Skocz do zawartości
Nerwica.com

cadarxx

Użytkownik
  • Postów

    369
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cadarxx

  1. Problem w tym, że mnie samotność wogóle nie przeszkadza. Przez podstawówkę i szkołę średnią nie miałem właściwie żadnych kolegów, więc się do tego przyzwyczaiłem i teraz wszystko mi jedno, czy miałbym 100 kumpli czy zero. Kobiety kiedyś mi brakowało, a po tym jak zostałem zrobiony w ch... również nie odczuwam potrzeby bycia z jakąś. Inne, lepsze kobiety może i są, ale nie mam zamiaru ryzykować, bo jak prędzej trafię na taką jak tamta, to mogę tego nie przeżyć. Teraz w moim życiu wszystko jest do niczego, zarówno sprawy zawodowe jak i prywatne, ale wszystko jest od dłuższego czasu na tym samym poziomie, więc się do tego przyzwyczaiłem, a jeśli znowu bym się w jakiejś dziewczynie zauroczył i ponownie został tak wykorzystany lub zdradzony, to ponownie pojawiłyby się myśli i plany samobójcze, a tego chcę uniknąć. Z kobietami definitywny koniec. Jeśli chodzi o życie zawodowe, to liczę tylko na jakiś cud.
  2. To, że dożywotnio zniechęciłem się do kobiet i że złożyłem przesięgę, aby nigdy więcej nawet przyjacielsko nie umawiać się z żadną- to mogę przeboleć. Samotne życie może być ok, jak się ma liczne zainteresowania i ma się środki na ich realizację. Tego, że utopiłem przez własną chciwość w idiotyczny sposób mnóstwo pieniędzy mając bardzo duże, regularne zyski dzięki dobrej realizacji tego co założyłem- tego już nie mogę przeboleć. Wiesz jakie to jest uczucie jak doskonale zdajesz sobie sprawę, że dalej też bym zarabiał, a nie masz środków, by zainwestować? To jest naprawdę tragiczne uczucie. Mogłem mieć własne mieszkanie, mogłem mieć cudowne życie podróżując, zwiedzając miejsca, w których zawsze chciałem być. Mogłem się odwdzięczyć rodzicom za to, że starali się mnie na ludzi wyprowadzić. A teraz co? Jestem bankrutem, nieudacznikiem, marzenia o własnym mieszkanku i podróżach prysły jak bańka mydlana.
  3. Mój problem jest zupełnie inny, bo mimo iż jestem życiowym nieudacznikiem, to w zamian otrzymałem od natury dość dobry wygląd, więc niegdyś dziewczyny się mną interesowały tylko... wybrałem tą nieodpowiednią, która zrujnowała moją psychikę i kompletnie zniechęciła mnie do kobiet . Samotność to nic strasznego, z tym można żyć, tylko trzeba mieć liczne zainteresowania. Ja je mam, tylko nie mam pieniędzy, by je realizować. Co się stało możecie poczytać w moim pierwszym temacie, który przed chwilą założyłem. O wiele lepiej w dzisiejszych czasach być samotnym, gdyż wokół mnóstwo manipulatorów, oszustów, mnóstwo zdrad. Właściwie każdy z moich kumpli miał już przyprawione rogi, każdy z nich cierpiał. Oni zresztą też nie są święci, niektórzy też się przy piwie przyznawali do zdrad. Z pozoru wszyscy są uczciwi. Wydaje wam się, że żyjecie w szczęśliwych związkach a prawda jest zupełnie inna, prawie każdy i prawie każda ma kogoś na boku tylko jedni potrafią to ukryć, a inni nie. Ja wybrałem- chcę być sam. Wolę czuć czasem pustkę, że nikogo nie mam niż znowu cierpieć z powodu tego, że jakaś dziewczyna bawi się moimi uczuciami lub kiedyś dowiedzieć się, że ma kogoś innego na boku. Moja psychika i tak już jest słaba, więc mógłbym czegoś takiego nie przeżyć. W życiu już miałem dość emocji, teraz chcę spokojnego życia, choć od długiego czasu mam tylko wegetację z powodu braku pieniędzy i widoku na zakup własnego mieszkania.
  4. Jest to mój pierwszy post na forum, ale wcześniej nie będąc zarejestrowanym sporo czytałem, więc znam problemy wielu użytkowników. Pierwszy swój temat założyłem tutaj, gdyż po co zakładać 2 tematy w dwóch różnych działach, jak mogę tutaj na pisać o moich problemach jak i się przywitać, więc witam wszystkich . Moja historia będzie długa, ale ciekawa, bo całe moje życie było pełne problemów, upokorzeń i smutku, więc jest o czym pisać. Mam nadzieję, że przeczytacie do końca bo im dalej, tym ciekawiej. Mam 25 lat, wiele już w życiu przeszedłem. Właściwie od podstawówki zaczęła się prawdziwa szkoła życia. Byłem tam nieudacznikiem, fajtłapą przez co prawie nikt nie chciał się ze mną kolegować. W szkole średniej było tak samo. Jeśli chodzi o dziewczyny, to zawsze w stosunku do nich byłem bardzo nieśmiały, mimo to niektóre dawały mi znaki, że chciałyby spróbować ze mną być(ładna buźka robi swoje), ja jednak zawsze marnowałem okazje czy to przez nieśmiałość czy jakieś inne duperele. Na studiach byłem trochę pewniejszy siebie, tzn. nie bałem się rozmawiać z ludźmi, przez co nie byłem jakimś pośmiewiskiem. Miałem wtedy kilku kolegów, ale bardzo rzadko z nimi gdzieś wychodziłem, po prostu przyzwyczaiłem się do samotności będąc w szkole podstawowej i w liceum. Równie dobrze wogóle by mogło ich nie być, a ja bym się tym nie przejmował. Inaczej wyglądała sprawa z brakiem kobiety u boku. Bardzo chciałem mieć dziewczynę, dużo rozmawiałem z niektórymi na studiach, ale nigdy nie miałem śmiałości zaproponować jakiegoś spotkania w 4 oczy. Do czasu... aż poznałem dziewczynę, której nie powinienem poznać... Na ostatnim piątym roku grupy się wymieszały i do mojej przyszła dziewczyna, na którą już od dłuższego czasu zwracałem uwagę, zresztą jak wszyscy, bo miała ciekawą urodę. Zagadałem do niej. Widać, że ona mnie polubiła na swój sposób, bo zawsze starała się przebywać tam gdzie ja, to ze mną spędzała najwięcej czasu. Ja widząc to postanowiłem zaproponować jej spotkanie-randkę. Tak, wreszcie się na to zdecydowałem. Już na pierwszej randce(dyskoteka) zauroczyłem się nią. Zrobiła się na bóstwo, jej uroda naprawdę rzucała się w oczy, świetnie mi się z nią rozmawiało, mimo iż słabo się znaliśmy, to rozmowa się kleiła. Już tego dnia jednak jedna rzecz mnie zaniepokoiła- na parkiecie tańczyła przez chwilkę z innym. Ja to olałem, bo sam jestem słabym tancerzem, więc tylko wstydu by się najadła. Później żeśmy się trochę pokłócili o jakieś bezsensowne sprawy. Myślałem, że już nie będzie się chciała ze mną spotykać, ale myliłem się. To ona pierwsza zadzwoniła, że chce się umówić. I tak mijały kolejne spotkania. Dalej dobrze nam się rozmawiało, ale nic innego się nie działo, wogóle nie widziałem w niej chęci czegoś więcej. Pewnego razu doszło do sytuacji, że na dyskotece nie chciało mi się już tanczyć, więc poszedłem sobie posiedzieć przy piwie, w tym czasie ona się bawiła. Po jakimś czasie przyprowadziła do stolika bardzo przystojnego faceta, który rzekomo był jej znajomym, ale tak prawdę powiedziawszy nie wierzyłem w to, bo miałem liczne powody ku temu bo nie wyglądało to tak, żeby się znali. Raczej dopiero się poznawali. Ten facet zaczął się do niej dyskretnie dobierać a co gorsza, ona udawała, że tego nie widzi... Bardzo mnie to zirytowało i po prostu wyszedłem stamtąd. Miałem ochotę pobić tamtego kolesia, ale nie było powodu, bo przecież ona nie była moją kobietą, a tylko koleżanką. Nie wiem czy coś między nimi zaszło, ale byłem wściekły i obiecałem sobie, że nigdy więcej się z nią nie spotkam. Niestety po jej kolejnym telefonie od razu zgodziłem się na spotkanie . Od tej pory byłem jednak sprytniejszy, bo zabierałem ją w miejsca, gdzie nie ma parkietu, więc ciągle przy mnie siedziała. W dalszym ciągu jednak nasze relacje stały na tym samym, koleżeńskim podłożu, nic nie posuwało się naprzód. Potem postanowiłem dać sobie z nią spokój i tym sposobem po ukończeniu studiów już jej nie widziałem mimo, iż ona proponowałą kolejne spotkania. Ja się na nie nie zgadzałem. Przez kilka miesięcy często o niej myślałem. Po pewnym czasie o niej prawie zapomniałem i... znowu ją spotkałem . Tym razem nasze spotkania były jednak trochę inne, było jakby więcej romantyzmu choć i tak do niczego nie doszło. Kompletnie się w niej jednak zakochałem, ciągle o niej myślałem. Na przedostatnim spotkaniu rozmawialiśmy o wyglądzie zewnętrznym i ona dała mi do zrozumienia, że mój wygląd jej odpowiada, że jej się podobam. Bardzo się z tego ucieszyłem i zacząłem przygotowywać plan zaproponowania jej związku. Na tym chwilowo zakończę moją historię, by dokończyć ją po dodaniu poniżej bardzo ważnej rzeczy. Przez ten czas, przez który się z nią nie spotykałem, czyli przez te kilka miesięcy bardzo dobrze szły mi inwestycje, zarabiałem mnóstwo pieniędzy. Uskładałem przez ten czas kilkadziesiąt tysięcy zł, oczywiście ona nic o tym nie wiedziała bo nie chciałem, żeby była ze mną dla kasy. Po tym przedostatnim spotkaniu byłem wniebowzięty, wreszcie moje życie zaczęło się układać, w końcu zarabiałem ogromne pieniądze, podobałem się pięknej dziewczynie, na której abrdzo mi zależało, z którą świetnie mi się rozmawiało. Jednym słowem żyć nie umierać. Po 2 tygodniach od przedostatniego spotkania nadeszła chwila prawdy. Miałem już przygotowaną mowę, wybrałem romantyczne miejsce. Tego dnia byłem romantyczny jak nigdy, powiedziałem jej oficjalnie, że mi na niej zależy, że chcę z nią być. Ona powiedziała, że to przemyśli a wiadomo, co takie odpowiedzi znaczą... Po tygodniu przeżyłem prawdziwy szok jak mi oznajmiła, że nie chce ze mną być, bo kocha innego. Nie sądzę, aby to była prawda, bo nigdy jej w związku z żadnym facetem nie widziałem. Podejrzewam, że ona z nikim nie chciała być, więc tylko się mną bawiła. Załamałem się, miałem koszmary w nocy z jej udziałem, ale sytuacja jeszcze nie była zła, bo interesy dalej szły super. Kiedyś planowałem sobie, że niebawem kupię mieszkanie i z nią zamieszkam. Po ostatecznym rozstaniu z nią plan był podobny, tyle że miałem zamieszkać tam sam. Miałem już dość kobiet, ta bardzo mnie zraniła. Niestety nadeszły CZARNE dni. Będąc podłamany z powodu tej dziewczyny postanowiłem o wiele ostrzej inwestować i... wszystko straciłem. Wszystkie marzenia legły w gruzach. Pojawiły się myśli samobójcze. Pewnego dnia wyszedłem z domu z jasnym planem zabicia się, jednak nie mogłem tego zrobić moim rodzicom i w porę się opamiętałem. Postanowiłem wrócić do domu i zacząć wegetację. Od ok. pół roku siedzę ciągle w domu, prawie wogóle nie wychodzę, nie dbam o siebie. Całe dnie spędzam przed kompem. Wiem, że nic dobrego mnie nie spotka. Do pracy nie pójdę, bo jak się zmobilizować na zarobek 1-2 tys. zł jak wcześniej przez kilka miesięcy zarabiałem po kilkanaście tysięcy prawie nic nie robiąc? Już nie wierzę w to, że kiedyś kupię własne mieszkanie, całkowicie się poddałem i czekam na jakiś cud typu wygrana w lotto. Kobiety dla mnie już nie istnieją, wręcz do każdej czuję nienawiść, widzę w nich same zło(ale nie martwcie się, na internecie tej nienawiści nie czuję ) z kumplami wogóle już nie utrzymuję kontaktu, zmieniłem numer telefonu z którego i tak nie korzystam, GG odinstalowałem i inne komunikatory tak samo. Jak teraz wygląda moje życie? Całe dnie spędzam przed kompem, telewizorem lub w łóżku śpiąc. Co najciekawsze rodzice przestali się tym przejmować. Widać, że wiedzą, że ze mnie już nic nie będzie. Mają mi za złe, że utopiłem tyle forsy szczególnie, że pewna część tego to były ich pieniądze, które mi dali abym mógł się wykazać, jakąś sumę na start w końcu musiałem mieć.
×