Skocz do zawartości
Nerwica.com

moja_osoba

Użytkownik
  • Postów

    133
  • Dołączył

Treść opublikowana przez moja_osoba

  1. Melduję się w zacnym gronie borykających się z complex PTSD. EntroPiaaa bardzo poruszył mnie Twój wpis, odnajduję w nim siebie... Niestety sama nie odnalazłam jeszcze odpowiedzi na postawione przez Ciebie pytanie jak przezwyciężyć swojego stróża na terapii. Mam z tym ogromny problem choć zdaję sobie sprawę z tego, że przez to sama wydłużam swoją psychiczną agonię. Ja nie mam wrażenia zamknięcia w klatce, za to rzadko kiedy czuję się kompletna. Oddzielam myślenie od emocji, ciało od umysłu. Oddzielam się sama od siebie.
  2. klex, faktycznie nie jesteś autorem wątku, przepraszam za niedopatrzenie. Moim zdaniem spłycaniem tematu jest twierdzenie, że terapia to bzdura a wiedza psychologiczna jest przestarzała. Nie wiem czy ktoś tutaj zachłysnął się perspektywą cudownego uzdrowienia za pomocą terapii. Raczej z tego co widzę i odczuwam na sobie, to większość osób uczęszczających na terapię zdaje sobie sprawę z tego, że to ciężka praca bez gwarancji sukcesu, która jednak przynosi w wielu wypadkach poprawę i ukojenie.Nie widzę tutaj stada baranków idących ślepo za Freudem :)
  3. klex rozumiem, że Twoim zdaniem terapia to pic na wodę i Ty z niej nie skorzystasz,ale po co stworzyłeś wątek o chwytającej nazwie "terapia to bzdura"? Aby dać upust swoim frustracjom z tym związanym? Póki co nic co tutaj przytoczyłeś nie świadczy o tym, że terapia to bzdura. Różni ludzie oczekują od terapii różnych efektów i różnie będą postrzegali swoje zdrowienie. Poza tym w medycynie leczy się np. cukrzycę typu II, u niektórych przez kilkadziesiąt lat i czy to leczenie uwalania od cukrzycy? Nie, pozwala z nią żyć. Tak samo leczy się nadciśnienie, choroby reumatoidalne czy wiele innych schorzeń i jakoś nikt nie podważa sensu takiego działania. Ponadto każda metoda leczenia czegokolwiek i czymkolwiek wiąże się ze skutkami ubocznymi i żadna nie jest skuteczna w 100%. Dla mnie próby wrzucenia psychoterapii i metod leczenia chorób typowo organicznych do jednego worka nie mają większego sensu. Skoro na stan naszej psychiki ma wpływ wychowanie, środowisko w jakim żyjemy, geny, osobowość, temperament i inne rzeczy, to każdy z nas jest jedynym i niepowtarzalnym przypadkiem. To co zadziała na mnie, na pewno nie zadziała w taki sam sposób na Ciebie. Nie chcesz się terapeutyzować- masz do tego prawo, ale nie zniechęcaj innych, bo może dla nich terapia będzie szansą na lepsze życie.
  4. moja_osoba

    To juz trwa za długo

    Malia odczytałaś moją wypowiedź jako atak, podczas gdy moją intencją było wsparcie Cię. Nie musisz się tłumaczyć, wiadomo, że zrobisz ze swoim życiem co zechcesz, ale szkoda, że dostrzegłaś tylko jedną stronę mojej wiadomości.
  5. Jest mi bardzo przykro po przeczytaniu Twojej historii. Miałeś niezwykle trudne dzieciństwo, w którym dorośli zawiedli na całej linii. Nie dziwię się, że masz różne objawy psychosomatyczne, pewnie w ten sposób odreagowujesz całe zło, które Cię spotkało. Pomimo tego dzielnie walczysz o normalne życie. Szacunek :) A co do związku: po tym co teraz napisałeś chciałabym Ci powiedzieć: uciekaj. Po co marnować sobie życie z kobietą, która Cię nie szanuje? Nie wyobrażam sobie jak można urządzać komuś konkurs na to kto więcej przeszedł i kto bardziej zna się na życiu. Ty już pokazałeś, że potrafisz wyjść z trudnych sytuacji, teraz zasługujesz na kobietę, która będzie umiała to docenić
  6. moja_osoba

    To juz trwa za długo

    Malia W każdej większej grupie są osoby, które atakują, chcą kogoś pomniejszyć, ale są też inni, którzy patrzą przychylnym wzrokiem. Ciężko jest mi uwierzyć, że w Twoim środowisku są jedynie ludzie negatywnie do Ciebie nastawieni. Może wolisz z góry założyć, że są źli, bo wtedy wchodzisz w znaną sobie rolę. Ja też kiedyś byłam odrzucana i wyśmiewana przez rówieśników. Z mojego doświadczenia wiem, że robienie z siebie ofiary, unikanie ludzi i publiczne płakanie, nakręca jeszcze bardziej spiralę. W ten sposób pokazuje się oprawcom, że mają nas w garści. Jeśli będziesz czekać na zrozumienie i pocieszenie od społeczności szkolnej, to przykro mi, ale się nie doczekasz. To tak nie działa. Musisz zacząć o siebie walczyć, pamiętaj, że ludzie wyśmiewani to Ci, którzy mają coś czego się im zazdrości. Znajdź to coś w sobie, rozwiń, a za kilka lat pokażesz swoim znajomym środkowy palec
  7. braksił zgadzam się z wcześniejszymi opiniami, że gdzieś mało jest w tym wszystkim Ciebie. Ciężko jest coś doradzić w momencie gdy znamy jedynie fragment historii, ale wydaje się , że po pierwsze: obydwoje macie problemy i może pójście na wspólną konsultację do psychologa to dobry pomysł? Po drugie, to już z mojego własnego doświadczenia: wiążąc się z mężczyzną oczekuję, że to on będzie silniejszy psychicznie. Może Twoja partnerka czeka aż pokażesz jej siebie? Tupniesz porządnie nogą i udowodnisz, że też umiesz stawiać na swoim? To jest Wasza wspólna bajka, a na razie wygląda to tak jakbyś grał rolę statysty.
  8. Men: Czytając Twoje wypowiedzi mam wrażenie, że nadawałbyś się do tworzenia nowego dekalogu: tego nie wolno, tamtego nie wolno, a tak trzeba bo Men tak chce i już! Są różne matki na świecie, takie które kochają swoje dzieci i dbają o nie, oraz takie, które są matkami jedynie z biologicznej definicji. Dziecko nie jest zobowiązane do dbania o kogoś przez sam fakt pokrewieństwa. Nie znamy matki bohatera wątku, więc może zastanów się trochę zanim zaczniesz pouczać w tak trudnej kwestii.
  9. moja_osoba

    Diagnoza

    Lilith i szanowna pani toczą poważną dyskusję o diagnozowanych zaburzeniach i etyce psychoterapeuty, a tu się okazuje, że chodzi o "narcystyczny strach przed zdemaskowaniem słabości" i inne tego typu... Anna o. nie dziwię się, że terapeuta nie chce Ci opowiadać takich rzeczy. Masz diagnozy postawione przez psychiatrę i psychologa klinicznego, a doszukujesz się jakiś cudów na kiju. Każde zachowanie człowieka da się podciągnąć pod psychoanalityczne frazesy, pytanie co z tego wynika?
  10. moja_osoba

    Diagnoza

    Może jest w tym stwierdzeniu ziarno prawdy? Zastanawiałaś się nad tym dlaczego z taką desperacją szukasz etykietek dla siebie? Co zrobisz z informacją, że prawdopodobnie masz to i to? Czy to coś zmieni w terapii? Z jednej strony rozumiem, że chcesz wiedzieć, z drugiej rozumiem też Twojego terapeutę. Trochę zastanawiające jest to, że rozważasz porzucenie terapii po 1,5 roku dlatego, że terapeuta nie chce Cię zaszufladkować. Nie wiem jak jest w Twoim przypadku, ale ja idąc na terapię wiedziałam z jakimi problemami mierzę się na co dzień. Chciałam zrozumieć dlaczego postępuję tak a nie inaczej, dlaczego czuję to co czuję i jak to zmienić. Tak naprawdę tylko ja znam wszystkie swoje mechanizmy i schematy i na pewno nie wszystkie ujawniam na sesjach.
  11. moja_osoba

    Diagnoza

    Z tego co wiem, to terapeuci nie stawiają oficjalnych diagnoz. Na pewno mają swoje obserwacje i na ich podstawie planują terapię, ale to nie jest to samo co diagnoza oparta na testach psychologicznych czy taka stawiana przez psychiatrę. Jeśli brak odpowiedzi na Twoje pytania o rodzaj zaburzenia powoduje, że czujesz się oszukiwana, to może warto o tym właśnie uczuciu porozmawiać z terapeutą? Dlaczego to jest dla Ciebie aż tak ważne? Ja nigdy nie usłyszałam wprost co mi dolega, czasami sama nazywałam swoje problemy i wtedy uzyskiwałam albo ciche potwierdzenie, albo głośne zaprzeczenie. Może to jest jakaś metoda dla Ciebie? :)
  12. Pytanie czy masz siłę aby żyć bez terapii i pomocy? Bo jeśli nie chodząc na terapię czujesz się ok i uważasz, że Twoje życie jest znośne, to pewnie nie ma sensu się terapeutyzować na siłę. Piszesz jednak o bardzo poważnym problemie, który niewątpliwie utrudnia Ci życie (delikatnie mówiąc) i ciężko mi sobie wyobrazić, że poradzisz sobie z tym sama. Może potrzebujesz trochę odpoczynku od terapii, ale po jakimś czasie będziesz gotowa na dalszą pracę? Tego Ci życzę :)
  13. Lilith Na razie jestem na etapie, w którym siedzę przed kartką i zapominam jak się pisze. Mam nadzieję, że kiedyś w końcu to zrobię i ruszę do przodu zamiast się cofać tak jak teraz. Dziękuję za Twoją chęć pomocy, widzę, że masz dużą wiedzę na temat terapii PTSD. Fajnie, że tu jesteś :)
  14. Dawno nie było mnie w tym wątku, teraz sytuacja wygląda tak, że ogólnie dość pokrętnie powiedziałam o fakcie przemocy seksualnej w moim życiorysie, natomiast nie potrafię powiedzieć nic więcej. Słowa same uciekają z głowy gdy siedzę w gabinecie. W życiu natomiast jest jeszcze gorzej niż było, bo atakują mnie flashbacki, sny i inne dziwne stany. Czyli mam sytuację, w której chciałabym powiedzieć, ale nie mogę, co doprowadza do jeszcze większego nasilenia problemu. Agnieszka, wiem co czujesz, choć różni nas to, że o moim wykorzystaniu nie wie nikt oprócz mnie i sprawcy. Noszę to w sobie całe życie.
  15. moja_osoba

    Moje foteczki

    Comatom, Raon - piękne są Wasze zdjęcia. Lubię takie kadry :)
  16. Znajdujesz się w bardzo trudnej sytuacji. Nie wiem czy istnieje dobre wyjście bo w każdej z opcji w jakiś sposób będziesz poszkodowana. Po przeczytaniu Twojej wypowiedzi, czuję ogromną złość do Twojej terapeutki, że podjęła się terapii nie mając do tego uprawnień i niezbędnej wiedzy. Przywiązałaś się do niej, co jest naturalne i nie wyobrażam sobie, że teraz, szczególnie gdy cierpisz z powodu żałoby, odejdziesz od niej od tak i pójdziesz do kogoś innego. Ja na Twoim miejscu miałabym ogromny żal do tej pani i czułabym się zagubiona. Podchodząc do tematu czysto logicznie, najlepiej byłoby gdybyś jej podziękowała i znalazła kogoś kompetentnego, kto będzie w stanie Ci realnie pomóc. Niekoniecznie musisz podejmować terapię od razu, może daj sobie chwilę odpoczynku? Ja na Twoim miejscu nie umiałabym już ponownie zaufać terapeutce , która w taki sposób traktowałaby mniepo 2 latach spotkań.
  17. Najważniejsze, że szukasz pomocy i nie jesteś już z tym problemem sama. To ile czasu zajmie Ci powrót do równowagi jest na pewno trudne do określenia, ale grunt żeby pomoc była skuteczna, niekoniecznie ekspresowa. Trzymam kciuki!
  18. Ja miewam napady kiedy boję się, że za chwilę się uduszę. Nie potrafię wtedy przełknąć śliny, czuję jak coś staje mi w gardle. Wypracowałam sobie taki system, że liczę do trzech i mówię sobie: teraz na spokojnie weźmiesz wdech... i to pomaga. Nie zawsze przychodzi mi to łatwo, ale udaje się, w końcu jeszcze żyję Myślę, że wszystko da się opanować, najgorsze jest trwanie w takim stanie, bo zaczynamy się bać samego strachu a to już błędne koło.
  19. Witaj To straszne co przeżyłaś. Na pewno nie powinno dojść do takiej sytuacji w trakcie porodu. Bardzo przykre jest to, że nie spotkałaś się ze zwykłym ludzkim podejściem personelu medycznego i w szpitalu zafundowano Ci traumę, która teraz wpływa na Twoje życie. To bardzo dobrze, że zdecydowałaś się na konsultację u psychologa, myślę, że to najlepsze co możesz dla siebie zrobić w tym momencie. Sama nie przeżyłam porodu, więc ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć, wiem natomiast jak to jest gdy nie ma się kontroli nad swoim ciałem i potrafię zrozumieć jak jest Ci trudno. Każdy atak paniki potrafi rozbić nawet na kilka dni... wierzę w to, że uda Ci się pokonać lęk i zaczniesz cieszyć się swoim życiem na nowo. Na pewno nie będzie to łatwe, ale warto, dla siebie, dla męża i dla synka :)
  20. Witajcie Potrzebuję pomocy... nie potrafię już sama radzić sobie z tym co mnie spotkało. Nie umiem jednak o tym mówić. Chciałabym pójść na terapię, spróbować chociaż polepszyć swoją sytuację, bo ciężko mi żyć. Nie wiem jak poruszyć ten temat, czego terapeuta może ode mnie oczekiwać? Czy w wśród Was są osoby, które mogłyby mi poradzić jak zacząć rozmowę? Czy wystarczy jak powiem, że ogólnie coś takiego miało miejsce, czy będę musiała opisywać szczegóły?
×