Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dziewczyna_18

Użytkownik
  • Postów

    72
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Dziewczyna_18

  1. Ja musiałam jakiś miesiąc czekać na reakcję i teraz czuję się już lepiej, działa Ale różnie reaguje u każdego, czasem szybciej,czasem wolniej. Cierpliwości :)
  2. A czy to co ja mam także zalicza się do zespółu jelita nadwrażliwego? Otóż gdy mam się znaleźć w miejscu gdzie jest dużo obcych mi ludzi (wykład na studiach, egzamin etc), gdzie jest w miarę cicho to strasznie jeździ mi po brzuchu. Obojętnie czy jestem głodna czy najedzona, czuję jak coś mi się dzieje w brzuchu i potem tak głośno burczy . Strasznie mnie męczy myśl że zaraz mi znowu zacznie jeździć po brzuchu, wszyscy to usłyszą i się na mnie dziwnie spojrzą, bo to burczenie jest naprawdę bardzo głośne. Dokucza mi tylko gdy znajduje się w pomieszczeniu gdzie jest cicho i mnóstwo obcych ludzi. I kiedy o tym myślę. Na początku jest ok, potem pojawia się myśl: oby mi nie zaczęło jeździć po brzuchu i jak na złość pojawia się ścisk w żołądku i zaczyna się...Całe półtora godziny siedzę jak na szpilkach i nie mogę się doczekać wyjścia, nie skupiam się na tym co mówi wykładowca, nie mogę w spokoju obejrzeć spektaktu teatralnego, nie mogłam się skupić nawet na swoim egzaminie w sesji, myśląc tylko o tym, żeby jak najprędzej wyjść, żeby nikt nie słyszał jeżdżenia po brzuchu... Prawie przez to oblałam, bo wyszłam pierwsza z sali, pisząc na szybcika egzamin... Masakra, już tak dłużej nie mogę...
  3. Czuję to samo, co Ty. Też jestem w kimś strasznie zakochana, starałam się o niego też rok, a teraz on jest daleko a mnie dobijają myśli, z kim co robi i w ogóle, myśl o tym, że może z kimś w tej chwili być, tulić tą osobę albo coś, strasznie boli, a nie mogę się od niej uwolnić. Też minęło już sporo...8 miesięcy od kiedy ostatni raz go widziałam. I to trwa, trwa... A jesteś pewny, że nie masz już żadnych szans by być z tą osobą?
  4. Masz dopiero 17 lat i całe życie przed sobą, o które warto walczyć, a nie oddawać walkowerem. Masz przyszłość i musisz mieć nadzieję. A inni...? Nie rozumieją, nie akceptują, tak jest. Jednak nie wszyscy są tacy. Jestem pewna, że znajdują się wokół osoby, ktore bardzo dobrze rozumieją. Dowodem jest chociażby to, jak licznych użytkowników ma to forum i jak wielu z nich ma podobne odczucie co do świata i ludzi. Trzymaj się i staraj. Naprawdę nie warto marnować tego wszystkiego, co masz przed sobą.
  5. No przyznam, że Twoje wnioski są dość ciekawe, widać , że masz psychologiczne podejście do tematu, takie przemyślane ;P No cóż, przyznaję CI w pewnych kwestiach rację - nie chcę sama zapominać o swoim koledze, bo wiem, że gdy przestanę się z nim kontaktować, to stracę ze swojego życia bardzo wartościową i cenną osobę, którą lubię. Z drugiej strony wiem, że tylko kompletne odcięcie się od niego za jakieś parę miesięcy, może za rok czy dwa, dałoby mi jakiś efekt Więc uważam, że sytuacja jest trochę taka jakby bez wyjścia, bo nie wiem, co mam zrobić. Swojego nastawienia nagle nie zmienię, a tak bym właśnie chciała. Nie spodziewam się, że przyjedzie na białym koniu, rowerze czy w mercedesie, ale mam cień nadziei, że może kiedyś się spykniemy, jej też nie potrafię chcieć się wyzbyć Tak w ogóle to nie cierpię różowego A co do podwójnie silnego przeżywania intymnych sytuacji, to nawet nie skomentuję, bo się wstydzę pozdr.
  6. Jaki plan, jaki cel??? Śmierć nie jest wyjściem, to tylko ucieczka. Ale póki żyjesz na świecie nie możesz się poddawać i uciekać. Musisz spróbować, do upadłego próbować się wydostać z tej całej matni. Wiem, co to znaczy, gdy nic nie potrafi cieszyć... Ale skoro miałaś już raz zapał, by to zmienić, przywołaj go znowu i wykorzystaj, póki jest silny. Idź do psychologa, spróbuj po raz kolejny coś zmienić. Jesteś w stanie. A rodzina... Przychodzi czasami taki moment, kiedy trzeba się oddzielić od próblemów rodzinnych. Ty nie musisz być powiązana z innymi osobami, jeżeli one nie chcą zmienić swojego postępowania. Jesteś odrębnym bytem i tak samo zasługujesz na szansę i szczęście, jak każdy inny człowiek na całej ziemi. Postaraj się w to uwierzyć. I daj sobie nadzieję i szansę. Ja trzymam za Ciebie kciuki :*
  7. sądzę, że samotność może być powodem gorszego nastroju, który z czasem może zmienić się w nerwicę bądź depresję. Najgorsze jest to, że aby poznać kogoś należy najczęściej być otwartym, radosnym uśmiechniętym, a gdy nie ma na to siły, to po prostu pozostaje się w tym błędnym kole samotności. Też uważam, że większość moich problemów z psychiką wynika ze zwyczajnej, ludzkiej chęci bycia kochaną i potrzebną. Czasem to się może wydawać takim jakimś błahym (?) powodem depresji, ale przecież ból czy cierpienie nie dzieli się na gorsze i lepsze...
  8. Najlepiej by było, gdyby istniało urządzenie kasujące całe cierpienie wywołane wspomnieniami...Przeszłość czasem boli bardziej niż wizja przyszłości i bardziej obawiam się tego, co było, co czułam i co czuję teraz, niż tego, co będzie kiedyś, choć to przyszłość jest dla mnie niepewna a przeszłość to historia... Myślę o wszystkich chwilach, kiedy mogłam być blisko niego i o tych momentach, kiedy on był obok mnie i strasznie się boję, bo wiem, że jestem sama i nie znaczę tyle, ile bym chciała, a samotność i to poczucie że jestem "nikim dla kogoś kto jest całym światem" wywołują u mnie wręcz panikę i bezsilność, z którą nie mogę sobie poradzić. Za wszelką cenę chciałabym sprawić, żeby jego uczucia się odmieniły i żeby zauważył we mnie coś więcej... Ale on dokonał wyboru. Poza tym jest bardzo daleko i nie jestem w stanie w żaden sposób się do niego zbliżyć... Musiałabym obejrzeć "Siekierezadę". Póki co do czynienia miałam tylko z książkami i utworami pisanymi, nie z tym co powstało na bazie tej, jak sam o niej mówił, "pisaniny"- muzyką czy filmami Ale pracę maturalną o nim pisałam. Możliwe, że bym się z nim dogadała, żebym go polubiła i znalazła w nim przyjaciela, tym bardziej lubię jego poezję Rzucić przeszłość w diabły i iść naprzód i zapomnieć wreszcie o tym, co było, co jest daleko... Choć zbyt świeże by zapomnieć
  9. Mogę wychodzić do ludzi, zgrywać towarzyską i wesołą, tryskać energią, śmiać się do wszystkich, imprezować ale to będzie jedna wielka ściema, bo nic tym nie udowodnię nikomu, jedynie nauczę się udawać, a to nie rozwiązuje problemu. Nie wiem, co może go rozwiązać i tu jest pies pogrzebany. Chwytam się różnych sposobów, nie chcąc jedynie zatracić siebie... A radość "z byle gów.na" może być naprawdę przyjemna, jeśli jest szczera. I widać, że człowiek nie chce udawać czegoś czym nie jest. A kotki są kochane To jakie powinno być motto nerwicowca? Za wyjątkiem jeb.ać to wszystko i robić swoje? Buntownicy buntownikami, wyrażajmy swoje zdania jednak nie krytykując zbyt tego, co sądzą i radzą inni. Szkoda nerwów na złość, kpiny i konflikty...
  10. Avatary macie fajne, to fakt, oboje Też muszę sobie jakiś zafundować, bo tak szkoda, że taka pustka Czas płynie i zabija rany, to fakt. Byleby tylko nie płynął nie wiadomo ile i faktycznie zabił te rany. Póki co wszystko jest zbyt świeże. Gdyby to był mój "eks" może byłoby jakoś łatwiej. rzucić to wszystko i pogrzebać. Między nami jednak od zawsze była przyjaźń, ( a z mojej od zawsze coś więcej i wciąż żyłam nadzieją), a teraz po prostu nie mam zupełnie żadnej możliwości by zamienić to w głębsze uczucie (on jest zbyt daleko i żyje swoim życiem...), muszę pogodzić się z takim stanem rzeczy. A przyjaźń chociaż chcę utrzymać. Ale to wszystko zbyt trudne jeszcze :/ Stachura to jeden z moich ulubionych poetów Wrażliwy artysta. Jakoś dobija myśl tylko, że ostatecznie popełnił samobójstwo... Mimo całego optymizmu, który starał się zawrzeć w niektórych swoich utworach i wiary w ludzi i świat, którą prezentował.
  11. Kiciusia już mam :) Jest rudy, duży i uwielbia się łasić. Poza tym sporo je Owszem, mruczenie kota jest bardzo uspokajające i miłe, ale im dłużej trzymam go na kolanach i głaszcze, tym smutniej i żałośniej mi się robi, więc na dłuższą metę nawet taki zwierzak nie pomaga... Obecnie postanowiłam się trochę sobą zająć. Kupiłam jakieś uspokajające ziółka, syrop dla dzieci na zwiększenie apetytu ;D , staram się wziąć za pisanie wierszy i innych historyjek, bo to zawsze mnie interesowało... Zobaczymy na jak długo moje praktyki zadziałają i co dadzą. Może coś dadzą, jakoś wyciszą. Przydałoby się jeszcze zaakceptowanie swojego losu, świadomość, że życie jest piękne i pogodzenie się z rzeczywistością, a tego chyba ani ziółkami ani innymi rzeczami sobie nie zafunduję... Może rozmowa z kolejnym psychologiem mi coś da. Mogę spróbować, najwyżej zrezygnuję... :/ I tak czuję się dość zagubiona. Może przez tę samotność? Trudno znaleźć przyczyny i wyjście z takiej sytuacji... :/
  12. Donator : nie wierzę w takie rzeczy, przykro mi, ale jestem zdecydowanie na nie, te wszystkie pola energetyczne mnie nie przekonują Victorek: Chyba mnie rozumiesz Cieszę się :) Właśnie coś takiego, świat własnych marzeń, z dala od szarej i złej rzeczywistości, jakaś dziwna nadwrażliwość, niska samoocena, kilka życiowych porażek plus parę poważniejszych przeżyć za mną, no i to co we mnie- wszystko jakieś dalekie od prawdy...Hmm, spróbuję tych ziółek i poszukiwania wewnętrznego wyciszenia. Im więcej staram się myśleć i układać, tym w gorszy dołek wpadam. CO do małych marzeń- nie mam właściwie żadnych, tak się czuję, pusta w środku I straszliwie samotna. Są rzeczy, z których mogłabym się cieszyć. Byłabym zapewne całkiem szczęśliwą osobą, gdyby nie...no właśnie, gdyby nie co? Ech... Nie wiem co, nie wiem jak i nie wiem kiedy... Dziękuję za Twoje spostrzeżenia :)
  13. Podejrzewam u siebie nerwicę lękową. Odkąd pamiętam miałam ze sobą problemy, ale lekarz widział w tym jedynie bardzo wrażliwą psychikę i takie tam, nic poważniejszego. Mijały lata, byłam u psychologa, który mi powiedział, że jestem zdrowa, ale ja czuję, że coś jest nie tak, tylko nie wiem co z tym wszystkim zrobić, gdzie się udać. Jestem osobą często przygnębioną, dużo placzę, duszę w sobie problemy, choć ostatnio staram się otwierać, ale to i tak nic nie daje, jestem zamkniętą mało towarzyską osobą. Ciągle jestem zmęczona, niesamowicie dużo śpię, mogłabym w sumie spać bez przerwy, mało jem, coraz mniej, ważę 40 kg przy wzroście 160 cm, ale nie umiem się w ogóle zmusić do jedzenia, nie mogę przełknąć pożywienia... Wszystkim się przejmuje, stresuję studiami, dużo się uczę, ale mam kłopoty z koncentracją i skupieniem. Dużo rozmyślam o życiu, mam swój świat wyobraźni, czuję się samotna i nierozumiana. Poza tym ostatnio mam również problemy ze złamanym sercem, co tylko pogłębia mój i tak kijowy już nastrój. Ale nie wiem, co z tym zrobić... Gdzie się udać? Od razu do psychologa? Czy on mi coś pomoże, czy znowu stwierdzi, że to tylko przemęczenie i że jestem po prostu wrażliwa...? Mi naprawdę jest ciężko, ale nie wiem, co z tym wszystkim zrobić... Czy spróbować na własną rękę, jakieś środki uspokajające, ziółka, układanie sobie w głowie czegoś... Nie mogę się pozbyć myśli, że moje życie jest bez sensu i nigdzie nie prowadzi, że umrę szybko i samotnie i będę już do końca nieszczęśliwa, naprawdę nie mam pojęcia, czy mogę sobie sama z tym poradzić. I ten brak apetytu, który niesamowicie martwi moją mamę, a mnie strasznie wkurza, bo chcę być grubsza... I nawet nie wiem, jak to nazwać! Nerwicą, depresją, chandrą... Dlatego nawet nie wiem, czy w dobrym miejscu umieściłam ten temat. Jakie kroki powinnam podjąć? Będę wdzięczna za pomoc...
  14. Osoby które robią to faktycznie po kilkanaście godzin dziennie (a są takie przypadki) mają z tym poważny problem i jeśli to się nie kończy, powinny udać się do specjalisty. To naprawdę może utrudnić życie. Więc jeśli sam nie jesteś w stanie sobie poradzić to zrób coś z tym i udaj się do psychologa bo to już rodzaj jakiegoś niezdrowego natręctwa, I think...
  15. Też jestem osobą "wyłączoną". przez jakiś czas sprawiało mi to problem i zastanawiałam się, co z tym zrobić. Od niedawna jednak zaczęłam to postrzegać jako jakieś wyróżnienie: jestem INNA, ale w pozytywnym sensie, jestem sobą, jestem niepowtarzalna i wyjątkowa, nie muszę się nikomu podporządkowywać, robić to, co inni, nie muszę być taka jak wszyscy... Zaakceptowałam to i polubiłam. Jest mi z tym dobrze, bo to ja kieruję swoim życiem, wybieram własne ścieżki i mam przyjaciół- niewielu ale zaufanych, mam swoje ideały i priorytety i żyję w zgodzie ze swoją innością. Nie ma w niej nic złego. :)
  16. "33 sceny z życia" moja koleżanka ostatnio była na tym i była dość poruszona, z tego co opowiadała film faktycznie dość wstrząsający i dobry, ma dostać sporo nagród.... Co chcesz od Pottera, analizowanie portretu psychologicznego niezwykle skomplikowanego bohatera glównego to nie lada zadanie! :P
  17. Jeśli chodzi o mnie to nie jestem w żadnym związku, ale bardzo dobrze rozumiem, jak się czujesz. Przez pewien czas miałam typ myślenia na zasadzie, że jeśli się w kimś naprawdę zakocham i się okaże że on kogoś już miał, to nie będę z nim, bo psychicznie tego nie zniosę. Poza tym miałam dużą obsesję na punkcie seksu, że osoba, która miałaby być ze mną na poważnie, nie powinna mieć wcześniej żadnych partnerów seksualnych, powinnam być dla niego pierwszą. To budowało w mojej psychice nieco skrzywiony obraz związków... Ale teraz staram się nad nim pracować. Dużo pomogła mi przyjaciółka, która jest ze swoim chłopakiem już ponad dwa lata. On już miał wcześniej dziewczynę, miał za sobą doświadczenie w sprawach seksu, dla niej był pierwszym chłopakiem. Nie widziała jednak w tym problemu, gdyż zdawała sobie sprawę, że liczy się wspólna przyszłość i fakt, że obecnie są razem, dlatego też nie postrzegała jego przeszłości przez pryzmat zazdrości o jego byłe kobiety czy o to, co robił. Nie interesowała się nawet nimi za bardzo, była pewna że on ją kocha i ona kochała go tak samo, a to się najbardziej liczyło. Druga przyjaciółka jest obecnie z chłopakiem, który przed nią przez 5 lat był w związku z inną kobietą. I także umie z tym żyć, nie jest zazdrosna, wie że liczy się fakt, że teraz są razem i nic poza tym nie ma znaczenia, wspomnienia, przeszłość, jego doświadczenia, nic. To one mi pokazują, że nie można ani przywiązywać wagi do przeszłości ukochanego, ani go tym bardziej za nią winić. Teraz jest z Tobą, wcześniej nie był. Teraz to Ty jesteś najważniejsza, wcześniej Ciebie nie znał. Dlatego teraz to Ty się liczysz, nic innego. Również uczę się tak na to wszystko patrzeć i wiem, że myśląc o tym co było , a nie jest, można tylko siebie skrzywdzić... Więc nie rób tego i pamiętaj o tym, co Was łączy
  18. Pomyśl sobie właśnie, że skoro miał jakieś dziewczyny przed Tobą, ale to Tobie mówi że jesteś wyjątkowa, to dokonał wyboru, chce być z Tobą i te inne dziewczyny nie są dla niego ani lepsze ani ładniejsze, ani bardziej wyjątkowe. To Ty jesteś tą jedyną. Pod każdym względem. Tak samo jak Ty masz do niego taki a nie inny stosunek, kochasz go, tak samo on Ciebie. I fakt, że miał przedtem kogoś tam się nie liczy. Postaraj się przyczepić do tej myśli i iść naprzód a nie wracać do przeszłości, ważne jest teraz i jutro a nie wczoraj
  19. Ja nie lubię Uważam, że w świętach nie ma nic magicznego ani cudownego, jeśli kiedykolwiek było to ludzie to zniszczyli komercją, pogonią za kasą i stopniowym zatracaniem moralności. Szkoda mi, że święta to nie jest dla mnie czas ciepła i radości, to smutne, ale niestety tak jest. Strasznie mnie drażnią, wkurzają, czekam aż się skończą. Jedyne co w nich dobrego to to że jest trochę wolnego i można sobie odetchnąć od studiowania. O!
  20. Najważniejsze to sobie uświadomić to, że była kobieta to BYŁA kobieta. Był z nią, nie jest. Teraz jest z Tobą, Ciebie kocha, o Ciebie dba, dla Ciebie żyje, jesteś dla niego najwazniejsza, wyjątkowa, sam fakt, że jest już Twoim narzeczonym świadczy, że jesteś dla niego niezwykła. I to jest najważniejsze. Jeśli Cię kocha, to pewnie nie mógłby bez Ciebie żyć i to jest cudowne, a to z kim coś robił kiedyś jest blade i nieważne, liczy się teraźniejszość. Pamiętaj o tym, że jest Twój i tylko Twój, nikogo więcej.
  21. Ech, nie licytujcie się, kto ma gorzej, straszniej itd. Każdy mógłby przeżyć w życiu jakąś tragedię, koszmar, coś co by go całkowicie zmieniło i wówczas miałby inne spostrzeżenia na dany problem, na życie, ale jeśli tego nie przeżył i jego problemy wyglądają inaczej, ale także sprawiają mu trudności bądź zwyczajnie zastanawiają, to czy można mieć o to do niego pretensje? Każdy ma inne kłopoty, problemy, jedni dość błahe, drudzy poważniejsze, inni przerażające wręcz, nie ma co jednak mieć o to do siebie "wątów"...
  22. Heh, jeśli chodzi o rzadkie widywanie się, to mam to już odgórnie załatwione, bo on jest teraz za granicą i nie wie sam, kiedy wróci do kraju. Jest tam już dobrych kilka miesięcy, rzadko się do siebie odzywamy, bo nie ma za bardzo jak, kiedy itp. Ale jeśli już się udaje, to pozostaje to wrażenie że to bardzo ważna osoba i nie chce z nią zrywać kontaktów. Jednakże to że się nie widzimy, rzadko się konatktujermy, nic nie daje... Wciąż o nim myślę, zastanawiam się co robi itd. I nawet nie umiem tego kontrolować bo to pojawia się w mojej głowie mimowolnie i nie wiem nawet kiedy i w jaki sposób. Nie mogę mieć nadziei że on nagle wróci pokocha mnie i będziemy żyć długo i szczęśliwie, bo to jest bez sensu i mogę sobie tym zmarnować życie... Jednak czuję, że podświadomie może nawet taką nadzieję mam i nie wiem, jak się jej pozbyć. Myśl o innych dziewczynach które pojawiają się w jego życiu jest bardzo bolesna... Że ma wady to wiem, wyolbrzymiam je jak mogę, ale każdą z nich umiem zaakceptować, czyli ten sposób też nie działa. Nie chcę skończyć przypadkiem jak Werter, nie ta epoka, a życie jest za krótkie by tak się załamywać...:/ No tak, ale mówić i wiedzieć to jedno, znaleźć sposób by zmienić uczucia to drugie, ech... ---- EDIT ---- Kurwix i jak tu można żyć normalnie, jak tylko myślę, co mu tu wysłać na święta i czy lepiej maila czy smsa i jak ułożyć, żeby się uśmiechnął, żeby mu się zrobiło ciepło na sercu... Ech i co mi odpisze... Czasem myślę, że skoro i tak jestem na przegranej pozycji i już nigdy z nim nie będę, to co mi szkodzi myśleć i marzyć...Chociaż chwilową przyjemność mi to sprawi, skoro wszystko stracone... ---- EDIT ---- Napisałam kur.wix, myślałam, że z X zamiast A na końcu to już nie przekleństwo
  23. Jestem osobą znerwicowaną- niezły początek tematu Mam ponad 19 lat i jestem bardzo wrażliwa, wszystko przeżywam ze zdwojoną siłą. Przez bardzo długi czas byłam zakochana w moim koledze i próbowałam na wszystkie sposoby się do niego zbliżyć, ale się nie udało. Żyłam w sumie tylko dlatego bo miałam nadzieję że połączy nas coś więcej. Ale jestem w sytuacji bez sensu bo już wiem na pewno że to tylko (aż?) mój przyjaciel i nigdy nie będzie nikim więcej... Nie umiem jednak zmienić swojego nastawienia, nie umiem całkowicie wyzbyć się nadziei, mimo że sytuacja jest jasna, nie potrafię zacząć o nim myśleć inaczej... NIe chcę o nim całkowicie zapominać odsunąć się i odtrącić, bo to wartościowa osoba, ale nie wiem kompletnie jak sobie uświadomić, że to nie on jest moim jedynym czy jak to tam nazwać, jak się odkochać i zacząć uważać go za po prostu przyjaciela, wyzbyć się innych uczuć. Ta sytuacja jest dla mnie bardzo trudna, przysparza mi wielu cierpień, bólu, nie umiem przestać o nim myśleć, marzyć, ale zdaję sobie sprawę że to jest bez sensu- jestem w kropce. Mój stan psychiczny jest coraz gorszy i nie wiem czego się złapać... Może Wy macie jakiś sposób, jakąś podobną sytuację, wiecie co zrobić, jak to wszystko sobie poukładać...? Moje zakochanie trwa już dwa lata, tym gorzej jest mi się przestawić, zrozumieć. Wszystko zbyt czarno widzę... Z góry dzięki i pozdrawiam.
  24. Na necie...A po co mam kłamać na necie? Naprawdę mi się podoba taki. Dyskusja nabrała tempa a i tak wniosek wyjdzie jeden: jak ktoś chce "dawać" niech daje, jak nie to nie i facet albo to akceptuje albo nie, a miłość to kombinacja wielu czynników i każdy człowiek jest inny, dlatego każdy przypadek jest inny. To przynajmniej moje podsumowanie tematu
  25. Generalnie trzeba być konsekwentym, albo daje, albo nie ---- EDIT ---- A mi się podoba taki, co ma 163 cm maks i nie uważam, że jestem brzydka, no to co, jestem wyjątkowa?
×