Skocz do zawartości
Nerwica.com

Maladie

Użytkownik
  • Postów

    700
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Maladie

  1. Mam prawo jazdy bodaj od 8 czy 9 lat. Zaraz po jego zrobieniu jeździłam codziennie, bo praca tego wymagała, korki, korki, korki, wyścigi do banku, żeby zdążyć na czas, awantury i tak dalej. Nie polubiłam tego, choć jeździłam jakieś 1,5 roku i nie miałam ani jednej stłuczki. Za to pamiętam aż nazbyt dobrze wszystkie te sytuacje, kiedy zrobiłam coś nie tak (utknięcie na skrzyżowaniu i dzwoniący na mnie tramwaj, zagapienie się szurnięcie na skrzyżowaniu na czerwonym, jak mało nie wjechałam w babkę na parkingu, bo się zagapiłam, jak się mało nie zesrałam, bo mnie szef w nowiutkiej Toyocie zostawił w samym centrum, takie atrakcje). No cóż, wykorzystałam pierwszą okazję, żeby przestać jeździć i po n. latach przyjdzie mi wziąć dodatkowe lekcje, żeby się jakoś ogarnąć Brak samochodu coraz bardziej działa mi na nerwy, bo "podskoczyć gdzieś" z pomocą ZTM zamienia się w wyprawę życia. Jeśli odczuwasz lęk przed jazdą, to może weź sobie kilka dodatkowych godzin, żeby się upewnić, że potrafisz, a potem, jak wspomniała koszykova, pojeździj trochę w nocy, kiedy jest mały ruch Początki potrafią dokopać, w końcu, dlaczego masz się czuć superpewnie, skoro dopiero zaczynasz? A, branie taty to niekoniecznie najlepszy pomysł Może lepiej weź ze sobą znajomego, który dobrze ogarnia temat i nie będzie Ci truć nad głową.
  2. Maladie

    Samotność

    Coś mam wątpliwości, czy to nie osobowość narcystyczna Zresztą rzadko kiedy ma się jedno zaburzenie osobowości i cześć Diagnozowanie się we własnym zakresie jest o kant rzyci potłuc. Piszesz, że nie potrzebujesz psychologa, a dla mnie brzmi to trochę jak próba udowodnienia samemu sobie, że musisz trzymać pion, nie wolno Ci pozwolić sobie na słabość. A prośba o pomoc, jest przejawem słabości. Trudno jest przewartościować życie bez drugiej osoby. Nie myślałeś o terapii? Ona nie służy temu, żeby zrównać Cię z poziomem gleby i tych 90% społeczeństwa, o których pisałeś. Być może dobry terapeuta pomógłby Ci nauczyć się cieszyć pierdołami i nie patrzeć na siebie na tle innych.
  3. bedzielepiej, ja to odbieram trochę inaczej Psychoterapia działa, jeśli masz minimum woli walki i trafiasz na naprawdę dobrego terapeutę, który ma temperament odpowiadający twojemu. Dopiero na trzeciej terapii czuję jakąś więź z t., na poprzednie chodziłam "za karę". Możesz iść na terapię w złości, negując wszystko i wszystkich, ale jak trafisz na odpowiedniego człowieka, to ten kilkoma zdaniami zwali cię z krzesła. I pójdziesz po raz kolejny, żeby się z nim żreć, żeby wątpić i się wściekać. T. znowu coś powie. I tak w kółko. A po kilku miesiącach negacji, może nawet po przerwaniu terapii, okaże się, że coś z niej jednak wyciągnęłaś, coś zostało, coś, co pomaga. IMO trzeba znaleźć kogoś, kto nadaje na podobnych falach. Jak? Tego nie wiem.
  4. Podobno psychoterapia poznawczo-behawioralna bardzo dobrze działa przy zaburzeniach nerwicowych. Ale na pewno nie będzie tak, że po dwóch-trzech sesjach wszystko minie jak ręką odjął. Przygotuj się na ciężką walkę z zaburzeniem Dlaczego miałoby Ci odbić po tabletkach? Jeśli poczujesz, że naprawdę nie dajesz sobie rady, warto porozmawiać z psychiatrą. Aczkolwiek sugerowałabym raczej wybrać się do kogoś, kto nie jest bliski Twojej rodzinie, po po co dokładać sobie stresu, że coś wygada?
  5. Psychotropka`89, ja też nie cierpię ciszy przy stole I w ogóle, jak tak piszesz, to zorientowałam się, że obiad przy stole zjadłam w ciągu ostatnich trzech miesięcy ze trzy czy cztery razy, jak ktoś na ten obiad wpadł. A tak to wolę na kanapie, w pracowni nad komputerem i tak dalej. Nikt nic we mnie nie wmuszał, nikt mnie nie bił, a siedzenie przy stole i żucie mnie denerwuje.
  6. Psychotropka`89, tak sobie myślę, ze to chyba nie sam obiad jest problemem, tylko skojarzenia, jakie wywołuje Swoją drogą, naprawdę próbujesz praktykować dwa dania? Dla mnie to jakaś masakra, jak zjem zupę, to już mi się nie chce drugiego. Jak jecie z mężem ten obiad? Przy stole, na krzesłach, jak Bozia przykazała? Może łatwiej by Ci było przenieść się z żarciem na kanapę? (Wiem, kulturalne) Usiąść z facetem przy jakimś fajnym filmie, wypić kieliszek wina, zjeść na małym stoliku, a nie tak standardowo-obiadowo? Zrobić coś, żeby było jak najmniej podobnie do tego, co było i było parszywe. BTW, skoro masz fajnego, starającego się męża, to może warto powiedzieć mu, że masz problem z klasycznym obiadem przy stole?
  7. Artemizja, ostrożnie i z należytą uwagą? To jest w paskach, czy w jednej, gargantuicznej, płachcie?
  8. Inga_beta, przecież ja nie piszę, że poznałam ustawienia od podszewki i są beeeeeee, tylko wrzucam screen z wybitnie udanym występem artystycznym specjalisty z pocieszki, bo mowa nie o nurtach, ale o ludziach, którzy oderwali się od ziemi. Ta wspaniała wiedza czerpana ze źródła Hellingera nie jest przypadkiem mocno krytykowana przez niemieckie środowisko terapeutyczne i psychologiczne?
  9. Przeczytałam kiedyś całego dostępnego wówczas Cobena ciurkiem i jakieś 5 lat temu poważnie mi się nim odbiło Od tej pory go nie tykam Właściwie to wolę Childa i jego serię o Jacku Reacherze. Przyjemnie odmóżdża.
  10. Mnie w dalszym ciągu najbardziej wq Kołodziej Hobbystycznie zbieram komentarze spod jego tekstów, które facet potem skrzętnie usuwa.
  11. Nawet był linkowany w tym wątku, ale już usunął swoją światłą odpowiedź.
  12. essprit a to nie jest ten koleś od łączności ze zmarłymi?
  13. Ciri trudno jest wytłumaczyć czyjeś zachowanie, jeśli się tej osoby dogłębnie nie zna Umów się z nią, weź córkę, idźcie na spacer i lody i może okaże się, że się dogadacie, bo jej odbija lekko z radości, a Ty masz poczucie odrzucenia. Może masz wrażenie, że ktoś podważa Twoje kompetencje, może czujesz potrzebę pokazania wszystkim, że jesteś wspaniałą matką, może chcesz udowodnić mężowi, że jesteś ważniejsza niż jego matka, może, może, może... Hmmm. IMO sporo w Tobie złości na męża, który, jako ojciec, również ma prawo decydować, co i czy pozwoli swojej mamie potrzymać córkę. Myślę, że on utknął między młotem a kowadłem. A co do zdrabniania słów, to może (znowu) zastanów się, jakie to w Tobie wywołuje skojarzenia i dlaczego tak strasznie działa Ci na nerwy. Mnóstwo osób to robi (wiem, żaden argument).
  14. Ciri jeśli Twoje kontakty z teściową wcześniej były okej, to może porozmawiaj z nią o tym, że czujesz się zagrożona jako matka. Jeśli to jej pierwsza wnuczka, to pewnie trochę fiksuje, a ty, jako młoda mama, możesz reagować bardzo emocjonalnie na to, co robi. Taki głupi pomysł - umówcie się kiedyś we dwie, bez męża, bez teścia. Masz prawo do wyrażania sprzeciwu, masz prawo do swojego "nie", ale nie powinnaś czuć, że serce Ci pęka. Nie miałam właściwie dziadków, znałam jedynie jedną babcię, a ta umarła, gdy miałam osiem lat i strasznie mi z tego powodu żal
  15. dako3635 ideą działania antydepresantów jest poprawa nastroju Jest dużo leków i czasem chwilę zajmuje poprawne ich dobranie. Efekty uboczne powinny minąć po jakichś dwóch tygodniach, wtedy też zaczyna się odczuwać pozytywne działanie. Część prochów działa aktywizująco. Z własnego doświadczenia: nie mam problemów z koncentracją po odpowiednio dobranych psychodropsach, nie jestem też zamulona. Co do lęków zaś, to zastanów się nad psychoterapią. Są różne nurty psychoterapeutyczne. To nie tak, że leżysz na kozetce i trzy razy w tygodniu opowiadasz, jak mama nie pozwoliła ci zjeść deseru przed obiadem. Są terapie długoterminowe i krótkoterminowe, kilkanaście spotkań. Psychoterapii nie prowadzi psycholog sensu stricte, tylko psychoterapeuta, który może być psychologiem, ale nie musi. Grunt to znaleźć kogoś, z kim będziesz się dowiadywać, kto ma certyfikat ukończenia szkolenia psychoterapeutycznego (takie szkolenie trwa około 4 lat) i pracuje pod superwizją (czyli pod nadzorem kogoś, kto dba, żeby nie popłynął).
  16. dako3635 Psycholog nie przypisze Ci leków, bo nie ma do tego uprawnień, leki przepisuje psychiatra. W szpitalu "to" się nazywa Poradnia Zdrowia Psychicznego i tam trzeba dzwonić. Inna opcja to poszukać dobrego psychiatry prywatnie, ale to kosztuje. Jesteś świadom tego, że psychiatra może Cię skierować właśnie na psychoterapię?
  17. Ryuuk nic się stanie Wiesz, znajomi często widzą więcej niż okazują, może się więc okazać, że już jakiś czas temu zorientowali się, że coś jest nie halo i nie wiedzą, jak zareagować. Słabość? Jaka słabość? Anoreksja to choroba, coś jak nieżyt nosa. Jak wysmarkujesz kolejne pudło chusteczek, nie patrzysz na to w kategoriach słabości, nie? Okej, poważniej. Anoreksja jest często objawem innych problemów, więc jak najbardziej powinnaś z kimś o tym porozmawiać. Z psychologiem na przykład. Wierz mi, ważyłam 45 kilo przy 170 cm i to wystarczyło, żeby się zakwalifikować na oddział dzienny To nie tak, że dopiero odpowiednio niska waga robi z Ciebie poważny przypadek. Sio do lekarza. Sio! Najlepiej zanim zaczniesz się bujać ze wszystkimi skutkami ubocznymi niedowagi
  18. O właścicielu strony panu Kołodzieju, który tańczy, śpiewa, recytuje (jest psychoterapeutą, psychologiem, coachem, a wszystko to po licencjacie z pedagogiki!) była już dyskusja na forum. Wielu z nas trafiło na swojej drodze ku uzdrowieniu na lepszych, gorszych specjalistów i widać to chociażby w temacie psychoterapii. Dość regularnie czytam http://psycho-kit.pl/ i http://neurobigos.pl/ i zauważam, że problem z pseudoterapeutami, cołczingami przybiera na sile, a coraz więcej ludzi daje się nabierać na sztuczki w stylu NLP. Was też to tak wkurza? Ktoś stara się wchodzić w polemikę z takimi ludźmi? Wchodziłam w polemikę z tym wykwitem inteligencji ludzkiej, ale strasznie mnie znielubił i wszędzie zbanował, więc nawet mu nie mogę napisać, żeby mnie w rzyć cmoknął.
  19. Kontrakt na gębę, wspólne ustalenia. Paragon dostaję zawsze, kasa fiskalna jest. Nigdy się tym paragonom nie przyglądałam
  20. Maladie

    Dobry wieczór

    takie tam - za cienka jestem w uszach na artykuły naukowe
  21. Maladie

    Dobry wieczór

    takie tam - z angielskiego Nie okazujesz się nietaktowny. Tłumaczysz beletrystykę, czy jakieś dzieła naukowe?
  22. Maladie

    Dobry wieczór

    NN4V - kontrast - Ogólnie? Ogólnie to tłumaczę książki, czytam książki, gram na kompie, smęcę i chodzę na terapię ;-) Niutek - uwielbiam koty
  23. Maladie

    Dobry wieczór

    Dark Velvet dlaczego nie trzyma się kupy? Dzieciństwo, jak dzieciństwo, byłam rozpieszczoną jedynaczką, na którą nikt nigdy ręki nie podniósł, ani nie nakrzyczał. Dzieciaki mi dokuczały, bo miałam nadwagę, ale żadnej traumy sobie nie przypominam, chyba, że wyparłam kilka "baleronów", którymi mnie nazywano Dom normalny, ani bogaty, ani biedny, zupełnie przeciętny. Zrosłam się z nim i zapewne w efekcie nie dorosłam. Nie wiem, czy mam skłonności do idealizowania. Do racjonalizowania na pewno. Wielka szkoda, że mi ta racjonalizacja pomaga jak pumeks na pryszcze. bonsai, kosmostrada dzięki
  24. Maladie

    Dobry wieczór

    Dzięki Albo się rozgoszczę, albo ucieknę z wrzaskiem, jak uciekałam z wielu miejsc. A pisanie to mój zawód. No, mniej więcej
  25. Maladie

    Dobry wieczór

    Cześć, od kilku lat podczytuję to forum, zwłaszcza, gdy mi wybitnie gorzej, uznałam więc, że może przyszła pora na to, żeby się zarejestrować i coś napisać ;-) Jestem z Wa-wy (a właściwie z okolic), po trzydziestce, skończyłam studia, pracuję, miałam szczęśliwe dzieciństwo i wszystko byłoby cudownie, gdyby nie to, że nie jest cudownie. Po raz kolejny. Chlastać zaczęłam się w podstawówce, na studiach z tego wybrnęłam, choć doły i smętne rozkminy o bezsensie życia zostały. Zostało też dowalanie sobie słownie. Przypętała się anoreksja, z którą kilka lat walczyłam i praca, która przeorała mi psychikę. Skutek: psychoterapia i leki. Pracę rzuciłam, z anoreksją wygrałam (mobilizująco podziałał na mnie widok kibli na oddziale, na który miałam trafić), z psychoterapii zrezygnowałam po roku. Łykałam prochy, póki ktoś nie wpadł na pomysł karmienia mnie litem. Lit mnie natenczas zniechęcił, zrezygnowałam więc z farmakologii. Minęło parę miesięcy i zaczęłam chorować - fizycznie zupełnie się sypałam. Łaziłam po lekarzach, robili mi badania, okazałam się zdrowa jak koń. A że sina i spuchnięta? Diabli tam wiedzą. Może i wiedzieli, ja nie wiedziałam, lekarze też. Przegapiłam wszystkie zwiastuny załamania, aż pewnego dnia nie byłam w stanie wstać z łóżka. Lęk, anhedonia, myśli samobójcze, derealizacja i reszta dobrodziejstw. Znowu psychiatra, znowu leki, znowu psychoterapia. Diagnoza? Brak. Może to nerwica, może co innego. Czułam się nadal bardzo średnio, ale jadłam grzecznie proszki, siadałam co tydzień na fotelu i czekałam na lepsze czasy. Lepsze czasy nadeszły, kiedy zmieniłam psychiatrę. Dostałam zestaw małego CHAD-owca i odżyłam. I rzuciłam terapię. Znowu po mniej więcej roku. Po dwóch latach odstawiłam również leki, bo czułam się dobrze i uznałam, że warto byłoby spróbować pożyć trochę bez chemii. Pożyłam sobie rok, którego końcówka nie była zresztą zbyt zabawna. No cóż, okazało się, że w ignorowaniu zwiastunów załamki jestem dobra. Pewnego dnia w drodze do sklepu znienacka wpadła stara kumpela, derealizacja. Popłynęłam sobie po artykuły spożywcze, zachowując pozory normalności, a po powrocie do domu nażarłam się Validolu i zapowiedziałam, ze spróbuję sobie poradzić bez pomocy. Ten trudny pozytywistyczny optymizm nie przetrwał nawet do rana. Od około 3 miesięcy znowu jadę na prochach. Kiedy minęło najgorsze, zaczęłam też psychoterapię. Trzecią. Teraz nie słyszę o nerwicy, tylko o zaburzeniach osobowości. A depresja i stany lękowe swoją drogą. Czasem myślę, że dałabym sobie nogę uciąć, żeby nie mieć tego typu problemów. Że to pewnie fajnie czuć wewnętrzny spokój i dostrzegać jakiś sens życia. Fajnie mieć energię do działania i nie przejmować się każdą, nawet najmniejszą pierdołą. Fajnie się nie bać cholera wie, czego. Okej, rozpisałam się
×