Skocz do zawartości
Nerwica.com

trust_me

Użytkownik
  • Postów

    170
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez trust_me

  1. Dark Passenger, czytam, bo wątek jest do czytania. a to, że zaczęłam się obawiać to inna bajka... BohemianRhapsody, postaram się wygrać tym razem. dzięki.
  2. naczytałam się o tych skutkach ubocznych, że boję się zacząć brać... ale to moja ostatnia deska ratunku...
  3. byłam wczoraj u lekarza, nie znoszę baby. chodzę tam tylko dlatego, że później nie mam awantur w domu, bo to lekarka, która podoba się... matce. byłam, powiedziałam że mam zjazd, zapytała jak śpię i tyle. odstawiła mi valdoxan (i dzięki bogu!), kazała wrócić do wellbutrinu (po którym nie mogę jeść... ale stwierdziła, że da mi coś co zwiększa apetyt i będzie ok... ) dodała remirte. jestem bogiem. biorę trzy antydepresanty, jak mi to co się dzieje nie minie, to chyba skoczę z mostu. nienawidzę leków, lekarzy i "choroby". bo może jednak ja leniwa i nieleniwa jestem?
  4. u mnie depresyjnie bardzo. jutro wizyta u lekarza...
  5. wariuję i panikuję. boję się, wszystkiego się boję. niech to wszystko minie, no.
  6. Asmo, zamiast olanzapiny brałam kiedyś ketrel i jak dla mnie naprawdę cudowny lek, do momentu, aż nie pojawiły się skutki uboczne... teraz biorę zolafren ale wydaje mi się, że jak dla mnie jest gorszy. Karbamazepinę biorę teraz i szczerze mówiąc ładnie mnie chroni przed mieszanymi, tylko że przy zwiększaniu dawki mam kosmos, dosłownie. stanęłam więc na 600mg choć powinnam być na 1200mg ale żyć się po tym normalnie nie da, mam jakieś chore jazdy, odrealniona jestem... malgosia7602, Schodziłam z kwasu walproinowego na rzecz lamitrinu i szczerze mówiąc nie wiem po jakim czasie zaczął działać. dość szybko. czuję, jak z dnia na dzień jest gorzej. powinnam sprzątać a nie mam siły. dręczą mnie myśli o tym, że zepsułam makijaż na praktykach. nie mogłam tam wytrzymać, za dużo się działo, za głośno. czuję, że depresja mnie przygniata, wysysa ze mnie mnie i nie jestem sobą. czuję się jak w bańce, wszystko jest poza mną. nie jest dobrze.
  7. Asmo, mam takie same wątpliwości. może poprostu jestem leniwa i nieleniwa. i wszystko mi się wydaje.
  8. piszę właśnie 2500 post :) byłam dziś u psycholog, potrzebowałam tej terapii. potrzebowałam do tego, żeby nie obwiniać się za to jak funkcjonuje. myślałam, że znów zrobiłam się jakaś leniwa. miałam wyrzuty sumienia. nikt dziś mi nie mówił, że jestem słaba, że mam się wziąć w garść. dostałam zrozumienie. wiele zrozumienia i wiele pochwał. wsparcia. tak, mając depresję przeżyłam dzień w szkole, nawet nieźle się sprawując. jeszcze to co się ostatnio dzieje do mnie nie dociera, mam ogromne poczucie winy. dziś przez przypadek usłyszałam szkolną pochwałę i dobrze bo umieram ze strachu przed jutrzejszymi praktykami. nie wiem jak wytrzymam tam pięć godzin, nie wiem jak będę na najwyższych obrotach. nie wiem jak pomaluję, a na zdjęciach wychodzi każde niedociągnięcie. ale pochwała oswaja mnie trochę z jutrem i dodaje skrzydeł. podsumowując, nadal nie lubię siebie, nadal się gubię i nie wiem jak się czuję. i może rzeczywiście nie jestem leniwa, tylko mam stan depresyjny...
  9. Widmo, moi rodzice na poczatku nie chcieli uwierzyc w chorobe, teraz jest to temat tabu. Jak jest zle. nie wychodze z pokoju, nie istnieje... mam trudna sytuac.je w.domu, chociaz i tak tetsx kest lepiej... nie chce o tym pisac. Lejdis, nie wiem co ci napisac, wiem jaksie czujesz. Sciskam. -- 22 paź 2013, 20:26 -- czy uda mi się przełozyć psychologa dowiem się jutro, czy będą wolne miejsca. nie wytrzymam bez psychologa. nie mogę znaleźć sobie miejsca, nie wiem co mam robić. jestem jakaś taka rozwalona, nie wiem co czuję. wiem że się boję, we czwartek mam pierwsze szkolne praktyki... szkoda, że akurat teraz. nie umiem się ogarnąć, tak bardzo nienawidzę siebie za to wszystko... tak chciałabym normalnego życia. nie wiem co mam robić, nie wiem...
  10. ciągle słyszę weź się w garść i nie przejmuj się. staw czoła przeszkodą. jak wpadam w histerię ostatnio moja mama zaczęła na mnie krzyczeć. byłam sama na siebie wściekła, wiedziałam że zrobiłam źle, nienawidziłam siebie, a jej słowa sprawiły, że chciałam wyjść na ulicę pod jadące samochody rzecz jasna. uratował mnie kościół naprzeciw i bicie dzwonów. krzyczałam wtedy do boga, żeby pozwolił mi umrzeć. nie umiem myśleć racjonalnie w takich sytuacjach, nie umiem nie brać do siebie takich uwag, życie mnie przerasta. próbuję myśleć jak zdrowy człowiek, próbuję żyć. ale łatwo powiedzieć, ocenić innym którzy funkcjonują normalnie... dobijają mnie jeszcze bardziej. wczoraj nie mogłam znieść śmiechu dziewczyn w klasie. cały czas się śmiały, a ja siedziałam jak idiotka z przyklejonym uśmiechem... myślałam, że mnie coś trafi. jeszcze miałam tak jęczącą dziewczynę do malowania, że myślałam że ją je...ne. oh ma migrenę, oh kręci jej się w głowie, ah siedzę za nisko, niewygodnie jej. chciałam jej wykrzyczeć w twarz żeby się zamknęła. że możemy się zamienić...
  11. To bardzo mądre co napisaleś, chociaż w obecnej sytuacji naprawdę bardzo trudno mi w to wszystko uwierzyć. To wydaje się takie nierealne, a z drugiej strony bardzo właściwe... Nie umiem tak teraz na to spojrzeć, chociaż się staram, tłumaczę sobie... Następny news... chyba uzależniłam się od cloranxenu... tłumaczę sobie, że nie, ale talepie mnie bez niego strasznie. Walczę. Wiedziałam, że uzależnia, a brałam żeby się wyciszać, znieczulać, bo nie mogłam wytrzymać. No to mam za swoje.
  12. jestem wykończona dzisiejszym dniem. jeszcze sytuacja z tym że nie mogę się dogadać z dziewczynami z klasy mnie dobija. one mają swój świat, gdzie ciągle się śmieją, podchodzą na luzie, a ja nie umiem no, nie umiem. czuję też że jestem najgorsza z całej grupy. chce mi się wyć i ciąć. jak sobie pomyślę o czwartkowych praktykach to mnie mdli. boże, niech ktoś da mi siłę. jestem dnem, nienawidzę siebie.
  13. wstałam, cała się trzęsę dosłownie, mam problem żeby pisać trzymajcie kciuki żebym przeżyła ten dzień...
  14. po prostu czuję się nieprzystosowana do życia. tak bardzo chciałabym dać radę, ale nie wiem. nic nie wiem. nie mam siły. nie miałam siły nawet rozmawiać z przyjaciółką. jestem okropna. dlaczego było już świetnie i spadłam? zaczynałam już normalnie żyć i baam. boże ja nie dam rady bez środowych terapii, a jeśli zacznę pracować muszę zrezygnować, bo terminy nie będą pasować. nie ogarniam. -- 20 paź 2013, 21:13 -- może jestem leniwa. bardzo leniwa? nienawidzę siebie. jeju, bardzo.
  15. jeszcze raz przepraszam, że zaśmiecam wątek. czuję taki lęk przed jutrem, talepie mnie w środku. boję się, że nie dam rady wyjść, wtedy rodzice mnie zabiją, o ile sama wcześniej tego nie zrobię. w czwartek pierwsze szkolne praktyki, żałuję że się zgłosiłam, a wycofać się nie mogę. przerasta mnie to wszystko, tak bardzo chciałabym się wypłakać w rękaw komuś kto zrozumie... teoretycznie wiem, że myślę teraz inaczej, ale czuję się taka beznadziejna i tak bardzo boję się wyjść z domu. tłumaczę sobie, że już jutro o tej porze będzie po wszystkim... boję się bardzo, chyba nie zasnę. jeszcze jutro dowiem się co z pracą, będę musiała podjąć decyzję. jak?! jak nawet nie umiem podjąć decyzji w co się jutro ubiorę... życie mnie przerasta. chcę zniknąć. niech ktoś mnie przytuli.
  16. Troskliwą, nie wiem. nie chcę tutaj jeszcze pisać co się między nami wydarzało... daje im czas, ale nie mogliby wejść zapytać? patrzą na mnie jakbym połowę świata zabiła i ta cisza... zaraz będzie, że przed komputerem mam siłę jakoś siedzieć i że pewnie siedzę całe noce, dlatego zmęczona jestem. choruję jakieś trzy lata, leczę się od ponad roku. umyłam się, ohahoh. jeszcze tylko pędzle umyć muszę... tylko.
  17. wiedzą, odkąd zaczęło być naprawdę źle, uciekałam od nich, najpierew do mieszkania, potem gdy je straciłam do dziadków. mieszkałam z nimi kilka miesięcy, przez ten czas moja najbliższa rodzina milczała... różne złe rzeczy mamy za sobą. odkąd ze mną było lepiej sytuacja się poprawiła, wróciłam do domu, nie kłóciliśmy się, piłam codziennie z matką kawę po pracy, a ona jeździ ze mną do lekarza (którego nienawidzę, ale jej się podoba, więc dla świętego spokoju...) a odkąd teraz jestem w dole cisza. mogłabym się zabić, a oni nie zdążyliby mnie uratować, bo nawet nie zajrzą. dziś matka zaprosiła mnie oschłym "zapraszam na obiad" do jedzenia. jest źle. jest jak kiedyś. tego się bałam, że zepsuję tym stanem wszystko, co było ok...
  18. z tą pracą to przypadek, dzięki cioci, więc się nie liczy. poza tym miałam wtedy świetny nastrój i zapewniałam panią jaka jestem och i ach... szkoła, jedną dzięki depresji zawaliłam, a i do tej gdyby nie matka, i wspaniała kadra bym nie chodziła. to dopiero początek, a ja już nie mam sił. w domu znów cisza, znów nikt ze mną nie rozmawia, mama nawet nie zawołała mnie na kawę. powtórka sprzed roku w stylu, jeśli nie podnosisz się z łóżka nie istniejesz. boję się, że jeśli będzie nadal tak jak jest znów moje relacje z rodzicami się rozlecą i będę musiała uciekać z domu. boże, czy to że nie wstaję z łóżka mnie skreśla? ((((((
  19. dziękuję wam wszystkim, że jesteście. nie wiem co się dzieje, ale jest coraz gorzej. czytałam wszystkie wasze posty, ale narazie nie mam sily na nie odpisywać, przepraszam. nie wiem jak pójdę jutro do szkoły. nie mam siły iść umyć głowy, nie mówiąc już o pędzlach na zajęcia... modlę się, żeby w tej "lepszej" pracy mnie nie chcieli, bo nie dam tam rady. okaże się jutro. sukces na dziś ironicznie mówiąc? zjadłam i włączyłam komputer. jestem zerem.
  20. uciekam przed życiem w sen. nie muszę myśleć, czuć, podejmować decyzji. nie będziecie ze mnie dumni. przeczytałam post, stwierdziłam- zrobię plan, zerknęłam na godzinę. miałam poleżeć tylko godzinę. nie wyszło. próbowałam wstać i zrobić sobie w ramach przyjemności kawę. wróciłam i zaczęłam ryczeć. bez kawy rzecz jasna. domownicy są na mnie obrażeni, nikt się nie odzywa. przykro mi. jedyne co mi się dziś udało, to wepchnięcie w siebie jedzenia. nie wiem co zrobić z pracą. jeśli ją podejmę, nici z terapii (terminy będą się nie zgadzać). a życie bez terapii? jeszcze nie teraz. nie czuję się gotowa. nie chcę. boże życie jest za trudne. boję się, że nie dam rady iść w poniedziałek do szkoły. albo że ucieknę ze strachu, w histerii jak się zdarzało. pogubiłam się. przepraszam za tego posta.
  21. za to jaka beznadziejna jestem i za to jak nie radzę sobie z życiem.
  22. przepraszam że spamuje sobą ten wątek. muszę się wypisać. czuję się winna za to jak się czuję i nie mogę się pozbyć tego uczucia, nie mogę przestać myśleć o tym jak bardzo zawalam to, co w danym momencie jest mi zupełnie obojętne. mam siebie dość. szkoda, że tak bardzo boję się śmierci. na razie jeszcze bardziej niż życia.
×