Skocz do zawartości
Nerwica.com

ges

Użytkownik
  • Postów

    47
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ges

  1. A ja mam problem, bo przy kompie muszę siedzieć. Dlatego i na forum czasem zaglądać mi się nie chce Dam znać, ale na pewno na efekt muszę poczekać. Pozdrawiam!
  2. Hm, zaczynam się bać swojego lekarza, skoro jestem na 40 mg Nawiasem, ostatnio poskarżyłem mu się, że mam dość skutków ubocznych: nie dość - jak ktoś napisał - że penis jest tak wrażliwy jak łokieć, to jeszcze doszła jakaś senność i ogólna niemoc wzięcia się do czegokolwiek. Więc od dziś jestem dodatkowo na Wellbutrinie. Brał ktoś taki mix? Bo ja mam nadzieję, że będzie pięknie :)
  3. Niestety, nie wiem nic o interakcji leków, ale jedno mogę Ci powiedzieć: najszybciej jak możesz musisz iść do dentysty, bo masz tzw "suchy zębodół" czy jakoś tak. Dziura nie zarosła się tak, jak powinna, i dentysta musi interweniować.
  4. Hej, mam pytanie z innej beczki. Dziś bardzo dziwnie się czułem. Rodzaj zmęczenia, trochę depersonalizacji, taka trochę dziwna senność (a może i nie dziwna - przespałem się ze 3 godz. w ciągu dnia :)) Wczoraj trochę wypiłem. Wiem, wiem, proszę bez kazań Ulotka mówi, że alkoholu się "nie zaleca". Ale się i nie zabrania... Krótko - czy to połączenie może mieć inne skutki, poza standardowym osłabieniem działania paroksetyny? A może chodzi o coś innego - wczoraj wypiłem za mało i paro dopiero zaczęła działać...
  5. To są ekstremalnie rzadkie przypadki. Takim optymistą bym nie był. Net jest pełen dramatycznych opowieści o fatalnych jazdach, które trafiają się jak ktoś spali za dużo / nie tam, gdzie trzeba / nie z tymi ludźmi.
  6. Chlorofil? O k... już nigdy nie wezmę tego do ust!
  7. Dzięki za niechęć do moralizowania :) I masz rację - o istnieniu wielu substancji nie mam pojęcia. Dlatego właśnie pytałem co konkretnie jest syfem, którym nasączany jest "towar". Jeśli wiesz, to - proszę - powiedz.
  8. "Serce wedlug kardiologow mam zdrowe" - no właśnie... Wróć do lekarza, który przepisał Ci Parogen i mu o tym powiedz. Wygląda na to, że Twoja nerwica nie ustępuje, więc może powinien Ci zalecić wyższą dawkę? -- 17 lip 2015, 22:02 -- Ja, niestety, jestem na 40 mg
  9. A jaki jest ten syf w polskim "zielsku"? Pytam serio. I mniej serio: a gdzie kupować jak nie na czarnym rynku? :) Nie używam zielska długotrwale. Dlaczego miałem te złe konsekwencje - wydaje mi się, że wiem, i że teraz umiem palić bezpiecznie. Pewnie powiesz, że się oszukuję. Może i tak :) Bo "długotrwale przyjmuję" inną substancję psychoaktywną.
  10. Chyba paroxinor. Mój psychiatra mi to przepisuje, podobnie jak sildenafil w najtańszej wersji generycznej Nie pamiętam dokładnie, ale 30 tabsów kosztuje jakieś grosze.
  11. Tak trochę komentarz z boku: Mój dobry kolega chodził na terapię (nie wiem jaką metodą) z NFZ. Ponoć rocznie przysługuje 70 sesji. Terapeutka niczego nie notowała i na kolejnych spotkaniach musiał wiele przypominać. Mój notuje. Czasem jak szalony po moim jednym zdaniu :) Proste informacje też. Ostatnio: " Jak już był pan w drzwiach, to powiedział pan...". No powiedziałem. Po zakończeniu sesji i jej opłaceniu.
  12. ges

    Marihuana

    Tak, poważnie. Od kolegi miałem. Paliliśmy w grupie wśród, której byli doświadczeni palacze więc jakiekolwiek wałki odpadają ponieważ wtedy na bank ktoś by coś zauważył. Poza tym tylko na mnie podziałało tak mocno, reszta osób miała normalną fazę. Myślę, że za dużo spaliłem jak na pierwszy raz. Ja właśnie miałem podobnie, że nic nie czułem dlatego ciągle dopalałem, a po chwili zaczęło narastać błyskawicznie i tak mną pier*olnęło, że aż urwał mi się film. Teraz będę wiedział, że następnym razem trzeba odczekać kilka minut i ewentualnie wtedy dopalić. Twoje doświadczenie z marihuaną może świadczyć o wrażliwości na substancje psychoaktywne. Jeżeli nie masz aktualnie problemów psychicznych a sam jesteś bardzo podatny na takie specyfiki, to może sobie niezłe kuku zrobić. Natomiast jeżeli masz już problemy z głową,a będziesz palił ten shit , to to pogłębi Twoje problemy. Reasumując-nie rób tak więcej, ku Mam wrażenie, że THC po prostu pogłębia aktualny nastrój. Zatem - jak masz doła, raczej nie pal, bo wykopiesz sobie grób. Jak dzieje się fajnie, to będzie mega fajnie. Sprawdź na przykładzie dobrego seksu Moncjusz, o ile to rozumiem, to popełniłeś/popełniasz conajmniej dwa błędy: 1. nie działa - to trzeba palić więcej i więcej. A potem masz odjazd taki, że nie wiesz co się dzieje :) Dla mnie wystarcza kilka buszków, tyle, ile mieści się w końcówce fifki. I wiem, że na efekt (nie jakieś zajebiste uderzenie, ale na coś naprawdę fajnego) trzeba chwilę poczekać. Parę minut. 10 max. 2. Nie dopalaj! Podstawowa zasada BHP jarania, obok drugiej: 3. Pal w towarzystwie, w którym dobrze się czujesz, nigdy przy obcych. I jeszcze słówko o gastro: przyjrzyjcie się sobie. Chce Wam się jeść po trawie? Naprawdę? Ale: really? Ja mam wrażenie, że to kwestia potrzeby zaspokojenia szczególnie uwrażliwionych zmysłów. Różnych. Smaku, słuchu, dotyku... co znów prowadzi do tematu uciech seksualnych, więc zmilczę
  13. Panowie (i Panie?) proponuję, żebyście znaleźli gdzieś w necie coś nt. 'bad trip' i ogólnie o 'BHP' palenia ganji. Ja żałuję, że znalazłem te informacje po fakcie (po paru niefajnych jazdach). Przynajmniej teraz wiem o co kaman, a wiedza wyzwala
  14. No to widzę, że miałem szczęście - i to od samego początku. Najpierw przyjaciółka poleciła mi swojego psychiatrę, który bardzo pomógł jej i paru innym osobom w przeszłości. Potem tenże "wrzucił" już na pierwszej wizycie wątek psychoterapii. Kiedy po trzech miesiącach (trzecia wizyta, druga była po miesiącu) wspomniałem, że chciałbym jej spróbować, bez słowa komentarza dał mi nazwisko i numer telefonu. Nawet się zdziwiłem, bo te inne osoby wspominały o innym psychoterapeucie, X, do którego ich ten psychiatra odsyłał. Kiedy o tym wspomniałem powiedział "No tak, jak będzie potrzebny X, to będzie i X". Cholera, wie kogo odesłać do kogo? Psychoterapeuta wyraził na którejś sesji rodzaj zdziwienia (a raczej chciał pewnie, żebym ja się nad tym zastanowił), że ja, który "pracuje głową", trafiłem nie na kogoś, kto "przepuszcza wszystko przez umysł", tylko na kogoś, kto pracuje na emocjach. No mówiłem - dla mnie szarlataneria On raczej nie narzuca mi niczego, choć faktycznie czasem ostro przejmuje inicjatywę, nawet do tego stopnia, że kiedy on mówi a ja chcę coś wtrącić, nie pozwala: "chwila, niech skończę". W kwestii milczenia na terapii: mam wrażenie, że to działa tak, że ten z nas przerywa ciszę, którego ta cisza zaczyna bardziej męczyć. Jeśli ja to robię, to najczęściej coś nowego przychodzi mi do głowy. Może ważnego? Ale są też i takie momenty, że myślę sobie "a g..., ja cię przetrzymam". I on zaczyna :) W ogóle ciekawy gość. Z jednej strony mówi o metodzie, którą można zastosować (wspominałem - voice dialogue), a z drugiej śmieje się razem ze mną z twórcy tej metody (dla mnie gość wygląda jak psychopata - widziałem na youtube) i mówi, że nie mógł strawić jego książki. Ech, coraz bardziej czuję się jak neofita - tak się przejął nową religią, że zaczyna być jej kapłanem, choć niedawno pierwszy wołałby inkwizycję PS. Jestem z Warszawy. No tak, w tym też mam szczęście
  15. Aurora88 chyba za wcześnie jeszcze na oceny. I szybko jej nie sformułuję, bo właśnie mamy wakacyjną przerwę. Poza tym nie wiem - i chyba nigdy się nie dowiem - czy pozytywne zmiany (niekiedy nawet kompletne "odwrócenie" dotychczasowego myślenia) to efekt a) terapii, b) paroksetyny, c) innych, dość istotnych, zmian w moim życiu. Generalnie sądzę, że kluczem jest nastawienie - jak (podobno) w każdym leczeniu: do decyzji o pójściu na terapię dojrzewałem parę miesięcy (a jak się zastanowię, to z 10 lat...). I jak się już zdecydowałem, to: 1) uznałem, że mam problem i potrzebuję pomocy 2) do terapeuty postanowiłem podejść z otwartością: bez sensu - ze względu na cel terapii - cokolwiek o sobie przemilczać i 3) zaufaniem: moje racjonalne ego ciągle próbuje walczyć, podpowiadając, że to wszystko jest pozbawioną podstaw szarlatanerią. No ale ponoć - statystycznie (?) - skutki są! A, i jeszcze jedno. Terapeuta zaproponował mi ostatnio - nie, nie zaproponował, tylko poinformował o takiej możliwości (taki, niemal przesadnie delikatny, sposób postępowania jest chyba zasadą tej terapii) - o metodzie pracy zwanej "voice dialogue". Poczytałem o tym i się uśmiałem. Ale spróbuję :)
  16. bedzielepiej - przede wszystkim chcę Ci bardzo podziękować, i żałuję, że nie mogę tego zrobić osobiście, bo chciałbym spojrzeć w Twoje dobre oczy. Nie, nie podrywam Cię. Jestem gejem. Dziękuję, bo dzięki Tobie i temu wątkowi zaczynam powoli rozumieć i siebie i mojego byłego. Te historie są w wielu punktach tak zbieżne. Tyle że - proszę, nie rzucaj niczym we mnie - graliśmy odwrotne role. W mojej historii to ja byłem tym knurem, szmatą, cwaniaczkiem... - przejrzyj cały wątek i wypisz tutaj wszystkie epitety, które od Ciebie i innych dostały się Twojemu facetowi. Zaczynam go rozumieć (mojego), dlaczego pisał i mówił do mnie rzeczy w rodzaju "jestem takim śmieciem, że nawet nie chcesz ze mną rozmawiać". A ja wtedy chciałem go przytulić i powiedzieć mu, że jest cudownym facetem. Bo jest. A rozmawiać nie chciałem, żeby go bardziej nie krzywdzić. I żeby sobie nie rozrywać serca. Dlaczego mówił "przez cały czas bawiłeś się moimi uczuciami". A ja denerwowałem się, że tak niesprawiedliwie mnie ocenia. Teraz to wszystko rozumiem. Dlaczego dzwonił z płaczem i mówił, że bardzo mnie kocha, że jego życie nie ma sensu i że zaraz sobie coś zrobi. A ja się wkur... do czerwoności, że szantażuje mnie emocjonalnie. Nie robił tego. Tak czuł. A ja płakałem potem z bezsilności, bo czułem jak okropnie musi się czuć (znam ból zawiedzionej miłości) a ja nie byłem w stanie mu pomóc w żaden sposób. I zrozumiałem któryś z smsów, który wyglądał jakoś tak: "wczoraj wyszedłem z klubu bo nie mogłem wytrzymać. I lazłem tak przez całe miasto i płakałem. Aż dolazłem na Twoje osiedle, chociaż wiedziałem, że Ciebie nie ma w domu". A mnie nawet teraz rozdziera się serce. I tę "pojednawczą" kolację, i seks, i wspólną noc, kiedy spaliśmy wtuleni. I dlaczego to wszystko było tak straszliwie smutne - też rozumiem. I siebie zaczynam rozumieć. Co oznaczały moje własne myśli typu "wiem, że powinienem to zakończyć, ale jakoś nie potrafię". I to, że nie chciałem, żeby przeze mnie cierpiał. Tylko za żadną cholerę nie wiedziałem jak to zrobić! Jeszcze jedna rzecz o tym jakim knurem i cwaniaczkiem on jest: on się leczy psychiatrycznie i chodzi na terapię. Czy łatwo mu było pójść pierwszy raz do psychiatry? A do psychoterapeuty? Czy nie jest tak, że na taką wizytę decydują się ci, którzy naprawdę cierpią, nawet jeśli tak tego nie nazywają? I - tak na koniec i na zdrowy rozum - nie znam się na tym, ale mam przeczucie, że związek dwu osób, gdy obie są w trakcie leczenia psychotropami, albo na psychoterapii, ma naprawdę marne szanse. Najpierw trzeba zrozumieć siebie, żeby próbować zrozumieć innych ludzi. bedzielepiej - proszę, idź na terapię. Pozdrawiam. Świeci słońce :)
  17. ges

    Mózg jest głupi

    Jeśli tak, to szkoda, że widoki na taką wymianę są raczej kiepskie Zdaje mi się, że dość standardowa (co nie znaczy, że zła) teoria mówi, że faktycznie "coś poszło nie tak", ale nie w rozwoju osobniczym, ale filogenetycznym: cywilizacja wyprzedziła ewolucję i sprawiła, że różne neurohormonalne mechanizmy, które dobrze sprawdzały się na sawannie w Afryce paręset tysięcy lat temu są nieadekwatne do wyzwań współczesności; w pewnym sensie głupieją.
  18. Masz do tego prawo. Przecież wszystko co się dzieje w Twoim życiu jest wynikiem Twoich decyzji. A czy mogłabyś podzielić się z nami tym, co czułaś po tej wizycie - jak już wróciłaś do domu i się pocięłaś? A wtedy, kiedy pisałaś o tym, że się pocięłaś? Tu, na tym forum. Dwa razy. Pozdrawiam
  19. Pewnie rzecz już nieaktualna, ale napiszę: kiedy zapytałem swojego terapeutę o te "zadania domowe", odpowiedział: "A chce pan"? Ależ skąd, jestem leniwy No to nie będziemy robili niczego na siłę. Jestem na tej terapii dopiero dwa miesiące, ale bawię się nieźle :)
  20. Ukłony dla wszystkich; właśnie się zarejestrowałem na tym portalu. Na paroksetynie jestem od 4,5 miesiąca. Mam trochę obserwacji i pytań. Mam nadzieję, że pierwsze pomogą komuś z Was a drugie otrzymają odpowiedź życzliwych :) Pozytywy: - napady lęku się nie zdarzyły; może bardzo drobne, z którymi łatwo dałem sobie radę. Inna rzecz, że przed leczeniem nie były jakieś szczególnie częste, nie miałem też np. agorafobii czy fobii społecznej. - paro ponoć działa też na depresję; miewałem lekkie stany depresyjne, teraz czuję się dobrze, niekiedy wręcz euforycznie. Negatywy: - nadmierna potliwość (standardowy objaw uboczny). Zawsze pociłem się "nadmiernie" w sensie: szybciej i bardziej niż inni ludzie w tych samych warunkach. Ale to co się dzieje teraz to masakra. Ma ktoś jakąś radę? - seks: przede wszystkim anorgazmia (jak to się ładnie nazywa ). Czytając o tym w ulotce nawet się ucieszyłem, bo choć nie jestem młodzieńcem, to zwykle miałem problem odwrotny (paro jest ponoć zapisywane zbyt szybkim młodzieńcom :)) Ale teraz jest dramat. Po prostu śmierć przez bongo-bongo (jeśli ktoś zna ten stary kawał). Choć powoli przestaje mnie to śmieszyć. Wpływu na libido nie jestem pewien, bo nigdy nie było u mnie szczególnie wybujałe. Nie wiem zresztą, czy spadek "ochoty" to bezpośredni skutek paro, czy raczej wtórny na zasadzie "po co zaczynać, jak nie można skończyć" - demotywacja: nic mi się nie chce. Przy czym nie jest to niechęć depresyjna, ale taki raczej tumiwisizm, nawet całkiem przyjemny. A może po prostu jestem leniwy? Inne: - depersonalizacja/odrealnienie: nawet bawię się tymi sytuacjami, w których patrzę z zewnątrz na faceta, który coś mówi, z kimś rozmawia. Nie wiem kiedy się pojawiała; możliwe, że przy zwiększaniu dawki. A może na skutek innych przyczyn? Generalnie trudno mi ustalić (niektóre przynajmniej) związki przyczynowo-skutkowe, bo: - po jakichś 2 miesiącach brania paro poszedłem do psychoterapeuty. To też (?) chyba (??) działa. Nawiasem - nie zauważyłem, żeby ktoś tu pisał o psychoterapii. A mnie psychiatra powiedział na pierwszej wizycie, że leczenie farmakologiczne jest objawowe, a jeśli chcę leczenia przyczynowego - to terapia poznawczo-behawioralna. - w tym samym czasie zaszły istotne zmiany w moim tzw. "życiu prywatnym". A to przecież też zmienia całą optykę. Pozdrawiam forumowiczów Hm, miał się pojawić następujący podpis: nerwica lękowa napadowa (diagnoza i początek terapii paroksetyną: marzec 2015) Paroxinor 20 mg 2-0-0
×