Skocz do zawartości
Nerwica.com

_Victoria_

Użytkownik
  • Postów

    248
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez _Victoria_

  1. Obsesja nie jest cechą osobowości To najpierw flaki czy rodzina? Czy jedno w trakcie drugiego? Nie odczuwasz satysfakcji. Fantazje nie karmią tak jak ich realizacja. Odczuwasz najwyżej chwilową ulgę związaną z wyobrażeniem danego zdarzenia i podświadomą (lub też świadomą) nadzieją na jego realizację. Na pewno jej nie zabijesz, a tym bardziej nie wyprujesz jej flaków, ani nie zamordujesz jej rodziny na jej oczach. Zgadza się. Od szarpania do walenia czyjąś głową o ścianę też jest trochę daleko. Musisz się zastanowić. Zastanów się, czy dotknąłbyś bliską Ci osobę, czując jej ciepło, jej oddech na sobie, słysząc jej krzyk i błaganie, czy wsunąłbyś rękę w jej włosy, zacisnął najmocniej jak potrafisz i stanowczo uderzał jej głową, słysząc dźwięk łamanych kości czaszki, jednocześnie czując siłę, jaka jest oddawana w przeciwnym kierunku, dokładnie w Twoją stronę. Czy wtedy byłbyś w stanie ponownie uderzyć, czując, jak gęsta, ciepła krew spływa Ci po rękach. Czy podtrzymałbyś opadające bezsilnie, nieprzytomne, możliwe że martwe ciało, czy też odskoczyłbyś z przerażeniem, które by Cię sparaliżowało. Jesteś zwykłym, prostym przykładem tak dobrze znanej przez większość osób potrzeby zemsty, a przy tym osobnikiem słabym, który ostatecznie nie byłby zdolny do wykonania 90% czynności, o których fantazjuje. Powinni przyjąć Cię do szpitala jak najszybciej, bo takie jednostki tylko bezużytecznie zalegają w społeczeństwie.
  2. Wtedy mamy do czynienia z psychopatią o podłożu nieorganicznym, ale żeby faktycznie "wyrobić" psychopatię, potrzeba silnych bodźców w przedziale wiekowym 3-10. Nie ma jednak czegoś takiego jak "popadnięcie" w psychopatię np. w wieku 30 lat z powodu jakiejś sytuacji. Środowisko całe życie oddziałuje na człowieka i zmienia jego psychikę, ale psychopatia to bardzo stabilne, mocne i trwałe zaburzenie. Nie da się jej od tak "wyhodować". Jeśli mówimy o dziecku, które posiada osobowość dyssocjalną na wysokim szczeblu w wyniku działań np. rodziców i dorastając zaczyna wykazywać cechy psychopatyczne, to tak, można powiedzieć, że w pewnym sensie zawdzięcza innym ludziom swoje zaburzenie, ale na pewno nie byli to normalni ludzie, skoro odpowiadają za tak poważne zaburzenie. To nie psychopata. Może być socjopatą, bo oni mają jeszcze jako taką zdolność do odczuwania miłości. Wykazywałeś co najwyżej cechy osobowości, które są obecne przy dyssocjalności, ale nigdy nie dowiesz się, jak to jest być psychopatą, funkcjonować w ten sposób, a tym bardziej "czuć się", bo samo odczuwanie czegokolwiek przy tym zaburzeniu jest podważalne. Rozumiem, że to taka groteska - ktoś kogoś nie lubi, budzi się pewnego dnia i chce go zabić, nic innego mu przez głowę nie przechodzi, ma wyjebane na konsekwencje i wtedy mówi "czuję się jak psychopata". Skoro tak Ci się wydaje, to przydałyby się argumenty. Najlepiej sensowny opis, dlaczego psychoza jest stanem bez wyjścia, a psychopatia to możliwość wyboru.
  3. Cały czas znęcam się psychicznie i fizycznie nad ludźmi i czerpię z tego ogromną przyjemność, co więcej satysfakcję i wewnętrzne wyciszenie oraz zaspokojenie mojego największego pragnienia i popędu. Nie znam czegoś takiego jak wyrzuty sumienia. Co prawda nie umiem kochać, ale stosowałam wszelakie formy przemocy wobec wszystkich członków mojej rodziny. Nie, dlatego ja dla przykładu posiadam wspomnianą wcześniej efkę 60.2
  4. Dlatego nie dostają już tej informacji. Nie zmienia to jednak tego, że nadal istnieje oddziaływanie, które ja z kolei (przy pomocy głównie farmakologii) mam ograniczać do minimum, żeby: - nie wzbudzać podejrzeń - nie wywoływać u ludzi fascynacji/miłości/przywiązania innego typu - nie degradować otoczenia (w szerokim zakresie rozumienia). Nie stosuję się do przepisanego dawkowania. Korzystam w 2 przypadkach, a jednym z nich jest ten, gdy wiem, że to konieczne np. ze względu na moją obecność w danym miejscu, które jest zaopatrzone w sporą ilość osób, a te mogą być potencjalnymi bodźcami. Psychiatra określa mianem "potencjalnego bodźca" niemal wszystko, bo dochodzi do jego uaktywnienia nawet w odosobnionym, zamkniętym pomieszczeniu - bez ludzi, zwierząt, szkodliwych dźwięków. Można wtedy jednak skutecznie reagować, a nawet zaspokoić potrzebę, ukierunkowując ją na jedyną żywą osobę w pokoju. Można też wziąć leki przeciwpsychotyczne i zasnąć.
  5. I uważam, że to w zupełności wystarczy. Z tego samego powodu nie przenoszę z wątku do wątku całych postów - uważam, że udowadnianie czegokolwiek jest iście niepoważną postawą, tym bardziej w miejscu pełnym osób chorych psychicznie. Nie pisałam tam nic o zabijaniu zwierząt, a to, że jakieś przygarnęłam, nie oznacza, że w tym celu. Nie było też celem dawanie czegokolwiek do zrozumienia. Bardzo pochopne wnioski wysnute na podstawie jednego wpisu. Wszystko się zgadza. Trzeba tylko dodać, że osoby, które na siłę próbują udawać brak wrażliwości, ostatecznie ponoszą osobistą klęskę, gdy przychodzi im się zetknąć z emocjami. Naśladowanie jakichkolwiek osób zaburzonych osobowościowo to zwykła głupota, brak świadomości konsekwencji. Jest tak, jak w tej części piszesz - fascynacja jest wzbudzana. Wiem, do jakiego spustoszenia doprowadza i jakie emocje budzi w ludziach i nie mam tu na myśli akurat wirtualnych odbiorców. Myślę o tym, jaki wpływ ma na ludzi realny kontakt z moją osobą. Naśladownictwa jednak w pewnych przypadkach nie da się uniknąć.
  6. Faktycznie, w Twoich odpowiedziach widniały wzmianki, które mocno uderzały w temat mojego "forumowego śledztwa", poczynianego prawdopodobnie w ramach pracy dla policji celem wykrycia i wyeliminowania jednostek zagrażających społeczeństwu. Jest kilka sprzecznych teorii dotyczących inteligencji i nauki - jedna mówi, że trzeba urodzić się inteligentnym lub z określonymi predyspozycjami, inna, że należy wytrenować potencjał w dzieciństwie, a jeszcze inna, że to nie ma żadnego znaczenia, kiedy zaczniesz się uczyć. Osobiście uważam, że żadna z nich samodzielnie nie ma racji bytu. chciała znowu błysnąć rozpracowując forumowicza psychologicznie Nie udzielam się na forum w celach autopromocyjnych. Nie jestem tu również, by, jak to ująłeś, "rozpracowywać forumowiczów". Większość uczęszcza na terapię i jest świadoma swoich problemów. Odpisuję na posty jednostek, które tej świadomości nie mają lub nagminnie wykazują brak poszanowania dla psychologii samej w sobie. Zaburzenia psychiczne (w tym przypadku schizofrenia) blokują niektóre zdolności postrzegania i przyswajania informacji - jak w przypadku wspomnianego przez Ciebie osobnika. Nie interesuje mnie, czy jest on jednostką inteligentną czy nie, bądź też wybitną w danej dziedzinie. Interesuje mnie jego samoświadomość i sposób pojmowania własnej choroby oraz to, w jakim stopniu choroba zaburza jego pogląd na siebie i otoczenie. Nie przypominam sobie tego typu sugestii. Opisałam przykład schizofrenika, którego znam i który wykazywał się podobnymi zachowaniami, jednak w żaden sposób nie mogę ocenić wiedzy osobnika, gdyż nie miałam z nim do czynienia, jak również nie miał on możliwości "wykazania się" przede mną. Z drugiej strony jako że nie jestem specjalistą w dziedzinie, którą on reprezentuje, nie do mnie należy obiektywna ocena. Nie wiem, co znaczy "szybko się wycofała". Jeżeli uznam dany moment za stosowny i będę chciała poprowadzić dyskusję dalej, zrobię to, bo mam taką możliwość i prawdopodobne jest, że z niej skorzystam. Na chwilę obecną jednak osobnik zaczął ignorować moją opinię, a skupił się na pozyskiwaniu pytań celem mówienia o sobie, na czym najbardziej mu zależało. Przed naszą "dyskusją", jego podpis głosił "najrzadsza choroba na świecie", do tego wymienione było kilka zaburzeń, w tym dyssocjalne, a po niej został on zmieniony na kilka chorób wymienionych jedna po drugiej i informacji "Osiągnąłem to co chciałem, będę wchodził na forum co jakiś czas swój podpis". Dyssocjalność została usunięta. Od tamtego momentu zmieniła się również jego forma forumowej aktywności. Podtrzymuję zdanie, iż z tego, co można wywnioskować na podstawie jego wpisów, to to, że jest on jednostką silnie oddziałującą na otoczenie, które zmusza do żywienia wobec siebie zainteresowania na dużą skalę celem rekompensacji niskiej samooceny. Jeżeli posiada on opisywaną wiedzę z zakresu informatyki, to wykorzystuje ten fakt do wzbudzenia podziwu i pozyskania zwolenników, zamiast szlifować swoje umiejętności i wykorzystywać je w produktywny sposób. Warto też podkreślić, że naprzemiennie wskazuje on na siebie jako na jednostkę wyjątkową - twierdzi, iż lubi swój indywidualizm i nietypowość oraz jednocześnie podkreśla przy tym, że jego zdolności intelektualne są zaniżone, życie nie ma większego sensu, po czym znów pisze o odczuwanej dumie z powodu schizofrenii. Nie ma powodów, żebym szerzej rozpatrywała ten przypadek. Zadałam mu wpierw proste pytanie, a on w reakcji obronnej uznał, iż próbuję zrobić z niego ofiarę losu. Pytanie tyczyło się utrzymywania granicy rzeczywistość/urojenie w przypadku posiadanych zaburzeń somatoformicznych - jedno z tych, na które schizofrenicy są bardzo podatni i nie potrafią obiektywnie odpowiedzieć. Napisałam, że nie jest jednostką dyssocjalną, a nie że posiada/nie posiada określonych cech. Napisałam również: Zdecydowanie radzę kłaść nacisk na przyswajanie treści, nie tylko ich "przewijanie" oraz wykazanie się motywacją w trakcie analizy. Odpowiedziałam na pytanie zadane w temacie, a to była w tamtym momencie jedyna rzecz pasująca jako odpowiedź. Nie wiem, czy celem istnienia tematu jest dzielenie się czymkolwiek. Jeżeli tak, to podzieliłam się wyłącznie informacją.
  7. Moim źródłem jest doświadczenie i chęć pojmowania ludzkich zachowań. Polecam z niego skorzystać, jeśli faktycznie chcesz wybrać inną opcję niż wegetacja czy samobójstwo, a wiedz, że doskonale znam stan, w którym się znajdujesz i który już rok temu określałeś tutaj jako "nie do przejścia", twierdząc, że tego nie zwalczysz, a Twój stan pustki na nic Ci nie pozwala. Moja inteligencja dotyczy tylko zdolności rozpoznawania. W innym pojęciu tego określenia jestem emocjonalnie ślepa.
  8. Odradzam korzystanie z Wikipedii, chyba, że lubisz źródła, do których edycji ma dostęp każdy. Anhedonia indukowana, jak sama nazwa mówi, posiada czynnik aktywacyjny i nie musi nim być ani religia, ani grupka nastolatków, czy co tam jeszcze wyczytasz w internecie. indukcja w tym przypadku oznacza swego rodzaju przeniesienie uczuć w wyniku działania mechanizmu obronnego. Nie rozumiesz tego, dlatego na szybko szukasz najprostszych wyjaśnień, które ostatecznie do niczego Cię nie doprowadzą. A przecież zaczęliśmy od ukierunkowywania psa - Ciebie na miskę wody, którą w Twoim przypadku byłoby rozpoczęcie procesu wychodzenia z własnej strefy komfortu i odżywienie szarych komórek.
  9. Wegetacja to też ruch. Podejmujesz decyzję o pozostaniu w łóżku, o niewychodzeniu z domu, o ograniczeniu wszelkiego kontaktu ze światem na rzecz zatracania się w bezczynności i emocjach, których nie potrafisz przezwyciężyć, by wreszcie przemóc się i coś ze sobą zrobić. To, że apatia czyni Cię mniej podatnym na bodźce emocjonalne, nie znaczy, że przestałeś odczuwać. Czujesz nicość i pojawia się anhedonia indukowana - Twoja własna odpowiedź na pustkę i sposób na utrzymanie się w niej.
  10. Na Twoje nieszczęście każdy je odczuwa, dlatego nie będziesz próbował ukierunkować psa tylko siebie. Nieistotne, czy jest to radość, agresja, obojętność, lęk czy domniemane "wypaczenie ze wszystkiego", bo we "wszystkim" zawsze jest konkretna emocja, która warunkuje Twój kolejny ruch.
  11. Masz rację, mój błąd. Pomyliłam ze względu na podział i personalne skojarzenie z haloperidolem podawanym w trakcie odsiadki a kwetiapiną braną obecnie. Kilka lat temu nagminnie wpisywano mi do karty "neuroleptyk", a obecnie "zastosowane leczenie przeciwpsychotyczne". Nie lubię tego, bo ludziom przywodzi na myśl, że mogę mieć psychozę. Mimo to nadal łącze neuroleptyki z zastosowaniem, można powiedzieć, oszałamiająco-tłumiącym, mimo że kwetiapina takiego działania nie ma, a przynajmniej nie w obecnie stosowanych dawkach.
  12. Niekoniecznie. Można ukierunkować niektóre emocje.
  13. Zależy jakie leki, jeśli lekarz przepisuje benzodiazepiny i nie widzi problemu w ich dalszym wypisywaniu, wprowadzając tym samym pacjenta w psychofizyczne uzależnienie, to jest on niekompetentny. Dlatego bardzo dobrym zamiennikiem są neuroleptyki lub przeciwpsychotyki. W ich przypadku nie trzeba zmieniać dawkowania i nie dochodzi do fizycznej zależności.
  14. Tu nie chodzi o pomysł. Problemem nie jest Twoja orientacja. Po liceum nie poszłam od razu na studia. Również jestem po biol-medzie i dostałam się kiedyś na medycynę, jednak musiałam zrezygnować. Później poszłam na inne studia i po roku je zmieniłam. Przez pewien czas studiowałam też 3 kierunki na raz stacjonarnie. Obecnie studiuję i pracuję. Nie wiem, z jakiego jesteś miasta, jednak będąc w liceum i nie wiedząc, co chce się robić, to ogromny problem wśród młodzieży, dlatego na studiach okazuje się, że ludzie są niezadowoleni ze swojego wyboru i albo zmieniają uczelnię/wydział/kierunek, albo rezygnują z edukacji całkowicie na rzecz gównianej pracy. Są też tacy, którym się poszczęściło i po znajomości znaleźli coś ciekawego i dochodowego, ale ich tutaj pomijamy. Rozumiem, że jesteś na utrzymaniu rodziców - masz takie prawo do określonego wieku i nikt Ci go nie zabierze. Przede wszystkim za bardzo skupiasz się na rodzinie i na ich opinii, to Cię wyniszcza psychicznie i będzie to robić dalej, jeśli nie przestaniesz. Maturę możesz poprawiać, jeśli wyniki były za słabe na dany kierunek, a studia powinieneś zmienić już dawno, maksymalnie po pierwszym roku, żeby nie tracić czasu. Ty jednak wolałeś go spędzać na użalaniu się nad sobą. Psychiatra i terapeuta to dobre rozwiązanie, jeśli na odpowiedniego specjalistę się trafi. Ja czekałam na terapię 2 lata (po Państwowemu), w międzyczasie chodziłam prywatnie. Masz jednak tę przewagę, że w przeciwieństwie do mnie, masz bardzo dużą szansę na wyzdrowienie i pozbycie się myśli samobójczych na dobre. Masz bardzo niskie poczucie własnej wartości, to w tych czasach niemalże plaga ze względu na silne oddziaływanie mediów i nie tylko. Twój pogląd na rzeczywistość jest ukierunkowany na dostrzeganie wad w swojej osobowości, stąd bierze się Twoje ciągłe napominanie (choćby odbiorców Twojego wpisu) na Twój sposób bycia i pisania. Twoja przypadłość jest typowa, banalna i powszechna. Czujesz obojętność, nie zależy Ci, poza rodziną nic nie trzyma Cię przy życiu, nie podoba Ci się Twoja przeszłość, widzisz, że dokonałeś złych wyborów, więc uważasz, że w przyszłości nie dokonasz lepszych. Prosty mechanizm. Nie napiszę Ci, czy masz się zabić czy nie, ale uważam, że Twój problem nie jest zbyt poważny z racji tego, że większości rzeczy jesteś w pełni świadomy, a to duży plus w trakcie przyszłej terapii czy już na wizycie u psychiatry. Można powiedzieć, że jesteśmy w podobnym wieku, tyle że ja do psychiatry poszłam (a raczej zostałam zaprowadzona), gdy miałam 5 lat i do tej pory trwa moje "leczenie". Nie pomogło, ponieważ mój problem jest organiczny, wrodzony i nie da się go usunąć, jednak Twój da się, najszybciej farmakologicznie. Około miesiąc brania leków i zaczniesz czuć ogromną różnicę w postrzeganiu siebie i otoczenia. Jeśli zostanie dobrany odpowiedni lek (czasem trzeba wypróbować kilka), to w połączeniu z psychoterapią Twój poziom neuroprzekaźników takich jak serotonina wzrośnie i nie będziesz nawet w stanie przeczytać postu, który tu napisałeś, bo nie poznasz tamtego człowieka.
  15. Mogłabym napisać, że jestem w stanie sobie to wyobrazić, ale nie wiem, czy będzie to do końca zgodne z prawdą. Od wielu ludzi słyszę, że chcieliby czegoś nie czuć. Dlatego wiele z nich się upija lub odurza substancjami psychoaktywnymi. Ludzie non stop szukają zapomnienia, chcą nie pamiętać, a poprzez to nie czuć np. takich emocji jak tęsknota, którą wymieniłeś. Jest to bardzo ciekawe zjawisko i jedno z tych, które zawsze mnie interesowały (podobnie jak litość i współczucie). Rozumiem, że można być do kogoś przywiązanym ze względu na np. podobne zainteresowania i cechy osobowości. Można się z kimś utożsamiać, mieć poczucie, że znalazło się w kimś siebie samego i przez to czuć się zrozumianym, co prowadzi do radości i swego rodzaju spełnienia, ale nie wiem, jak można cierpieć z powodu straty. Lub inaczej - wiem, na czym polega ten proces i rozumiem jego podłoże, ale w odniesieniu do samej siebie nie jestem w stanie wyobrazić sobie żadnej sytuacji, w której mogłabym coś takiego odczuć. To normalne. Wydzielają się hormony i nie masz na to żadnego wpływu. Przerzucanie winy na siebie w przypadku, kiedy to faktycznie on spierdolił sprawę, w celu podtrzymania związku, który okazuje się być jej jedyną deską ratunku, bo co by zrobiła, gdyby go nie miała? Żałosne świadectwo braku samodzielności w życiu i nieumiejętność podejmowania decyzji za siebie i często również za potomstwo, które z tego powodu zmuszone jest żyć w patologicznej rodzinie.
  16. Nie dzielę zaburzeń i chorób na "nieprzepuszczalne" kategorie, z tego powodu, że sporo cech pochodzących od różnorakich chorób potrafi przenikać inne i odwrotnie. Tak, jak było opisywane w przypadku domniemanego socjopaty, z którym zadała się Katka_ka - fakt, iż istnieje mężczyzna, który jest inteligentny i pociągający fizycznie oraz że przyznał się do jakichkolwiek (możliwe, że zmyślonych) problemów natury psychicznej, nie oznacza, iż jest on jakkolwiek zaburzony. Naturalnym instynktem mężczyzny jest zdobywanie i wykorzystywanie kobiet i tą drogą idzie większa część męskiej społeczności. Intelekt pomaga we wspomnianym zdobywaniu, sprawia, że kobieta jest podatna na manipulacje, jednak nie trzeba być ani socjopatą, ani psychopatą, by chcieć kimś manipulować. Ludzie (zdrowi psychicznie) robią to codziennie, często nieświadomie, dlatego obraża ich słowo "egoista". Tak jak to, że nie istnieje bezwarunkowa miłość, z czym, rzecz jasna, będą się sprzeczać setki osób. Mówiąc o mieszaniu się cech osobowości czy też swoistym przepływie jednego zaburzenia w drugie, możemy śmiało przeanalizować ostatni przypadek z tego wątku - użytkowniczki vvcadavera . Nie chcę się powtarzać, bo napisałam już, jakie moim zdaniem jest to zaburzenie. Muszę jednak powiedzieć, że po przeczytaniu pierwszego wpisu tej osoby, pomyślałam wpierw "na 100% pomyliła wątki". Im więcej pisała, tym bardziej oczywistym się stawało, że nie mamy do czynienia z jakąkolwiek formą dyssocjalności. Wystarczyło zacytować jej słowa: itd. Dowód za dowodem na to, że nie jest to dyssocjalne zaburzenie osobowości. Użytkowniczka bardzo silnie zaznacza, że jest wrogo nastawiona do otoczenia, bo kontaktuje się z rodziną czy znajomymi tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje, jak również dlatego, że aż dwa razy grzebała w czyichś rzeczach, no i co najważniejsze - rzucała w partnera rzeczami podczas "ataku", więc robiła to, co większość kobiet w trakcie napadu agresji z byle powodu czy też (innymi słowy) zachowywała się (i nadal zachowuje) jak zwykły borderline. Dla mnie taka osoba uważająca się za dyssocjalną to zwykły cyrk na kółkach. Kompletny brak świadomości i infantylność. Taka osoba jest ogromnie podatna na wpływy, z miejsca dałoby się zniszczyć jej psychikę. Tym sposobem wierzy w stawiane przez niekompetentnych lekarzy diagnozy. Podejrzewam, że również źle interpretuje rozmowy z nimi. Nie jest w stanie wyciągnąć obiektywnych twierdzeń z żadnej dyskusji, która jest z nią przeprowadzana. Nawet jeśli trafi na dobrego psychiatrę, uruchomi jej się mechanizm obronny, bo nie dopuści do siebie rzeczowych argumentów. Jest zaślepiona swoim lękiem, potrzebą samozniszczenia, niemożnością wyżycia się również na otoczeniu. Wymienia multum środków farmakologicznych, gdzie żaden nie jest dobrany, bo nie może być, skoro nie została postawiona zgodna z realiami diagnoza. Balansuje na granicy uzależnienia, nie radzi sobie ze swoją osobowością - jest permanentnie zagubiona, niepewna siebie, zmienna, nieprzystosowana, niezdolna do utrzymania się w pracy (pewnie nawet tej najmniej wymagającej), obsesyjnie myśląca o swojej chorobie i niestandardowym zachowaniu, niepogodzona z sytuacją, nie kontroluje swoich zachowań i do tego nieustannie wmawia sobie zaburzenia, których nie posiada. Fatalny przypadek. Prawdziwe kalectwo.
  17. Kiedyś poszłam i zdiagnozował mi schizofrenię. Wszystkie objawy, które opisałaś, wskazują na chorobę afektywną dwubiegunową z naciskiem na zachowanie antyspołeczne. Są na tym forum odpowiednie do tego wątki, wystarczy poszukać.
  18. Adoptowałam nowego kota. Kilkutygodniowa samica, czarne umaszczenie, bez rodowodu.
  19. Dlatego, że nie masz zaburzeń dyssocjalnych, więc (powtarzam) pomyliłaś wątki. Wszyscy się boją, bo nie potrafią zrozumieć, że podstawą mojego zaburzenia jest pełna poczytalność. A sądzisz, że jak wiele ludzi zostało do tej pory zniszczonych przez złe, odjebane dla zasady i z szybkiej troski o pieniądze diagnozy? Niektórzy całe swoje życie oparli na jednej wizycie u psychologa. Gdy ja pierwszy raz poszłam na diagnostykę, wpisano mi "mieszane zaburzenia". Przeczytaj sobie to: przera-enie-diagnoz-t61466.html? i zobacz, jak ludzie reagują na byle pierdołę daną im przez lekarza. Nie. To mogła być osoba, która kiedyś miała problemy z zachowania a/antyspołecznymi i na drodze terapii potrafiła zredukować je do minimum. Socjopaci nie są zdolni do poświęcenia się drugiej osobie, okazania jej prawdziwego szacunku. Bazują na manipulacji i zbierają profity. Ma tego świadomość. Czy celowo? Czasami po prostu odruchowo, bo posiada taką potrzebę. Przeszkadza Ci w tym ogrom błędnych informacji znalezionych w internecie. I emocje.
  20. Ja nie mam nic przeciwko wszelkim spotkaniom. Decyzja należy do Ciebie.
  21. Tacy są ludzie - przywiązują się, nawiązują toksyczne relacje, pozbawiają siebie racjonalnego myślenia ze względu na wpływ osób trzecich. Mechanizmy ich zachowań często są banalne, tym samym nudne. Postrzegam wszystko zupełnie inaczej, dlatego, że nie odczuwam takich emocji jak: troska, współczucie, zaufanie czy więź. W moim postrzeganiu tego typu zachowania wydają się zwyczajnie żałosne, śmieszne i niedojrzałe.
  22. To naturalne i zdrowe podejście, gdy osoba decyduje się na sprawdzenie seksualnych kompetencji partnera przed zaangażowaniem się w trwały, poważny związek. Sfera seksualna to jedna z najważniejszych rzeczy w długotrwałej relacji. I to może okazać się dla Ciebie bardzo toksyczne. Dlaczego?
×