Witam.
Jak wskazuje, nie tylko ja cierpię na takie problemy.
Moim problemem jest szkoła, szczególnie dojeżdżanie do niej, pisanie ważnych sprawdzianów itd.
Nie wiem od czego zacząć, może po prostu od tego, że najzwyczajnie nie radzę sobie z życiem szkolnym, wsiadaniem do autobusu pełnego tłumu ludzi, którzy zazwyczaj dziwnie na mnie się patrzą (nie wyróżniam się niczym), słysząc te różne śmiechy chichy moich straszych koleżąnek z tyłu autobusu, które zazwyczaj są o mnie, tracę siły. Wiem, to jest b. śmieszne, ale to dla mnie poważny problem.
Przejdźmy do szkoły. Tak więc, przez moje lenistwo, strach, niechęć mogę powtarzać klasę 2 gimnazjum. Jestem zagrożona akurat z trzech przedmiotów, których nienawidzę: matematyka, fizyka i chemia.
Chcę, może już chciałam, poprawić to wszystko (tego jest strasznie dużo; 1 semestr matematyki i chemii), jednak moja nerwica napoczątkowana od dzieciństwa daje swe znaki. Uczę się, uczę, uczę, a gdy dostaję sprawdzian wołałam pomocy do Boga. Tak się stresuję, (to jest dosłownie niewyobrażąlny lęk), że wszystko zapominam, i za za przeproszeniem du** zbita oceny dopuszczającej. Jest b. mała szansa, że zdam z poprawką. Mogę w ogóle nie zdać.
I co ja mam robić? Gdy czasu zostało niewiele, gdy nie mogę spać po nocach, płaczę, miewam biegunki, potworne bóle brzucha, paraliż nóg i rąk...? Branie leków, wdechy, mówienie, że wszystko będzie ok, nie dają radę.
Chyba najlepszym rozwiązaniem dać sobie z tym spokój..? Nie mam już siły. Nerwica mnie wykańcza...