Skocz do zawartości
Nerwica.com

KoalaLala

Użytkownik
  • Postów

    360
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez KoalaLala

  1. wiem, że łatwo tak sobie gadać, ale ja bym chciała się na to wszystko zobojętnić, poczuć taki 'tumiwisizm'. w sumie przez pierwsze dni na esci coś takiego czułam, może to było uspokojenie wynikające z nadziei, że za jakiś czas lek pomoże. bo teraz wszystkim przejmuje sie aż do bólu, szczególnie przyszłością. ale Twoje natręctwa nie miały związku z hipochondrią? psychiatra mi powiedział i tak też czytałam w wielu wypowiedziach, że esci działa na lęki, a moje myśli automatyczne wynikają z lęku, a lęk z myśli i tak w kółko. to już mi tłumaczyła psycholog ja na początku tego koszmaru zaczęłam do niej chodzić, ale te kilka spotkań tylko mnie doniszczyło, baba chyba myślała, że sobie to wymyślam, rozmowy o wczesniejszych, zupełnie niezwiązanych z urazem przejściach to było jak wyrywanie zębów na żywca i grzebanie w starych ranach, kiedy ja wiedziałam skąd się wzięła moja obsesja na punkcie nogi, a ona jakoś tego nie uznawała. w skrócie: bardzo mi zależało na jej powrocie do zdrowia, żeby móc wrócić do aktywności, sportu i podjąć się pracy, w której większość czasu byłabym na nogach.
  2. Lu_80 ja najbardziej spodziewam się zwiększonej dawki, pewnie do 15 mg, tak powiedział psychiatra na pierwszej wizycie, że najwyżej zwiększymy dawkę, ale to było raczej pod nosem na sam koniec pierwszej wizyty, z której wychodziłam pełna nadziei. trochę mam jeszcze tej nadziei, że może za kilka dni lek zaskoczy, bo z tego co tu czytałam ludziom zaczynało się poprawiać i po miesiącu to jest w ogóle moja pierwsza styczność z antydepresantami, rok temu w życiu bym nie pomyślała, że w coś takiego się wpakuje, chociaż skłonność do chandry, odczuwania wszystkiego 'mocniej', przejmowania się i analizowania sytuacji miałam zawsze. a z tego co czytałam (sorry jeśli się pomyliłam), Ty walczysz już dłużej? -- 20 cze 2015, 16:32 -- Czy może mi ktoś powiedzieć jak kierować odpowiedź do konkretnej osoby? tak żeby imię było wyróżnione, bo widzę, że w pierwszej odpowiedzi mi się to nie udało Don Kamillo dzięki za radę o paroksetynie, skoro działa na natrętne myśli (ja nie mogę się uwolnić od myślenia o tym wszystkim, to takie samonapędzające się błędne koło, nie wiem już jak sie myśli o niebieskich migdałach) zapytam lekarza co o tym sądzi. hipotermia to chyba niecodzienny skutek uboczny?
  3. Cześć wszystkim:) jestem nowa na forum, to mój pierwszy post. we wtorek mija miesiąc odkąd biorę Mozarin 10 mg i przez te już prawie 4 tygodnie nie odczułam żadnej poprawy. Przejrzałam cały ten wątek i widzę, że na forum jest dużo osób, które znają się na lekach i może ktoś z Was mógłby się odnieść do mojej sytuacji i dać jakąś radę. Moja nerwica, jak przyznał nawet psychiatra, jest niecodzienna, trochę to skomplikowane, i jeśli, to przeczytacie, to pewnie nie jedna osoba się zdziwi, co jeszcze można stworzyć sobie w głowie: czuję bardzo mocny lęk przy chodzeniu , poruszaniu się, nawet takim króciutkim po mieszkaniu, między łóżkiem, a kanapą, ponieważ... boję się, że boli mnie noga. prawie rok temu złamałam ją, ale złamanie było niewielkie, noga nie spuchła, bolała dosyć mocno, ale dało się chodzić, więc lekarz pierwszego kontaktu nie uznała, że to poważniejszy uraz. dopiero jak po 2-3 miesiącach nie przestawało pobolewać ortopeda zlecił tomografię, na podstawie której uznał, że złamanie było, nieleczone samo się zrosło, ale nieprawidłowo i zalecił chodzenie o kuli przez kilka tygodni oraz dwa zabiegi fizykoterapeutyczne, ale to nic nie dało, ból, jak po urazie, wracał. dopiero w listopadzie trafiłam w ręce dobrego fizjoterapeuty, który rozpoznał, że w nodze wszystko jest 'skopane' - tkanki, powięzie, więzadła przez to, że długo nie było leczone i rozpoczęły się długie tygodnie pełnej fizykoterapii i masaży całej nogi. pod koniec lutego on i jeszcze jedna fizjoterapeutka, do której chodziłam, mówili, że w nodze wszystko jest okej, działa sprawnie i jeśli coś mnie boli, to to już nie jest nic szkodliwego i z czasem przestanie, żebym po prostu zaczęła normalnie funkcjonować i zapomniała o wyleczonym urazie. ja niestety nie zapomniałam i zapomnieć nie mogę do dzisiaj. w mojej głowie powstały myśli automatyczne i od paru miesięcy każda myśl, kiedy idę, jest poświęcona temu w jakim stanie jest moja noga. przy tym powstał bardzo duży lęk, czasem na granicy paniki, który nie mija kiedy siedzę, leżę. cały czas czuję w sobie napięcie, najgorsze są poranki, budzę się codziennie kilka godzin przed budzikiem z uczuciem lęku, ucisku w klatce, duszenia. okropne jest to, że po domu nie mogę też poruszać się swobodnie, w kapciach po dywanie naprawdę mogłabym chodzić komfortowo, a nie umiem wstać bez pomyślenia o tym. nie mam żadnej kontroli nad myślami i odczuwaniem tego lęku. reaguje na każde najmniejsze ukucie bólu w nodze i kiedy chodzę i kiedy leżę, siedzę. plus ciągle jej dotykam, sprawdzam ją, kręcę i wiem, że w ten sposób te 'bóle' sobie wywołuje. fizjoterapeuci mówią, że po takim pechowym złamaniu zawsze mogę mieć tę nogę mniej sprawną i coś tam w niej czuć przy większym wysiłku itd, ale nie na tyle, żeby zniszczyć sobie tym życie. bo z życia wycofałam się kompletnie, bliscy wiedzą, że mam nerwicę i akceptują, że nie wychodzę na miasto itd. pojawiam się na uczelni tyle ile muszę, kończę pisać pracę licencjacką, ale jestem też przerażona myślą co dalej, że nie poradzę sobie z egzaminami na studia magisterskie, przeprowadzką. jestem w takiej sytuacji, że na razie nie muszę szukać pracy, ale przeraża mnie myśl, że kiedy, niedługo, przyjdzie na to czas, ja nie będę w stanie, bo każdy ruch wykonuje z lękiem. codziennie płaczę, zdarzyło mi się myśleć o samobójstwie, bo tak się nie da żyć. po miesiącu brania Mozarinu mam nasilone zawroty głowy, co szczególnie odczuwam przy chodzeniu i jest mi jeszcze ciężej, mam wrażenie, jakbym miała się przewrócić. to właścwie jest spory skrót całej mojej nerwicowo-nogowej historii, w takim skrócie rzecz może wydać się jeszcze dziwniejsza, bo nie tłumaczę tu kilku czynników, ale i tak się rozpisałam, a nie chcę nikogo zanudzać. więc do rzeczy: moje pytanie do Was: czy z Waszego doświadczenia uważacie że escitalopram to substancja trafiona na taki rodzaj lęku? może słyszał ktoś z Was o podobnym przypadku i może podzielić się tym, jak ta osoba sobie radziła? może w ogóle macie jakieś rady jak z takim gównianym stanem sobie poradzić? w poniedziałek mam psychiatrę, jestem bardzo ciekawa, co mi powie, zwiększy dawkę, zmieni lek, wprowadzi coś nowego... dzięki za każdą odpowiedź, piszę tutaj, bo widzę, że to miejsce, gdzie dużo osób dostało wsparcie, a ja, chociaż mam wsparcie od rodziny i przyjaciół, chyba potrzebuje porozmawiać też z kimś kto przechodzi 'podobne' piekło
×