
Josie_86
Użytkownik-
Postów
355 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Josie_86
-
Kowal1234 i No_one cześć:) Powietrzny Kowal hehehe : : A dlaczego właściwie masz taki nick? :)
-
Marletta cześć, na pewno znajdziesz:) PoznacSiebie ja też hah, to jest nas przynajmniej dwoje, o ile to pociecha maestitia dziękuję bardzo za miłe słowa :* Ja też byłam wyśmiewana w szkole podstawowej, potem gimnazjum i liceum.. Oczywiście miałam przyjaciół(może to za duże słowo), którzy byli 'po mojej stronie', ale z tymi, którzy zachowywali się wobec mnie podle i chamsko nie radziłam sobie wcale, nie umiałam nigdy się odgryźć, albo ostatecznie robiłam to w sposób, który już teraz wiem, był dla nich dodatkowo śmieszny. Do tej pory nie wiem, czym zasłużyłam na takie traktowanie. Teraz /27lat/ nie spotykam już takich osób, ale tamte doświadczenia mnie ukształtowały niestety..
-
zima jaki kurs?
-
Nie wyobrażam sobie wspólnej terapii.. nie nie Raz mąż był ze mną na wizycie u psychiatry i tak mnie to zestresowało, że nie powiedziałąm połowy tego, co chciałam powiedzieć i musiałam potem iść do niego jeszcze raz, bo miałam poczucie, że przez to mam źle dostosowane leki:/ Nie wiem, może to dziwne, ale wolałabym, żeby mąż własnie bez mojego towarzystwa mógł wypowiedzieć się o tym co się dzieje. A wgl to chyba źle się wyraziłam, próbowałam działać 'dla siebie' u psych, zresztą nawet nie znalam jeszcze mojego męża kiedy zaczęłam chodzić do psychologa, potem miałam parę lat przerwy od jakiejkolwiek terapii, po tych nieudanych próbach i dopiero dwie ostatnie wizyty były 'już' w czasie naszego małżeństwa, ale znów mnie zniechęciły i dlatego teraz mam opór przed pójsciem znowu na takie spotkanie. I tak jak napisałam w pierwszej wypowiedzi w tym wątku, wydaje mi sie po prostu, że ten sposób leczenia jest nie dla mnie, ale akurat o mężu mogłabym porozmawiać, dojrzewam do tego od paru miesięcy, ale ciagle nie mam pewności no i pomyslałam w końcu, że to może jemu przydałaby się rozmowa ze specjalistą, żeby lepiej się odnaleźć w tej sytuacji..
-
Wcześniej wymieniałam u psych problemy z nerwicą i depresją, ale gdybym teraz miała pójść to chciałabym raczej porozmawiać o mężu, który nie akceptuje choroby, nie rozmawia ze mną o tym. Czyta owszem artykuły i wypowiedzi znalezione na różnych forach, które mu wysyłam, żeby jakoś mu rozjaśnić w głowie i pomóc zrozumieć, ale jeśli potem nie nacisnę, nie zapytam czy przeczytał, co myśli itd to nie mówi nic na ten temat, zreszta jak nacisnę to też rzuca dwa zdania. Albo ignoruje temat, albo odwrotnie - sam popada w jakiś smutek i jest jakby obrażony, że ja nie mam na coś ochoty, że jestem senna, oschła. Swoją droga wiem, że czasem jestem naprawdę niefajna, potrafię być niemiła i nieczuła, milcząca, ale zawsze kiedy mam lepszy dzień, albo lepszą chwilę to nadrabiam to i wciagam go w rozmowę o czymkolwiek, przytulam itd. Może też kiepsko mu z tym, że jestem taka 'nierówna', że mam wahania nastroju, z przewagą tego gorszego - ale naprawdę robię co mogę żeby go zapoznać z chorobą, żeby mógł zrozumieć moje reakcje, no i nic z tego nie wychodzi. Chciałabym żeby on też wybrał się do psychologa chociaż raz, może rozmowa by jakoś go otworzyła, może wyrzuciłby z siebie swoje zmartwienia i byłoby jakoś lepiej, ale on odmawia:(
-
monk.2000 no co nie co da sie wyćwiczyć, ja na pewno radzę sobie teraz lepiej, niż w podstawówce(ale ile to laaat minęło, aż głupio ta podstawówka tu brzmi), ale myślę, że postępu już nie będzie:/ Jeżeli chodzi o trening tańca, aerobik - cóż, ja czułam się zawstydzona na takich spotkaniach, może dlatego, że mam dwie lewe nogi i widziałam, że innym idzie lepiej, ale tak czy siak - obcy ludzie.. atmosfera trochę jak w szkole.. To nie dla mnie
-
Dziękuję dziewczyny. No fakt, może nie otwierałam się do końca, ale starałam się i słyszałam wtedy te bzdurne oczywistości i to mnie blokowało i myślę, że nadal będzie blokować Do pierwszego i drugiego psychologa chodziłam po parę miesięcy, u ostatniego byłam tylko dwa razy -- 24 wrz 2013, 09:52 -- monk.2000 chyba z taką postawą może być Ci na terapii równie ciężko jak mi.. ale powodzenia! Wybierasz się w najbliższym czasie czy jeszcze to odsuniesz?
-
NieznanySprawca - dzięki, to mnie podniosło trochę na duchu, może jeszcze mi się uda znaleźć metodę i psychologa, który do mnie trafi
-
wykończony - to ja chyba należę do takich osób i nie będę z tym walczyć na siłę.. Autodestrukcja - Ty masz pozytywne doświadczenia w tej kwestii? To oczywiste, że jak byłam na takich spotkaniach, to mówiłam, jakie mam problemy i czego mi potrzeba, co chciałabym zmienić itd, ale wiedza w jaki sposób czy tam jakimi metodami mi pomóc chyba powinna już należeć do psychologa?? Zresztą.. skoro są osoby, które mają podobne odczucia jak ja, to nie jestem jakimś dziwadłem przynajmniej pod tym względem..
-
Ja mam 27 lat i też jestem nieśmiała - od zawsze i już straciłam nadzieję, że to sie zmieni. W towarzystwie milczę, a kiedy się odezwę zazwyczaj przekręcam słowa, albo mówię za szybko i muszę powtarzać, bo ludzie mnie nie rozumieją.. Też jest mi trudno nawiązywac nowe znajomości. Często czuję się jak ostatni młotek i żeby zatuszować brak pewności siebie udaję, że jestem zamyślona i że rozmowa, która sie toczy obok mnie 'ucieka' mi przypadkowo, ale nie wiem czy to dobra metoda.. Pewnie widać, że specjalnie stosuję taki sposób:/ Pff chyba nie pocieszyłam Cię.. ale przynajmniej wiesz, że nie jesteś sam.. Ściskam
-
Myślicie, że są ludzie 'odporni' na psychologów/psychoterapeutów? Mam na myśli, że wizyty u nich w niczym nie pomagają. Bo ja chodziłam do trzech różnych takich specjalistów i nigdy nie poczułam się lepiej, czasem wręcz gorzej, te własnie truizmy do mnie nie trafiają, irytują, znam te przekazywane przez nich prawdy życiowe, ale co z tego, skoro nie potrafię ich u siebie zastosować. To oni się nie starali w kontakcie ze mną czy ja powinnam bardziej się wczuć podczas tych rozmów?? Te spotkania budziły we mnie sprzeciw, byłam na nich totalnie przybita albo poirytowana, zero pozytywnych wrażeń.. Nie mówiąc już o terapii grupowej, podczas której i po której czułam się jak totalny świr i nieudacznik Powinnam szukać dalej czy dać sobie spokój z taka formą leczenia??
-
Cassidy, ja na Twoim miejscu poszłabym do psychiatry, ja też miałam wiele leków z efektami ubocznymi, nie da się od razu dobrać właściwego, a przynajmniej małe szanse, trzeba próbować, a nuż teraz dostaniesz takie, które będą Ci odpowiadały. Idź zwłaszcza, że pojawiają się myśli samobójcze! A to, że chciałbyś wyjść z tego sam.. ech, ja też miałam taką nadzieję, a tymczasem biore leki od 8 lat..
-
Dziękuję <3 Będę się odzywać :*
-
No właśnie, leczenie to taki wydatek..:/ na wizyty, na leki.. Dobrze, że u Ciebie bliscy rozumieją konieczność tych wydatków, ja muszę o to walczyć i próbowałam już przestać brać leki, żeby było taniej, ale kończyło się marnie, jak można sie domyślić:/
-
Hania, ja jestem bez pracy, od ponad dwóch lat, nie mogę nic znaleźć od ślubu i też jest coraz gorzej, mąż ma do mnie pretensje.. Dwójka naszych bliskich znajomych wyjechała ok roku temu i też już nie zamierzają wracać, dla mnie to okropne:( Poznaliście tam chociaż jakichś fajnych ludzi? Macie z kim się trzymać?
-
Cześć:) ja jestem tu od dwóch dni, więc też nowa
-
Myślisz, że pobyt za granicą jest dla Ciebie dobry? Nie wolałabyś żyć w Polsce? Ja nie wyobrażam sobie mieszkać za granicą..
-
Ojej, przykro mi z tego powodu.. Na długo jesteś za granicą? Z rodziną, tak?