Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lenka30

Użytkownik
  • Postów

    441
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lenka30

  1. Lenka30

    Skojarzenia

    starość - młodość
  2. Depakiniarz u mnie odwrotnie najpierw podejrzewano CHAD ( swoją drogą zawsze bardzo chętnie wystawiano mi recepty na stabilizatory nastroju), a dopiero w szpitalu na obserwacji stwierdzono, że to jednak border, że jestem zdrowa i nie powinnam brać leków. To było kiedyś, w młodości, gdy miałam organizm młody i silny :-) Teraz to mam zaburzenia nerwicowe i nie mam już zdrowia ani na manie, ani na depresje, ani na bordera, ani na anoreksje, ani na bulimie. Myślę, że im rozpaczliwiej i z większym rozmachem ktoś szuka ratunku dla swoich problemów tym łatwiej mu przypisać bordera, tylko w jakim celu? White Rabbit dlaczego uważasz, że border to nie problem afektywny?
  3. Hej dziewczyny, to znowu ja. Chciałam jeszcze dodać swoje pięć groszy odnośnie przyczyny. Ja też potrafię wskazać sytuacje, od której zaczęły się moje lęki przed wystąpieniem, zabieraniem głosu. Konkretne wydarzenie, które niestety powtarzało się systematycznie...powodując opłakane skutki. Może organizm potrzebuje czasu aby oswoić się z tą świadomością? Ciało musi w końcu nauczyć się reagować normalnie, może jestem zbytnią optymistką :-) Olgra, jakie leki ci pomagają?
  4. Ja byłam zdiagnozowanym borderem- przeszło mi jak zapomniałam o diagnozie. Na mnie diagnoza osobowości podziałała jak wyrok, usprawiedliwienie i kara... a przecież osobowość to taka plastyczna sprawa, warto o nią powalczyć.
  5. Kubak dziękuję za odpowiedzi. Napiszę jak to widzę, mam świadomość, że mogę się mylić, bo siostry na oczy nie widziałam. Napiszę to co rzuca mi się w oczy, na podstawie informacji, które podałeś. Wydaje mi się, że rodzice bardzo rozpieścili siostrę. Czy ona jest najmłodszym dzieckiem? Najgorsze jest to, że ciągle popełniają wobec niej te same błędy, nie dając jej tym samym szansy na wyjście poza schemat w którym utknęła. Kompletnie zaskoczyła mnie opinia psychologa, który twierdził, że rodzice poświęcają jej za mało czasu, ale przynajmniej nie dziwię się, że tamta terapia nie przyniosła efektów. Z tego co piszesz, to rodzice poświęcają siostrze bardzo dużo uwagi: pomagają jej w lekcjach, wysyłają na korepetycje, chodzą do szkoły wypraszając możliwość poprawy, nie pozwalają wam niczego zarzucać siostrze dopóki jej się tego nie udowodni...itd., wysyłają do psychologów, warunki naprawdę cieplarniane, dogodne dla pielęgnowania egocentryzmu siostry. Biedna rozpieszczana od dziecka siostra korzysta z tego, bo co ma robić? Jeśli spotyka się z odmową, jeśli czegoś jej się zabrania, to jest głęboko nieszczęśliwa i sama to bierze (kradnie), bo nauczono ją tylko brać. Co jej to daje? Daje to, że znowu jest w centrum uwagi, daje to że rodzice się o nią martwią, może i nakrzyczą, ale przede wszystkim się martwią. Szukają przyczyny, a przypuszczam, że to właśnie ich zachowanie/rozpieszczenie jest przyczyną. Czy rodzice słyszeli kiedykolwiek o naturalnych karach? O karach, które uczą ponosić dziecko konsekwencje za swoje zachowanie? Czy kiedykolwiek stosowali takie wobec siostry? Dwa, piszesz, że siostra to doskonała aktorka. Potrafi udawać miłą, rozpłakać się na zawołanie itp. Aktorstwo na tle nerwowym nie jest niczym szczególnym tzn. jest to problem - który jak każdy inny wynika z jakiejś przyczyny. Siostra lubi - jak typowe dziecko o egocentrycznej naturze - być w centrum uwagi i nie potrafi, bo jej nie nauczono liczyć się z uczuciami innych. Może nie nauczono, bo nigdy tego nie wymagano? Trzy- czy siostra sama wybrała sobie klasę o takim profilu? Czy to była jej decyzja? Piszesz, że zawsze lubiła sport, siatkówkę (gra zespołowa! biorąc pod uwagę jej egocentryzm, to cudowne, że ma/miała ciągoty do gry zespołowej) czy aktualnie uprawia jakiś sport? Nie powinno się wymagać od osoby z natury ruchliwej, aby siedziała w miejscu, nie da się zwalczyć czyjejś natury! Myślę, że się rozpisałam, a obawiam się, że mogłabym pisać i pisać...łatwo dać się ponieść, gdy nie widzi się reakcji odbiorcy;-)
  6. Kika7 witaj! Piszesz o rodzicach, a nie piszesz nic o własnych dzieciach...(swoją drogą już dorosłych i być może mających własne dzieci;-) Piszesz o siostrach, a nie piszesz o mężu, o tym jaką byłaś/jesteś córką i siostrą, a nic o tym jaką jesteś/byłaś matką czy żoną. Przecież założyłaś własną rodzinę! Dwójka dzieci, musiałaś czuć się kiedyś silna, mieć marzenia. Twoje życie nie mogło być tylko pasmem nieszczęść, musiały być w nim też i radosne chwile...nie wiem pierwsza miłość, uśmiech dziecka, usłyszeć słowo "mama" z malutkich usteczek :-) A może ktoś zupełnie obcy, powiedział coś co trafiło w serce, a może zapach bzu, nie możesz przecież nie czuć jak pachnie bez przeżywając kolejną wiosnę! Cokolwiek! Czym się interesujesz poza przeszłością i rodziną z której pochodzisz? Co czytasz, co lubisz? Choroba, bolesna przeszłość, milion rzeczy których żadne dziecko przeżywać nie powinno - jest żal, złość, rozczarowanie. Pewne rzeczy trzeba przerobić, powiedzieć sobie "żyłam źle", ale życie toczy się dalej. Można przerabiać przeszłość która boli, ale też trzeba widzieć teraźniejszość, która wcale nie musi być bolesna, bo na nią masz wpływ. I teraźniejszość nie musi być lustrzanym odbiciem przeszłości. Może być zupełnie inna, przyjemna. Na świecie jest dużo poranionych ludzi, dużo cierpienia gorszego niż nasze. Jeśli komuś jesteś niepotrzebna, zawsze znajdzie się ktoś inny, kto czeka na twoją pomoc. Nie wiem czy jest coś, co wyżej podnosi ducha, niż świadomość, że jest się potrzebnym, że ktoś uśmiechnął się dzięki nam. Nie obwiniaj nikogo. O uczuciach rozmawiaj raczej z ludźmi, którzy je sobie cenią, dla których mają one wartość. Nie chcę się mądrzyć, chciałam tylko żebyś przestała płakać.
  7. Bei... tak jakbyś mogła sprecyzować co rozumiesz poprzez leczenie się? To co napisał mark 123 też dało mi do myślenia... Ja rozumiem leczenie jako zadbanie o siebie, zmianę, rozwój...Spokój i autopsychoterapia :-)
  8. Lenka30

    Zagadki biblijnie.

    Proponuję najpierw zastanowić się nad swoim :-)
  9. Lunaria, a za co kochasz swojego faceta? Co w nim jest takiego wyjątkowego? Jakie ma zalety? Co w nim podziwiasz? Czego chcesz się od niego nauczyć? Pomyśl o tym.
  10. Odnoszę wrażenie, że twoja troska o mamę wynika zupełnie z czego innego. Są takie domy, w których samodzielności nie można się nauczyć, im szybciej się je opuści tym lepiej.
  11. U mnie z samooceną jest już lepiej...ale było naprawdę źle. Przynajmniej 2 lata mam wyrwane z życia, przez to, że wstydziłam się wychodzić z domu, bo czułam się za brzydka i za gruba aby pokazać się ludziom. Nie byłam odporna na rodzicielską krytykę, a pech chciał, że jedyne co mi mówił ojciec to że jestem gruba, brzydka, najbrzydsza w szkole, najgrubsza, nikt mnie nie pokocha itp. Matka też: ciągłe porównywanie do innych i podcinanie skrzydeł. Współczuję wszystkim którym rodzice odebrali radość życia i wiarę w siebie, w najgorszych chwilach pocieszałam się tym, że nikt obcy już bardziej mnie nie zrani... :-)
  12. Lenka30

    Potrzebuję pomocy

    ANYZARG, ja również witam serdecznie. Cieszę się, że tu jesteś i cieszę się, że zdecydowałaś się sobie pomóc. Duże wrażenie zrobił na mnie twój post, to z czym się zmagasz jest mi bliskie. Chciałam napisać coś od razu jak przeczytałam to co napisałaś, ale za bardzo poruszyły mnie twoje słowa i sprawiły, że własnych zabrakło. Przeszłości nie da się zapomnieć, można ją zrozumieć, poukładać, wyciągnąć wnioski. Chcieć sobie pomóc to pierwszy i najważniejszy krok. Trzeba wierzyć, że się uda, tej wiary ci życzę, bo jest niezbędna. Każdego dnia.
  13. To ja zacznę :-) Decyzję swoją, własną, w pełni świadomą, niezbędną, konieczną podjęłam ok. 8 miesięcy temu... jak ten czas leci! Nie powiem, żebym to planowała. Wymusiło to moje ciało i ból czysto fizyczny. Bolały mnie piersi, nie mogłam chodzić, bo zaraz padałam ze zmęczenia, wysiłkiem było dojście do łazienki, ale nie był to wysiłek jaki towarzyszył mi 10 lat temu w depresji - teraz dziękowałam za każdy oddech. I te dreszcze, serce lata,a ja kilka kołder, zimowa kurtka...Nie mogłam nic robić, ani czytać, ani się poruszać. A jak chciałam żyć! Człowiek najbardziej chce żyć gdy myśli, że umiera! Co mnie skłoniło? Sam na sam z myślami i bólem. Szansa, którą dostałam, wdzięczność...
  14. Lenka30

    Samotność

    A próbowałeś zrozumieć innych? To dużo daje. Co do drugiej części, mam odwrotnie...Moja samotność kurczy się im więcej czytam, uczę się, rozwijam :-)
  15. Interesujące... Czy możesz napisać jaka była siostra w dzieciństwie? Co lubiła robić, co ją interesowało, jakim była dzieckiem? I ile miała lat gdy zaczęły się te sytuacje z podbieraniem pieniędzy i kosmetyków? Kiedy miała miejsce pierwsza kradzież? Czy zbiegło to się z jakimś ważnym wydarzeniem w jej życiu lub życiu rodziny?
  16. Borderline...jak zobaczyłam ten wątek na forum to mi przypomniało, że parę ładnych lat temu, właśnie taką diagnozę mi postawiono po obserwacji w psychiatryku. Ok, zaburzenia osobowości i anoreksja bulimiczna czy jakoś tak. Co to była za ulga! Nie jestem chora psychicznie! To tylko zaburzenie osobowości! Nie muszę brać leków! Mówią mi w szpitalu, że jestem zdrowa! Zdrowa, choć rodzina przez lata wmawiała mi chorobę psychiczną ( swoją drogą opinia lekarzy nigdy nie sprawiła, że zmienili zdanie;-) Czemu o tym piszę? Piszę, gdyż pamiętam, że mimo radości jaką dała mi wtedy diagnoza - nie okazałam się chora psychicznie jak wmawiała mi rodzina, to niesamowicie mnie ona nakręciła. Zaczęłam o tym czytać i cały swój egoizm, egocentryzm, problemy w związkach usprawiedliwiałam właśnie borderline. Mało tego! Wydawało mi się, że jestem stosunkowo bezradna i że będę się tak męczyć w swojej osobowości już całe życie. Ciąć też się będę całe życie. Wariować. I sprawiać ból. I nigdy nikt mnie nie pokocha . I ja rozwalę każde piękno. Diagnoza była dla mnie jak zwolnienie od odpowiedzialności. To był koszmar, całe szczęście to nakręcenie trwało tylko pól roku. Nie znaczy to że problemy minęły, przyszły inne, nowe, kolejne. Całe szczęście zapomniałam o borderline dosyć szybko, bo inaczej chyba nie potrafiłabym wyjść poza własny egoizm. Można mieć w karcie bordera i iść dalej :-) Z mojego punktu widzenia borderline to rozszalałe, hulające emocje, niedojrzałość, egoizm, etap, wykrzyknik, znak że trzeba nad sobą pracować. Dziś jeszcze mam problemy, ale nie widzę w sobie, tego bordera, kurcze... szybko o nim zapomniałam;-)
  17. Oj tak, ja codziennie muszę sobie przypominać z czym już mi się udało uporać, a z każdego małego zwycięstwa cieszę się jak dziecko. Cieszę się jak uda mi się wypowiedzieć na głos swoje zdanie przy obcych, nawet na ugiętych nogach. Ale ten lęk, siedzi i ściska za gardło, trzepie serce...Nie spocznę póki go nie rozpracuje, nie zaakceptuje, nie zrozumiem, póki się z nim nie zaprzyjaźnię ;-) Dziękuję raz jeszcze!
  18. Miłości to nic nie zniszczy, miłość może tylko rosnąć, rozwijać się, umacniać...:-)
  19. Olgra, dziękuję ci za to co napisałaś. Przyznam, że jest to zgodne z tym co podpowiada mi serce - zaakceptować. Ostatecznie nigdy nie marzyłam żeby być mówcą czy aktorką... Odwrócenie uwagi wydaje mi się czymś znacznie trudniejszym niż akceptacja, bo gdy zaczynam odczuwać fizyczny ból i niemoc to jednak przykuwa to moją uwagę. Chęci sobie, ciało sobie. Jak skupić uwagę na tym co się chce powiedzieć, jak nie można wydobyć z siebie głosu???
  20. Temat odkopuję. Nie zakładam nowego, bo problem ten sam. Czy jest na forum jakaś duszka, której udało się zwalczyć tego demona? Może ktoś może polecić jakąś dobrą literaturę na ten temat? Jak z tym walczyć? Przyznam, że mam z tym problem odkąd sięgnę pamięcią, tzn. od początku szkoły podstawowej (wcześniej zwyczajnie nie było takich sytuacji, które pozwoliły by to odkryć). W podstawówce myślałam, że to wina nieśmiałości, w liceum miałam już milion problemów i ten nie wydawał się najważniejszy, na studiach i w dorosłym życiu stał się nie do zniesienia. Od paru lat zwyczajnie duszę się jak muszę zabrać głos w grupie, słowa nie przechodzą przez gardło, serce mało nie wyskoczy. Wiem, że człowiek to istota złożona, wszystko jest w nim powiązane. Miałam/mam wiele problemów, dużo pracy nad sobą mam za sobą, wiele poprawiło się na lepsze. Wiem też, że jeszcze długa i szeroka droga przede mną. Jeśli ktoś mógłby się podzielić swoją metodą walki i swoim zwycięstwem w kwestii tego zagadnienia byłabym wdzięczna.
  21. Lenka30

    Witam!

    Ja też witam i powodzenia życzę!
  22. Lenka30

    Witam!

    Ja też witam i powodzenia życzę!
  23. Vi vi racja... kiedyś usłyszałam dobrą radę żebym rozmawiała z tymi co rozumieją czy coś w tym stylu...Początkowo wydawało mi się to świetną radą, ale potem zaczęłam zauważać, że stosując się do tej rady musiałabym spędzić resztę życia w milczeniu. W tym wypadku łatwiej pisać co nie działa niż co działa:-) Ellwe wydajesz mi się taka delikatna i taktowna... ja myśląc o rodzicach tracę cierpliwość, staram się ich zrozumieć, ale łatwo się unoszę. Już nie myślę,że powinnam postępować tak jak chce moja matka, bo wieloletnie próby spełniania jej oczekiwań nie powiodły się. Nie udało mi się być taką jak dzieci jej koleżanek, a dodatkowo straciłam dużo zdrowia. Teraz gdy myślę o tym jak postąpić?, czy dobrze robię?, czy to właściwa droga? ufam sobie, myślę o swoim zdrowiu. Chcę jeszcze pożyć i pobyć sobą:-)
  24. Vi vi racja... kiedyś usłyszałam dobrą radę żebym rozmawiała z tymi co rozumieją czy coś w tym stylu...Początkowo wydawało mi się to świetną radą, ale potem zaczęłam zauważać, że stosując się do tej rady musiałabym spędzić resztę życia w milczeniu. W tym wypadku łatwiej pisać co nie działa niż co działa:-) Ellwe wydajesz mi się taka delikatna i taktowna... ja myśląc o rodzicach tracę cierpliwość, staram się ich zrozumieć, ale łatwo się unoszę. Już nie myślę,że powinnam postępować tak jak chce moja matka, bo wieloletnie próby spełniania jej oczekiwań nie powiodły się. Nie udało mi się być taką jak dzieci jej koleżanek, a dodatkowo straciłam dużo zdrowia. Teraz gdy myślę o tym jak postąpić?, czy dobrze robię?, czy to właściwa droga? ufam sobie, myślę o swoim zdrowiu. Chcę jeszcze pożyć i pobyć sobą:-)
  25. Ellwe myślisz, że to jest nadopiekuńczość? Mi to co opisałaś kojarzy się raczej z despotyczną matką, a nie z nadopiekuńczą... Z drugiej strony moja matka uważa, że jest nadopiekuńcza, ale zachowuje się zupełnie inaczej niż twoja. Tzn. ona traktuje mnie jakbym miała 2 latka, w miejscu publicznym wypowiada się za mnie, nigdy nie pozwalała mi dojść do słowa przy ludziach. Mówi za mnie, w taki sposób,że ludzie przyglądają mi się i sądzę, że zastanawiają nad tym czy jestem niepełnosprawna, czy może nie potrafię mówić, albo myśleć. Sądzę że mogą podejrzewać, że jestem upośledzona umysłowo, bo to naprawdę musi tak wyglądać kiedy stara baba, traktuje swoją dorosłą córkę jak małe dziecko i odpowiada za nią na pytania! Z moją nie da się rozmawiać, bo ona nie potrafi zmienić swojego zachowania, uważa, że to ja jestem chora. Szkoda gadać. Ogólnie jestem ciekawa jak rozwinie się wątek, jak widzicie kwestię nadopiekuńczości i jak leczycie z niej swoje matki? Mi się wydaje, że to nieuleczalne, tzn.matka powinna zauważyć swój własny błąd aby coś mogło się zmienić. Rozmowa choć wskazana, nie zawsze jest możliwa, bo są ludzie którzy mają alergię na prawdę. Chyba mnie poniosło. Pozdrawiam:-)
×