
Relief
Użytkownik-
Postów
32 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Relief
-
BUPROPION/AMFEBUTAMON (Bupropion Neuraxpharm, Oribion, Welbox, Wellbutrin, Zyban)
Relief odpowiedział(a) na nella31 temat w Leki przeciwdepresyjne
Czy ktoś zauważył zmianę koloru stolca podczas przyjmowania Wellbutrinu? Biorę trzeci dzień i od dwóch dni widzę, że kolor zmienił się na jaśniejszy/bledszy. Co by świadczyło o jakimś szkodliwym działaniu na wątrobę, ale żadnych innych objawów nie mam. -
TRAZODON (Azoneurax, Trazodone Neuraxpharm, Trittico CR/XR)
Relief odpowiedział(a) na jowita temat w Leki przeciwdepresyjne
Nasennie działał na mnie w miarę nieźle. Przeciwdepresyjnie w ogóle. Dodatkowo czułem się jakby mi dodawał 20 lat życia. Byłem słabszy, mniej witalny itd. Jako, że chodzę na siłownię, to było to jak najbardziej mierzalne, żadne placebo, widziałem po prostu spadki siły po ciężarach. Do tego lek niby poprawia libido, a u mnie przeciwnie - jak na libido nigdy nie narzekałem, tak na trittico było z tym kiepsko, erekcja powiedzmy z 10/10 spadła do 7/10, mimo że to nie SSRI. W końcu na tyle mnie to martwiło, że odstawiłem w cholerę. I po kilku dniach wszystko wróciło do normy, dodatkowo miałem odbicie idące w aktywizację na granicy mini hipomanii. Co było nawet przyjemne, pomijając bezsenność. Nawet sobie mówiłem, że warto było to brać, żeby odstawić i popaść w tę miłą hipomanię. Przy czy zaznaczam, że to efekt bardziej swoisty dla mnie niż dla leku. Mam tak samo jak np. palę marihuanę przez 10 dni i odstawiam. -
BUPROPION/AMFEBUTAMON (Bupropion Neuraxpharm, Oribion, Welbox, Wellbutrin, Zyban)
Relief odpowiedział(a) na nella31 temat w Leki przeciwdepresyjne
Po ilu tygodniach to się powinno wkręcić? Biorę już jakiś miesiąc (3 tygodnie 150, od trzeciego - 300) i specjalnie poprawy humoru nie czuję. Jedyne co, to czasem głupoty w internecie, który zwykle powodowały uśmiech teraz sprawiają, że śmieję się z nich bardziej przez parę sekund na głos. Ale poza tym czuję wręcz spadek samopoczucia. Na początku spałem po tym jak suseł, a teraz zasypiam w miarę łatwo, ale za szybko się wybudzam. Tego pobudzenia też niespecjalnie mimo wszystko czuję - coś jakby wypić kawę kiedy się jest niewyspanym i styranym - niby sprawi, że nie zaśniesz, ale nie sprawi, że poczujesz się świeży i skory do życia. Dodatkowo raz miałem imprezę - upiłem się dość szybko, wydaje mi się, że szybciej niż zwykle, rzygałem, co mi się raczej nie zdarza po wódce i film mi się urwał szybko. Rano kac psychiczny - lęki i smutek. I to był jeden dzień, kiedy nie wziąłem dawki, bo stwierdziłem, że na kacu z bólem głowy to wellbutrinowe pseudopobudzenie to ostatnie czego mi trzeba. Ile jeszcze poczekać zanim to odstawię? Już tianeptyna wydaje mi się lepsza, bo chociaż też z niej dość szybko zrezygnowałem, to muszę przyznać, że miała swoje momenty. Tutaj jest gorzej. Ale może też za mało zwracam uwagę na czynniki zewnętrzne - typu sytuacja w życiu, pracy itd. Dodatkowo zdaje mi się, że brain fog po tym bywa nieziemski, miałem momenty w pracy, że można było do mnie mówić, a ja nie potrafiłem utrzymać koncentracji na prostych - zdaje się -zdaniach. Oczywiście nie chodzi mi tu o rozmowę o tym, że ktoś zjadł zupę i ma sraczkę, tylko tłumaczenie jakichś zagadnień w pracy czy coś w tym stylu. Nie wiem czy jest się sens męczyć kolejny miesiąc - jakaś szansą na odwrócenie karty i pozytywny efekt? Jak nie zaskoczy, to wypróbowania zostanie już tylko Valdoxan. Coś czuję, że jednak serotoninowce byłyby dla mnie najlepsze, ale ich za bardzo się cykam, jak to młodzież mówi. Z tych trzech - tianeptyna/bupropion/agomelatyna - którykolwiek ma jakiś profil przeciwlękowy? Potrzebuję wyluzowania i wyjebania na codzienne sprawy. Praca w korpo zabija duszę, a w głowie "Uciec, ale dokąd" jak film z Van Dammem. Heh, pozdrawiam. -
BUPROPION/AMFEBUTAMON (Bupropion Neuraxpharm, Oribion, Welbox, Wellbutrin, Zyban)
Relief odpowiedział(a) na nella31 temat w Leki przeciwdepresyjne
A widzisz, ja to positivum odstawiłem - po prostu skończyło mi się opakowanie i nie kupiłem kolejnego. Co do wellbutrinu to biorę 150 przez tydzień, ale dalej nie widzę efektu, którego bym oczekiwał, czyli większa motywacja, energia i pobudzenie. Powiedziałbym, że działa wręcz odwrotnie, paradoksalnie szybciej zasypiam i przesypiam w ciągu 7-8 godzin. Około 22-23 jestem już ululany, gdzie jeszcze miesiąc temu potrafiłem się męczyć do 3 w nocy, żeby usnąć. Poza tym zero efektów, ani negatywnych, ani pozytywnych. W pierwszy dzień tylko głowa mnie bolała, ot co. Dzisiaj mam sajko, spytam czy czekać czy zwiększać do 300. -
BUPROPION/AMFEBUTAMON (Bupropion Neuraxpharm, Oribion, Welbox, Wellbutrin, Zyban)
Relief odpowiedział(a) na nella31 temat w Leki przeciwdepresyjne
Czy przejście ze 150 mg na 300 xr mg mogę zrobić biorąc dwie tabletki 150 mg, skoro są one o uwalnianiu zmodyfikowanym? Co prawda biorę dopiero 3 dni, ale póki co poza pierwszym dniem, kiedy do południa czułem się jak po 2 kawach i bolała mnie głowa cały dzień, w dzień drugi i trzeci nie czułem zupełnie nic. Zero jakiegokolwiek pobudzenia, a po pracy to chętnie bym się położył spać. Wydaje mi się, że dawka 150 jest za mała (miałem po miesiącu przejść na 300), zwłaszcza, że jestem wielki chłop prawie 2 metry i ponad 100 kg. Co radzicie, poczekać jeszcze na 150 czy przejść na 300? A jeśli na 300 to szukać w aptece dawki 300 czy na jedno wyjdzie jak zacznę łykać 2x150? Mam wątpliwości przez to, że to są XR. I nie wiem czy to jest takie przełożenie 1 do 1. -
BUPROPION/AMFEBUTAMON (Bupropion Neuraxpharm, Oribion, Welbox, Wellbutrin, Zyban)
Relief odpowiedział(a) na nella31 temat w Leki przeciwdepresyjne
Ja Ci nie pomogę, bo dopiero mam zamiar zacząć to brać. Niestety tak to już jest, że więcej tutaj pytań niż odpowiedzi. Pewnie warto przetrzymać, bo tak na chłopski rozum, to tylko lek, który cudów nie sprawi i zawsze będą dołki. Wniosek nasuwa się z Twojej wypowiedzi taki, że ogólnie jest lepiej, a teraz zdarzył się spadek. Więc chyba za wcześnie wyrokować. Pewnie bardziej to pisałeś, bo szukasz pocieszenie niż wyjaśnienia, bo dla tych leków nie ma prostych wyjaśnień. W gruncie rzeczy, co za różnica z czego wynika ten dołek, zastanawianie się nad tym to para w gwizdek. Nie chcę się zresztą głupio mądrować, bo każdy jest inny, ale wydaje mi się, że tutaj panuje tendencja do zbytniego skupiania się na lekach i rozkładaniu stanów emocjonalnych na neurony i dopamin, serotonin na atomy, co w gruncie rzeczy do niczego zbytnio nie prowadzi. Moje zdanie. To teraz pozwolę sobie zadać swoje pytanie, bo z lektury tematu wynika, że można trafić na Wellbutrin w dużo niższej cenie niż 200 zł. Ktoś wie gdzie w dużych miastach najtaniej mogę to "cudo" kupić? Chodzi mi zarówno o 150, jak i 300 mg. Konkretnie chodzi o Łódź. -
BUPROPION/AMFEBUTAMON (Bupropion Neuraxpharm, Oribion, Welbox, Wellbutrin, Zyban)
Relief odpowiedział(a) na nella31 temat w Leki przeciwdepresyjne
Cześć, chciałbym spróbować z wellbutrinem. Mój cel to szeroko pojęta aktywizacja, więcej motywacji do zadań codziennych, łatwiejsze wstawanie do pracy, większa chęć wyjścia po pracy, zarówno na spotkanie towarzyskie, jak i na trening, siłownię. Wybór padł na wellbutrin. Trochę mnie niepokoją efekty uboczne. W związku z tym mam pytań kilka: - czy ktoś łączył z propranololem? Wyczytałem, że propranolol może zwiększać biodostępność wellbutrinu, ale ogólnie nie ma przeciwwskazań. Zważywszy na takie efekty uboczne bupropionu jak - fizycznie odczuwane poddenerwowanie, wzrost ciśnienia, kołatanie i inne objawy sercowe, ta kombinacja powinna się dobrze uzupełniać. Ale jak jest w praktyce? - czego się można spodziewać przy odstawieniu? - czy pojawia się odwrotny efekt, czyli z braku leku aktywizującego, mogę się spodziewać senności i zamulenia? Wzrostu wagi? - ostatnio odkryłem, że dość odczuwalnie pomagają mi tabletki Positivum - mniej się stresuje (rzadziej powracam myślami do tego co stresujące), przejmuję i jakoś pozytywniej jestem nastawiony (wiem, szczęściarz ze mnie, jak ziółka pomagają). Czy ktoś myśli, że takie lekkie ziółka mogą w ogóle zredukować te wszystkie spodziewane nieprzyjemności wywołane przez wellbutrin? Tj. nerwowość, rozdrażnienie itd? -
Ricach, czyli co mi radzisz? Tę cholinę? Widzę, że ta CDP-Choline jest dostępna np. w muscle-zone (nie wiem czy tutaj można wklejać linki - regulamin) 120 kapsułek, 250 mg, po 2x dziennie. Takie coś może być? Mówisz o stymulantach, jakie konkretnie masz na myśli, bo dla mnie to szerokie pojęcie? Wellbutrin czy amfetamina? Nadmienię, że u mnie te kłopoty z ciężkim dojściem i ogólnie słabszym czuciem pojawiły się (chyba) po odstawieniu Tianeptyny. Nie jestem w stanie ustalić czy to było przed czy po, ale mniej więcej zbiegło się w czasie. Tianeptynę odstawiłem, bo wydawało mi się, że mnie strasznie zamulała i odbierała chęci do czegokolwiek (także libido, ale np. siłownia, robienie czegoś po pracy itd.) po dłuższym czasie, a efektu pozytywnego i tak za wiele nie czułem. Dodam, że tę tianeptynę, to ja brałem jedynie 3 miesiące, a odstawiłem jakoś miesiąc temu. I nawet mi przeszło przez myśl, żeby do niej nie wrócić, (mam jeszcze kilka paczek tego), bo pamiętam pierwszy miesiąc fajnie działała, nakręcająco, ale potem jakby tolerancja i już czułem bardziej senność, zamulenie i zniechęcenie do aktywności. Też zaznaczę, że nie ma tragedii, dojść potrafię, ale własnoręcznie zajmuje mi to o wiele więcej czasu. A z dziewczyną, to właściwie tylko gdy mnie pieści oralnie albo ręką. O dojściu w niej raczej mogę zapomnieć. I zastanawiam się to czy nie jest po prostu wynik tego, że miałem długą (jakieś 2 lata) przerwę w kontaktach damsko-męskich i za bardzo mózg przyzwyczaiłem do pornosów i własnej ręki. Może to tutaj trzeba szukać przyczyny, a nie w tianeptynie, zwłaszcza, że nigdzie na polskich czy anglojęzycznych stronach nie znalazłem, żeby ktoś miał po niej/jej odstawieniu takie kłopoty.
-
A nie macie właśnie wrażenia, że viagra - mimo że powoduje twardą erekcję - jeszcze bardziej utrudnia dojście? Ja tak mam, niby penis twardy, ale jakby znieczulony. I tak jakby ten stan się utrzymał długie dni po wzięciu... a brałem dotychczas tylko 25 mg. Ostatnio nawet to nie pomogło, jak już w niej byłem to opadł po parunastu ruchach i się zastanawiam, czy to bardziej lęk przed samym faktem i spisaniem się czy co. Ale prawda jest taka, że nawet jak się budzę z poranną erekcją, to kiedyś samo leżenie na brzuchu i sprawiało mi tę seksualną przyjemność. Teraz to czuję jakby coś mnie po prostu uwierało i tyle. I nie wiem skąd nagle ten stan. Od coaxilu? Jego odstawienia? Tej pieprzonej viagry? Dziwna sprawa, bo kiedyś nawet działając własnoręcznie, potrafiłem balansować na tej granicy orgazmu jak długo tylko chciałem, a teraz się męczę żeby dojść. Mówicie, że ta cholina może pomóc? Dzisiaj idę do psycho i spytam go o ten wellbutrin. Zastanawiam się tylko, czy długofalowo nie będzie tylko gorzej...
-
Ja brałem Coaxil parę miesięcy i choć z początku libido miałem wręcz większe, tak po paru miechach spadło i ogólnie byłem zamulony. Postanowiłem odstawić bez decydowania czy całkiem czy po prostu dłuższa przerwa. I jakoś tak to się zbiegło z tym, że nabawiłem się nagle lekkiej anorgazmii. Obojętnie w zasadzie czy solo czy z dziewczyną, jest po prostu męka, żeby dojść. Wiem, że tianeptyna tak nie działa jak SSRI i raczej nie powinna powodować takich problemów. Ale jednak coś tam wali w serotonine, glutaminian więc może jakiś wpływ jednak ma. Daleki jestem od jej obwiniania. Momentami wsparłem się sildenafilem 25 mg i owszem penis stoi, jest nawet jakby bardziej gruby, ale wydaje mi się ta erekcja jakaś sztuczna, tak jakby przy okazji oprócz członka pęczniała też skóra wokół niego, co wręcz zmniejsza moje doznania. Na następny dzień też jest jakiś jakby gumowy. Ogólnie to brałem, bo nowa dziewczyna = stres + prezerwatywa, która powoduje mięknięcie narządu. I teraz zastanawiam się jak sobie pomóc - wracać na tianeptynę, spróbować z Wellbutrinem? Myślałem też o johimbinie, która podobno zwiększa doznania. A tego mi właśnie brakuje - lepszego czucia i większych doznań. Wiem, że to nie PSSD, ale tak się właśnie czuję, jakby blokada jakiegoś receptora częściowo znieczuliła fiuta. Mam nadzieję, że to przejściowe, choć trwa już ze 3 tygodnie. Może za wysoki kortyzol? Testosteron, prolaktynę mam w porządku, estradiol trochę wysoki.
-
Na dniach minie 6 tydzień na coaxilu w dawce 12,5mg x 3. Moje dotychczasowe wnioski - jeśli zauważyłem jakąś różnicę, to bardzo subtelną w działaniu przeciwlękowym. Bynajmniej nie jest to jednak ten poziom, jaki chciałbym uzyskać. Zdarzają się fajne dni na leku, ale zdarzają się też takie, kiedy wracam do domu przybity, rozdrażniony. Do tego nie pomógł zbytnio tam, gdzie chciałem, żeby pomógł - to jest większa otwartość wobec ludzi, nawiązywanie kontaktów etc. Budzę się praktycznie każdej nocy po paru godzinach snu i fajnie jest, jak mogę od razu z powrotem zasnąć. W dzień chodzę ostatnio strasznie senny, przymulony. Działanie poprawiające koncentrację działało może przez pierwsze 2 tygodnie, teraz tego nie czuję. Wręcz od pracy (umysłowej) odpycha mnie jeszcze bardziej, mam rzeczy do zrobienia, a ja zamiast się nimi zająć, to w pracy zagadam tu do jednego, tu do drugiego i tak mija dzień za dniem. Jeśli chodzi o poprawę nastroju, też raczej słabo zauważalna. Wydaje mi się, że lek działa, jak się samemu działa, coś robi. Jak się siedzi w domu przed komputerem, to żadnej zmiany nie widać. No może bardziej mnie rozśmieszają różne rzeczy, typu komedie, które wcześniej mnie nie śmieszyły. Podsumowując, coś tam działa, ale to nie jest to. Dam mu jeszcze z miesiąc i jak nie będzie większej poprawy, to dam sobie spokój, ewentualnie spróbuję wellbutrin.
-
Dzięki za odpowiedzi. Może właśnie to chciałem usłyszeć, próbowałem już terapii, ale sam lekarz powiedział, że bez leków będzie mi ciężko ruszyć. On cały czas mnie na nie namawia. Ta psychoterapia przyniosła pewne skutki, ale wtedy miałem inny cel i, gdy go osiągnąłem, to jej zaprzestałem. Teraz może jednak pora by wrócić. A ze sobą, to akurat dużo robię, bo na siłowni jestem co najmniej 2-3 razy w tygodniu, raczej dbam o siebie i na zainteresowanie płci przeciwnej też nie narzekałem nigdy, ale co z tego, skoro w sytuacji powiedzmy już kierującej się w stronę flirtu od razu cały sztywnieję emocjonalnie, tracę całą spontaniczność i ostatecznie robię z siebie debila. Zwłaszcza w stosunku do zupełnie nowych dziewczyn, które dopiero co chcę poznać. Ogólnie im dalej w las ze znajomością, tym jest mi łatwiej się otworzyć i być po prostu sobą, dlatego wszystkie moje dziewczyny wywodziły się raczej z koleżanek. Inna sprawa, że jaranie sprawiło, że na wszystkie wyjścia ze znajomymi, imprezy miałem totalnie wyłożone, bo wolałem się zjarać i sobie posiedzieć przy kompie albo pograć na konsoli. Teraz jak się człowiek ogarnął, wybudził z letargu, to zdał sobie sprawę, że właściwie jest totalnie sam. Ta tianeptyna nawet sprawia, że gdzieś bym ruszył, coś zrobił ze sobą, ale jednak coś nie pozwala się pierwszy odezwać do kogoś po tym, jak się właściwie wszystkie zaproszenia i próby wyciągnięcia mnie olewałem ciepłym moczem. Oczywiście co do depresji - humorem raczej nie tryskam, mam momenty zwątpienia i smutku, ale to są przyczyny raczej egzogenne, opisane powyżej. Ciężko być z siebie zadowolonym, jak się wraca do pustego mieszkania i nie ma co ze sobą zrobić. Podsumowując, na moje dolegliwości SSRI raczej nie pomoże. Dam szansę tej tianeptynie, zwłaszcza, że jakieś światełko w tunelu, co do jej działania, się właśnie zaświeciło. Tylko tak żeby jeszcze lepiej to uzmysłowić - dajmy na to siedzi sobie jakaś dziewczyna w barze/bibliotece/gdziekolwiek i wysyła sygnały, że jest mną zainteresowana, uśmiecha się, łapiemy kontakt wzrokowy. Co z tego, skoro nie ma siły, żebym się przemógł i do niej zagadał. A gdybym już został zmuszony, to próbowałbym być na siłę żartobliwy, co z moim ironicznym/dość osobliwym poczuciem humoru skończyłoby się mini tragedią :). Tak, boję się "kosza" odrzucenia, wiem, że to nieracjonalne, ale po prostu nie mogę się przełamać. I właśnie dlatego w ogóle rozważałem SSRI, bo wiem, że powodują pewne odhamowanie. Ale właśnie nie mam pojęcia, czy dobrze myślę, bo dużo osób pisze, że na nich zaczyna mieć wszystko w dupie. Plus dochodzi też ten problem libido i wszystko się zapętla, bo co z tego, że poznam dziewczynę, jak nie będę w stanie nic z nią zrobić . Pozdrawiam.
-
Dzięki za konstruktywne odpowiedzi. O fluwoksaminie oczywiście słyszałem, ale bez sprawdzania w google, pierwsze skojarzenie jest takie, że jest przestarzała i mało wybiórcza jako inhibitor, ale może się mylę. one-half, ze swoimi propozycjami pięknie się wstrzeliłeś w moją rzeczywistość, bo mimo, że na pierwszej wizycie dawno temu lekarz zaproponował fluoksetynę, to ja odmówiłem, potem zaproponował valdoxan, spróbowałem, ale dolegliwości żołądkowe sprawiły, że zrezygnowałem, zanim w ogóle zaczęła na moją psychikę jakkolwiek działać. A teraz właśnie próbuję z tianeptyną, już prawie miesiąc, subtelne zmiany zauważam, ale nie jest to jeszcze coś, co bym chciał. Wyjątek był wczoraj w połączeniu z 1 (słownie: jednym) piwem zadziałała wręcz spidująco świetnie się bawiłem w towarzystwie parę godzin, buzia mi się nie zamykała i z gadatliwości, i ze śmiechu, co raczej mi się nie zdarza. A potem miałem jeszcze randkę, do której bez tej tianeptyny - czy raczej stanu, w jaki mnie wprowadziła - w życiu by nie doszło. Tylko to było takie parę godzin, że działała tak, że aż się przestraszyłem, bo to było jak narkotyk wręcz. Być może jest z nią tak, że widać jej działanie, kiedy się coś ze sobą robi, bo jak się siedzi przed komputerem samemu w domu, to trudno to działanie hmm rozkręcić. Na pewno jeszcze miesiąc na niej pobędę, zanim postanowię cokolwiek innego. A ten dylemat, czy na pewno chce się bawić w antydepresantyto "story of my life", bo jakbym widział świat w czarnych barwach, codziennie płakał, nie wstawał z łóżka i miał wiadome myśli na S, to decyzja by była oczywista. A mi po prostu potrzeba kilka subtelnych zmian w przekonaniach. Bo z drugiej strony moja bierność w relacjach z ludźmi sprawia, że jestem coraz bardziej samotny, a w wieku 30 lat żadna dziewczyna też mi z nieba sama nie spadnie. Czyli u mnie to bardziej taka anhedonia, wzmocniona/spowodowana może wieloletnim częstym jaraniem, które owszem rozwesela, ale sprawia, że czas ucieka przez palce i ma się wszystko w dupie, stojąc ze swoim życiem w miejscu :). Poczytam o tej fluwoksaminie, choć wydawało mi się, że jak SSRI to fluoksetyna to taki pierwszy, najbardziej oczywisty wybór.
-
Cześć, mam dwa pytania odnośnie fluoksetyny, które - z uwagi na ich specyfikę - kieruję raczej do mężczyzn: 1) od dawna się noszę z zamiarem brania tego leku, ale od dawna powstrzymują mnie potencjalne skutki uboczne - chodzi mi o libido i ogólnie szeroko pojmowane sprawy seksu. Mam 30 lat libido raczej na b. wysokim poziomie i nie chciałbym tego zepsuć. Wiem, że to popularny ubok, ale czy ktoś może określić, jaka jest szansa jego wystąpienia? I jeśli już wystąpi, to czy naprawdę jest tragedia czy tylko np. można dłużej? Bardziej wpływa na czucie, erekcję czy orgazm? 2) Drugie pytania brzmi - czy jest sens brać to, jeśli głównym celem byłoby nie poprawa humoru itd., tylko poprawa relacja międzyludzkich, łatwiejsze nawiązywanie kontaktów, większa pewność siebie i odwaga w takich relacjach (zwłaszcza z płcią przeciwną). Byłby to mój pierwszy SSRI, wiem, że zapewne lepiej by tutaj zadziałała np. paroksetyna, ale też mocniej by walnęła skutkami ubocznymi. Będę wdzięczny za jakiekolwiek odpowiedzi. Rozumiem, że to dylemant na zasadzie bilansu korzyści/straty, dlatego pytam, czy z takim celem, jaki tu nakreśliłem warto rozważyć jej branie. Pozdrawiam i zdrówka życzę :)
-
Jak najlepiej dawkować tianęptynę? Czyli w jakich godzinach brać te 3 tabletki na przestrzeni dnia? Czy raczej jest to u Was np. 8 :00 - 14:00 - 20:00 czy może 8:00 - 12:00 - 16:00? Lepiej nie brać przed snem czy nie ma różnicy? -- 31 paź 2016, 17:42 -- Na razie (ostatnie 3 dni) biorę po jednej tabletce wieczorem. Zgodnie z zaleceniami lekarza, żeby najpierw brać wieczorną dawkę, po paru dniach poranną i wieczorną i jeszcze po paru już normalnie 3x dziennie. Właśnie teraz połknąłem. Ogólnie nie czuję specjalnie żadnej różnicy, poza zasypianiem. Wczoraj połknąłem po 20 i próba zaśnięcia to była masakra. Praktycznie do 3 rano ni to spałem, ni to nie spałem, myśli cały czas kołatały się w głowie, takie na pograniczu snu i jawy, do tego rozdrażnienie. Akurat zacząłem kurację w okresie, kiedy w miarę dobrze się czułem, muszę coś jednak zmienić w swoim życiu i pomyślałem, że Coaxil mi w tym pomoże. Póki co czuję się gorzej niż przed, no ale to dopiero 3 dzień, do tego mogę to zwalić na niewyspanie. Ponawiam pytanie - w jakich godzinach najlepiej dawkować te 3 tabletki, żeby można się było wyspać. I czy to rozdrażnienie jest typowe i czy przejdzie w późniejszej fazie?
-
Dzięki za odpowiedź. Raptem 5-6 dni i jestem na dawce 3x1, więc nie ma tragedii. Z tego, co piszesz, wystarczy ostatnią dawkę wziąć koło 18, żeby o 23 normalnie móc pójść spać. Sam jestem bardzo ciekaw tego leku, zobaczymy.
-
A jak tianeptyna wpływa na sen? Niedługo planuję zacząć kurację. Lekarz wypisał mi tego leku jakoś na miesiąc i potem mam przyjść na wizytę, żeby sprawdzić jak działa i podjąć decyzję, czy kontynuować. Z tym, że zalecił żebym zaczął od jednej tabletki na wieczór przez bodajże 2 lub 3 dni, potem 1 rano, 1 wieczorem, przez kolejne 2-3 dni i dopiero po tym standardowo 3x1. Pytanie tylko, czy nie te pierwsze dawki nie spowodują, że nie będę mógł do rana zasnąć. I tak mam problemy ze snem po odstawieniu marihuany i śpię po 5 godzin. Ogólnie, to zamawiałem tianę z powder city w proszku, ale że nie dało się równo odmierzyć 12,5mg, to olałem temat (sprawę opisywałem kilka stron wstecz). Mam pytanie w jakich godzinach bierzecie te 3 dawki? 8-12-16? czy może bardziej 8-14-20? Nie wiem, jak wpływa to to na sen, a mój lekarz zdaję się traktować to jak kolejny lek SSRI, bo jak mu mówiłem, że trochę się boję, że mi się spodoba za bardzo i się uzależnię (takie mam doświadczenia z marihuaną), to mi powiedział, że leki antydepresyjne nie uzależniają . Choć to akurat tak naprawdę nie jest zmartwienie. Wolę terapeutyczne dawki. Tylko w jakich godzinach je brać i czy faktycznie dobrym pomysłem jest zacząć od jednej tabletki na wieczór.
-
Pewnie, że mieliście rację. Niestety wasze posty zostały napisane już po tym, jak zamówiłem. Zresztą myślę, że z drugiego i trzeciego grama pójdzie mi już lepiej :). Tak czy inaczej, raczej przejdę się do psychiatry. Ostatnio humor mam dobry jednak serce daje o sobie znać. Budzę się w nocy i wystarczy, że się obrócę z boku na bok i już mam kołatanie, przyspieszone tętno ech. Właśnie teraz miałem taki atak. Choć żadnego lęku, paniki przy tym nie ma. Raczej wkurw i wątpliwości, szukanie przyczyn po internetach. Chcę odwiedzić kardiologa, żeby się upewnić, że to nerwica, a nie jakaś wada serca. Choć podejrzewam nerwicę, bo sport mogę uprawiać i ze 2 godziny na naprawdę dużej intensywności i nic mi nie jest, ba! Jest nawet lepiej. Myślicie, że coaxil może być skuteczny na takie somatyczne dolegliwości jak popularnie zwana "nerwica serca"?
-
Jakby to kogoś interesowało, to mi tianeptyna z Powder City przyszła bardzo szybko - po tygodniu, choć pisali nawet o trzech. Zamówiłem kapsułki i wagę z dokładnością do 1 mg. Niestety, jakby ktoś pytał, czy polecam ten sposób, to nie, nie polecam. Łatwiej, taniej i szybciej pójść do lekarza, nawet wliczając koszt prywatnej wizyty. Największy problem z podzieleniem tego na 12,5 mg dawki. A sama waga za 100 zł, po kilku próbach nie sprawiała wrażenia godnej zaufania. Nawet jak odważysz te 12-15 mg to jest problem jak to potem przenieść na kapsułkę. W końcu skończyło się na tym, że odważałem to tą mini-łyżeczką dołączoną do zestawu. Na początku starałem się nakładać wg zasady lepiej za mało niż za dużo. Ale gdy już nabiłem 50 kapsułkę a nie byłem nawet w połowie grama, zacząłem nakładać te łyżeczki bardziej czubate. Efekt jest taki, że z jednego grama zamiast 80 kapsułek, wyszło mi 100, czyli średnio 10 mg na kapsułkę. I średnio jest tu dobrym słowem, bo w praktyce w jednej może być 5 mg, a w innej 20. Niestety proch ten jest dosyć klejący, więc nie idzie potem porównać tych ilości w przezroczystych kapsułkach, bo przykleja się do ścianek tej kapsułki. Dodam, że kapsułki zamówiłem takie, że i gram by tam wszedł (żeby się łatwo nakładało), więc niektóre sprawiają wrażenie niemalże pustych, trochę tylko "ubrudzonych" na ściankach. Finalnie, w ogóle nie wiem, czy branie tak podzielonych kapsułek będzie coś miało wspólnego z leczeniem :). Zamówiłem 3 gramy, na razie podzieliłem jeden. Każdy gram zapakowany jest w woreczek strunowy, w którym znajduje się pochłaniacz wilgoci oraz mniejszy woreczek strunowy, fabrycznie zgrzewany, z tianeptyną. Do każdego grama dołączona jest mini łyżeczka, teoretycznie odmierzająca 12,5 mg. Na razie podzieliłem gram i może od przyszłego tygodnia zacznę to brać, choć akurat ostatnio samopoczucie mam dobre, bo przecież nerwica/depresja musi być złośliwa i przekorna do końca :).
-
Oczywiście definicję gęstości i wynikających z niej różnic w objętościach danych substancji znam i rozumiem :) Chodziło mi konkretnie o tianeptynę bez odniesień do innych proszków. Sprawa ma się tak, że już to zamówiłem. Więc myślę nad optymalnym rozwiązaniem. Muszę to upchać do tych kapsułek zanim zamieni się w grudę, stąd moje durnowate pytania o dzieleniu. 3 g to 240 dawek. I, jak będę zmuszony, to oczywiście będę ważył każdą po kolei. Ale jeśli uda mi się tak mierzyć metodą "na oko", że będę miał pewność, że każda odmierzona dawka zmieści się widełkach 10-15 mg to myślę, że będzie okej. Ważę około 100 kilo. Mała nadwyżka mnie nie zabije. Równie dobrze mogę się zastanawiać, czy waga, którą będę miał, bez atestu, faktycznie poprawnie odmierza każdy miligram. Cieszę się z Twojego troskliwego podejścia, ale raczej nie grozi mi odmierzanie innych, bardziej groźnych substancji metodą "na oko", bo ja raczej widzę negatywy antydepresantów dużo wcześniej niż pozytywy. Np. na takie SSRI zdecydowałbym się dopiero wtedy, gdy naprawdę byłoby ze mną źle. Na razie, odpukać, mi to nie grozi. Zresztą zostawmy już te dywagacje - jak przyjdzie to sam sprawdzę, czy jestem w stanie rozpoznać ten zakres 10-15 mg. Innych ofert powder city nie oglądałem, bo od początku interesowała mnie tianeptyna. Jeszcze jedno pytanie natury mniej technicznej - macie jakieś doświadczenia z używkami podczas kuracji 3x12,5? Chodzi mi konkretnie o kofeinę (kawa w pracy rano), alkohol (piwo, dwa powiedzmy raz na tydzień i mocniejsza impreza z wódką, powiedzmy raz na miesiąc) i marihuana (też, powiedzmy, raz, dwa razy na miesiąc). Rozumiem, że to pytanie może być kontrowersyjne, znam podejście 'albo leczenie, albo używki i rekreacja', ale każdy jest w stanie ustalić swoje indywidualne preferencje, co mu pomaga, a co szkodzi. I jeszcze jedno - co myślicie o braniu tianeptyny doraźnie? Czy to ma jakiś jednorazowy efekt czy raczej jak SSRI - trzeba "napełnić" organizm, żeby poczuć skutki? Okres półtrwania T. jest śmiesznie krótki, stąd pytanie. I nie wiem czy takie branie może pomóc np. na rozmowie o pracę, czy wręcz przeciwnie - rozregulować neurobiochemię.
-
Gdzieś wcięło mój ostatni post albo źle go wysłałem. Tak czy inaczej, dzięki za wyliczenie. Mogłem skorzystać z innej opcji, ale teraz już piwo nawarzone, więc muszę się zastanowić, jak je spić, żeby strata była jak najmniejsza. Vengence, piszesz, że miałeś proszek - miałeś problem z odmierzaniem tych dawek? Jak to robiłeś? Idzie rozpoznać "na oko" te 12,5 mg? Chyba po prostu zamówię puste kapsułki w necie, wagę mam od kogo pożyczyć i spędze wolną sobotę na upychaniu proszku w kapsułki :). A jak zda egzamin to pójdę po receptę. Sęk w tym, że ten lekarz, u którego byłem chciał mi wstawić fluoksetynę, na co ja odmówiłem, bo chciałem coś co nie wpłynie na libido, to mi mówi - agomelatyna, na moje pytanie o tianeptynę, stwierdził, że to placebo i już mu nawet agent Serviera przyznał z tym rację, więc odpuściłem temat. Dopiero tutaj widzę, że to jednak działa i warto sprawdzić. Passenger, będę wdzięczny za namiary na PW rzeczonego Vendora, który to sprzedaje w kapsułkach.
-
Myślałem, że łatwiej będzie zamówić, ale teraz już sam nie wiem :). Czy jak mi to się zbryli, to zachowa właściwości lecznicze?
-
O higroskopijności czytałem, ale że jest aż tak przerażająca to nie wiedziałem. Czy jak mi się to zbryli, to zachowa chociaż swoje właściwości? Tak jest np. z kreatyną. Z tym odmierzaniem 12,5 mg to też nie wiem, czy aż tak dokładnie muszę. Ja rozumiem, że muszę brać w 3 dawkach taką ilość, ale myślałem, że jak raz wezmę 12, a raz 15 mg, to większych problemów nie będzie, zwłaszcza, że ci co ćpają biorą tego ilości kilkadziesiąt razy większe niż zalecana dawka (?) albo walą to po kablach. Z tego wynika, że zanim w ogóle otworzę pojemnik, będę musiał się zaopatrzyć najpierw w wagę i kapsułarkę. Do tego jeszcze pochłaniacze wilgoci. Wszystko to do kupy, razem z zamawianym bliżej nieznanym proszkiem faktycznie zaczyna przypominać zestaw młodego dilera :). Szczerze mówiąc, myślałem, że kupię jakiś skrzyp polny w kapsułkach, opróżnię je i tam załaduję te 12,5 mg dawki, żeby mieć do pracy. Kapsułarki z tego co widzę kosztują powyżej 100 i zaczyna się robić z tego droga impreza, nie wiadomo czy w ogóle warta świeczki, bo ja zamówiłem tego 3 g na te niecałe 3 miesiące, żeby sprawdzić czy to w ogóle dla mnie. Do tej pory się przechwyceniem paczki nie przejmowałem. Nic nielegalnego nie robię, ale wiadomo, potem może być z tym więcej zachodu, załatwiania, tłumaczenia się niż to warte.
-
Zamawiał ktoś tianeptynę z USA? Ja właśnie czekam na przesyłkę z powder city, bo, jak Wam pewnie wiadomo, w USA ma to status legalnego suplementu jak u nas dziurawiec, a mi się nie chciało bawić z zapisywaniem do lekarzy i tłumaczeniem co i jak. Zastanawiam się tylko jak dawkować ten proszek. Niby zamówiłem do tego jakąś mikro-łyżeczkę, którą mogę odmierzyć te 12,5 mg, ale wydaje mi się, że taka dawka to będzie ledwo zauważalna drobinka proszku, co może być w praktyce problematyczne. O ile jeszcze dawkę poranną i późno popołudniową mogę brać w domu, o tyle tę środkową będę musiał brać w pracy. I tutaj, jak łatwo się domyślić, jakieś manewry z odmierzaniem podejrzanych proszków nie wchodzą w grę :). Zastanawiam się, czy ktoś ma jakieś doświadczenia z proszkiem, najlepiej byłoby przesypać to do jakichś kapsułek, żeby chociaż te środkowe dawki móc w spokoju połykać w pracy. Ogólnie to jest to moja pierwsza "przygoda" z antydepresantami, nie licząc 2-tygodniowej, zupełnie nieudanej próby z Valdoxanem, która jedyne co mi przyniosła to zaparcie. Zamówiłem na próbę dawkę na jakieś 3 miesiące, a mój cel to uodpornienie się na sytuację stresowe, głównie społeczne. Nie ukrywam, że "marzeniem" byłoby nabranie odwagi w takich sytuacjach jak np. podrywanie dziewczyn, rozmowa o pracę itd. Chcę to połączyć z ćwiczeniami na bazie terapii kognitywno-behawioralnej.
-
Zauważył ktoś z biorących jakiś (negatywny bądź pozytywny) wpływ tianeptyny na ZOK, myśli obsesyjne?