Skocz do zawartości
Nerwica.com

Białoczarna

Użytkownik
  • Postów

    238
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Białoczarna

  1. Białoczarna

    Samotność

    Tak piszę o tym braku pracy... nawet mając 20 lat jak mnie jakiś chłopak zaprosił i coś postawił czułam się głupio. W związku to jeszcze to rozumiem, ktoś nie ma pracy ,partner płaci, wspieranie się. Spotykanie się z facetem w sytuacji gdy jestem bez pracy jakoś mi się to nie widzi. Wiadomo, że to przejściowa sytuacja,no,ale czułabym dyskomfort. Jednak są kobiety/panie ,którym to odpowiada. Joha, ty stwierdziłeś, że starszy musi się mocno nastarać żeby mieć młodszą.
  2. Białoczarna

    Samotność

    Kiya pudło Joha, znów się nie zrozumieliśmy , a raczej ja nie zrozumiałam , chodziło mi o to, że młodsza spokojnie może być z rówieśnikiem np 20 i 22 . Carlos, gorzej jak tak ok 30stki jest bez pracy i dodatkowo jest brzydka
  3. Białoczarna

    Samotność

    joha, ej nic nie wiesz 30stki nie mam jeszcze Przecież nie musi być ze starszym może być z rówieśnikiem
  4. Białoczarna

    Samotność

    Kiya no w sumie, przyznam Ci rację. Jednak lepiej mieć tę pracę niż nie mieć.
  5. Białoczarna

    Samotność

    Joha,Kiya no nie musi to być problemem jak się ma te 20-24 lata , ale bliżej 30stki to jednak odstrasza! No żaden normalny raczej nie zwiąże się z babką ok 30stki bez pracy. To moje zdanie. Moja babcia charowała od młodych lat w fabryce, więc nie przesadzajmy , że praca zawodowa to nowość jakaś dla kobiet.
  6. Białoczarna

    Samotność

    Nie marudzę i dbam o siebie. Mnie chodzi o to, że będąc bez pracy z nikim bym się nie wiązała. Bo po prostu źle bym się psychicznie z tym czuła.
  7. Białoczarna

    Samotność

    theinternet to młodziutki jesteś. Co nie umniejsza twoich problemów. Jak miałam 20 lat czułam się podobnie. Próbowałeś spotykać się z ludźmi z internetu ? z jakichś forów?To dobra opcja jak nie ma się znajomych. No i nie wiem czy uczysz się dalej? Pracujesz? W ten sposób też można poznać jakichś ludzi. Z tym, że kobieta ma gorzej to mi chodziło o wiek...30 lat dla faceta to pestka, najlepszy wiek. W przypadku kobiet to raczej już świeżość nastolatki minęła. Liber8 Mnie nie chodziło o ten aspekt jak się jest w związku. Zresztą może i facet by zechciał kobietę bez pracy ale tę 20stkę a nie tę dobiegającą 30stki. Miejmy jakieś wymagania.
  8. Białoczarna

    Samotność

    lulinasky, im jest się starszym to poznanie kogoś jest trudniejsze. Teraz mi bliżej do 30stki niż 20stki, aktualnie nie pracuję, kto zechce kogoś bez pracy? To takie błędne koło.Zresztą młodość mi minęła, faceci z mojego wieku raczej rozglądają się za młodszymi. Zresztą mając te 20 lat, 23, 24,25 i tak jakoś twierdziłam , że nie zasługuję na nikogo. Choć miała jakichś adoratorów, jakiś związek, to nie to.Jednak perspektywa samotnego życia przeraża. Nie żebym o tym cały czas myślała, ale coś mi uciekło.Nawet dalsza rodzina się lituje twierrdząc, że marnuje życie. Tylko jak mam zacząć żyć? Kobieta w tych sprawach ma zdecydowanie gorzej.
  9. No,ładny był ten festiwal karnych Gdyby tak wyglądały, a raczej tak przeciągałyby się karne Polska-Portugalia to bym zeszła na zawał Dziś też powinno być ciekawie.
  10. Białoczarna

    Samotność

    Chyba już pogodziłam się ze swoją samotnością. W domu siedząć w necie to nie doskwiera. Gorzej jak się jest na mieście, w pracy gdzie większość koleżanek zamężna,sparowana...czuje się, że jest się odmieńcem. Znajomi się kruszą, bo związki, praca. Jak wyjść z tego błędnego koła?
  11. Przejmuję się, bo młodością to ja nie kipię. Przyjaciół nie mam, znajomi się wykruszają. Zresztą o czym miałabym z nimi mówić? Ja od zawsze uważałam, miałam poczucie bycia do niczego,gorszości, różnych myśli depresyjnych. I mając 16 lat, i 19 i 23... Skąd? Nikt specjalnie mną się nie interesował,czułam się zbędna . W szkole też byłam wyizolowana. Zamknęłam się w sobie.A może zawsze taka byłam? W gimnazjum moja wydawałoby się przyjaciółka znalazła sobie lepsze znajome. Wtedy czułam się strasznie samotna,nie miałam z kim rozmawiać i w szkole i w domu. Potem nie nawiązałam żadnych trwałych przyjaźni,czy znajomości.U mnie w domu "braciszek" wojował po alkoholu i to on był w centrum. Zawsze mówiłam wyrwę się, zrobię coś i kim jestem? Brat się ożenił ,wyprowadził a ja mimo to nic nie zrobiłam, już chyba się utwierdziłam w przekonaniu że jestem do niczego. Już nie było wymówki, źle bo są awantury itd.Dużo straciłam na przejmowanie się, analizowanie sytuacji ,płakanie, zamiast działanie. Może jakbym wcześniej poszła po pomoc psychologiczną...byłabym teraz w innej sytuacji.Sama już nie wiem czy to lenistwo, czy jakieś zaburzenia.
  12. hehe, też nie wiem czemu mój post zniknął...nic niestosownego nie napisałam. Wyraziłam tylko wątpliwość co do testu Becka;)
  13. Robiłam kiedyś owy test...i niby wyszło mi, że mam depresję,ale jakoś sceptycznie podchodzę do tego takich testów, bo niekiedy mam dobre momenty . Spróbuję łykać magnez, witaminy, i podnosić swoją wartość. Zrobię badania, a potem się zobaczy.
  14. No, a kiedy nie mam chęci na to?Bo nie mam wiary? Z góry widzę wszystko negatywnie Trudno wyplenić wieloletnie myślenie.
  15. co raz lepsze te rady...strzelanie do siebie z gumki raczej nie skorzystam. NN4V ,ale to nie jest dobry środek... bedzielepiej sama to chyba przyznaje.Nie wiem czy piszesz to poważnie czy dla beki.
  16. cozicozicozi dzięki, zrobię sobie jeszcze badania krwi,tarczycy. Chociaż obawiam się iść ...już nie jestem nastolatką, a poza tym moje życie nigdy nie było pełne sukcesów. Większość osób z depresją miała wcześniej radość życia.,poczucie sensu. Ja nie pamiętam takiego stanu.Poza tym ostatnio usłyszałam od kogoś , że chory na depresję patrzy w ścianę ,a nie pisze w inernecie.
  17. Chodzi o to, że większość życia spędziłam na czarnych myślach,zamiast działania, rozpaczałam. Błahe rzeczy potrafią wpędzić mnie w gorszy nastrój płacz.
  18. Nie wiem czy mam depresję, czy to moja wina,że taka jestem. Faktem jest,że przez lęki, strach, brak działania oraz czarne myśli zawaliłam sobie dużo w życiu. Brak mi motywacji, nie wierzę w siebie. Zamiast działać to rozmyślam, analizuję, wracam do przeszłości,obwiniam siebie. Beczę. To jest żałosne,bo nie jestem już nastolatką.Mam dosyć, chciałabym być pełna entuzjazmu,i myśleć nieco optymistyczniej, choć jest ciężko nie myśleć tragicznie. Nie jest znów tak, że nic nie robię...przykładowo nie mam teraz pracy, szukam jej,ale brak odpowiedzi trochę gasi mój entuzjazm, ludzi unikam bo się wstydzę, że nie mam pracy. Pytania czy szukam mnie dołują mimo czyjejś dobrej woli.
  19. bedzielepiej , a coś poza użyciem inteligencji polecasz? Bonus nie mam za bardzo sił na tę walkę. Ciekawa jestem czy po tzw. tabletkach więcej się chce? Robię jeszcze badania krew,tarczyca. I nie wiem czy sens iść do specjalisty? Narazie łykam magnez. Gdyby to była jednorazowa sytuacja , ale to jakby powracający schemat myślowy.
  20. No i jako sobie z tym radzisz? Próbowałeś się leczyć, pomóc sobie? Ja miewam dni,że mam uczucie gorszości od każdego napotkanego człowieka, takie,że nie zasługuję by żyć. Czasami wpadam bez powodu w jakąś panikę. Teraz po rzuceniu pracy to się pogłębia. Oczywiście nie jojczę znajomym, staram się wierzyć w lepsze jutro, ale słabo mi to idzie.Staram się wykrzesać uśmiech ,ale jest jakiś niemrawy,skoro nawet obcy ludzie na ulicy pytają"czemu jestem smutna".
  21. Witajcie, odkąd pamiętam mam zaniżone poczucie wartości, czarne myślenie, choć są normalne momenty. Nie chcę się zgłebiać w dzieciństwo itd. zapewne to po części spaczyło mnie. Mając 16-19 lat była cicha,nieśmiała, samotna, z różnymi myślami. Teraz mam już więcej bliżej 30stki, zawaliłam studia(przerwałam na 3 roku) nic nie robię trwam, ostatnio przez swoje "chore" myślenie zrezygnowałam z pracy. Nie wierzę w siebie, mam myśli pesymistyczne,czarno widzę przyszłość, uważam,że może lepiej jakby mnie nie było. Nie wiem czy taka jestem , nie wiem czy to zwykłe lenistwo, czasami do prostych rzeczy muszę się zmuszać. Czasami sądzę,że powinnam udać się do jakiegoś specjalisty po pomoc kilka lat wcześniej. Mam wrażanie,że jest teraz już za późno.Czuję się bezużyteczna,niepotrzebna. Przyjaciół nie mam, znajomi się wykruszają. Próbowałam się za siebie wziąć ,ale marnie mi to wychodziło. Męczy mnie już taka "wegetacja". Zmienne nastroje jak u nastolatki. Nie wiem co robić. Może zwyczajnie przesadzam,ale życie mi zbrzydło. Nie wiem skąd mam wziąć "power", entuzjazm,optymizm, jak zmienić myślenie?
  22. A skąd ktoś kto tak myśli ma wziąć wiarę w siebie, jak mam przykładowo podnieść swoje poczucie wartości kiedy od zawsze było niskie?
  23. Odkopię stary wątek.Mam nadzieję, że to nie zakazane? Mam wrażenie,że poczucie gorszości wyssałam z mlekiem matki.Może to brak uwagi w stosunku do mnie sprawił ,że jestem w jakimś sensie tym kim jestem.Dużo rzeczy zawaliłam, myśli o byciu "nikim" setki i dużo gorszych mimo,że być może obiektywnie nie było powodów?Nadwrażliwość często. Poczucie bycia balastem dla świata i innych , oczywiście nie mówiłam tego głośno. Wszystko przeżywałam w sobie, obwinianie się o przeszłość itd. Nastolatką nie jestem już dawno, a to czasami wraca. Z drugiej strony miałam stany,że mogę wszystko.
  24. Komunizm, miał wiele wad ,ale miał tę zaletę , że ludzi w wieku produkcyjnym i niezaradnych życiowo nie wykluczano poza nawias społeczeństwa. Zawsze mieli ten etat w fabryce, na sprzątaniu ...nie mieli depresji z braku pracy. Ktoś pisał , że nie można zwalać całej winy na rodzinę fakt. Jednak z drugiej strony kapitał jaki daje rodzina ma ogromny wpływ na życie dziecka. Wzorce rodzinne, zachowania wszystko to wpływa. Jeśli taki ktoś nie dostanie wzorców, nie pójdzie po pomoc psychologiczną, nie spotka innych ludzi co mu pokaża inne wzorce to zapewne podzieli schematy rodzinne. I czy to jego i tylko wyłącznie jego wina to bym nie powiedziała. Sama za różowo nie miałam w rodzinie. Od zawsze poczucie bycia nie widzialną, nikomu niepotrzebna, wokół awantury. Zamknęłam się w sobie,odizolowałam od świata ,poczucie wartości niskie. Spieprzyłam wiele rzeczy. Stany depresyjne miewałam, różne inne myśli też. Nie wzięłam się w garść i czarno siebie widzę w przyszłości...choć do 30stki trochę jest,ale to przeraża. Nigdy nie byłam żywa,pewna siebie, nie umiałam walczyć i przepychać się o swoje.Może gdybym miała inny umysł. Lecz nie mam postawy roszczeniowej , że mi się Broń Boże coś należy,o nie.Po prostu mam wrażenie zmarnowanego życia. Choć wielu ludzi pracuje w fabrykach, sklepikach za minimalną czy ich należy nazwać nieudacznikami? Tylko ci ludzie mimo wszystko jakoś funkcjonują, a ja mam wrażenie braku kontroli nad życiem ,emocjami ciągle. Sama nie wiem mam tak od zawsze. Sama nie wiem czy urodziłam się taka nieudaczna społecznie, czy tak widzę wszystko w czarnych barwach.
×