Skocz do zawartości
Nerwica.com

smuteczekjestem

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez smuteczekjestem

  1. Witam wszystkich po długim czasie.Mam pytanie.Kto bierze Rhodiolin? Czy czuje jakieś efekty jego działania? ja biorę od wczoraj i czuję się dość dziwnie, mianowicie mam mdłości, czuję lekkie oszołomienie, jakby serducho mocniej biło no i robi mi się gorąco.Wczoraj wzięłam 2 razy po dwie tabletki pól godziny przed posiłkiem, dziś rano dwie, a po południu już tylko jedną.Może tak dziwnie się czuję bo biorę też inne leki psychotropowe? Czekam na jakieś odpowiedzi.
  2. Chętnie też bym się z kimś spotkala, ale niestety, nie wychodzę nigdzie sama, mogę jedynie popisac na forum, to moj caly swiat [ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:28 pm ] Ja z kolei mieszkam 30 km pod Wejherowem, wszędzie daleko, a internet to moje cale okno okno na świat, ciągle wierzę że kiedyś samodzielnie gdzieś pojadę-albo jak w bajce, przyjedzie po mnie książę na bialym koniu [ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:29 pm ] Ja z kolei mieszkam 30 km pod Wejherowem, wszędzie daleko, a internet to moje cale okno okno na świat, ciągle wierzę że kiedyś samodzielnie gdzieś pojadę-albo jak w bajce, przyjedzie po mnie książę na bialym koniu [ Dodano: Dzisiaj o godz. 5:30 pm ] Ja z kolei mieszkam 30 km pod Wejherowem, wszędzie daleko, a internet to moje cale okno okno na świat, ciągle wierzę że kiedyś samodzielnie gdzieś pojadę-albo jak w bajce, przyjedzie po mnie książę na bialym koniu
  3. Być może terapeuta zobaczył odbicie siebie samego? Jakieś swoje przezycia? Dziwne byłoby gdyby terapeuta płakal na d każdym kto do niego przychodzi, a ludzie chorzy mieliby jakieś poczucie winy, hm... chociaż tak do końca nie wiadomo jak to było, wszak jesteśmy tylko ludzmi i nie znamy swoich reakcji tak naprawdę do końca.Ja jestem osobą bardzo uczuciową, mam oczy na "mokrym" miejscu, aczkolwiek do pewnych osób jestem twarda jak skała, ot, taka sprzeczność we mnie jest.
  4. tak, zgadzam się, ale czyż nie jest milo kobiecie uslyszeć tego słowa czasami? Uważam że czuje się dowartościowana.Oczywiście slowo musi być szczre
  5. To dobry pomysł dla tych którzy nie cierpią na gorafobię, więc już nie dla mnie, niestety, ja najlepiej się czuję we właśnym fotelu słuchając muzyki, są tez inne względy dla których ta bariera jest dla mnie nie do pokonania. Chętnie bym się z wami spotkała, podzielila wrażeniami i odczuciami, a także napila piffka.Mogę tylko życzyć mam "owocnego" spotkania, miłych wrażen z zawartych znjomości w realnym świecie.POZDRAWIM SERDECZNIE.
  6. Uważam że to dobry terapeuta, ma ma bardzo dużo empatii dla innych.Lzy nie są oznaką słabości, ja swego czasu chodziłam do psychologa i kiedy jej opowiadałam o tym co myśle, co czułam, co przeżyłam, byla bardzo wzruszona.ITakich ludzi dzialających utartym schematem, A TERAZ ZAPISZE PANI DOBRY LEK, NAPEWNO POMOZE, powinno być jak najmniej, ale niestety, ludzi "w kitlach" urodzonych jest naprawdę mało, idą chyba na łatiwznę takich ludzi z dużą dozą empatii powinno być jak najwiecej.mylę że gdyby każdy z nas naprawdę umial szczerze się wyplakać, wyzalić, byłoby nam lżej, a ja w tej chwili mam ochotę plakać, ale nie chcę glupich pytań w stylu CO CI JEST?
  7. Uważam że słowem KOCHAM CIE nie można szafować, nie należy go nadużywać bez powodu.Zależy też do kogo są kierowne.Dziecku należy mówić że się je kocha, odwdzięczy się tym samym i będzie umiało kochac w doroslym życiu=oczywiście za tym słowem muszą iść czyny.Tak samo jest z mówieniem tego słowa drugiej, bliskiej osobie na której nam zależy.Musimy mieć pewność że slowo tak ważne zostanie powiedziane w odpowiedniej chwili i momencie, i do wlaściwej osoby.Jeśli natomiast powie się KOCHAM, a odezwu nie będze, ba, możemy nawet zostać wyśmiani, wtedy jest trudniej.Czyny też świadczą o tym czy naprawdę kochamy, one są jakby częscia tego magicznego slowa.
  8. Tak sobie myślę że gdyby każdy z nas miał dobrego przyjaciela, takiego który naprawdę zrozumie w 100% nasz stan, lęki, to byłoby chyba o niebo lepiej .Staram się żyć normalnie, ale w głębi serca plakać mi się chce, nie wiem dlaczego? A gdy już naprawdę mam dość uśmiechania się, to slyszę pytanie CO CI JEST?, ZNOWU UDAJESZ?. A ja nie udaję!! Jestem osobą bardzo wrażliwą, podatną na to co się dzieje wokól mnie, bardzo łatwo mnie zranić słowem.To chyba jeszcze bardziej komlikuje mi życie. Ktoś mi kiedyś powiedział że jestem zbyt romantyczna i że takich ludzi się łatwo niszczy.Coś w tym jest, niestety
  9. Choruję już kupe lat, raz jest lepiej, raz gorzej, trochę jak z pogodą, mam tez ataki paniki, lęku, kiedy idę towarzyszą mi zawroty głowy i sztywność nóg, czasem mam ochotę krzyczeć.I jeszcze jedno, bardzo często jestem smutna, jakaś rozerwana emocjonlanie.Mimo że mam rodzinę, nie czuję się spełniona jako kobieta, mam duże pokłady ciepła, miłości, jakby niewykorzystane, chciałabym kogoś tym obdarzyć z wzajemnością.Może tylko tak mi się wydaje, nie wiem, czuję się jakoś dziwnie samotna, niepotrzebna i niezrozumiana.
  10. Na pewno przyjażń, taka prawdziwa, zrozumiana pomaga w leczeniu nerwicy czy depresji, lecz jak ją znależć? Też bym chciala przyjaciela, bo w gronie rodziny czuję się niezrozumiana, muszę się często maskować że jest ok, a płakać mi się chce-to taka samotność w tłumie, ąż BOLI!!. nA PEWNO UCZUCIE I ZROZUMIENIE DRUGIEJ OSOBY ODMIENOłOBY MOJE żYCIE.aLE POKI CO, żyję, jestem, a kiedy już nie mogę wytrzymać, i nie mam ochoty się uśmiechać, to spotykam się z pytaniem, CO CI JEST??
  11. moje lęki są podobne, w kościele robilo mi się duszno , musialam wychodzić, wolę stać na dworze, mam takie odczucie że boję się ludzi, nie lubię też dużych marketow, wtedy boję się że zaraz upadnę bo nogi mam jak z drewna, nie chcą mnie nosić, wlokę je za sobą, mam też zawroty glowy.Rodzina nie bardzo mnie rozumie, myślą że udaję, że jestem leniwa-niby rozumieja ale po sposobie zachowania widze że myślą co innego.Mąż to wogole uważa że ja sobie to wymyślilam!! i o niczym innym nie myślę tylko o tym że za chwilę będę się bala. A to przynosi efekt odwrotny, zamykam się w sobie, najlepiej to wolę się polożyc.Też czuję się ciągle zmęczona, taka wyzuta z sil:(
  12. Ja też mam lęki w kościele, boję się że zemdleję, pocę się, trzęsę, nie pamiętam kiedy jechalam autobusem czy kolejką, to straszne!! jak już muszę coś zalatwić to jadę tylko z córką autem bo sama się boj ę, idę znią pod rękę po mi się w glowie kręci.Przyjmuję leki ale z miernym skutkiem.Teraz zaczlęam brać Pramolan, jest o tyle lepiej że przestalo mnie boleć w klatce piesciowej>czuję się niezrozumiana, domownicy myślą że udaję i jestem leniwa, a to tylko moj stan pogarsza;( Mam takie dni kiedy nawet ubrać mi się nie chce, nie jest dobrze.
  13. Opinie dzieci są podzielone, synowie uwazają że powinnam sobie życie ułożyc, no, może nie do końca odejść od męża, ale robić tak jak mi wygodnie, też tak robię-śpię z córką bo mąż już dawno przetał mnie interesować jako facet, ale to jego wina bo jest flejtuch i impotent, mam czas aby pogadać z przyjaciołką przy lampce wina, oczywiście mąż jej nie akceptuje,starsza córka i syn jakby się bali, choc nie wiem czego, bo syn ma swoje mieskanie, a zięc pracuje ( może po prostu myślą że sobie nie poradzę), i będą musieli mi pomóc? Egoizm z ich strony? tak doglębnie nie pytałam.Myślę ze kiedy babcia umrze, to sytuacja się zrobi bardziej klarowna, ja chcę zrobić sobie swoj pokój, mieć swój kącik z książkami i komputerem, ot, taka mala oaza spokoju.Co do muzyki to mam szeroki wachlarz zainteresowań, są chwile kiedy lubię sluchać walców Strausa, po polskiego rocka a muzykę swoich lat młodzieńczych, z reguly lubię muzykę spokojną, nostalgiczną, Niemena grechuty, nie lubię bylejakości-to pod każdym względem:)
  14. Wiele osób zadaje mi to pytanie czy rozwód nie byłby najlepszym rozwiązaniem.Lecz ja chyba nie mam, ni gdy nie miałam dość odwagi aby ten kro uczynić.Przez te wszystkie lata wiele się wsolnie dorobiliśmy, wybudowaliśmy nowy dom dla dzieci, mam to teraz wszystko zostawić? poza tym mąż jednak pracuje i jako jeden przynosi pensję, mamy wsólne zobowiązania kredytowe, więc nie mogę tak wszystkiego rzucić bo zostanę bez środków do życia.Poza tym żyję w środowisku gdzie rowody są rzeczą niewybaczlną, chyba by mnie wyklęli. Jeśli zaś chodzi o oprację to mąż ze mną jeżdził, odwiedzał, ale myślę że w dużej mierze dlatego że bal się o to że zostanie sam i drugiej takiej nie znajdzie.nie wiem.jakoś po operacji tylko dzieci mnie doglądały, jak byłam w domu i nie mialam jeszcze siły wstawać. Dziwne to wszystko jest, gubię się.Sama nie wiem co dla mnie dobre, myślałam o tym żeby przenieść się do córki i ziecia gdy już zrbią sobie górę domu.Wtedy z kolei pytanie, a druga córka?
  15. Z mzem rozmawiałam nie raz, niestety nie rozumiemy się, nie nadajemy na tych samych falach, tu więc nie mogę liczyć na męża, przyjaciela.Na terapie kiedyś chodziłam z dziećmi, mąż niestety nie chciał-dzieci zresztą były pod stalą opieką psychologow ze względu na kłopoty w nauce na tle nerwowym.Bylam z nimi, dopingowalam i co najwaznieszje, wierzyłam ze mogą coś w życiu osiągnąć.Mąż zawsze był tylko biernym uczestnikiem.tak jest zresztą do dziś.Ten człowiek chyba boi się życia.
  16. Ja też się panicznie boję wyjścia z domu, ale jednak próbuję.Wychodzę chociaż na krótko-na zakupy.Nie pamiętam kiedy jechalam autobusem czy kolejką, dla mnie te slowa brzmią niczym fatamorgana!!.nieraz mam ochotę spać cały dzień, ale wtedy choć trochę krzątam się po domu, rozmawiam z córką, bądż klikam sobie przy komputerze.Jednak ciągle wierzę że i dla mnie zaświeci slońce, że na przekor pokręconemu światu wybiorę się na dlugi spacer, a łzy szczęścia niech sobie wtedy płyną.Bo z nerwicą to jest tak, raz jest lepiej, raz gorzej.Więc trzeba robić wszystko aby tych dobrych chwil bylo więcej.Tak.... fajnie się pisze siedząc w fotelu, trudniej to zrealizować.Wierzyć jednak trzeba [ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:55 am ] Ja mam tak samo, tylko u mnie to jest bardziej zaawansowane, nie wsiądę do autobusu czy kolejki, sam,a myśl mnie już preraża, może gdybym miala blisko to powoli, z duszą na ramieni i sercem w gardle bym szła, atak, to jedynie autem z corką jeżdzę.tak samo jest z kościolem, boję się ludzi, tlumu, zaduchu (mam agorafobię), Kieyś bardzo chętnie chodziląm do kościola, potem jechalam na cmentarz, ale od kiedy zmarli mi rodzice, owszem, zmuszam się się do odwiedzin ich grobu bo wiem że to im się należy, ale szybko stamtąd uciekam.tak jest wszędzie.W kościele, w markecie, tylko dom jest dla mnie bezpieczny, jest moja twierdzą.jestem jeden wielki strach i lęk, i żle mi z tym [ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:56 am ] Ja mam tak samo, tylko u mnie to jest bardziej zaawansowane, nie wsiądę do autobusu czy kolejki, sam,a myśl mnie już preraża, może gdybym miala blisko to powoli, z duszą na ramieni i sercem w gardle bym szła, atak, to jedynie autem z corką jeżdzę.tak samo jest z kościolem, boję się ludzi, tlumu, zaduchu (mam agorafobię), Kieyś bardzo chętnie chodziląm do kościola, potem jechalam na cmentarz, ale od kiedy zmarli mi rodzice, owszem, zmuszam się się do odwiedzin ich grobu bo wiem że to im się należy, ale szybko stamtąd uciekam.tak jest wszędzie.W kościele, w markecie, tylko dom jest dla mnie bezpieczny, jest moja twierdzą.jestem jeden wielki strach i lęk, i żle mi z tym
  17. Tak, rozmawiam z dziećmi o swoich problemach, wiem że się o mnie martwią, widzę to po ich oczach, i czuję się jeszcze bardziej winna.Mam w sobie jakieś poczucie winy, nie wiem, za wszystko, jakbym przepraszala że żyję, ato tylko pogarsza moją sytuację.Nie zamykam sie na ludzi, mam przyjaciolkę ktorej mogę się wyżalić przy lamce wina, ale nic poza tym.Mój świat jest bardzo ograniczony, mały.Mieszkam na wsi gdzie wszędzie daleko, chore stawy nie pozwalają mi chodzić dlugo, poza tym STRACH jest bardzo wielki.Tyle , ile mogę, robię.Czytam książki, interesuję się psychologią, trochę piszę na blogu, są chwile kiedy czuję się szczęśliwa-takie momenty są niczym balsam dla mojej obolalej duszy.Jednak jest coś co mnie dręczy.Czuję się niespoelniona, jako kobieta.Coś bym chciała jeszcze w życiu zrobić.Myślę że największym balastem w moim życiu jest babcia, to ona sprawia że mam ten 'ogranicznik" psychiczny.Rodzina tylko potrafi zwracać uwagę, ale nic poza tym.Caly dzień i wszystkie obowiązki na mojej glowie.Mąż nigdy nie zrobil zakupów, nie intersuje go nic.Gdy przychodzi do domu nie zapyta jak się czuję, jak mi minąl dzień.Brakuje mi po prostu ciepla, zwyklego prztulenia mężczyzny.A mam wiele ciepla w sobie, obdzielam nim dzieci i swoje zwierzaki, a jeszcze dużo zostaje.
  18. Ja też mam nerwicę lękową, boję się wychodzić na dwor, boję się ludzi, choć na silę wychodzę i jadę na jakieś zakupy-tylko utem, z córką, i zaraz wracam ciężko wystraszona to jest straszne uczucie, gdy się boi nawet oddychać, dolownie.Mam 44 lata, dorosle dzieci, dużo w życiu przeszłam, może z byt dużo, i teraz zamiast się cieszyć że mam już 2 miesięcznego wnuczka, kochane dzieci, to plakać mi się chce.Może to dlatego że od męża jakoś nie czulam ciepła, nie moglam się nigdy jemu wyżalić bo zawsze slyszała GLUPOTY GADASZ!!.Mam pieska, kotka, kocham zwierzaki, a są momenty że bardzo mnie drażnią.Nie umiem sobie poradzić sama ze sobą, biorę leki tpu Xanax, Pramolan, był też Seronil, ale z miernym skutkiem.Być może to dlatego że gdy już czułam sie dość dobrze, to spadło na mnie kolejne nieszczęscie, poważna operacja, i nerwica wrocila z wielkim na tężeniem. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:33 am ] Ja też mam nerwicę lękową, boję się wychodzić na dwor, boję się ludzi, choć na silę wychodzę i jadę na jakieś zakupy-tylko autem, z córką, i zaraz wracam ciężko wystraszona to jest straszne uczucie, gdy się boi nawet oddychać, dolownie.Mam 44 lata, dorosle dzieci, dużo w życiu przeszłam, może z byt dużo, i teraz zamiast się cieszyć że mam już 2 miesięcznego wnuczka, kochane dzieci, to plakać mi się chce.Może to dlatego że od męża jakoś nie czulam ciepła, nie moglam się nigdy jemu wyżalić bo zawsze slyszała GLUPOTY GADASZ!!.Mam pieska, kotka, kocham zwierzaki, a są momenty że bardzo mnie drażnią.Nie umiem sobie poradzić sama ze sobą, biorę leki tpu Xanax, Pramolan, był też Seronil, ale z miernym skutkiem.Być może to dlatego że gdy już czułam sie dość dobrze, to spadło na mnie kolejne nieszczęscie, poważna operacja, i nerwica wrocila z wielkim na tężeniem.
  19. Droga Gabrysiu, mam dwie kochane córki, ktore ze mną mieszkają, jedna jest już mężatką i niedlugo urodzi mi wnusię, w niej cała moja nadzieja-spacery itp, Pieski też mam bo kocham zwierzaki.Widzisz, życie zapędziło mnie w "kozi róg", bo wychodząc za mąż, wzięłam też odpowiedzialność za męza babcię ktora ma obecnie 96 lat i wymaga opieki.Więc siłą rzeczy jestem uwiązana.Wszystko pewnie byłoby inaczej gdyby nie fakt że syn babci ciągle się wtrąca, babcia też nie jest łatwym czlowiekiem, a wiek tylko niektore cechy charakteru uwydatnia.Mąż też nigdy nie trzymał mojej strony, nie wiem co to prezent o męża, a chyba ma być za co wdzięczny skoro w sumie sama dzieci wychowalam, bo gdy dzieci ojca potrzebowaly, to byl do życia bardzo niefrafobliwie nastawiony.Zresztą do dziś tylko do mnie te moje pociechy przychodzą, synowie też do ojca nie idą, tylko do mnie.Jestem po 4 operacjach w krotkim czasie( ze względu na otylość założyłam sobie opaskę na żołądek, ta się jednak nie przyjęla, i w stanie ciężkim wylądowalam z zakażoną opaską w szpitalu, już jej nie mam), 2 wesela za sobą.Do tego wszystkiego niedoczynność tarczycy i Choroba Hoshimoto.stawy kolanowe już mi padły,lelarze rozkladają bezradnie ręce.Jestem bezradna, zagubiona
  20. Witam wszystkich. Leczę się już kilka lat, biorę psychotropy, ale jakoś nikt naprawdę nie potrafi mi pomóc.probuję sama dociec co to jest, ale wygląda na to że jestem zbyt wrażliwa, mam zbyt zawile życie, albo robię je sobie takim? nie wiem, pomóżcie mi to ocenic, pytajćie. Jestem mężatką od 25 lat, mam czworo dzieci, wiele w życiu przeszłam i to chyba jest przyczyna moich dolegliwości, to jej podłożę, jakaś trauma.Mając 16 lat zachorowałam na padaczkę, leczyłam się przez wiele lat, w tym czasie urodziłam dzieci, mąż wpadl w alkoholizm, a co za tym idzie, były awantury burdy pijackie łącznie z rękoczynami.Mąż uważa że nic się nigdy nie stało, swoje zachowanie uważa za normalne-już nie pije jakieś 8 lat. przedtem ja i dzieci żyliśmy w ciąglym strachu czy przyjdzie trzeżwy czy pijany. Na dzień dzisiejszy moje życie wygląda tak: mam lęki, których nie potrafię opanować, boję się wyjść między ludzi (agorafobia), jak już idę to mam nogi jak z drewna i mam wrażenie że za chwilę zwariuję, taki strach mnie ogarnia.Najlepiej czuję się w domu, tu czuję się bezpieczna.Choć od śmierci moich rodziców jakby mi coś zabrano.Jestem jedynaczką, jako niemowlę zostalam adoptowana.rodzice byli super. biorę leki; Xanax 1mg, Lexotan, Pramolan, brałam też Seronil.
×