buszujacywtrawie, Chryste, jeśli życie Ci miłe, to ten haloperidol bierz pod język, a później wypluwaj do kosza (o ile ktoś np. kontroluje jak łykasz leki, jak nie, to po prostu olej branie tego, w czym właściwie problem?). Ten "lek" (konia z rzędem temu, kto znajdzie mi człowieka "wyleczonego" haloperidolem) jest neurotoksyczny, ryje głowę stosowany przewlekle, po latach używania może Ci trwale uszkodzić układ nerwowy. Jeśli chcesz jeszcze pożyć kiedyś normalnie jak człowiek, to musisz coś zmienić, na początek ja na Twoim miejscu usunąłbym halo ze swojego szatańskiego jadłospisu, chociażby po kryjomu, i błagał rodziców o zmianę psychiatry, bo to sytuacja rodem z koszmaru. Opisywałem kiedyś na tym forum skrajną niekompetencję psychiatrów, ale to co tu widzę to bardziej przypomina nawiedzenie.
I niech nikt nie gada, że próbuję być mądrzejszy od lekarza- gdy zdawałem się na ich łaskę leżałem jak warzywo nie mając siły oddychać, odkąd sam później zacząłem interesować się lekami, to stanąłem na nogi, chociaż to był długi proces metodą prób i błędów. Na koniec znalazłem psychiatrę, bardzo empatycznego, a przy tym takiego, u którego sam w konsultacji dobierałem sobie leki/dawki, on uważnie słuchał o efektach ich działania i naprowadzał mnie na ulepszenia danych kombinacji, w oparciu tylko o reakcje mojego organizmu, a nie suchą wiedzę i własne przyzwyczajenia. Dziś nie biorę żadnych leków, depresji nie mam od dawna. Przydałoby się coś na boost energii, ale to inna sprawa.