
carita
Użytkownik-
Postów
104 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez carita
-
Manipulacja to dobre słowo na określenie umieszczenia tu tego przydługawego cytatu z książki. Każdy myślący człowiek wie, że cierpienie to nie choroba, ale zespół objawów fizycznych lub psychicznych niezwiązanych z tym cierpieniem nieadekwatnych do tego cierpienia i utrudniających lub uniemożliwiających życie już zespołem chorobowym jest. Niestety. Co mogą potwierdzić ci, którzy są na tym forum :-(
-
Biorę Bioxetin, jedną tabletkę dziennie, już chyba niebawem będzie z rok. I wcale nie mam pewności, że te problemy z widzeniem to leki. Może problem ze wzrokiem, a może to jakiś objaw nerwicowy... Jest to jednak bardzo deprymujące, bo raz widzę lepiej, a raz bardzo źle, a przecież gdyby pogorszył mi się wzrok, to byłoby cały czas źle. Więc to chyba jednak albo lek, albo jakiś objaw nerwicowy. Nie wiem, jak to sprawdzić.
-
Czy ktoś z Was ma po fluoksetynie bez względu pod jaką handlową nazwą objaw w postaci utraty ostrości widzenia? Mam wadę wzroku, ale zauważałam od jakiegoś czasu, że są takie dni lub godziny w ciągu dnia, że widzę gorzej, że nie mogę czegoś przeczytać, tak mi się nagle wzrok tępi. Przeczytałam ulotkę i tam stoi, że mogą być jakieś jazdy ze wzrokiem. Zasmuciło mnie to, bo ja pracuję wzrokiem, to znaczy muszę widzieć bardzo dokładnie, co robię, a tu taki klops mi się zdarza. To może minie? Nie wyobrażam sobie na dziś odstawienia leku lub jego zmiany, zwłaszcza że bardzo źle znoszę większość specyfików, jakich do tej pory próbowałam.
-
Będzie Ci trudno znaleźć psychologa, który Ci dogodzi, bo odnoszę wrażenie, że każdego uznasz za głupca i zabieracza czasu i pieniędzy. A szkoda, bo w terapii często jest tak, że nie widzi się kompletnie postępów z sesji na sesję, a dopiero po jakimś czasie widać wyraźne zmiany w życiu. Oczywiście nie każdy terapeuta jest dobry, nie każdy skuteczny w połączeniu z konkretną osobą. Ale nie ma tak, że wszyscy psycholodzy to idioci, a ja jestem takim szczególnym przypadkiem, że nikt nie da mi rady. Tylko ludzie o osobowości narcystycznej tak uważają i rzeczywiście im trudno pomóc, bo skutecznie w tym wszystkim przeszkadzają i nikogo do siebie nie dopuszczają za blisko. Radziłabym Ci nie rezygnować z podjęcia terapii, bo bez tego raczej sam sobie nie poradzisz. Zapętliłeś się. Twoja podświadomość próbuje się przebić z komunikatem, że coś jest nie tak i potrzebujesz pomocy. Jesteś na tym forum, co też jest ważne. Wykorzystaj to, że wydaje Ci się, że potrzebujesz pomocy i o nią poproś specjalistę.
-
Jest do d... bo święta, sylwester, kiedy muszę grać podwójnie, poczwórnie, popiątnie, że jest dobrze, świątecznie, miło, kiedy jest mi strasznie, chu...wo źle. Chciałabym się jutro obudzić i żeby była już z połowa stycznia, a najlepiej żeby była już wiosna. W te dni, które są, które nadchodzą, u mnie trauma goni traumę. A widzę, że mój M. też sobie z takim czasem nie radzi, więc co roku mamy sytuację patową.
-
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
carita odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
To przynajmniej wizja Alzheimera trochę się ode mnie odsunęła. Dla mnie zadziwiające jest to, że w tym kiepskim stanie od załamania jestem już blisko 2 lata, a problemy z pamięcią ewoluują zamiast się cofać. Nie mam już częstych ataków paniki, w ogóle przeszłam jakby bardziej na stronę depresyjną, a na przykład właśnie pamięć szwankuje coraz bardziej. Nie mogę sobie zrobić wakacji od czytania papierzysk ze zrozumieniem i od skupiania się na tekście, bo to część mojej pracy. Biorę fluoxetynę, ale czy to mogłoby mieć taki wpływ? We wrześniu próbowałam odstawić. Dwa tygodnie funkcjonowałam bardzo dobrze, ale chyba jechałam na oparach leku, bo po dwóch tygodniach zaliczyłam zjazd i było coraz gorzej, nie byłam w stanie przetrwać dłużej i wróciłam do tabletek. -
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
carita odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
Czy macie też problemy z koncentracją? Ze skupieniem się dłuższym na jednej rzeczy? Z pamięcią? Z terminowością, wypełnieniem zobowiązań, z terminowym załatwianiem spraw? U mnie jest z tym wszystkim coraz gorzej. Im więcej rzeczy mam zrobić, tym większy robi mi się głowie korek i zamiast spokojnie, po kolei robić to, co trzeba, przestaję w ogóle zajmować się istotnymi rzeczami i zaczynam zajmować się jakimiś zapełniaczami czasu. Poza tym są takie dni albo godziny w ciągu dnia, że mam w głowie taki młyn, taką karuzelę myśli i wtedy nie potrafię myśleć logicznie, precyzyjnie, nie mogę sobie przypomnieć banalnych rzeczy, typu: jak ma na imię syn koleżanki, z którą od lat siedzę w pracy, jak nazywa się jakaś ulica w mieście, nazwisko panieńskie mojej matki (może to śmieszne przykłady, ale to są rzeczy, których normalny człowiek od tak nie zapomina). Nie pamiętam też kompletnie zdarzeń, które miały miejsce niedawno i nawet jak mi ktoś przypomina te zdarzenia lub co mówiłam wtedy, to nie przypominam sobie, że to miało miejsce. Bardzo mi to utrudnia pracę i życie. Boję się tego. Po obejrzeniu filmu "Wciąż Alice" o Alzheimerze boję się, że to są początki tej choroby. Z drugiej strony wiem, że mam nerwicę i depresję, więc może to z ich powodu... Wcześniej byłam mistrzem w robieniu stu rzeczy naraz, w organizowaniu życia swojego i innych, w załatwianiu rzeczy pozornie nie do załatwienia, w ogarnięciu w pracy największych "pożarów". Odkąd przeszłam załamanie , mój świat przeobraził się w dość chaotyczną krainę dotąd mi nieznaną i wciąż pojawiają się nowe objawy, jedne przechodzą w inne. Czy ktoś zna taki problem, jak mój? -
Mam nerwicę, depresję, jestem perfekcjonistką, typem bardziej ofiary niż oprawcy (więc tym bardziej mi trudno). Nadal podtrzymuję, że aktywność (sport, praca, hobby itp.) jest jedyną rzeczą, która może pomóc mi wyjść z tej choroby. Leki w tej chorobie nie leczą. Leki pomagają podjąć leczenie, pomagają podjąć aktywność. Jeśli ktoś nie robi nic, tylko bierze leki, to tak jakby chciało mu się pić, nalewał wody do szklanki, ale nigdy jej nie wypijał. I nerwica, i depresja to są choroby, które zaczynają się i kończą w głowie i trzeba leczyć głowę. Ruch, aktywność, terapia są jak najbardziej wskazane, chociaż rzeczywiście bardzo, bardzo trudno mi się do nich zmobilizować. Nie widzę nic niestosownego w tym, że jako osoba chora piszę o tym, co ja uważam, że mi pomaga, do czego, owszem, zmuszam się, ale jednak działam.
-
Utracjusz, tak samo jak można sobie wmawiać, że jestem silny, że jestem coś warty, tak samo można wmawiać sobie, że mogę coś zrobić, kiedy nie mam siły, że zrobię coś, kiedy w ogóle wszystko krzyczy we mnie: Nie! Twoja zasada sprawdza się również w działaniu. Ja tak funkcjonuję i zauważyłam, że właśnie najgorzej jest założyć sobie mało zadań, obowiązków, powinności, bo wtedy jest czas na babranie się w chorobie, na nicnierobienie, na wieczne odpoczywanie, na coraz większe zapadanie się w sobie. Uważam, że depresja to choroba, której najbardziej szkodzi odpoczynek, w przeciwieństwie do większości innych chorób. A że robienie czegokolwiek jest wysoce nieprzyjemne? Że często kończy się fiaskiem? Tak, może 10 może 20 razy skończy się na niczym, może będzie to bardzo nieprzyjemne, o wiele nieprzyjemniejsze niż zakopanie się pod kocem, ale jeśli ten 21. raz będzie udany, to będzie to już jakiś krok ku wolności. Wiem, ludzie mają różne charaktery, i niektórzy nawet bez depresji nie są w stanie w życiu być odpowiedzialni , obowiązkowi, systematyczni, więc co dopiero jak takie osoby zachorują na depresję... Ale jeśli mamy tylko choć odrobinę woli walki w sobie, to myślę, że powinniśmy ją wykorzystać jak najlepiej.
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Podczas bardzo nerwowych dni, kiedy mój mózg jest w stanie wysokiego napięcia i równocześnie cały organizm podporządkowuje mu się, mam też takie coś na kształt zawrotów głowy. Ale to jest coś takiego jak takie chwilowe wahnięcia równowagi, tak jakby ktoś przesunął migawkę. To trwa ułamki sekund, ale im bardziej jestem zdenerwowana, tym częściej takie coś się pojawia, zwłaszcza jak się ruszam. Skojarzyłam to z wyższym ciśnieniem. Ponieważ jak mam takie objawy, to mierzę sobie ciśnienie, i wiem, że w takim czasie mam wyższe. Dawno temu miałam nadciśnienie i nie miałam objawów nerwicy, a te zawroty też były takie same. Był też wtedy ucisk w głowie, tak, jakby się tam coś nie mieściło, no i jeszcze kilka innych objawów, jak silne bóle głowy i wymioty. I to wszystko było spowodowane za wysokim cienieniem. Teraz ciśnienie na co dzień miewam książkowe, za to pojawiają się czasem te objawy w postaci tych zawrotów, takiego nagłej utraty pionu, równowagi. I wtedy okazuje się, że ciśnienie mam wyższe. I stąd uważam, że może i dolegliwość mam teraz inną, ale powód może być ten sam. Skoki ciśnienia. Może u Was też tak to działa. -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Wiecie co? A ja właśnie siedzę w kafejce na dużym dworcu w dużym mieście wkoło galopują tłumy ludzi a ja się nie boję. Bałam się być tam, gdzie byłam i boję się być tam gdzie jadę, choć to niby najbliższe miejsca, najbliższe osoby. Moja nerwica to chyba właśnie moi najbliżsi. Nikt mnie nie doprowadził na dworzec, nikt mnie z niego nie odbierze. Nikomu się nie chce. Moi najbliżsi. Chyba tylko pies mnie kocha :-) Czy można mieć nerwicę z niebycia kochanym? -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Alexandra nie wiem, czy Cię pocieszę, czy nie, ale jeśli Twoje objawy są spowodowane sytuacją życiową a nie jest to choroba endogenna, to łatwiej z tego wyjść. -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Alexandra, ja też miałam w pracy straszne objawy, a teraz zdarza się, że nadal miewam. I są takie dni, że ledwo daję radę. Akurat w tym tygodniu mam energię. Wcześniej zdarzały się u mnie właśnie w pracy takie bloki paniki, że ktoś wchodził, coś do mnie mówił, a ja nie wiedziałam, kto to jest i co mówi i musiałam udawać, a w duchu się modliłam, żeby już wyszedł. Kilka razy uciekłam z pracy. Po prostu rzuciłam wszystko, pracę i wybiegłam, mówiąc tylko koleżance, że muszę wyjść i wrócę niebawem (nieraz nie wracałam). W tamtym czasie, gdyby ktoś dał mi możliwość miesięcznego, trzymiesięcznego czy półrocznego L4, to bym poszła w to jak w dym. Ale psychiatra, u którego się wtedy leczyłam, dał mi 2 tygodnie, a potem jeszcze raz 2 tygodnie (przy zmianie leków) i widziałam, że to nie jest jego metoda i raczej niechętnie urlopuje, dlatego go nie prosiłam o więcej. Dopiero dziś, kiedy jest ze mną lepiej, mogę powiedzieć, że bardzo dobrze się stało, że nie zrezygnowałam z pracy, że nijako zostałam zmuszona przez lekarza, partnera, przyjaciół, żeby pracować. Ostatnio, jak czekałam w kolejce do mojej obecnej psychiatry, siedziały dwie dziewczyny koło mnie i zastanawiały się głośno, czy dostaną kolejne L4, bo im się kończyło półroczne. Widziałam po nich, że pójście do pracy to ostatnia rzecz, na którą się zgodzą. To chyba trochę tak jak z wypadkiem samochodowym. Jak od razu nie wsiądziesz i nie pojedziesz, to po czasie już nie wsiądziesz za kierownicę. Wiem, ile kosztuje wsiąść po wypadku i jechać, ale wiem też, że to jedyny sposób na pokonanie lęku. Może to zależy od osobowości człowieka, ale niektórzy ludzie widać muszą się sami trzymać krótko, bez zbytnich sentymentów. Czytam książkę "Efekt placebo", którą ktoś tu polecił. Poza tym, że polowa tej książki to amerykański hurraoptymizm i łopatologia jak dla idiotów, to jak wycisnąć z niej sedno, to jest tam kilka bardzo wartościowych uwag właśnie o tym, jak można pomóc samemu sobie poświęcając czas na myślenie o pewnych rzeczach i totalne niemyślenie o innych. -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Dorzucam dziś jeszcze takie moje poweekendowe spostrzeżenie. O wiele lepiej funkcjonuję w moich przypadłościach w tygodniu niż w weekend. Dziś na przykład robię więcej niż muszę i sprawia mi to przyjemność. A w sobotę i niedzielę nic mi nie szło, źle się czułam i w ogóle koszmar. Taka mała rada z tego wynika dla tych, którzy w nerwicy mają przemożną ochotę, jak ja kiedyś, do wycofania się, do wzięcia półrocznego co najmniej urlopu z pracy i odpoczywaniu... Nie róbcie tego! Praca, obowiązki, przymus bycia i robienia czegoś na czas, czyli pewna systematyczność, to coś, co trzyma w pionie, nawet jak nam się wydaje, że nie damy rady. Ja teraz podjęłam eksperyment nowych zdań bojowych w pracy. Zacznie się od nowego roku. I mimo że mam czasem w związku z tymi nowymi obowiązkami potworne lęki (tak samo je miałam, tylko teraz temat tych lęków się zmienił), to zyskałam jakąś nową energię. Już ktoś kiedyś mądry powiedział, że praca jest najlepszym lekarstwem na wszystko. I mam nadzieję, że nie był to Marks czy Engles, bo to w naszym przypadku może być zbawienne -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Cortezjusz, jest taki temat na głównej stronie forum "Miasta". Łódź tez tam jest :) topic-t21057.html -
Marysia depresja ma różne oblicza, ale jeśli nie robiłaś dawno badań to radzilabym najpierw zrobić TSH, czyli poziom hormonów tarczycy, i choćby żelazo, potas. A najlepiej zapytać lekarza pierwszego kontaktu co jeszcze powinnaś zbadać. Dopiero jak badania wyjdą ok, to szukałabym odpowiedzi na te objawy w psychice. Hormony tarczycy mogą wpływać na podenerwowanie, objadanie się i złą przemianę materii, na jej spowolnienie, co powoduje szybkie tycie.
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Wam też czasem tak ciężko wszystko idzie? Mnie zwłaszcza w weekend, kiedy niby chcę dużo zrobić i fajnie odpocząć, a wieczorem w niedzielę okazuje się, że zrobiłam niezbędne minimum, poza tym czuje się rozdrażniona, niewypoczęta. Jeszcze od kilku dni staję się tak nagle bez zewnętrznego powodu podenerwowana i czuję czy słyszę wtedy, jak pulsuje mi krew w prawym uchu. Ciśnienie mam nie aż tak wysokie, teraz 130/85, a słyszę to pulsowanie. Ktoś tak ma? -
LiśćNaWietrze25 ludzie wrażliwi tak mają. Ci z osobowością neurotyczną zawsze będą mieli w życiu pod górkę. Przez jakiś czas próbowałam znaleźć odpowiedź na pytanie, czy osobowość neurotyczna to plus czy minus. Czy jest to takie totalne popiep....nie, które rujnuje życie, zdrowie itd. czy jednak jest to jakieś wyróżnienie, bo jest się wrażliwszym od innych, więcej widzącym, bardziej czującym, więcej wiedzącym... Nie znalazłam tej odpowiedzi. Chciałabym być mimo wszystko twarda, jednoznaczna, konkretna i nielękowa. Czasem chciałabym nic nie czuć. Brać od życia wszystko dla siebie, nie roztrząsać za wiele, nie dzielić włosa na czworo i nie przejmować się uczuciami innych: w rodzinie, w pracy, wśród znajomych. Chciałabym być mniej wrażliwa, bardziej bezwzględna i twarda. Chociaż to fajne uczucie być wrażliwym, ale jednak w nadmiarze zabija, zwłaszcza jeśli jest się z tą wrażliwością samemu. Kiedy wszyscy najbliżsi są innymi typami charakterologicznymi, jeśli są tacy: konkretni, egoistyczni, wręcz narcystyczni i ekstrawertyczni. Dziś jestem na etapie, że nie zastanawiam się, co by było lepiej. Jestem jaka jestem i próbuję sobie życie układać według zasady, że jak ktoś ma miękkie serce, to musi mieć twardą d... Oczywiście to układanie życia ma o wiele więcej niuansów niż to proste chłopskie powiedzenie :) Mam nadzieję, że też znajdziesz sposób, siłę i motywację do tego wzmacniania.
-
ChristinaS witaj! Ja widzę w Tobie kobietę, która jest na tyle silna, że chce o siebie zawalczyć, której wcale nie jest wszystko obojętne, jak piszesz, dla której tak wiele rzeczy jest ważnych i która chce żyć naprawdę. Jesteś bardzo wrażliwa, może nawet nadwrażliwa, co nie jest ani ujmą, ani tragedią, po prostu taka jesteś i trzeba tylko nauczyć się z tym żyć, mieć tego świadomość i potrafić czasem o siebie zawalczyć (wiem, że to jest trudne dla nadwrażliwca, który wolałby się jak ślimak schować). Szukasz dla siebie pomocy i nie powinnaś przegapić tego momentu. Nie szukaj odpowiedzi na pytanie, czy to depresja czy nie. Szukaj pomocy, aby móc jak najlepiej funkcjonować w życiu, w świecie, w relacjach. Pisz na forum, ale przede wszystkim porozmawiaj z psychologiem. On spróbuje ocenić Twój stan i wskaże Ci, co możesz zrobić dla siebie dalej. Nazwanie stanu depresją nie jest jeszcze żadnym panaceum. Nie ma cudownego lekarstwa, które wyleczy z depresji, o ile taka się ma. Najwięcej zależy od tego, ile sama zainwestujesz w siebie pracy. Nastaw się na to, że chcesz zmienić w swoim życiu coś, co przeszkadza Ci dobrze funkcjonować, i szukaj sposobów, aby to zmienić (1. psycholog, 2. czytanie mądrych książek, 3. rozmowy z ludźmi, którzy mają podobne problemy, 4. aktywność jakakolwiek: od sportu po robienia tego, co najbardziej lubisz). Życzę dużo siły i wiary w siebie!
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
W mediach coraz więcej pojawia się artykułów o depresji. Czytam je i mnie ponosi jak widzę w skądinąd mądrym tekście takie coś: "A kiedy trzeba brać tabletki? Jeśli tak zadecyduje lekarz. I bez obaw, prawie nie mają skutków ubocznych, a z depresją radzą sobie bardzo skutecznie. Ich jedyną wadą jest fakt, że zaczynają działać po około sześciu tygodniach. To właśnie zniechęca wielu pacjentów: odstawiają leki, bo skoro nie działają natychmiast, to po co je brać? Farmakoterapia pomoże, ale trzeba systematyczności – a to jest problemem u chorych na depresję: nie mają motywacji, by brać leki - nawet to jest dla nich ogromnym wysiłkiem. Dlatego najlepiej, by chorego z depresją pilnował ktoś bliski, przynajmniej na tym pierwszym etapie, zanim leki zaczną działać". Nie, nie mają skutków ubocznych, bez obaw... Tra la la la. Mają mnóstwo skutków ubocznych! Czasem skutki uboczne są tak samo ciężkie, jak same objawy! Nawet producenci tych leków nie mają pojęcia o wszystkich skutkach ubocznych, do czego nie chcą się publicznie przyznać (patrz film "Chemiczne życie")! I żadne "bez obaw"! Wszystkie te leki są uzależniające. Uważam, że wszystkie. Próbowałam odstawić dwa razy te niby najnowszej generacji. Wiem, co mówię. Jestem zła, że nie dość, że mam objawy, to jeszcze jestem uzależniona od jakichś tabletek. A lekarze z takim spokojem bagatelizują sprawę: "bez obaw". Wystarczy poczytać, jakie jazdy mają ci, którzy zaufali takiemu "bez obaw", ładowali w siebie coraz więcej tych polepszaczy nastroju, a teraz są wrakami, bo nie potrafią już bez tych tabletek żyć, bo uwierzyli, że łykanie samych tabletek ich wyleczy. Dlatego ja dążę do tego, żeby z pomocą leków, ale przede wszystkim za pomocą własnego umysłu, własnej siły woli i własnego "ja" na tyle się postawić na nogi, żeby przestać brać to świństwo. Nie nazywam tych tabletek lekami. Przeraża mnie, jak na forach ludzie piszą w opisie stałym, jakie leki biorą i wypisują dzienne dawki i jest tam tego... dobrych kilka pozycji. To dla nich powód do dumy?! Dla mnie to porażka. Smutek. Uważam, że to nie są leki, tylko takie niezbędniki, z których trzeba zrezygnować najszybciej jak się da. Szkoda, że o tym nie piszą. No ale mamy przecież mafię farmaceutyczną... -
Stefanos, wiem jedno: człowiek w depresji nie podejmuje dobrych decyzji, a także nawet jak podejmie obiektywnie dobre, to nie ma siły ich realizować, więc w sumie dla niego i jego bliskich nie są to dobre decyzje. Zastanów się, czy dasz radę z tym domem. Omów to z żoną, przyjacielem, psychologiem. Posłuchaj, co o tym sądzi psycholog. Nie wiem, ile masz lat, ale jeśli możesz jeszcze poczekać z tą poważna zmianą w życiu, to poczekaj. U mnie wszystko zawaliło się po zakupie domu. Byłam w depresji, ale o tym nie wiedziałam. Miałam wiele ciągnących się spraw w życiu i w psychice, potem doszła trauma półtora roku umierania bliskiej osoby, moja operacja, trudne sprawy rodzinne... I w tym wszystkim, nie będąc w pełni świadoma, w jakim jestem stanie, podęłam decyzję, która w skutkach o mało mnie nie zabiła: kupiliśmy dom. Wszystko, co zawaliło się w mojej psychice niemal w ciągu kilku dni w tamtym czasie, ciągnie się do dziś, zmieniając tylko odcienie i nasilenie. Podejrzewam, ba, jestem pewna, że już nigdy nie wrócę do dawnej siebie. Gdybym wtedy wiedziała to, co wiem dziś, na pewno nie podejmowałabym decyzji o domu, przeprowadzce, zmianie czegokolwiek w życiu. Podjęłabym decyzję o terapii, o znalezieniu sobie czegoś, co sprawi mi przyjemność, jakiejś pasji, jakimś hobby, czymś co mnie zrelaksuje, o odepchnięciu od siebie wszystkich trudnych i poważnych rzeczy. Wzięłabym psa ze schroniska i chodziła z nim na spacery... I nie podejmowałabym żadnych, absolutnie żadnych poważnych decyzji. I nie próbowałabym uchronić dziecka przed złymi decyzjami kosztem własnych nerwów. I odeszłabym ze związku, który jest trudny i mnie ciągnie w dół. I powiedziałabym rodzicom, żeby przestali mnie wreszcie nękać i za wiele ode mnie oczekiwać. Ale to ja. Dziś jestem, gdzie jestem, i mimo tych wszystkich błędów nie poddaję się! Walczę sama ze sobą i z innymi o siebie. Brzmi to idiotycznie, ale tak właśnie określiłabym moją nerwico-depresję: SAMOTNA I PRZERAŻAJĄCA WALKA ZE SOBĄ O SIEBIE.
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
SZAv masz rację to był jeden z leków/odmian paroksetyny. Nie brałam go długo, potem był przemarsz przez inne leki zawierające jakąś "-ynę". Książki nie czytałam. Z tytułu wnioskuję, że jest o tym, że antydepresanty działają jak palcebo, czyli chemicznie nie działają na nasze lepsze samopoczucie, za to jest odpowiedzialny nasz mózg, a branie tabletek jest takim oszukiwaniem umysłu. Jeśli będę mieć okazję, przeczytam. Generalnie zgadzam się z taką teorią. Bardzo chętnie poddałabym się takiemu oszustwu odwrotnemu, że ktoś podmieniłby moje tabletki, mój prozac, na identyczne tabletki zawierające... cokolwiek niedziałającego, na przykład trochę tynku :) Założę się, że mogłabym nie odczuć różnicy w samopoczuciu. Tylko sama siebie nie mogę oszukać, bo to by wtedy nie działało. Wczoraj przeczytałam artykuł na temat bezsenności, który zasadza się na tej samej teorii. W w bezsenności - jakiejkolwiek, nerwicowej, depresyjnej czy starczej - najgorsze nie jest to, że organizm jest chory i nie pozwala człowiekowi zasnąć. Najgorszy jest lęk przed niezaśnięciem. To on powoduje, że nie możemy zasnąć. I myślę, że podobnie jest z większością przypadków nerwicowych i depresyjnych. Owszem, są traumatyczne wydarzenia, są braki jakichś pierwiastków czy substancji chemicznych, enzymów, w organizmie, które powodują wystąpienie naszych objawów. Ale w większości przypadków dalej nakręcamy się my sami, nasz mózg. Zdarzenia dawno nie ma, a reakcje są na co dzień. Tylko, niestety, nie wiadomo jak oszukać samego siebie w tę drugą stronę i tak sobie pomóc. Bo skoro, jak czytałam w jakiejś książce, nasz mózg może nam spłatać takiego figla, że w biały spokojny nic niezapowiadający dzień nagle mamy objawy, jakby przed chwilą samochód przejechał w naszej obecności kogoś nam bliskiego, to czemu nie możemy jakoś sami zaprogramować się w drugą stronę, czyli nie dość, że kiedy nic się nie dzieje, to zapanować nad chorymi reakcjami, to jeszcze wtedy, kiedy się coś dzieje, zaprogramować się na to, że nie dzieje się nic. Czy ktoś ma pomysł, jak tego dokonać? -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Sensual mogą być takie reakcje. Przeszłam trochę tych leków i z doświadczenia Ci powiem, że albo masz kompletnie niedobrany lek, albo dawka za duża. Przy jednym z leków na początku leczenia, kiedy organizm nie był przyzwyczajony do psychotropów, miałam brać tabletkę na dzień (20 mg). Chodziłam po ścianach. Nie spalam. Trzęsłam się i nie mogłam usiedzieć w miejscu. Myślałam, żeby skończyć ze sobą. Okazało się, że ta najmniejsza dawka była dla mnie za duża. Zaczęłam brać 1/4 tabletki i zaczęło być ok. Spróbuj pół tabletki lub 1/4 albo niech lekarz zmieni Ci lek. -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Vitta trochę napisałam dlaczego mam ciągle lęki. Bo sytuacja rodzinna jest u mnie bardzo skomplikowana. Bardzo duże oczekiwania najbliższych, troje z nich o typie oprawcy jak to się mówi w psychologii. Brak poczucia bezpieczeństwa. To tak w skrócie. Obie moje terapie u różnych terapeutów facetów. Czytałam o tym, że w stanie lęków nie prowadzi się terapii która sięga do traum, bo to mogłoby wykończyć delikwenta. Raczej próbuje mu się dać narzędzia aby wzmocnić go tu i teraz. Mój terapeuta uważa że już dawno bym z tego wyszła gdybym miała oparcie w bliskich. Niestety każdy z nich próbuje mnie wykorzystać tylko dla siebie według własnego scenariusza. Muszę jakoś się w tym odnajdywać jakby ciągle od nowa. -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
carita odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Victta nie wiem, jak to działa, ale u mnie nawrót choroby nastąpił właśnie po dwóch tygodniach urlopu spędzonego we wrześniu w cudownym miejscu. Myślałam, że po takim urlopie to już wszystko minie i odejdzie w niepamięć, zwłaszcza że było już znacznie lepiej, a tu taka niespodzianka i zjazd w dół. Jeśli chodzi o robienie czegoś więcej niż tabletki... Tak, ciągle robię coś, co ma mnie wyciągnąć z tego g... Na pewno dużo daje ćwiczenie, sport. Właściwie to mnie za pierwszym razem wyciągnęło dość ładnie z pewnych objawów lękowych porannych. Zamiast się trząść, na siłę wkładałam buty do biegania i dalej do przodu. A druga tura po przyjściu z pracy. Chodzę też na terapię. To w moim przypadku jest terapia "podtrzymująca", ponieważ w moim przypadku wiele robi samo życie i ludzie, którzy w nim są, moi najbliżsi. Na terapii możemy zmienić siebie, ale nie możemy zmienić innych, którzy też dokładają się do naszej choroby świadomie lub nie. W każdym razie terapia wzmacnia mój system obronny i pomaga mi nie poddawać się. Terapię odkłamującą moje dzieciństwo przeszłam jakiś czas temu, więc nie musiałam teraz wracać do Adama i Ewy, bo o pewnych rzeczach już wiem i je przepracowałam boleśnie. Zresztą przy nerwicy raczej ciężko byłoby mi przeżywać to cierpienie, jakiego doświadczyłam podczas tamtej terapii. Poza tym dużo czytam. Czytam książki psychologiczne, te popularnonaukowe - o przezwyciężaniu kryzysu, jak sobie radzić w nerwicy, w depresji, a także niezwiązane z depresją ani z nerwicą, ale takie, które wpływają na to, żeby życie było bardziej usystematyzowane i spokojne, żeby przeżywać je świadomie. Ciągle próbuję wysilić mój umysł, aby się nie zapętlał. Raz mi to wychodzi lepiej, raz gorzej, ale się nie poddaję.