praca. Ale zobacz ile już osiągnęłaś! Zobacz, jaką silną kobietą jesteś!

    Moja siostra ma ChAD. Ale wiesz, nie odczuwam strachu przed pozytywnym nastrojem. Wręcz przeciwnie- tak bardzo go pragnę... Także cieszę się, że jest jak jest. Ostatnio nawet wiatr we włosach i świat u stóp. A dzisiaj dzięki pozytywnemu wynikowi rozmowy kwalifikacyjnej, to mam wrażenie, że nie ma niczego, co mogłoby się nie udać ;)

    Niestety na razie nie mam zbyt wielu środków, żeby wydawać pieniądze na terapię, ale dzięki za radę, w przyszłości na pewno będę musiała o tym pomyśleć? Za tydzień mam spotkać się z tym chłopakiem i bardzo mnie to cieszy ale też panicznie się tego boję. Zwłaszcza, że rozmawiać będę musiała po angielsku. Rozumiem wszystko i potrafię się dogadać, ale czasem mam problemy z poprawna wypowiedzią podczas stresu nawet po polsku. Tak bardzo przydałby mi się w tym momencie xanax. Czy któreś z Was zmaga się również z zaburzeniami lekowymi i czymś na kształt fobii społecznej? Jak sobie z tym radzicie? Zmuszacie się do spotkań?

  5. W dniu 7.09.2018 o 10:26, shira123 napisał:

    Agnieszkakk  tez tak mam.czasem jestem na granicy placzu ale jednak nie.ze 4 razy tylko plakalam przy T.

     

    dziewczyny u mnie tyle sie dzieje...nie ogarniam

    jutro mam egzamin zec statystyki...trzymajcie kciuki

    zaczynam szkolenie kosmetyczne

    przeproweadzilam sie ''na swoje'' i super sie mieszka

    i tez pojawil sie w moim zyciu mezczyzna....mam ogromny konflikt wewnetrzy w zwiazku z nim...

     

    ale mialam chwil;e strasznego kryzysu,lez i rozpaczy-pomogla przyjaciolka i grupa wsparcia.ale to byl koszmar.nawet

    sobie krzywde zrobilam,wyladowalam sie na sobie

     

    acha i bede chodzic do mojej T 2 x w tygodniu.rodzice pomoga finansowo.nie jest zle)

    na razie obiecalam T ze nie bede sie krzywdzic,pic alkoholu  i brac tabletek.na razie dotrzymalam slowa)

    Na czym polega Twój konflikt wew w związku z mężczyzną? U mnie też pojawił sie chłopak, online. Piszemy ze sobą od około miesiąca, dogadujemy się bardzo dobrze. Problem tylko w tym że np. nie odzywa się od wczoraj, to dłużej niż zazwyczaj i już ciągle o tym myślę, że może mnie olał, że powiedziałam coś nie tak, po prostu dramat! Bycie samotna jest straszne, ale nawiązywanie nowych kontaktów jest dla mnie tak samo straszne! Właśnie ze względu na to zamawianie się, doszukiwanie się we wszystkim odrzucenia i własnej winy.... I czemu zazwyczaj tak jest, że olewaja mnie ludzie na których mi zależy, Ci których nie darze szczególnym zainteresowaniem, sami mnie nim darzą. 

  6. W dniu 2.09.2018 o 07:40, New-Tenuis napisał:

    Nie chcesz umierać, tylko chciałabyś już się tak jak teraz nie czuć. Znam stan, który opisujesz. On minie i będzie jeszcze tysiące złych i dobrych sytuacji. A że będzie trwał długo... może tak, może nie. Wytrzymaj.

    Dzięki za wsparcie 🙂 Stan ten na szczęście nie trwał długo, ale wiem że to nie ostatni raz... I ta świadomość właśnie jest najgorsza. Nigdy nie wiadomo kiedy.

  7. W dniu 1.09.2018 o 17:45, Heledore napisał:

    @Kleopatra, @shira123 dziękuję Wam bardzo! :D Dzisiaj przychodzę z tarczą- oto obrona już za mną :PA co tam u Was słychać w ten piękny weekend?

    @pimkl hej 🙂 jak tam dzisiaj się czujesz? W ogóle pisałaś, że masz zdiagnozowane borderline- leczysz się jakoś w związku z tym? Farmakoterapia/psychoterapia?

    Hej! Już jest lepiej, okazało się że ta koleżanka trochę nasciemniala, pogadałam z przyjacielem i jest między nami w porządku, aczkolwiek ostatnio często mam złe momenty. Pewnie przez samotność i zbyt wiele czasu na myślenie. Czasem mam takie chwile, że czuję jakbym miała zwariować. Ale to zazwyczaj trwa kilka minut i przechodzi. Nie, nie leczę się w żaden sposób... Stosowałam leki będąc jeszcze w Polsce, ale tak naprawdę pomagały mi tylko Benzo, od których zresztą się uzależniłam i strasznie przechodziłam odstawienie. Chociaż to było pół roku temu to nadal za nimi tęsknię, zwłaszcza będąc za granicą. Nic innego tak naprawdę nie pomagało, od ssri po propranolol. Skierowanie na terapię oczywiście dostalam, ale zanim zdążyłam zacząć na nią uczęszczać, wyjechałam za granicę. Jak zwykle postanowiłam uciec od problemów, myśląc że gdzie indziej będę szczęśliwa. Tutaj niestety na razie nie mam możliwości chodzenia na terapię.

  8. Cześć. Zajrzałam na to forum, bo własnie dopadł mnie moment kryzysowy, a nie mam komu się wygadać. Mam 23 lata, jakiś czas temu zdiagnozowano u mnie borderline. Przyjaciele zawsze byli jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu. Nigdy nie czułam się szczególnie związana z rodziną. Około miesiąca temu wyjechałam za granicę, tam gdzie mieszka mój tato. Docelowo miałam zarobić trochę kasy i ściagnąć tu dwójkę moich przyjaciół. Poznałam tu niby jakichś ludzi, ale tylko garstkę i to nie to samo. Wychodzę tylko od czasu do czasu, głównie siedzę sama. W dodatku żona mojego taty raczej za mną nie przepada. Ale wszystko dzielnie znosiłam z myślą o rychłym przyjezdzie przyjaciół. Dodam, że jedno z nich to mój wieloletni przyjaciel, któremu ufałam jak nikomu. Dzis rano pokłóciłam się z jeszcze inną przyjaciółką, właściwie z błahego powodu, ale zasugerowała mi, że ten mój najlepszy przyjaciel ma o mnie złe zdanie i coś jej o tym mówił. W tamtym momencie już wyprowadziła mnie z równowagi, zrobiłam straszną aferę. Ja w takich momentach po prostu nad sobą nie panuję. Czuję się jak w jakimś amoku. W dodatku byłam w pracy, nie moglam się na niczym skupić, koleżanka z pracy widziała że coś jest nie tak, nie potrafiłam się zachowywać normalnie. W każdym razie, przyjacielowi trochę nawtykałam, ale miałam nadzieję, że jakoś wytłumaczy mi tę sytuację. Tymczasem on powiedział, że ma dość tej afery i przestał mi odpisywać. Jeszcze inna koleżanka napisała mi, że ten przyjaciel chyba trochę boi sie  tego wyjazdu i lekko odpuszcza. Tak więc nie wiem co będzie dalej, pokłociłam się z dwójką przyjaciół naprawdę mocno. Czuję się teraz strasznie. Uspokoiłam się, ale czuję się lekko odrealniona i bardzo zmęczona ale nie mogę zasnąć. Nie mogę na niczym się skupić, ale bezczynne leżenie dobija mnie jeszcze bardziej. Czuję się całkiem bezwartościowa. Jakby wbito mi nóż w plecy. Miałam silne myśli samobójcze, ale strasznie boję się umierania.Nie wiem czy chcę jeszcze umierać. Ciągle myślę o tym, że mogłabym żałować np. w momencie śmierci, gdy byłoby już za późno. Ale nie chcę też żyć nieszczęśliwa i sama jak palec. Wiem też, że ten stan który teraz odczuwam - niemożność skupienia się, kłębiące się myśli itp. będzie utrzymywał się długo.. To straszne. A jutro znów będę musiała iść do pracy....

×