-
Postów
54 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez bubo
-
Bo wtedy mogłaś sobie wreszcie pozwolić na nietłamszenie uczuć...
-
Wiesz co, czasem sobie myślę, że właśnie unikanie stresujących sytuacji to metoda donikąd. No, może źle się wyraziłam. Mam tendencje do unikania problemów - teraz to wiem, a może właśnie trzeba od czasu do czasu stawić im czoła. Nie mówię, że przez cały czas nie powinnyśmy nic robić tylko na chama stawiać wszystkiemu czoła, bo byśmy się wykończyły, ale czasem trzeba. Ja akurat gdy tata umierał byłam chyba najsilniejsza jak dotąd w życiu . Zadziwiłam samą siebie. Wiedziałam, że jestem mu potrzebna i dałam radę, a żałoba później była, ale znośna. Na początku wmawiałam sobie, że to tak, jakby wyjechał na dłużej, a potem dotarło do mnie, że on pomimo tej okropnej choroby byl szczęśliwy, że rodzina stała za nim murem - choć nieraz padała na pysk ze zmęczenia... Dzięki za pozdrowienia.
-
No to strasznie miałaś w życiu... Mój tata też umarł na raka. Co najciekawsze, nerwica mnie wtedy w ogóle nie złapała, tylko teraz, kiedy muszę zdecydować się ostatecznie na coś, co budzi we mnie lęk, a wiem, że powinnam to zrobić, bo jak nie zrobię, to po latach będe tego żałować. Ja mam nerwicę przez trudności w podejmowaniu najważniejszych życiowych decyzji. Alkoholicy... niszczą życie najbliższym i sobie .
-
Podpisuję się pod tym. Jeśli ciężko się nad sobą pracuje, nerwica moze nie powrócić, ale to naprawdę trzeba zmienic sposób myślenia. Mnie nerwica wracała już kilka razy, zawsze te cholerne ataki lęku plus depresja... Tyle że teraz jestem już trochę mądrzejsza i wiem, w jakich momentach życia te lęki mogą się w moim przypadku pojawić. Wrażliwi ludzie tak niestety miewają
-
Tak sobie myślę, że społeczenstwo jest jeszcze niedoinformowane niestety i w pewnych kręgach nadal wizyta u psychiatry/psychologa jest traktowana jak coś dziwacznego - jakby zaraz mieli cię zamknąć w szpitalu psychiatrycznym. Ja sama w momencie pierwszych ataków, czyli 10 lat temu, myślałam że zwariowałam. By się wyleczyć, bardzo ważne jest zdecydowanie się na coś, a nie szarpanina... No ale oczywiście przyczyny choroby u każdego są różne i tak jak u Ciebie, Aga, śmierć bliskich to nie jest tak jak u mnie kwestia decyzji. Ale na pewno kwestia zaakceptowania trudnych, nieuniknionych sytuacji i zbudowania życia na nowo.
-
Moje wcześniejsze depresje i stany lękowe były całkowicie zaleczone dzięki lekom. Miałam prawie 6 lat bez lęków i teraz niestety wróciły...
-
Gratuluję, Aga! Widzisz, problem z nerwicą jest taki, że człowiek o niczym innym nie marzy, tylko żeby się od niej uwolnić i żyć bez lęku i depresji. Jeśli nerwica jest w miarę mała, można jakoś zwalczyć ją samemu, ale gdy przeszkadza w codziennym życiu w takim stopniu, że np. zawala się codzienne obowiązki, samodzielne radzenie często nie skutkuje... Nerwica to jakby sygnał organizmu, że coś w naszym życiu jest nie tak, niepodjęte decyzje, nierozwiazane sprawy z przeszłości, tęsknota za bliskimi...
-
Rozmawiacie o tym, kto bardziej pomaga, czy psycholog, czy psychiatra. Moim zdaniem obydwoje są b. potrzebni. Usiłowałam walczyć z chorobą sama, bez leków, uparłam się, że dam radę i co? Mój stan się pogorszył. Gdy wreszcie pogodziłam się z tym, że muszę się leczyć, gdy jakimś cudem spotkałam się z psychologiem, skierowano mnie też do psychiatry. Lek, który biorę, daje mi siłę na walkę, a psychiatra przepisał mi tylko 1. Pytał się o sprawy z życia prywatnego, ale przyznał, że od korygowania myślenia i dochodzenia do tego, co jest przyczyną choroby, jest psycholog. Powiedział tez, że powinno się szukać dobrego psychologa do oporu, jeśli nie pasuje jeden, szukać następnego itd. Z psychiatry byłam b. zadowolona (no ale jak się zabuliło 100 zł za 60 min...), z psycholog nawet jestem też - tyle, że chciałabym, by ona więcej mówiła od siebie, naświetlała mi pewne rzeczy.
-
Ja brałam 2 tabletki: rano i na noc, a dodatkowo lekarka kazała mi brać 4 Pernazinum i 1 Doxepinum Fakt, źle wtedy ze mną było, no ale kobieta przesadziła. Najtrudniej było mi odstawic wlaśnie Clonazepam. Od tej pory powtarzam, że już wiem, jak czuje się narkoman na głodzie.
-
To co to za lekarz debil, że Ci powiedział, że to nie psychotrop? Taaa, oni często myślą, że mają z idiotami do czynienia, bo cała reszta społeczeństwa co lekarzem nie jest to może mieć wciskane różne kity. Ja bym Ci radziła poprosić lekarza o jakiś lek nowej generacji, ponoc mniej uzalezniają. Muszę Ci powiedzieć, ze gdy odzwyczajałam się od Clonazepamum, chodziłam jak narkoman na głodzie i myślałam tylko o tym, że chcę wziąć ten cholerny lek.
-
Zażywałam, pomagał mi ale niestety cholernie uzaleznił. Fakt jest, że brałam go ponad 2 lata, wiec nic dziwnego...
-
No. Ja też. Duchów zmarłych. Śpię zawsze z kimś i muszę mieć ciemność z ciszą. Gdybym miała spac sama to przy zapalonej lampce.
-
To pewnie Ci trudno się tego pozbyc tak jak mnie drapania po plecach...
-
Ale widzisz, gdyby człowiek znał źródło swoich fobii tak na 100%, to mógłby coś zrobić z fobią - powolutku. My po prostu bardziej niż inni przejmujemy się opinią drugich osób i nie potrafimy tego olać - albo mieliśmy ciężkie przeżycia, które nas podłamały nerwowo. Każdy ma inną odporność na stres.
-
Uuu, dziś mnie też atak złapał. Zawroty głowy, uginanie się nóg, palpitacje serca, drżenie rąk i poty... A byłam dosłownie 10 min. od domu Też mam dosyć. Dzieci mają więcej odwagi niż ja Choć może źle mówię, chyba nie ma ludzi, co mają wiecej jaj niż my. Jakieś dziwaczne ataki nie wiadomo z jakiego powodu, poczucie stanu przedzawałowego i mamy tyle jaj, by próbować się temu przeciwstawić, stawiamy czoła naszym fobiom...
-
No co Ty?! Tu nie ma miejsca na żarty. Na początek polecam uważną lekturę wiekopomnego dzieła Stephanusa Falimirza "O ziołach i mocy ich". (Kraków 1534) To Ci na pewno rozjaśni umysł. Taa, jak sobie walnę jakieś ziółko na nerwicę
-
Mnie coś takiego dopadło parę miesięcy temu w centrum miasta i od tej pory nie mogę się zebrać, by pojechać tam sama. Nie mogę i koniec. ledwo wtedy wróciłam do domu, byłam już na granicy, w której dostaje się drgawek, mdłości i się ryczy. Pocieszam się, że ten stan to tylko na razie. Marne pocieszenie, ale zawsze coś.
-
[ Dodano: Wto Maj 09, 2006 9:53 am ] Hihi Nareszcie się dziś czymś ubawiłam A tak na serio, nietypowe hobby ale fajne.
-
W trakcie ataku to w ogóle nie mam siły i ochoty na gadanie, myślę tylko, że zaraz sie chyba wykończę i że trzeba to jakoś opanować. Nawiasem mówiąc, byłam o krok od ataku godzinę temu I czasem myślę, że trudno byłoby mi kogoś zaczepić, powiedzieć, że się źle czuję i żeby zadzwonili po taksówkę albo coś...
-
Mandragora i tojad... Trochę jak w Harrym Potterze :)
-
ja nawet twarz ruszam, ale rzadziej. Najgorzej wyglądają plecy. Załatwiłam tam sobie już parę dobrych blizn. A gdy byłam mała, to oblizywałam i skubałam usta. Do dziś mi trochę zostało. Kąsanie swych usteczek. Taki kanibalizm trochę Miałam koleżankę, co pazurami drapała okolice wokół paznokci. Miała tam jedną wielką ranę. Ta to dopiero miała problem...
-
Ja też nie mogę spać przy zgaszonym świetle (gdy jestem sama w domu). Wydaje mi się, że ktoś nade mną stoi i na mnie patrzy (jakiś zmarły).
-
Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta
bubo odpowiedział(a) na temat w Nerwica lękowa
Po prostu: jeśli jesteś uzależniona od rodziców, staraj się powoli decydować sama (jeśli to z tym masz problem). Od najmniejszych pierdół po ważniejsze rzeczy. Oni się prędzej czy później do tego przyzwyczają. Mam podobnie z uzależnieniem od mamy. Ona na siłę chce mnie od siebie uzależnić, tak było przez cały czas, gdyż kobieta po prostu żyje moim życiem. Ja chcę odciąc pępowinę, ona niby tak, ale wciąż się zapomina. Staram sie zbyt dużo o niej nie myśleć. -
Też się nie czuję taka jak reszta, a przebywanie z ludźmi przez dłuższy czas na siłę mnie męczy. Raczej nie czuję mocnych więzi z sąsiadką czy kimkolwiek z kim się nie przyjaźnię. Takie rozkojarzenia zdarzają się każdemu. Masz pewnie wyczerpany system nerwowy. I tyle.
-
Niekonwencjonalne metody leczenia nerwicy lękowej
bubo odpowiedział(a) na drań temat w Medycyna niekonwencjonalna
Dzięki, dziś to mam przede wszystkim poczucie łupania w krzyżu (malowanie kaloryfera).