Skocz do zawartości
Nerwica.com

bee84

Użytkownik
  • Postów

    442
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bee84

  1. ... ja myślę, że to jak najbardziej "tylko" nerwica!!! Ja mam to samo ... Często idąc czuje jakbym się zaraz miała osunąć na ziemię ... dlatego zawsze staram się iść przy jakiejś ścianie budynku, albo przy kimś ... jak idę sama przez wolną przestrzeń to jest po prostu tragicznie ... w zasadzie z tego powodu czasami nie wychodzę w ogóle z domu. Podobnie jak Wy - mam coś takiego, że jak tylko poczuje lekkie zawirowanie, albo czuje, że mi nogi "słabną" to popadam w taką panikę, że nie mogę się ruszyć ... albo przestaję myśleć i zaczynam biec jak szalona ... W ogóle czasem tak mam, że jak se wmówię, że np. nie czuje nogi to po chwili jej nie czuje ... albo, że mi powieka opada i od razu mam problemy z otworzeniem oka ... Ponoć te problemy z równowagą to pewnego rodzaju AGORAFOBIA.
  2. To wszystko prawda ... misie są OK ... A co do jelit człowieka nerwicy ... ja mam te same jazdy ... to Z PEWNOŚCIĄ jest zespół jelita drażliwego i myślę, że nie ma się czym martwić ... mnie bardziej przerażają moje problemy z sercem i zawroty głowy ... no ale "trzeba wytrzymywać"
  3. Mi się już od paru lat nawet nie chce chodzić po lekarzach i robić badań ... bo to nie przynosi żadnego efektu ..... najwyżej w końcu padnę ... Mam dokładnie to samo co Wy ... serce mi się w klacie nie mieści ... nie mogę oddychać ... nierówne bicie to norma ... W ogóle nie mogę się wysilać fizycznie, bo jak serce zaczyna mi walić to popadam w totalną panikę ... i wtedy wali jeszcze mocniej i jeszcze mocniej ... i mam wizję, że umieram, a wszyscy sie na mnie patrzą jak na debilkę ... Jedynym moim postępem życiowym jest to, że przynajmniej wiem co mi jest ... niestety żadne leki zbytnio nie pomagają ... byłam u niejednego psychiatry i nic z tego. Ech ... po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić ........
  4. he he ... jak czytam Wasze listy to chce mi sie śmiać ... bo ja już też "chorowałam" na te wszystkie choroby co Wy Najgorzej jest jak mam powiększonego jakiegoś węzła chłonnego ... dla mnie to jasne, że mam białaczkę ... i mam z głowy minimum miesiąc, bo wtedy robię wszystkie badania. Ech ... codziennie się obmacuje, żeby kontrolować węzły ... nie mogę się powstrzymać ... chociaż wiem, że niby jestem zdrowa ...
  5. ... to niesamowite, że są ludzie, którzy czują dokładnie to samo co ja ... to chyba jedyna rzecz, która mnie trzyma przy życiu, bo już ostatnio myślałam, że zwariuję ... i, że tylko ja mam takie "filmy". Od dwóch miechów biorę citabax. Na początku zero kontaktu z rzeczywistością, ale z upływem czasu niby było coraz lepiej ........ a dziś znowu masakra Najgorzej jest jak mam zostać sama w domu. I właśnie dzisiaj siedzę sama ... to pewnie dlatego nie mogę się uspokoić ... ale muszę wytrzymać. Są wakacje ... miałam se prace znaleźć, ale nie mam siły ... wszystko mnie przeraża ... w ogóle nie wiem jak będę dalej żyć ... Mnie również oskarżają o symulacje ... co mnie jeszcze bardziej dobija ... Nikt, kogo znam kompletnie nie rozumie tej przypadłości/choroby (ja to nazywam chorobą bo ataki lęku są gorsze od najgorszego bólu). Staram się o tym nie opowiadać i się nie żalić ... ale czasem jak ktoś ma "przyjemność" widzieć mnie w trakcie ataku to mówi, że jestem chora psychicznie, że sama się nakręcam, i że to moja wina. Moja mama cały czas powtarza, że mam w końcu przestać histeryzować bo to się robi nudne ... he he - łatwo powiedzieć ... Ech ... gdyby ta banda ignorantów chociaż przez jeden dzień się czuła tak jak ja .......... pozdro:) P.S. Nurtuje mnie pewna rzecz .......... czy jest możliwość aby nie wytrzymać takiego ataku lęku??? Czy myślicie, że może mi się kiedyś coś stać z tego powodu (nie licząc samobójstwa he he)???
  6. he he ... ja też przez dwa tygodnie dzieliłam swoje tabletki na pięć tysięcy części, ale już doszłam do całej dawki (20mg) ... objawy uboczne rzeczywiście ustępują ... pomijając "lekką" bezsenność (nie śpię prawie wcale, ale loooz ... powiedzmy, że to też minie) ... i ogólnie nie pozostaje mi nic innego jak wierzyć w to, że będzie coraz lepiej - to moja jedyna nadzieja ... bo jak znowu popadnę w serię ataków lęku ... to już chyba tego nie wytrzymam ... pozdro
  7. Ja również pięć lat temu zachorowałam na nerwicę praktycznie "bez powodu" ... W ogóle nie chodzę do kościoła, bo nie mogę usiedzieć bezczynnie na jednym miejscu dłużej niż 5 min., już trzyosobowa kolejka w sklepie wprowadza mnie w totalny szał, na uczelni często udaje mi się wytrzymać ... ale kosztuje mnie to zbyt dużo siły. Podkreślam, że mam to od pięciu lat i z doświadczenia wiem, że czasami to mija ... nastaje pozytywny okres, w którym człowiek jest pewny, że to minęło, i że sobie z tym radzi ... i że nawet jak ataki wrócą ... to znów po jakimś czasie miną i będzie ok ..... ale to nie prawda!!! ... przez ostatni rok czułam się dobrze, nawet bym powiedziała zaskakująco dobrze ... jednak od dwóch tygodni nie nadaję się kompletnie do niczego, lęki wróciły ze zdwojoną siłą ... są nie do wytrzymania, straciłam już wiarę że sama z tym wygram. Podczas ataków robi mi się tak słabo jakbym zaraz miała "odlecieć", z rąk kapie mi woda, serce zaczyna mi walić, wszystko wokół staje się jakieś dziwne, pomieszczenia się kurczą, popadłam w totalną panikę, nie wychodzę z domu ....... Rodzina mi powtarza, że histeryzuję, i że mam sie w końcu wziąć w garść, bo są ludzie, którzy mają większe problemy niż ja ............... takie gadki jeszcze bardziej mnie osłabiają. ... więc ostatecznie uznałam, że nie ma sensu się męczyć i czas przejść na prochy ... wczoraj psychiatra mi powiedział, że jeżeli będę się konsekwentnie leczyć przez MINIMUM ROK ... to być może na zawsze pozbędę się ataków ... albo przynajmniej na jakiś dłuższy okres się z nimi pożegnam. I tylko to mnie teraz trzyma przy życiu, rozpoczynam leczenie i mam nadzieje, że już za jakiś czas poczuję efekty ... innej rady chyba nie ma Mam już 24 lata, za rok chcę skończyć studia, chciałbym mieć rodzinę, dzieci, chciałabym normalnie pracować i mam nadzieję, że mi się to uda. Dlatego bez zastanowienia idźcie do psychiatry, bierzcie leki, bo nie ma czasu do stracenia ...
  8. Wy tu sobie luźno dyskutujecie ... a ja znowu zdycham, masakra - mam mokre ręce, słońce mnie razi, mam problemy z utrzymaniem równowagi, wydaje mi się, że pokój w którym siedzę się kurczy, nie mogę uspokoić serca itd.itp., ... i przy każdym takim ataku lęku wydaje mi się, że to już koniec ... Ale właśnie przed chwilą zarejestrowałam się na Tym Forum i przeczytałam parę stron wstecz m.in. krótki tekst Amy Lee, który brzmi: "chapnęłam gumę do żucia i powtarzając sobie poszłam na zajęcia" ........ i normalnie przez sekundę poczułam się dużo lepiej ........ dziękuję za tę sekundę Pozdrawiam wszystkich Wojowników
  9. Aniu, jak czytałam Twój list to miałam wrażanie jakbym ja go napisała. Choruję na nerwicę lękową od czterech lat. Czasem jest lepiej Czasem jest gorzej. Teraz od dwóch tygodni kompletnie zwariowałam, jest to mój najsilniejszy dotychczas atak. Również nie mogę usiedzieć ani chwili w jednym miejscu - nie wytrzymuję na zajęciach, nie mogę usiedzieć w pociągu, boje się sama siedzieć w domu, za każdym razem po kilku minutach robi mi się strasznie słabo i muszę z tamtego miejsca uciekać. Serce mi wali, nie mogę oddychać, ręce pocą mi się tak bardzo, że niczego nie mogę w nich utrzymać. Kiedy mam atak, myślę sobie, że to najgorsze cierpienie na świecie ... i nawet najsilniejszy ból jest lepszy od tego co mi się przytrafiło. Byłam wczoraj u psychiatry i również zapisał mi citabax ... ponoć to dobry lek ... ale trzeba długo czekać aby zaczął działać minimum trzy tygodnie! .... na ten czas, dostałam inny lek - doraźny cloranxen, który znosi silny lęk. Wczoraj wzięłam pierwszą tabletkę i rzeczywiście było nieco lepiej ... Lekarka powiedziała, że z tego da się wyjść tylko trzeba się konsekwentnie leczyć około roku ......... Nie pozostaje nam nic innego jak w to uwierzyć ... innej rady nie ma ... ja próbuję się trzymać ... więc Ty też się trzymaj:)
×