Skocz do zawartości
Nerwica.com

czarna_mysza

Użytkownik
  • Postów

    53
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez czarna_mysza

  1. Powróciłam więc na wieś do narzeczonego (muszę dodać, że cały mój pobyt w domu rodzinnym mi towarzyszył). Od razu mi jakoś ulżyło, ale równocześnie pojawiły się wyrzuty sumienia. Właśnie z nimi walczę
  2. Może dlatego, że cały czas jest to "na chwilę". Cały czas szukamy swojego kąta i tak właściwie mam jedną półkę w szafie, nie wzięłam nawet 10% swoich rzeczy z rodzinnego domu, zbytnio się nie rozpakowałam u narzeczonego, żel, szampon i szczoteczkę do zębów noszę sobie codziennie do łazienki, żeby nie zagracać teściowej domu. Niby jest ok, nikt nic złego mi nie powiedział, ale ani tam, ani w domu rodzinnym nie czuje się jak mieszkaniec, tylko jak gość. Jestem zawieszona pomiędzy dwoma domami, a w między czasie szukam jeszcze prawdziwego kąta dla nas. I tutaj zarówno moja mama jak i teściowa widzą problem. Matka chce zatrzymać mnie blisko, proponuje pokój w moim domu rodzinnym gdzie mieszka juz brat z rodziną, rodzice i dziadkowie. Teściowa oferuje u siebie częśc domu z prababcią za ścianą. I żadna nie chce słyszeć odmowy. Podobnie jest z tematem ślubu i wesela. My swoje, a one swoje.
  3. : O To mnie zdziwiło, ale dzięki za informację No może faktycznie tak jest. U narzeczonego jest super, ale nie czuje się tam ostatecznie jak w domu. Chociaż ciężko stwierdzić jak to jest czuć się jak w domu... Bo to raczej nie uczucie lęku i strachu.
  4. Jestem zameldowana w domu rodzinnym a nie u narzeczonego. W razie kontroli nie byłoby problemów?
  5. Od września zaczęłam pracę w tym samym miejscu co moja matka. Od pierwszego dnia pracy przeniosłam się również do mojego narzeczonego żeby oficjalnie pomieszkać razem bo co co codziennie do siebie jeździć 30 km. Wszystko było ok, coraz lepiej, ale szybko przekonałam się, że sama wyprowadzka dała dużą ulgę, ale nie na długo, bo pojawiły się inne problemy. Prócz tego w pracy zaczęło być coraz gorzej i zamiast nastawiać się jakby się tam zaczepić na stałe, myślę o ucieczce. W czwartek przytrafiło mi się L4 i musiałam wrócić do domu rodzinnego, na wypadek kontroli dyrekcji. I od czwartku wrócił strach... Znowu nie wychodzę z pokoju, unikam matki jak ognia, boje się jej opinii, znowu jej niezadowolenia ze mnie. Znowu czuję się jakbym miała 5 lat. Znowu wywiesza mi karteczki po całym domu, z przypomnieniem o kompletnie banalnych rzeczach. Wynika z tego tylko to, że mimo 22 lat dalej mi nie ufa. Tak samo w robocie. Łazi i pyta się mojej bezpośredniej przełożonej, czy przypadkiem się nie spóźniam, czy jestem miła dla innych... tak jakbym całe życie się wszędzie spóźniała i była nielubiana...
  6. O to to! Mam dokładnie to samo. Zabieram się do ogarnięcia mojego życia już jakiś czas, chciałam zakładać firmę, ale strach przed porażką jest zbyt wielki. Wiem, że gdybym osiągnęła sukces to pozostałby niezauważony, ale gdyby spotkała mnie klęska, byłaby wałkowana do końca moich dni. Taki tam temacik do pogaduszek na urodzinach.
  7. Ja usiłuję się wyprowadzić od pół roku, ale w głowie mam cały czas jedno przekonanie, chociaż wiem, że błędne - nie poradzę sobie bez matki wiele razy sobie bez niej radziłam, ale to ona codziennie wpycha mi w mózg to przekonanie, że jestem nikim bez niej.
  8. U mnie wystarczy jedno słowo, które matka usłyszy z rozmowy mojej i chłopaka a potem dręczy mnie kilka dni o czym rozmawialiśmy. Kiedy gdzieś wychodzę, zawsze musi wiedzieć z kim idę i gdzie będziemy. Kiedy zaczęłam się spotykać z moim chłopakiem, przez pierwsze kilka miesięcy go ukrywałam, nawet nie pozwalałam się odprowadzić pod sam dom, bo wiem, że matka spoglądałaby przez okno a potem fala pytań - kto to, dlaczego, po co, pytania wypowiadane z agresją i niechęcią do mnie. W domu nauczyłam się kłamać. Jeśli gdzieś wychodzę i nie chcę się przyznać gdzie mam już wcześniej wymyślone kłamstwo, tak dla świętego spokoju.
  9. Czy w waszym przypadku tez jest tak, że rodzic uważa, że nie powinniście mieć przed nim żadnych tajemnic?
  10. Zadzwonił pan u którego byłam na rozmowie kwalifikacyjnej w środę. Zaczynam od przyszłej środy. Niby się cieszę, ale z drugiej strony FEST się boję.
  11. wkurza mnie to, że nadal niektórym wierzę i ufam.
  12. Zostałam poproszona aby zostać chrzestną. z jednej strony się cieszę ale z drugiej się martwię o hajs. bo w tych czasach bycie chrzestnym oznacza po prostu gruby hajs a nie spędzanie czasu z dzieckiem.
  13. magnolia84, hihi dzięki. mnie tata nazywał myszą zawsze mega sie ciesze ale mam też dużo obaw co to pracy. co zrobić jak wyobraźnia działa aż za bardzo?
  14. 3 miesiące ciszy aż tu nagle w jeden dzień dwa telefony! Dwie rozmowy o pracę! Blisko miejsca, gdzie mam się przeprowadzać!!!
  15. A ja właśnie chyba odzyskałam nadzieję. Od Nowego Roku cały czas modlę się o pracę, żeby się wyrwać z tego domu. Już traciłam wiarę, aż tu dzisiaj dwa telefony w sprawie zaproszeń na rozmowę o pracę. Daleko od domu, blisko mojego przyszłego miejsca przeprowadzki.
  16. Weszlam sobie poczytać co was cieszy, wpadł mi w oko post Zebrec, przeczytałam podpis i miałam takie "hmm.. ej przecież czytałam tą książkę!" i wzięłam ją ponownie do ręki DZIĘKI Zebrec :)
  17. Abbey, no tak, też bym sie bała sama, ale z drugiej strony jeśli poszukać w sobie motywacji to może i bym się rzuciła sama na taki wyskok Zawsze jest możliwość, że na obczyźnie poznasz nowych ludzi właściwie to pewnik, że poznasz
  18. Abbey, teraz mnie olśniło jak czytałam Twojego posta. A może by tak spróbować wyjechać za granicę do pracy? Argumenty sa mocne, w końcu w naszym pięknym kraju nie ma pracy, będziesz daleko, usamodzielnisz się. Że też ja na to wcześniej nie wpadłam :) Szkoda, że ja nie mogę z tego skorzystać Ja jak spotykałam się z chłopakiem (pierwsze randki) to mówiłam, że spotykam się z koleżanką, bo nie chciało mi się tłumaczyć, kto to, co robi i jak bardzo poważny jest ten związek. Zresztą kłamstwo w moim domu jest na porządku dziennym, bo prościej mi skłamać, niż się znowu tłumaczyć.
  19. natrętek, dzięki za odpowiedź :) Ja praktycznie żyje tylko myślą o wyprowadzce. Życzę tez, żeby Tobie się udało
  20. natrętek, napisałeś, że sama wyprowadzka nie sprawi, że problemy znikną. Ja jestem jeszcze przed wyprowadzką i czasami wątpię, że to się w ogóle uda. Myślisz, że bez wyprowadzki jesteśmy w stanie (noszila i ja) jakoś się z tego wykaraskać?
  21. Czy Ty przypadkiem nie jesteś mną ? Póki moja matka jest w robocie to jestem sobą, kiedy wiem, że niedługo będzie, robie sobie herbatę i uciekam do pokoju. Ja mam w głowie cały czas myśl, że będę się wyprowadzać i ze sztucznym uśmiechem z nią rozmawiam kiedy wpada opowiedzieć jakąś pierdołę. Po prostu udaję. Ale jest ciężko. zaciskam zęby i do przodu, w głowie cały czas myśl, że to długo nie potrwa, jeszcze troche i się wyprowadzam. Nie wiem ile wytrzymam.
  22. Mam identycznie ;/ Ja przez większość dnia udaję jakie to mamy świetne relacje. A potem wchodzę do pokoju i w końcu mogę być sobą. Staram się też uciekać, a to na miasto połazić, a to do koleżanki. Wszystko, żeby jak najmniej być w domu. W obliczu takiej cudownej atmosfery w domu zajęłam się swoim hobby, żeby oderwać myśli i móc na spokojnie zamknąć się w pokoju. Matka wie ze szydełkuję i mi nie przeszkadza a ja mam święty spokój :)
  23. Może da rade jej unikać? Ja tak robię, też nie zawsze wychodzi, ale matka często wpada do pokoju i opowiada kompletną pierdołę, żeby utrzymać pozory "normalnej rozmowy z córką". Zamykam się w pokoju, wychodzę jak naprawdę muszę. Ciężkie do zniesienia, ale dla mnie na pewno lepsze niż utrzymywanie sztucznej rozmowy, chociaż i tak muszę udawać, że jest ok.
  24. czarna_mysza

    Czas na zmiany?

    :) Nie ma co żałować, było minęło, coś z tego wyniosłeś - dobrych i złych rzeczy. Na pewno wyniosłeś z tego to, że wiesz, że nie tędy droga, że czas to zmienić. To już połowa sukcesu, że masz motywację, żeby to zmienić. Teraz pora wprowadzić zmiany w życie. Ja też teraz jestem w trakcie życiowych zmian. Miałam mega motywację, troche mnie ukochany hamuje, ale skupiam się na małych kroczkach do celu. Swoją drogą polecam ksiązkę Reginy Brett - Bóg nigdy nie mruga. I cytat na motywację "Nie myśl o tym, jak długą drogę masz przed sobą. Nie mierz odległości między startem a metą. Takie rachuby powstrzymają cię przed zrobieniem następnego małego kroczku. Jeśli chcesz zrzucić 20 kilogramów, zamawiasz sałatkę zamiast frytek. Jeśli chcesz być lepszym przyjacielem, odbierasz telefon, zamiast go wyciszać. Jeśli chcesz napisać powieść, siadasz i zaczynasz od jednego akapitu. Boimy się poważnych zmian, ale zazwyczaj mamy dość odwagi, żeby zrobić następny, właściwy krok. Jeden nie-wielki krok, a potem kolejny. To wystarczy, żeby wychować dziecko, zdobyć dyplom, napisać książkę, spełnić swoje najśmielsze marzenia. Jaki powinien być Twój następny, właściwy krok? Nieważne, o co chodzi – po prostu zrób to." Życzę powodzenia, dasz radę! :) Czekam na relacje ze zmian! :)
×