Dziękuję Wam za miłe powitanie, odpowiem zbiorczo, w jednym poście.
Nie wiem dlaczego spotykają mnie takie doświadczenia, być może sama popełniam błędy, choć wydaje się, że wszystko staram się robić dobrze.
Rodzina, przyjaciele.. Nie mam męża ani dzieci, jeśli o to chodzi, nie jestem przeciwna związkom, ale nigdy nie chciałam mieć rodziny, więc z tym problemu nie mam. Przyjaciele.. Są co najmniej dwie osoby, które mogę tak nazwać, ale to osoby twardo stąpające po ziemi i bardzo konkretne. Gdybym potrzebowała pieniędzy lub złamała nogę i potrzebowała pomocy, pomogłyby, jestem pewna, ale problemy wewnętrzne z ich punktu widzenia to nic ważnego. Poza tym czy w dorosłym życiu można mieć przyjaciół? To nie jest to samo, co w czasach licealnych, teraz każdy poświęci ci godzinę, ale ogólnie ma swoje sprawy. Ludzie mi nie pomogą, ostatecznie i tak wszystko muszę zrobić w swoim życiu sama.
Nic dobrego, no dobrze, może trochę wyolbrzymiam, ale gdyby te dobre momenty położyć na wagę z tymi złymi, nie wiem co by przeważyło. Poza tym wszystko ma swoją cenę, kochałam kogoś, bardzo mocno, co mi z tych dobrych momentów z nim, kiedy wszystko się skończyło? Nie potrafię pozytywnie patrzeć na podobne doświadczenia.
Teraz myślicie pewnie: no tak, my tu mamy poważne problemy, a ona po prostu rozstała się z facetem. Nie o to chodzi, mój główny problem w tej chwili polega na tym, że nie potrafię być samodzielna. Kiedyś żyłam dla siebie, miałam swoje cele, swoje plany i było znośnie, w każdym razie czułam się silniejsza, potem zjawił się on i plany się pomieszały - to, co będę robić, to gdzie będę mieszkać, wiązało się z nim. Jego nie ma i ja nie potrafię znów myśleć samodzielnie, nie umiem odbudować swojego świata tylko dla siebie. Jak to zrobić? Jak wykonać samodzielny ruch z optymistycznym nastawieniem, że wszystko będzie dobrze?