Witam!
chodzi mi o to,że jako osoba cierpiąca na nerwicę natręctw mam problem, który pewnie większość z was uzna za błachy. otóż jakiś czas temu pewien znajomy mi osobnik wszedł w konflikt z prawem( o bardzo błachą sprawę)
potem policja chodziła po domach i zastraszała ludzi żeby się wygadali. ja z zastraszenia wspomniałem nazwisko jeszcze jednej osoby, która maczała w tej sprawie palcce, ale policja do niej nie dotarła. powiedziałem, że ta osoba rozmawiała z inną osobą o tej sprawie, która jest oskarżona w procesie o ten czyn. problem jest w tym, że ta osoba co powiedziałem że rozmawiała z tą oskarżoną o tej sprawie ma do mnie wielki żal, choć była powołana tylko na światka. wszyscy mi tłumaczą, że żadna w tym moja wina, a ja się ciągle przejmuję że przezemnie będzie miała osoba, którą wymieniłem kłopoty. tłumaczę sobie też, że ja powiedziałem tylko, że ona rozmawiała tylko z tą tamtą drugą osobą i na podstawie tego jej przecież nie oskarżą - musieli by coś jeszcze na nią znależć, ale to już nie moja wina wtedy. lecz na daremno, bo już od ponad miesiąca myślę ciągle o tym, bez przerwy analizuję, obwiniam się, nie czerpię radości z życia tylko się martwię i wszyscy mi mówią że to nie moja wina. to mnie zabija. pomocy !!! jeszcze dodam, że wszystko wskazuje, że wszystko będzie dobrze a ja się i tak zadręczam. i jeszcze taki defekt, że jak pomyślę o czymś przyjemnym to automatycznie zaczynam się dręczyć tą sprawą czyli jakby mój umysł robił mi na złość. po prostu paranoja.