Skocz do zawartości
Nerwica.com

xTosia

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez xTosia

  1. Robię dokładnie tak samo Jakiaś energiczna, ulubiona muzyka i od razu lepiej :)
  2. Grrrrr tyle się opisałam, a tu mnie wylogowało i szlag wszystko trafił ... ale na przekór raz jeszcze napiszę Jestem b. zaskoczona dzisiejszym dniem. Rano budzik -> ból brucha -> trudności z oddychaniem. Zwlokłam się z łóżka, wsadziłam zad w auto i do pracy. Pod budynkiem telefon do koleżanki, bo chciałam wracać do domu. W pracy okazało sie, że współpracownica wzięła L4 do 14go i to była zbawienna decyzja dla mnie Musiałam stawić czoła swoim demonom, lękom. Przez chwilę obezwładnił mnie strach, ale potem okazało się, że praca we własnym tempie dała mi wiele satysfakcji i nic nie spieprzyłam do tego wykazałam się pisząc pismo w zasadzie z własnej inicjatywy :) Dzięki temu wszystkiemu mogłam sobie pozwolić na popołudniowe rozluźnienie i nie myślenie o pracy będąc w domu Jutro zapewne rano znów będzie ból brzucha i trudności z oddychaniem, ale cieszę się, bo dziś dałam sobie radę :)
  3. W 100% poperam Zimę! Ja też taka jeste, że zawsze szukam najgorszego,a nie najlepszego ... dla mnie zawsze szklanka w połowie jest pusta, a nie pełna i to mój ogromny błąd! Kobitko szanuj siebie, bo jesteś tego warta :)
  4. Ja również jestem z Katowic, będę zatem tu wpadać :)
  5. Nie, tej książki nie czytałam ... przerobiłam "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" i też mogę każdemu polecić ... chociaż wymaga ona czytania jej raz w m-cu w celu "utrwalenia" tego czego się człowiek nauczy. Z polecanej przez Ciebie książki na pewno też skorzystam :* Co do odstawianego leku to niestety nie pomogę. Mogę jedynie napisać, dasz radę i nie myśl inaczej!!!
  6. Kochana jesteś młoda i przed Tobą jeszcze wiele do przeżycia, a z tego co opisałaś z tym człowiekiem nie radziłabym Ci tego przeżywać! Kochana to tylko świadczy o nim i o tym jakim jest człowiekiem, bo gdyby mu zależało to by czegoś takiego nie napisał. To też utwierdza mnie w doradzeniu Tobie, abyś wstała z łóżka, ubrała się, umalowała i wyszła do ludzi do świata, bo przed Tobą tak jak wyżej napisałam jeszcze wiele. Kochana na początku ręki nie podnosił, ale poniżał ... potem poszedł dalej i popchnął ... jaki będzie następny krok??? Co z tego, że po alkoholu, co z tego ile czasu sobie poświęcaliście? Żaden szanujący facet czegoś takiego by nie zrobił. Ty ewidentnie bierzesz winę na siebie ... ja też tak miałam za każdym razem gdy facet ze mną zrywał ... w małżeństwie do pewnego momentu też tak robiłam, ale powiedziałam dość ... medal zawsze ma 2gą stronę! A skoro on jest DDA (jego ojciec pił) to jest ogromne prawdopodobieństwo, że powieli postępowanie ojca w swoim życiu skoro już Cię tak bardzo nie szanuje. Nie jesteś mu nic winna, nie jesteś za niego odpowiedzialna więc nie pakuj się w opiekowanie się nim, bo im dalej będziesz w to brnęła tym ciężej będzie Ci z tym skończyć ... wiem co mówię kochana uwierz mi! Wiele razy tak postępowałam, aż w końcu to chłopak mnie rzucał ... teraz widzę, że ku mojemu szczęściu choć wtedy cierpiałam!
  7. Ja kiedyś miałem coś takiego, że wychodząc z domu przeszedłem jakieś 50m i musiałem się wrócić sprawdzić czy na pewno zamknąłem za sobą. Repeat x2-3 Ja nadal tak mam ... przed każdym wyjściem z domu, przed pójściem spać sprawdzam gaz, drzwi wejściowe. A rano jeszcze czy wył. żelazko i suszarkę. I też wracam się kilka razy. Będąc dzieckiem mieszkałam na 2gim piętrze i zawsze wychodząc z domu zamykałam drzwi, a następnie musiałam nacisnąć dzwonek, który był melodyjką. Zbiegałam jak najszybciej na dół i ... musiałam wrócić spr. czy drzwi zamknięte więc znów za klamkę i dzwonek i biegiem na dół i tak ze 4 razy. Teraz kiedy wychodzę z domu i wiem, że nikogo nie ma staram się nie wracać ... co najwyżej raz. Mówię sobie "jak nie zamknęłaś drzwi to Cię najwyżej okradną"
  8. Mój dzisiejszy dzień mógłby się skończyć jeszcze nim się zaczął Wstałam z okropnym bólem brzucha ... od razu zaczęłam myśleć o tym, że jutro do pracy, której tak bardzo nienawidzę i jak ja to przetrwam Potem zaczęłam planować co muszę dziś zrobić i znów panika czy wszystko zdążę, czy mi ktoś pomoże, czy będę zdana na siebie. Nie potrafiłam wyjść z łóżka. Dzień piękny za oknem, zaplanowany na dziś wyjazd do znajomej, a ja nie umiem się tym cieszyć Weszłam do kuchni i od razu ból brzucha, bo sama tam siedzieć muszę jak palec ... mąż zawołany przyszedł i stwierdził, że musi do WC i tyle go widzieli ... wchodzę do pokoju, a on przed kompem siedzi. I nie ma we mnie złości jako takiej, ale od razu ściska mnie w brzuchu, od razu boli i strach taki dziwny, niezrozumiały Zastanawiam się czy nie założyć takiego "motywacyjnego zeszytu" i w takich sytuacjach pisać samej sobie jakieś pozytywy ... rozkładać sytuacje stresowe na czynniki pierwsze i jakoś sobie tłumaczyć i patrzeć czy na prawdę to warte takiego stresu. Co myślicie?
  9. xTosia

    Siemaneczko

    JednakToNieSen po pierwsze to nie rezygnuj i szukaj specjalisty! Może w jakimś mieście niedaleko Ciebie? Na pewno kogoś znajdziesz, poczytaj w necie opinie o nim i wybierz się, bo z pewnością tego potrzebujesz. Też kiedyś trafiłam na taką Panią "Psycholog", która jak mówiłam "wrzeszczę na męża" odp. "jest Pani zestresowana i ma Pani prawo wrzeszczeć na męża" i tak się okazało, że mam prawo na wszystko co robiłam złego ... już nigdy do niej nie poszłam. Dobrze, że masz wsparcie rodziny to bardzo ważne i pamiętaj żeby z nimi o tym rozmawiać i nie zamykać się w sobie. 3 mam kciuki :*
  10. xTosia

    Witam.

    domi1906 najważniejsze jest to, że sama przyznałaś się do problemu,a nie szukałaś usprawiedliwienia tak jak inni. To już wskazuje, że jesteś bardzo silna. Masz dla kogo żyć więc nigdy nie mów sobie, że lepiej było by gdyby Cię nie było. Jeśli chodzi o objadanie się to ja też niestety taka jestem ... ciągle siedzę w lodówce, zwłaszcza w czasie stresów (czyli ostatnio non stop) Schudłam 4kg i aż boję się stanąć na wadze i spr. ile przytyłam :/ I tak jak zostało już napisane musimy odnaleźć w sobie silną wolę i na pewno damy radę Życzę wszystkiego co najlepsze i 3mam za Ciebie kciuki :*
  11. Tak, kiedy córcia miała niecały rok jakoś poszłam do psychologa. Nigdy nie brałam leków, chyba, że kupiłam sobie sama coś ziołowego w aptece. Teraz nie dawno dostałam Cloranxen, ale szczerze nie czuję jego działania prawie w ogóle chyba, że wzięłam 2 tabletki, ale okazało się, że to z kolei za dużo. I tak już 5 lat regularnie chodzę ... ale ja to chyba jakiś przypadek beznadziejny jestem skoro po tylu latach nie umiem sobie poradzić ze sobą
  12. Witajcie ... Jestem nowa na forum więc z góry przepraszam, za wszelkie gafy jakie popełnię... Moje ataki lękowe zaczęły się zaraz po porodzie ... tłumaczyłam sobie to jako baby boom, ale one potem nie ustały. Kiedy mąż szedł do pracy, a ja sama zostawałam z córcią wpadałam w panikę ... Nie umiałam się zorganizować. Kiedy Mała spała siedziałam sztywno i nie potrafiłam się ruszyć i tak aż się obudziła. Oczywiście potem byłam wściekła, że zmarnowałam ten czas. Zawsze byłam osobą bardzo aktywną, otoczoną ludźmi. Zawsze uwielbiałam pomagać każdemu i robiłam to. Było to takim moim "motorkiem". 2 lata temu zaangażowałam się w pomoc moim znajomym, którzy mają chorego na mukowiscydozę synka. Bardzo się zżyliśmy ... a co za tym idzie czuję się odpowiedzialna za swoje czyny względem nich. Organizujemy różne akcje i chociaż sprawia mi to ogromną przyjemność, mimo euforii i entuzjazmu zawsze kiedy siadam na spokojnie do zadania, które mam wykonać wpadam w panikę ... czasem mam wrażenie, że brakuje mi powietrza, mam ochotę położyć się na łóżku i nie wstawać. Wręcz muszę zmuszać się do działania. Ostatnio w pracy mam bardzo nieciekawą sytuację ... wraz z koleżanką zostałyśmy tzw. kozłami ofiarnymi. Ja niestety nie umiem się bronić więc wszystko skupiło się na mnie. Bywało, że nie potrafiłam oddychać, musiałam włożyć głowę między nogi. Trzęsły mi się ręce, nogi i miałam sucho w gardle. Zostałam przeniesiona do innego oddziału i mój problem zaczął się od nowa ... Jestem tam od 02.12 czyli już m-c, a nadal każdego dnia wstaję z bólem brzucha do pracy. Chce mi się płakać. Myślę nawet w weekend o pracy, nie umiem tego wyrzucić ze swojej głowy. Planuję, zastanawiam się czy wszystko dobrze zrobiłam i czy sobie poradzę kiedy skończy się wolne. Czy ludzie mnie lubią, kto mnie nie polubi. Nie czuję w ogóle satysfakcji z pracy, która do nie dawna sprawiała mi wiele przyjemności. Utraciłam wiarę w ludzi i tzw. system. Postanowiłam coś zmienić swoim życiu ... postanowiła, że chcę robić to co zawsze chciałam czyli pracować z dziećmi ... i znów atak paniki, bo trzeba od nowa studia zrobić czyli przede mną 3 lata, bo ja bym chciała już i teraz i od razu, a nie czekać Bo nie wytrzymam tyle czasu w obecnej pracy, po prostu zwariuje Wiem, że jak tak będę mówiła to nic nie zmienię w swoim życiu, ale chociaż to wiem, mój mózg tego do siebie nie dopuszcza. I tak ciągle się zapętlam, a to z kolei znów powoduje u mnie napady paniki
  13. xTosia

    Namaste.

    Shantipriya Hmmmm ... już któryś raz zaczynam to zdanie i za każdym razem je kasuję, by zacząć najwłaściwszym określeniem Twojej osoby jakie nasunęło mi się po przeczytaniu Twojego powitania :) Teraz już wiem wrażliwa ... jesteś niesamowicie wrażliwa i taka ciepła :) I taka podobna do mnie :) 3mam kciuki za Twoją walkę i przemianę! Wierzę, że Ci się uda, bo jesteś bardzo mądra :*
  14. xTosia

    Po prostu Cześć.

    "Kiedy nie wiesz jak zacząć, zacznij od TU LEŻY KASZTAN a potem się zobaczy, co będzie dalej" Tak więc (wiem, że nie zaczyna się tak zdania ) tu leży kasztan ... Kiedyś byłam już zarejestrowana na forum związanym z depresją ... ale jakoś tak za długo się tam nie utrzymałam ... Stwierdziłam, że mam za dużo swoich problemów, że muszę sobie pomóc i tylko sobie ... strasznie to samolubne, wiem, ale do pewnych rzeczy człowiek musi dojrzeć ... czasem nawet latami. Mam na imię Karolina i 30 lat. Jestem mężatką i matką 6cio letniej wspaniałej i mądrej dziewczynki. Jednocześnie mając tak wiele czuję się po prostu nikim. Nigdy nie miałam odwagi zrobić bilansu swoich wad i zalet w obawie, że zalet mogłoby być więcej ... tak mam w sobie jakąś potrzebę udręczania się, której jednocześnie nienawidzę Depresja zaczęła się u mnie wraz z urodzeniem dziecka, co dziwne upragnionego, wyczekanego i wystaranego. Wtedy to legło we mnie poczucie własnej wartości i wszelka wiara w siebie, swoje wewnętrzne i zewnętrzne piękno. Kiedy córcia miała niecały rok poszłam do psychologa przerażona samą sobą i myślami samobójczymi, które coraz to bardziej i bardziej kotłowały się w mojej głowie, czego rezultatem był już ułożony skrupulatnie plan. Od tego czasu chodzę regularnie na terapię ... krok po kroku zaczęłam wychodzić z depresji, poznawać siebie i swoje potrzeby. Uczyłam się jak stawiać siebie na pierwszym miejscu i być szczęśliwą ... Jednak każde moje życiowe niepowodzenie powoduje moje uwstecznienie Moi przyjaciele chociaż bardzo się starają działają raczej na moją niekorzyść. Głaskają mnie bojąc się zrobić mi krzywdy ... wiem, że wynika to zarówno z ich dobrych chęci jak i niewiedzy i nie mam im tego w żadnym wypadku za złe. Potrzebuję aby czasem oprócz pochwalenia mnie ktoś powiedział "Kobieto weź się w garść, bo Ci przywalę" Potrzebuję, aby wziął mnie za "fraki" i wyciągnął z tej matni, którą sama sobie tworzę. Aby powiedział "Dasz radę!" Alkohol w domu rodzinnym od jakiegoś czasu to była codzienność. Mamę moją kochaną zaprowadził do nieba (z jej własnej woli) tatę natomiast na terapię ... dziś jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Zawsze sama z siebie staram się dawać 100% i nie oczekuję niczego w zamian, ale teraz potrzebuję obustronnego działania.
×