Skocz do zawartości
Nerwica.com

mentalvaccine

Użytkownik
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mentalvaccine

  1. "Jeśli się słucha idiotów całe życie, trzeba w końcu wpaść na coś genialnego"
  2. lost do 3 czy 4 sezonu, prison break1 sezon, game of thrones cały jak narazie, twin peaks, penny dreadful, kindred: the embraced- niestety sie urwał, roswell, i pewnie pare innych o ktorych nie pamietam. Ogólnie to sam zawsze chcialem cos takiego nakrecic. Kiedys nawet napisalem sobie scenariusz, zarys postaci i opisy odcinkow serialu opartego na serii white wolfa wampir, no ale gdzieś zapodziałem to wszystko.
  3. mentalvaccine

    Zimny analityk

    Ahhh... te zmarnowane młodzieńcze lata. Jestem w tym samym wieku. Z jednej strony troche żalu przez niewykorzystane szanse, z drugiej podniecenie z powodu tej jednej szansy, która jest możliwa tylko dzięki nie wykorzystaniu pozostałych... Ciekawe co miałbym w głowie, gdybym żył jak statystyczny nastolatek. Nieskromnie, uważam się za nieoszlifowany diament. Najpięknejsze z błyskotek szlifują się same, ale to wymaga czasu. Czasem taki kamień wpadnie w ręce kogoś kto chce stworzyć dzieło sam, nadać mu kontury i połysk. Problem zaczyna się kiedy jubiler ma dwie lewe ręce, nawet jeśli chce jak najlepiej ,nie bardzo mu to wychodzi. Problemem jest oczywiście sam kamień; sam wpadł na blat, chujowo się go trzyma, wyślizguje sie, i kiedy sie na niego patrzy szczerze, można zobaczyć swoje własne odbicie. Wywołuje to u niego zmęczenie i skrytą agresje, jako że włożył w ten projekt sporo pracy, czasu i pieniędzy. Ale któregoś dnia będzie podziwiany... tylko kto będzie go trzymał, tak aby ręka nie odciągała uwagi i cały obraz nie sprawiał wrażenia asymetrii. Żyję tylko w jednym celu, prędzej czy poźniej, zapewne po wielu porażkach go osiągne. Reszta to zwykłe pierdoły i nikt nie będzie mi wciskał pierdół do głowy i tresował po swojemu. Ludzie czasem popełniają błędy i nic złego w tym nie ma. Co do dziewczyn olej je w pizdu na tym etapie. Ja np o nich prawie wogóle teraz nie myślę. Czasem jak mnie przyciśnie zjazd na ręcznym załatwia sprawę. A miłości tym bardziej teraz nie potrzebuję, choć nadzieja, że kiedyś mnie trafi jakaś jest w mojej głowie. A rady typu znajdź dziewczynę, załóż rodzinę, idź na imprezę to ci się odmieni ignoruj. Może u innych to działa u ciebie niekoniecznie musi. U mnie imprezowanie może tylko w określonych warunkach psychofizycznych podziałać na mnie dobrze. W innym przypadku mnie tylko rozleniwia i uzależnia. Póki co myślę jakby tu rzucić fajki, bo alkohol udało mi się rzucić parę lat temu z powodzeniem. Z fajkami to jakaś tragedia. Może jakiś sposób aby chociaż ograniczyć? Niestety fajki związały się u mnie z innym nałogiem czyli myśleniem. Najlepiej mi się myśli przy fajce, dlatego nie ukrywam ,że palę jak kocioł. Mimo wszystko powodzenia.
  4. Strasznie długi i bełkotliwy tekst, ale fajnie że Ci się udało. Napisz konkretnie co teraz robisz, że się tak dobrze czujesz.
  5. mentalvaccine

    Witam

    Może poza swoimi schorzeniami masz po prostu wyższy próg szczęścia niż inni ludzie. Ja dużo analizowałem swoje życie ostatnimi czasy i doszedłem do takiego właśnie wniosku. Np wiem ,że nie założe rodziny dopóki nie zaczne aktywnie rozwijać swoich zainteresowań, nie zaczne ich rozwijać dopóki nie zgromadze odpowiedniego kapitału itp, bo gdybym to zrobił to przenosiłbym swój ''dobry nastrój" na nich, co wiadomo jakby się skończyło. Dlatego olej rady dobrych wujków którzy ''tam'' byli gdzie się teraz znajdujesz, bo nikt nie zna Ciebie lepiej niż ty sama, a każdy kto tak twierdzi jest zwykłym burakiem. Pomyśl co byś chciała w życiu robić i rozpisz sobie plan działania. Ja tak zrobiłem. W moim przypadku to co uważam że mnie będzie cieszyło to po prostu to co wywołuje we mnie dobre emocje. Nie rób niczego dla kogoś. Przez lata chciałem zmienić swoje życie, żeby inni widzieli jak mi jest dobrze, żeby nie martwić rodziny itp. Stwarzało to pętle depresyjną, ciągłe myśli, że kogoś zawodzę, że świat idzie do przodu. Dzisiaj mam to w dupie. Zaczynam działać tylko po to aby siebie zadowolić, gdy to się stanie może zacznę zadowalać kogoś innego. A jeśli się nie uda mimo szacowalnych upadków i podniesień to skok z mostu bez żadnych skrupułów. Opiszę w jakimś nowym temacie jak ogólnie wygląda mój plan, może ktoś się dołączy, jako że na pewnym etapie system wymaga '' resocjalizacjii " i zwalczania różnych zaburzeń w grupie. Tutaj tylko pierwszy etap : Pokonanie niechęci do działania: Normalnie nie mam chęci do wstawania,do czegokolwiek. Dlatego załapałem się na start do jednej z gorszych robót fizycznych jakie może wykonywać człowiek z moimi zaburzeniami: pył, smród, zmęczenie,upał, monotonia; ogólnie nie ma minuty abym nie chciał zwymiotować. Do tego prawie sami bezzębni ludzi, którzy mimo że całkiem w porządku, to ni chuja nie da się zrozumieć o czym dyskutują (może tylko ja nie rozumiem). Postanowiłem więc, że przepracuje tam dwa i pół miesiąca. Oto co zyskuję: -Wyrabiam sobie nawyk ''robienia'' czegokolwiek -Spłacam cholerne chwilówki które nie myśląc zaciągnąłem -Po okresie ''mało komfortowej'' pracy znajdę inną, która w porównaniu z tą pierwszą będzie przyjemnością, a nawet jeśli nie to przynajmniej będzie akceptowalna co automatycznie powoduje wzrost zadowolenia. -Po wymuszonych konaktach z ludźmi z pracy, zaczynanie kontaktów z ''normalnymi''(wiem brzmi to strasznie) ludźmi nie będzie stwarzał już takich problemów; dokładnie jak w przypadku pracy. -W międzyczasie sobie biegam więc kondycja sie poprawia i od przyszłego tygodnia zwiedzam sobie miasto którego wogóle nie znam, mimo że w nim mieszkam ponad 20 lat. Zrób sobie taką samoanalize i rozpisz plan. Może kiedyś się wymienimy doświadczeniami. -- 16 cze 2014, 22:49 -- Może poza swoimi schorzeniami masz po prostu wyższy próg szczęścia niż inni ludzie. Ja dużo analizowałem swoje życie ostatnimi czasy i doszedłem do takiego właśnie wniosku. Np wiem ,że nie założe rodziny dopóki nie zaczne aktywnie rozwijać swoich zainteresowań, nie zaczne ich rozwijać dopóki nie zgromadze odpowiedniego kapitału itp, bo gdybym to zrobił to przenosiłbym swój ''dobry nastrój" na nich, co wiadomo jakby się skończyło. Dlatego olej rady dobrych wujków którzy ''tam'' byli gdzie się teraz znajdujesz, bo nikt nie zna Ciebie lepiej niż ty sama, a każdy kto tak twierdzi jest zwykłym burakiem. Pomyśl co byś chciała w życiu robić i rozpisz sobie plan działania. Ja tak zrobiłem. W moim przypadku to co uważam że mnie będzie cieszyło to po prostu to co wywołuje we mnie dobre emocje. Nie rób niczego dla kogoś. Przez lata chciałem zmienić swoje życie, żeby inni widzieli jak mi jest dobrze, żeby nie martwić rodziny itp. Stwarzało to pętle depresyjną, ciągłe myśli, że kogoś zawodzę, że świat idzie do przodu. Dzisiaj mam to w dupie. Zaczynam działać tylko po to aby siebie zadowolić, gdy to się stanie może zacznę zadowalać kogoś innego. A jeśli się nie uda mimo szacowalnych upadków i podniesień to skok z mostu bez żadnych skrupułów. Opiszę w jakimś nowym temacie jak ogólnie wygląda mój plan, może ktoś się dołączy, jako że na pewnym etapie system wymaga '' resocjalizacjii " i zwalczania różnych zaburzeń w grupie. Tutaj tylko pierwszy etap : Pokonanie niechęci do działania: Normalnie nie mam chęci do wstawania,do czegokolwiek. Dlatego załapałem się na start do jednej z gorszych robót fizycznych jakie może wykonywać człowiek z moimi zaburzeniami: pył, smród, zmęczenie,upał, monotonia; ogólnie nie ma minuty abym nie chciał zwymiotować. Do tego prawie sami bezzębni ludzi, którzy mimo że całkiem w porządku, to ni chuja nie da się zrozumieć o czym dyskutują (może tylko ja nie rozumiem). Postanowiłem więc, że przepracuje tam dwa i pół miesiąca. Oto co zyskuję: -Wyrabiam sobie nawyk ''robienia'' czegokolwiek -Spłacam cholerne chwilówki które nie myśląc zaciągnąłem -Po okresie ''mało komfortowej'' pracy znajdę inną, która w porównaniu z tą pierwszą będzie przyjemnością, a nawet jeśli nie to przynajmniej będzie akceptowalna co automatycznie powoduje wzrost zadowolenia. -Po wymuszonych konaktach z ludźmi z pracy, zaczynanie kontaktów z ''normalnymi''(wiem brzmi to strasznie) ludźmi nie będzie stwarzał już takich problemów; dokładnie jak w przypadku pracy. -W międzyczasie sobie biegam więc kondycja sie poprawia i od przyszłego tygodnia zwiedzam sobie miasto którego wogóle nie znam, mimo że w nim mieszkam ponad 20 lat. Zrób sobie taką samoanalize i rozpisz plan. Może kiedyś się wymienimy doświadczeniami.
  6. mentalvaccine

    Głupi.

    Powtórzenie czynności prędzej czy poźniej zamienia się w nawyk, nawyk po jakimś czasie w odruch. Jeśli ktoś przez parę lat nic innego nie robił tylko myślał, jak w moim przypadku, to umysł przeprogramował się na tylko takie działanie. Dlatego jeśli taka osoba zaczyna ''nowy etap'' w życiu to bardzo często sobie nie radzi. Jestem tego przykładem. Jestem wtórnym analfabetą. Jak ktoś coś do mnie mówi, w głowie mam idealne zdanie, z języka spływa bełkot. Nie wiem jak zatankować samochód, nie mam praktycznej wiedzy na jakikolwiek temat z kilkoma wyjąkami oczywiście. To samo z pisaniem (chociaż tu nie jest tak źle jeszcze). A co ludzie robią jak wpadają w depresje? Myślą... Trzeba się przeprogramować z powrotem i wsio będzie ok, przynajmniej jeśli chodzi o działanie. Ja chciałem połączyć nawyk robienia czegokolwiek z wyładowaniem fizycznym zaczynając jakąś banalną ale wyczerpującą fizycznie robotę, ale coś nie idzie. Może jutro coś wyjdzie.
  7. Mam podobnie. Przez większą ilość czasu nie czuję żadnych emocji. Gdyby ktoś zarżnął mi matkę na moich oczach nie wywołałoby to pewnie większych emocji. Ale w chwilach w których jestem ''atakowany'' przez różne sytuacje czy ludzi, włącza mi ogromny stres, który zamienia się w agresję albo płacz i duszności. Zdarzają się też epizody, że stres trzyma mnie kilka dni tak jak teraz. Nie wiem od czego to zależy. Jedyne co daje mi ukojenie to oglądanie ''klimatycznych filmów'' i ostatnio czytanie tego forum, w nadzieji że znajde osoby które mają gorzej. Na zewnątrz z kolei, jak widzę kalekę albo jakiegoś żula to wkręca mi się myślenie, że albo będę taki sam albo coś zmienię, co powoduje jeszcze większą nerwicę. Narazie troche pomaga kładzenie się na plecach i głębokie oddychanie.
  8. Dzisiejsze twory państwowe to hybrydy. Człowiekowi ''zapewnia'' się różnymi ustawami coraz więcej praw, a co za tym idzie zdziera się więcej mamony. Teoretycznie statystyczny biały murzyn może korzystać z tych praw, ale w praktyce 90% tego nie zrobi bo aby nabyć te prawa trzeba walczyć z rosnąca biurokracją. Efekt jest taki, że państwo coraz bardziej ''dba'' o ludzi , a w rzeczywistości ludzie muszą walczyć jak w kapitalizmie. Niestety w najgorszym wydaniu bo połowy kasy nie ma. Co do Korwina, to ci co najwięcej krzyczą o wolności w praktyce powodują jej spadek. Liczę dni od wystąpienia Korwina w PE do inicjatywy komisji, aby poszerzyć ''mowę nienawiści'' i wdrożyć to na państwa narodowe. Akurat w przypadku JKM i komisarzy jest to symbioza. Oni wdrażają faszyzm , On dostaje pretekst aby z nim walczyć i kosić mamonę. Korwin to inteligentny cham, który za nic ma swoich wyborców. Dobrze, że mało inteligentny. Ale fajnie się ogląda jego masakry biorąc pod uwagę z jakimi pierwotniakami dyskutuje. Zawsze poprawia mi to humor.
  9. mentalvaccine

    Głupi.

    Ja przeczytałem max 10 książek w życiu, w tym ''Karolcię''. Ta była chyba pierwsza. Ostatnia to ,,Legenda o nerwowym człowieku''.Myślałem, że dowiem się z niej coś ciekawego na temat nerwów.Nie wyszło. Ogólnie nie lubię czytać. Czuję, że zaśmieca mi to umysł, chociaż parę książek kupiłem i leżą gdzieś w kącie. Lubie patrzeć na okładki i myśleć co tam ktoś zakamuflował w środku. Taki jakiś fetysz. To samo ze zdjęciami. Ściągam zdjęcia różnych ludzi i tworze sobie profile psychologiczne, mimo że ich nie znam. Przykład: Angelina Jolie >>Destruction is the beggining of creation. << Tak w skrócie. To mnie zawsze uspokaja.
  10. Pojechałbym, ale miałem dzisiaj próbke przed budową jak wygląda ''załatwiona" robota. Na wstępie test psychologiczny, który wycisnął ze mnie litr wody. I to w kontrolowanym przeze mnie środowisku. Zagranica=zawał.
  11. Ale ja nie mam życia. Moje życie przez ostatnie 4 lata to moje zagniłe łóżko. Dopiero zamierzam walczyć. Co do hobby to jest kosztowne, ale to mnie troche motywuje[niewiele].
  12. Witam, jak w temacie. Jak radzicie sobie z pracą w sytuacji kiedy nerwica przejmuje nad Wami kontrole? Nie mogę się skupić na najbanalniejszych pracach, kiedy mam zrobić najprostszą czynność ręce mi się telepią i pocą. Dzisiaj byłem w zakładzie produkującym znicze. Na próbe miałem zafoliować karton ze zniczami. Raptem 4 ruchy + 2 cięcia nożyczkami. W stresie nie mogłem nawet czegoś takiego zrobić.Ręce dygotały, a umysł nie słyszał poleceń. Do tego siedzi mi rodzina, windykacja i osoby trzecie nad głową, co potęguje tylko nerwicę. Czuję, że mam jakieś wrzody z nerwów. Do tego dochodzi jeszcze sezon letni, którego po prostu nienawidzę. Jak sobie radzicie '' domowymi sposobami ", bo póki co wizyta u lekarza odpada. Rodzina nie wie wiele, ale jakbym coś powiedział to byłaby masakra. Jednym słowem wszystko co sobie zaplanowałem wisi na włosku, bo nie mogę przeskoczyć tego pierwszego schodka. Chyba zostaje sprzedaż nerki albo coś takiego, a później psychoterapia. Jakieś pomysły , poza oczywistymi typu idź do specjalisty?
  13. mentalvaccine

    witam wszystkich

    Ja tkwie w takim więzieniu. Nie dość, że w swoim własnym to jeszcze w drugim którego jesteś częścią. Strach wychodzić z domu. Mam nadzieję ,że dopadnie cie i innych kilkupostowych chamów jakaś cholera albo inny syf. Pozdrawiam
  14. Mnie wkurza wszystko, a najbardziej ja sam siebie.
  15. Musisz iśc na dziwki, najlepiej jakieś wyuzdane. Jesteś nieśmiały więc idealizujesz samice, jak pójdziesz na qrwy to wszystko wroci do normalnego poziomu. Tylko musisz uważac, żeby nie popaść w drugą skrajność. Ja mam inny problem. Jakakolwiek bliskość wywołuje u mnie żądzę mordu, w przypadku facetów, najchętniej wbiłbym kogoś takiego w ziemie, w przypadku kobiet włącza mi się żądza mordu rytualnego na tle seksualnym. dLatego od paru lat nic nie teges :-( Miałem kilka podejść w międzyczasie, ale zawsze włącza mi się agresja, mimo że staram się to wszystko kamuflować. Czasem nie wytrzymam napięcia i potrafie się rozpłakać jak dziecko, mimo że nie posiadam jakichś wyższych emocji na codzień.
  16. Ja mam niestety gorzej. Moje zycie zawodowe to glownie praca na czarno i pare epizodow oficjalnych. Ostatnia robota jaka mialem skonczyla sie jakies 2 lata temu. Od tamtej pory zazely sie dziać ze mną dziwne rzeczy, ale o tym możesz przeczytać w moim przywitaniu. Po samobójczym epizodzie postanowilem sobie ,ze spróbuje jeszcze raz się dźwignąć, tak więc stworzyłem sobie plan działania. Plan jest bardzo dobry, ale jak to w życiu bywa plany ciężko wdrożyć. Dziś miałem iść na rozmowę, nie czułem jakichś lęków większych czy, że sobie nie poradzę, jako że robota jest prosta, niestety kiedy prawie dotarłem do celu miałem nawrót psychozy. Ulice zaczęły mi się przestawiać tworząc jakiś labirynt, z którego nie mogłem wyjść. Fo tego znowu znowu nawiedził mnie demon, który śmiał się i powtarzał :Nie zdążysz, nie dasz rady, czekają tam na ciebie, będą cię odciągać od twojego planu itp. No i oczywiście uciekłem. Jak wszystko wróciło do normy poczułem się jak szmata. No ,ale cóż, będe próbował dalej, bo sobie obiecałem, że cokolwiek by się nie działo wytrzymam chociaż rok. Co do wysyłania CV i przeglądania ofert u mnie działa niestety prokrastynacja. Po prostu wbija mi się myślenie, że jak poczekam to znajde coś lepszego itp. Wpienie mnie to wszystko ,zwłaszcza ,że rodzina myśli ,że od jutra zaczynam pracę zarobkową, a wiem ,że jak powiem prawdę to będzie masakra. Dzisiaj w nocy i jutro z rana porozsyłam jeszcze Cv, a jutro będę błąkał się po mieście przez 8 godzin. Mam nadzieję że tylko 1 dzień. A Ciebie oczywiście pozdrawiam i życzę powodzenia.
  17. dziekuje, to jedna z wielu. Ją też kiedyś może pokonam jako, że mam matkę katoliczkę. Nathalie zapewniam, że moje dolegliwości są niestety całkowicie realne.
  18. To dobrze bo już włączyła mi się faza, że po zaczęciu nowego życia będą mnie nachodzić oszołomy katolickie próbujące mnie zbawić chrystusem i modlitwą, nasyłając agentów do roboty, aby ci mnie maglowali dyskusjami o bożkach, wierze, problemach życiowych i całej reszcie aby wyciągnąć ze mnie moje psychozy, prowadząc mnie tym samym do grobu. Na szczęście jutro zaczynam powrót do życia na ziemi. Mam nadzieje że moj roczny plan wyjścia z mojej choroby doczeka się kiedyś poklasku jak go opublikuje po ozdrowieniu. Wrzuce tu kiedyś na forum.
  19. Jesteś pewna, że twoja obecność tu komuś pomoże? Bo mi włącza się moja psychoza po twoich postach.
  20. Ja mam podobnie, tylko bardziej ekstramalnie. Idę ulicą i analizuję wszystko co mnie napotyka, w jaki sposób może mi to zaszkodzić. Spadający liść, kałuża, nadbiegająca wiewiórka. W przypadku ludzi jest to tragedia. Najgorzej jest w lecie, kiedy jade np autobusem. Czuję jak ich zarazki zaczynają mnie atakować, kiedy mój system obronny wydala pot[ swoje zarazki] musze uciekać. Czasem to kontroluje jeśli się skoncentruje, ale bardzo ciężko to znoszę. Do tego włączają mi się różne fobie. W ciasnym pomieszczeniu pełnym ludzi czuję się klaustrofobikiem, gdy tylko wyjdę na ulicę boję się przestrzeni. Potrafię się przez to zgubić od czasu do czasu na własnym osiedlu. Najbezpieczniej czuję się w swoim okropnym pokoju. To samo tyczy się zachowania ludzi, *urwica trafia mnie jeśli wyczuję ,że ktoś chce mnie oszukać, wystarczy, że ktoś 'inaczej' będzie brzmiał i od razu padaka. Najgorzej jest jak ktoś narusza moją przestrzeń, albo zacznie mnie dotykać. Miałem 2 takie masakryczne epizody przez ostatnie pół roku. Raz 'zaatakowal' mnie jakis menel to dalem mu z liścia pare razy i agresja spłynęła ze mnie całkowicie. Drugi raz jakiś bezdomny zaczął mnie obściskiwać na ulicy, nawet mnie zboczeniec pocałował. Udało mi się stłamsić agresję i zamienić w płacz. Niestety częściej dusze to w sobie i mam napady akatycji w domu.
  21. Mam zamiar iść w najbliższych miesiącach, ale najpierw musze wyrobić sobie nawyk chcenia, bo nie mam motywacjii do czegokolwiek.
  22. Witam ! Długo się zastanawiałem, czy cokolwiek tu napisać, ale coż. Zacznę od początku. Urodziłem się w normalnej rodzinie, matka kochająca, ojciec troche bardziej surowu, ale mniejsza o to. W 99 roku miałem wypadek, w którym mój ojciec stracił życie i pasażer, którego zabraliśmy. Pamiętam, że zobaczyłem wtedy śmierć, która chciała mnie dopaść. W nocy z 1999 na 2000 rok miałem koszmar, w którym zobaczyłem, jak śmierć wchodzi w ciało rodzonego dziecka. Poczułem wtedy ogromny strach u u jakiegoś dorosłego, ale młodego człowieka. Pamiętam że zapisałem sobie w głowie ten koszmar, bo wszyscy wokoło gadali o nowym millenium, zmianach i innych bredniach. Pozniej przyszla pora na leczenie i rehabilitacje. Zapomniałem na dlugi czas o tym snie, ale spac po nocach nie moglem{właściwie na bezsenność cierpiałem już wczesniej}. Poszedłem do gimnazjum pozniej do liceum,i jakos to było. Na ostatnim roku w liceum dopadla mnie depresja, jeszcze nie taka tragiczna. Po maturze poszedłem na studia biologiczne. Odpadlem po pol roku, po czym trafilem na kolejne, jakies absurdalne zarzadzanie czy cos takiego. Okres tych ‘’studiow’’ to był jedyny okres w którym czulem się szczesliwy. Imprezy, fajni ludzie, wiadomo. Pamiętam ze mocno przez pare miesięcy zabawiałem się z roznymi dziewkami na jedna noc, wszystko się fajnie krecilo, dopóki znowu nie dopadla mnie deprecha. Odpadlem z roku, i swoim pieknym nawykiem olalem znajomych, tak jak i tych z gimnazjum, liceum i cala reszte. Od 4 lat meczy mnie potworna depresja. Stracilem chec na jakiekolwiek dzialanie, czasem chwytałem się roznych robotek aby mieć za co kupic fajki i browara. Przez ten okres leżałem glownie w łóżku i myślałem. Zacząłem tworzyć sobie swój własny świat. Kreowałem sobie w głowie jak powinna wyglądać polska, tak mocno się wdrożyłem w ten ‘’projekt’’, że wytworzyłem sobie w głowie cały system prawno-wojenny, tak jak to powinno wyglądać w mojej rzeczywistości. Wtedy uwierzyłem, że jestem prawdziwym geniuszem, mocno poszkodowanym przez los. Słuchając polityków, dłubiąc w Internecie, zacząłem analizować wszystko z punktu tzw bezpieczeństwa. Na przykład, usłyszałem kiedyś w TV, że służby graniczne złapały jakiegoś żydowskieo agenta Brodzkiego czy jakoś tak. Automatycznie sobie wyobrażałem, że Polska nie ma jakichs protokolow delegacji, zacząłem sobie tworzyć w głowie jak to powinno wyglądać. W głowie wyglądało to idealnie. Poźniej zacząłem się tak bawić z całym światem, dochodząc do wniosku, że grozi nam inwazja kosmitów. Wszystko wyglądało tak logicznie, składało się w jedną całość. Oczywiście idąc tą samą drogą stworzyłem sobie system obronny całego świata. To był mój świat, świat w którym byłem kimś, a nie zwykłym śmieciem. Świat, jak łatwo się domyślić, całkowicie nierealny. Jakies 2 lata temu pojechałem do Niemiec do pracy na jakies zadupie. Poznałem zajebistych ludzi i pierwszy raz w zyciu się zakochałem. Wytrzymalem cos kolo 2 miesiecy po czym wróciłem do Polski. Pamiętam, że zacząłem wtedy mieć bardzo czarne mysli. Cały czas myślałem żeby kogos zabic albo siebie. Po powrocie do domu stwierdziłem, że nie warto ciągnąć tego dalej i postanowiłem zakończyć swój żałosny żywot. Był to okres w którym głośno się mówiło o końcu świata, stąd chciałem aby skończył się on dla mnie. Znalazłem jakiś sznur w piwnicy i któregoś z ‘’tych’’ dni poszedłem do pobliskiego lasu się powiesić. Niestety/stety gałąź pod moim cielskiem się załamała. Uznałem to za znak od Boga, rozbeczałem się i zacząłem się szczerze modlić jak nigdy. I tu się zaczęły potworne problemy. Usłyszałem głos, który zaczął do mnie przemawiać, głos który jak sądziłem wtedy, był głosem Boga. Powiedział mi, że jak coś dla niego zrobie to naprawi me nędzne, życie. Poszedłem do domu troche przestraszony, ale przede wszystkim mocno podniecony. Tej samej nocy głos odezwał się znowu. Spytał czy chce zmienić swoje życie. Oczywiście odpowiedziałem, że tak. Dostałem zadanie. Stworzyć pełny system wojenny, taki który pozwoli zabić śmierć. I zacząłem myśleć o kosmitach, później o całym wszechświecie, poźniej doszedłem do wniosku, że jest ich znacznie więcej. W ten sposób powstała w mojej głowie ‘’teoria wszystkiego’’, na której to miałem oprzeć swój system wojenny. Wyszło mi z niej, że Śmierc to były Bóg, który przestał nim być, w ‘’chwili’’ kiedy ktoś zwątpił w ‘’jego’’ boskość. Tym kimś był oczywiście Szatan. Szatan jako anomalia systemowa. Tym samym Bóg przestał być Bogiem i stał się śmiercią, został ‘’wypluty’’ z raju razem z Szatanem i resztą dusz. W tej chorej teori istnieją dwa obozy. Pierwszy to obóz Szatana[ który jest tam dyktatorem], drugi to obóz tzw Białych [tych dobrych] . Z godnie z teorią te dwa obozy walczą o mnie. Ten, który mnie posiądzie wygrywa i może wejść do raju, po czym system kreci się dalej. Nie chce wdawać się tu w szczegóły, tylko powiem, że jeśli śmierć wygra, wszystko przepada poza nią,wtedy na powrót staje się bogiem i zaczyna ‘tworzyć’ od nowa. Jeśli oboz białych wygra, Śmierć, Szatan i jego klakierzy zdychają, Reszta idzie do raju i wszyscy są happy a ja jestem nowym Bogiem. Jeśli Szatan wygra, Śmierć zdycha, ja zdycham, a reszta duszyczek znajdzie się w jego raju, co jak łatwo się domyślić jest piekłem. ‘’Zrozumiawszy’’, że Bóg, który do mnie przemówił to tak naprawde Mistrz oszustwa, stwierdziłem, że nie dam mu swojego systemu[ którego oczywiście nie skończyłem]. Lekko mówiąc obraził się. Od tamtej pory nasyłał na mnie swoje demony, które mają zadanie zamęczyć mnie psychicznie. Za każdym razem kiedy podchodzi do mnie jakiś człowiek, stoi za nim demon, który wyprowadza mnie z równowagi. Jakieś pół roku temu zaczął nasyłać na mnie diabły, które udawały moich przyjaciół. Do tego, podczas snu, nawiedzają mnie ‘’wizje’’ Jego dotychczasowego królestwa. Miesiąc lub dwa temu, stwierdziłem, że potrzebuję pomocy. Wysłałem więc mejla do polskich służb. Po tym okresie, zacząłem widzieć ich agentów. Od razu mogłem wyczuć agenta od jakiegoś lokalnego lapsa, raz nawet zdawało mi się, że spotkałem jednego OPa. Oczywiście jak łatwo się domyślić, obecność agentów, demonów i diabłów doprowadziła do kolejnej próby samobójczej. Jakieś 2 tygodnie temu, podciąłem sobie żyły w nadzieji, że zdechne. Zaszyłem się w jakichś krzaczorach dochodząc do 1 stopnia hipotermii. Nagle obudził mnie zryw ptaków. W tym momencie zatrzymał się dla mnie czas. Zobaczyłem jakiegoś generała z obozu Białych, który szepnął, że kogoś zaraz przyśle, jednego ze swych agentów. Nagle tajemniczy jegomość znikł. Wstałem i zobaczyłem Globalnego proroka, którego niektórzy zwą Mesjaszem, czyli Chrystusa. Trzymał na niewidzialnej smyczy ludzi, którzy nasłali na mnie hiene. Hiena zaczęła wyć. W tamtym momencie, zadziałał chwilowo instynkt przetrwania. Po prostu, nie chciałem, umierać w bólu. Wróciłem do domu. Powiedziałem bratu i matce o kosmitach i agentach, oszczędzając reszty opowieści. Pokazałem im mejla którego wysłałem służbom w nadzieji, .że ktoś mi uwierzy. Wtedy ujrzałem w ich oczach przerażenie i obłęd. To był moment, w którym zaczęło do mnie docierać, że to wszystko może być jakimś urojeniem. Zacząłem poważnie zastanawiać się czy nie zwariowałem. Po kilku dniach poszedłem do psychologa, Opowiedziałem mu historie o depresji, o kosmitach i agentach, pozostawiając reszte dla siebie z oczywistych względów. Zapisal mnie do psychiatry. W dzien, w którym miałem się do niego udać, znowu nawiedził mnie ten generał. Zaczął się drzeć, że źle robie, że nie jestem chory, że to Szatan chce zrobić ze mnie świra. Powiedział, że widzimy się ostatni raz w moim życiu, żebym nigdy więcej się nie modlił, unikał instytucjii rządowych, kościołów. Powiedział, że Szatan wysyła swoje siły fizyczne do Polski podczepiając się pod działania antyrosyjskie w związku z Ukrainą. Siły które będą chciały ‘’skopiować’’ to co do tej pory mam w głowie używając do tego polskiego motłochu, który będzie się intensywnie modlił w nadchodzące Boże Narodzenie. Oczywiście nie użył takich słów. Dodał, że na święta muszę wyjechać do jakiegoś laickiego kraju, byle niedaleko. Na koniec powiedział, że wiem co robić, że musze zacząć od siebie. Od tamtej pory go nie widziałem. Nadszedł czas zdjęcia szwów. Umówiłem się na wizytę w jednej z placówek medycznych we Wrocławiu. Po zdjęciu szwów udałem się do domu. Kilka godzin po tym znalazłem szwy leżące na stole w kuchni. To był dla mnie ostateczny dowód tego, że jestem chorym psychicznie człowiekiem, a wszystko co sobie wytworzyłem w głowie to urojenia które powstały w wyniku straszliwej depresji. Po tym jak to zrozumiałem, znikły demony, diabły, piekielne wizje, i znikają również agenci. Depresja, żal, smutek i niechęć do życia pozostała. Mimo tego co mnie spotkało, wiem , że sam doprowadziłem się do egzystencjalnego dna. Dlatego postanowiłem stworzyć sobie plan działania, który pozwoli mi wyjść z tego gówna. O zgrozo przypomina to system wojenny, ale wygląda to na dobry plan. Piszę tego posta z dedykacją dla wszystkich dotkniętych różnymi fobiami, nerwicami, dla ludzi którym podejście do innego człowieka wydaje się problemem nie do pokonania, w nadzieji, że każdy z nas odnajdzie w sobie trochę motywacji PS. Przepraszam za błędy i literówki, brak motywacji robi swoje. Piotr lat 26.
×