Odkąd dowiedziałam się, że mam nerwicę lękową, depresje i wiele innych zaburzeń nie radze sobie. Coraz częsciej płaczę, załamuje się, nie potafie zatrzymać łez, ciągle czuje się samotna.
Nie mam rodziny, są alkoholikami i ćpunami więc zerwałam kontakty bo tylko miałam ataki kiedy się z nimi widywałam.
Mam chłopaka, nie znamy się długo, wie o wszystkim, ja jestem w Nim zakochana, jestem pewna , że Go kocham jak nigdy nikogo wczesniej.
Lecz on, jeszcze nic nie poczuł, jest ostrozny i inny... akceptuję to bo stara się, troszczy, martwi się dba o mnie. Wie, że ja Go kocham.
Przez to ja roję w głowie sobie paranoje.. wmawiam sobie że nie pokocha, że nie czuje tego co chciałam żeby czuł.. kiedy spedzamy razem czas jest idealnie. Lecz kiedy jedzie do siebie, i piszemy jest inaczej.. tak czuje, ze cos jest nie tak. cos o czym mi nie mowi lub boi sie. Nie chce ciągle go naciskac bo w koncu zrezygnuje jak bede starala sie na sile wzbudzic w nim uczucia.
Ale niew iem co mam robic, ciagle placze kiedy go nie ma. bo jest jedyną ossobą jaką mam. Nie chce juz cierpieć.. przezylam gwałt,molestowanie, zostałam zmuszona do usuniecia ciazy, bylam zastraszana, w domu zawsze byl tylko alkohol,klotnie,bojki,zero milosci,docenienia. mam dość ;c