
GITS
Użytkownik-
Postów
533 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez GITS
-
Infinity, nie obwiniaj się absolutnię!!!! Ja to też robiłam po śmierci mojego ale to nie wina właściciela! Masz prawo wielu rzeczy nie wiedzieć, nie przewidzieć. Na razie nie jest zle. Fakt nie dobrze ale wsio do opanowania. Wierz psy mam od urodzenia i niejedno cudo widziałam :)
-
tosia_j ma rację, ten rodzaj atakuje niemal w ciągu parunastu godzin. Pierwszy objaw to osowiałość, brak apetytu. Infinity masz termometr? Bier go wsadz w tylek i podaj temp!
-
Infinity, ja wzrok słaby i pamięć szwankuje. Kiedy tego kleszcza jej usuwałaś? Dni, tygoni temu?
-
Przepraszam ,że się wtrąciłam, mysłałam, że o Ciebie chodzi. Miałam "masę psiaków" i pełno kleszczy na nich, wet, mi powiedział, że u zwierząt jest baaaaardzo małe prawdopodobieństwo choroby odkleszczowej. Kazał mi jednego psiaka ( przechodzil w młodości nosówkę) obserwować. Czy jest bardziej śpiący, czy ma suchy noc, czy traci apetyt, ma biegunkę-krwistą. Aha i bardzo ważne obserwuj miejsce gdzie był ten kleszcz, czy pojawia się wokół niego rumień! Ogólnie pełno tych objawów ale jeśli naprawdę się martwisz (ja zawsze mówię do weterynarza proszę o zrobienie dodatkowgo badania - ale to niepotrzebne, płatne- Prosze Pana - chce zrobic takie banie i koniec) się o psiaka to można u weta zrobić badanie krwi czy przypadkiem któraś z chorób odkleszczowych już się mnoży. -- 12 sie 2014, 17:00 -- I jeszcze tylko: Ogólnie pełno tych objawów ale jeśli naprawdę się martwisz (ja zawsze mówię do weterynarza proszę o zrobienie dodatkowgo badania - ale to niepotrzebne, płatne- Prosze Pana - chce zrobic takie banie i koniec) się o psiaka to można u weta zrobić badanie krwi czy przypadkiem któraś z chorób odkleszczowych już się mnoży. Niektóre dają pierwsze objawy i po roku dwóch ale wtedy szanse są 50/50 na przeżycie i to przy doświadczonym lekarzu. Piszę tyle i dlatego bo przez 2 weterynarzy (w jednej przychodni) mój pies cierpiał niewyobrażalnie i musiałam go uśpić. Byłam z nim do końca. Lekarz cały czas twierdził, że to zwyrodnienie kręgosłupa, od razu chceli poddać go kremacji, zażądałam seksji (płatne ale w dupie to miałam) u innego lekarza. Wynik - rak kości w zaawansowanym stadium!!! Nie macie pojęcia jakie ma się wtedy wyrzuty do siebie, bo do lekarzy nienawiść. Teraz zawsze biorę oinię z dwóch różnych żródeł. Świruska? Może ale kto był przy usypianiu swojego psa/kota czuł ostatni oddech ten zrobi wszytko żeby drugi raz tego nie było. Tyle, długie bo osobiste. Powodzenia z psiakiem!
-
Nie ma niczego "ponad nami". Człowiek jest najwyższą istotą. Czy najwyższą (do dobra na ziemi) to akurat tutaj pewności bym nie miała. Skąd wiadomo czy gdzie indziej nie ma wyższej inteligencji która jest na tyle mądra żeby nie tracić czasu na duperele takie jak my. Może jesteśmy dla nich jak, no nie wiem...jak roztocze.
-
Biegiem do lekarza po zastrzyk!!! Brat miał potem kłopoty bo to olał i jak już miał objawy to poleciał ale co się nacierpiał to jego.
-
Makabra, Także, tak mam czasem żadziej, czasem częściej rozkminy na temat tego co ponad nami Wszechświatami
-
Przynajmniej parę razy w tyg. Nie tylko zastanawiałam się, czytałam różne ksiązki, różnych ludzi, religii, zawodów, dzień nauk.... I doszłam do tego ,że "Nie mam zielonego pojęcia!". Raz jestem pewna, że COŚ jest, za chwilę, że NIC. Doszłam wydaje mi się (osobiście) do jednego dobrego wniosku - dowiem się po śmierci. Im więcej się naczytałam ty więcej mam bajzlu i mętliku. Najbardziej naukowo powiedzmy wyjaśnia to Św. Tomasz z Akwinu (bez jakiś tam nawiedzeń itp). Gruba może być dla niekrótych ta "książka" ale skupia się na rzeczywistej materii która nas otacza i jakby sam startuje z pozycji "naukowca" który wierzy w to czego mogę dotknąć, po czym odpowiada sobie (Bóg go oświeca czy jak tam), że nie wszystko jest takie jak się wydaje czy jakoś tak. Dawno to czytałam ale wiem ,że mi mózg rosłaśniło na to jak powstał wszechświat i jakie mamy dowody na istnienie CZEGOŚ ponad nami. Ale mimo to jestem agnostykiem. Pogubionym agnostykiem
-
Przynajmniej parę razy w tyg. Nie tylko zastanawiałam się, czytałam różne ksiązki, różnych ludzi, religii, zawodów, dzień nauk.... I doszłam do tego ,że "Nie mam zielonego pojęcia!". Raz jestem pewna, że COŚ jest, za chwilę, że NIC. Doszłam wydaje mi się (osobiście) do jednego dobrego wniosku - dowiem się po śmierci. Im więcej się naczytałam ty więcej mam bajzlu i mętliku. Najbardziej naukowo powiedzmy wyjaśnia to Św. Tomasz z Akwinu (bez jakiś tam nawiedzeń itp). Gruba może być dla niekrótych ta "książka" ale skupia się na rzeczywistej materii która nas otacza i jakby sam startuje z pozycji "naukowca" który wierzy w to czego mogę dotknąć, po czym odpowiada sobie (Bóg go oświeca czy jak tam), że nie wszystko jest takie jak się wydaje czy jakoś tak. Dawno to czytałam ale wiem ,że mi mózg rosłaśniło na to jak powstał wszechświat i jakie mamy dowody na istnienie CZEGOŚ ponad nami.
-
Przynajmniej parę razy w tyg. Nie tylko zastanawiałam się, czytałam różne ksiązki, różnych ludzi, religii, zawodów, dzień nauk.... I doszłam do tego ,że "Nie mam zielonego pojęcia!". Raz jestem pewna, że COŚ jest, za chwilę, że NIC. Doszłam wydaje mi się (osobiście) do jednego dobrego wniosku - dowiem się po śmierci.
-
Fakt to akurat jest bzdura. Nieumiejętność radzenia sobie z uczuciami, jakie by nie były.
-
singapurka, u mnie tak nasilać zaczęło się to wszystko rok temu. Pamięć, wysławianie się, nazywanie przedmiotów (niby mam na końcu języka). Nie potrafię z marszu powiedzieć co robiłam, jadłam wczoraj. Ostatnie miesiące jest coraz gorzej. Fakt, zmiana leków była ale wcześniej też brałam i to długo i z tej samej grupy co teraz. Przestawiam szyk zdania jak piszę itp. Wybieram się na rezonans głowy do szpitala (skierowanie). Mój lekarz wie o całej mojej chorobie itd. ale stwierdził, że w takim przypadku i przy takich lekach branych już długi trochę to dziwne. Być może to nerwica ,obecnie zasilona z pewnych względów ale lekarz zobaczywszy mnie po miesiącu od ostatniej wizyty stwierdził, że żle fizycznie bardzo wyglądam. Znajomi mówią to samo. Zrobić rezonans (jeśli nie miałaś) warto, nie zaszkodzi, tylko pomóc może. Prócz tego też skierował mnie na badania krwi Ja powiem szczerze, żę mam nadzieję, że wyjdzie mi dobrze i to wszytko będzie przez psychikę, a nie przez coś co mi w głowie "rośnie". Boje się jak cholera ale warto wiedzieć na czym się stoi. ps: też mam chorą psychikę ale mimo to nie zaszkodzi zrobić badań które Ci podałam. nawet teraz musiałam poprawiać post bo w głowie wydawało mi się, że to napisałam, a czytam i tego nie ma albo jest zle.
-
Gdybym ja wiedział o kimś coś, co mogłoby zniszczyć tej osobie życie, wykorzystałbym to bez skrupułów. Ja wiem o wielu osobach rzeczy które wiem ,ze mogłyby zniszczyć ich życie rodzinne/zawodowe/towarzyskie. Parę osób podłożyła mi świnię ale mimo to nie wykorzystałam tego co wiem/mam. Mam nadzieję, że to się we mnie nie zmieni. Jeden przypadek kiedy mogłyby mi puścić moralne hamulce - dobro mojej rodziny w tym przyjaciół.
-
Na znów kolejny spokojny dzień bez niespodzianek. Mam ochotę na to żeby mieć ochotę na to czego ochoty zrobić nie chcę
-
Czuje się inna bo...czuję, się gorsza od najgorszych ludzi.
-
wariatek się nie kocha . wariatki można lubić . niektórzy je nawet uwielbiają . wariatki śmieszą, wkurzają, rozbawiają . są świetnymi kumpelami . potrafią słuchać . można im się zwierzać . ale nigdy nie będą najważniejsze . bo przecież to tylko wariatki . i w końcu przestają być potrzebne . są za głośne . czasem za ciche i niewielu wie, że one też mają UCZUCIA . i potrafią płakać . wariatki za bardzo szukają miłości, mają już od tego zbłąkany wzrok .. wariatki muszą połykać dziwne tabletki w różnych kolorach . tak trudno się do nich dostać, przecież nie ma klamek . wariatek się nie kocha - nie od tego są . może za mało im zwyczajności po prostu ? bo z wariatką trudno jest długo wytrzymać . może dlatego są niekochane ? wariatek się nie da pokochać . tak prawdziwie. do bólu . wariatki zawsze będą tylko wariatkami . jestem wariatką .
-
Nie Czy masz pobyt w szpitalu za sobą i coś Ci to dało?
-
Dzięki Bogu nie. Czy przyznasz się potencjalnemu(zdrowemu) partnerowi na początku związku, że jesteś chory/a ew. masz zaburzenia?
-
konsupcjonizm - ciemna masa