Skocz do zawartości
Nerwica.com

bedzie.dobrze

Użytkownik
  • Postów

    225
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bedzie.dobrze

  1. owocowymuss, ja tez mam problem, aby pokazac swoje 'ja'..ostatnio Mąż mnie wkurzył swoim zachowaniem..to była drobnostka..jednak mnie irytowało i nie chcialam,a by tak więcej robil....o matko...zeby mu to powiedziec..poł nocy nie spałam..a rano mowiac mu to, ryczałam jak bóbr..bo bałam sie, ze zezloscilam sie bez powodu i, ze moge go tym urazic o_O. Z tym napieciem mam tak samo...spedzam milo czas..jestesmy na spacerze, ogladamy film, jestesmy na wycieczce..a ja czuje napięcie albo lęk...chce uciec...chce sie gdzies zaszyc w mysiej dziurze, niedostepna dla nikogo. Ech..kiedy znow Męża nie widze, bo jest w pracy, to mi tęskno. Jest wpaniałym człowiekiem...duzo z nim rozmawiam o tej mojej nieszczesnej nerwicy ( nerwica natrectw, stany lękowo-depresyjne)..mysle, ze lepiej trafic nie mogłam....grr i wciaz uwazam, ze nie zasluguje na niego...ze jestem felerna, przez ta chorobe
  2. ja mam co jakies czas 'watpliwosci'..."czy kocham meza", "czy chce go"...myslom tym zawsze towarzyszy lęk. Wczoraj namietnie maglowałam ten temat na terapii....lęk przed bliskoscia..ot co..moje drogie Panie i Panowie. Cale swoje zycie zyłam w swiecie wyobrazen...moje zwiazki zazwyczaj były na odleglosc..bo tak chyba bylo bezpieczniej..łatwiej było idealizowac partnera w glowie..nie trzeba bylo mierzyc sie z rzeczywistoscia...bo zwiazek dwojga ludzi, to nie tylko motylki w brzuchu...to tez przezywanie złości, stawianie granic, przezywanie rozczarowan...no bo przeciez nikt nie jest idealny...to normalne. Boimy sie zaufac sobie i partnerowi, boimy sie otworzyc..boimy sie, ze jak pokazemy swoje 'ja' to partnerowi sie nie spodoba...i nas odrzuci...lęk przed bliskoscia prawie zawsze laczy sie z lękiem przed odrzuceniem. Zastanowcie sie nad swoim przezywaniem emocji...czy potraficie swiadomie przezywac zlosc...czy umiecie stawiac granice...czy jestescie w stanie mowic o swoich lękach...czy czesto udajecie ' ze wszystko jest ok, to mnie nie rusza'. Bycie z kims w zwiazku to nie zlewanie sie w jedno ciało..to dwa odrębne ciała, ktore wyznaczaja granice..ktore sobie ufaja i sie wspieraja. Zaloze sie, ze wiekszosc z Was nie pozwala sobie na przezywanie emocji...ze ma niska samoocene..ze chce funkcjonowac w jakims schemacie...' zwiazek ma byc idealny, mamy sie kochac, nie klocic, nie zloscimy sie na siebie, nie doznajemy rozczarowac'....Lęk, i mysli 'kocham, nie kocham' sprawiaja, ze unikamy kontaktu z partnerem...-uciekamy przed bliskoscia, przed dojrzałym zwiazkiem!!!! W ogole korzystacie z pomocy terapuety czy sami tak borykacie sie z tym? "Lęk przed bliskością to nieświadoma obawa, która zakłóca nasze życie emocjonalne. Co trudniejsze, pojawia się w przypadku relacji, które mają dla nas szczególne znaczenie – związków opartych na miłości, czasem też w przyjaźni. Zakłóca je i utrudnia emocjonalne otwarcie się na ludzi. Często jesteśmy skłonni utożsamiać odczuwany lęk z obawami o odrzucenie, pogorszenie relacji lub o emocje, które nie zyskają wzajemności. Jednak tak naprawdę nasz lęk przed bliskością jest wyzwalany przez emocje pozytywne i to właśnie wejście w związek z kimś, na kim naprawdę nam zależy, najczęściej wzbudza ten głęboko skryty lęk. Bez bliskości w miłości. To dość paradoksalne – im bardziej chcemy być blisko i intymnie z drugim człowiekiem, tym silniej nasz wewnętrzny wróg się temu sprzeciwia. Nie nasz partner, nie okoliczności, ale słabo rozpoznana siła, która drzemie w nas samych" "Problemem jest to, że nasz wybraniec/wybranka widzi nas jako osoby godne miłości, wspaniałe, pełne zalet. Tymczasem my wcale nie musimy tak dobrze o sobie myśleć. Częściej czujemy coś zupełnie przeciwnego. A najczęściej pozostajemy w przekonaniu, że wcale nie jesteśmy godni miłości. I wcale nam się nie śpieszy do zmiany postrzegania nas samych. To wymagające zadanie, połączone z weryfikacją tego, jak byliśmy traktowani emocjonalnie przez naszych rodziców, poprzednich partnerów. Wolimy odrzucić realną miłość, niż wziąć się za bary z negatywnym obrazem własnej osoby. Tworzymy więc w sobie bariery, które mają nas przed miłością chronić. Można powiedzieć, że uzbrajamy się w emocjonalną zbroję. Często też nazywamy uzbrajanie obawą przed skrzywdzeniem, bo to dobrze usprawiedliwia pozostawanie w pozycji defensywnej. Któż może wymagać od nas, abyśmy wystawili się na ciosy? Skąd bierzemy negatywne przekonania/emocje na temat nas samych? Są czymś innym niż myśli o grubych udach czy niezdolności do nauki języków. Są wytrenowanym, głęboko osadzonym skryptem naszej psychiki. We wczesnym dzieciństwie, odczuwając deficyt miłości, dezaprobatę lub odrzucenie rodziców (a wszyscy tego doświadczają, nawet jeżeli mają fenomenalnych rodziców), musieliśmy sobie jakoś radzić z potężnym i zagrażającym nam odczuciem. Nie zanegujemy rodzica, negujemy własną wartość. Wtedy łatwiej zrozumieć dlaczego nie dostaliśmy tego, co było nam potrzebne. Jako dorośli mylimy skutek z przyczyną. Odczucie bycia niewartym miłości myli nam się z innymi, wtórnymi przekonaniami, obawami. Nie skupiamy się przesadnie na rozumieniu tego, co się z nami dzieje. Po prostu zostajemy ze znanymi skryptami, reakcjami i powtarzamy je w kolejnych, ważnych dla nas związkach. Jesteśmy na tyle dobrzy w oszukiwaniu siebie, że od bliskości nie uciekamy. Za to wpadamy w nowe romanse, bo dzięki temu poczujemy to „coś”, dreszcz bycia na świeżo kochanym. Dogadzamy sobie na wszystkie możliwe sposoby albo wręcz przeciwnie, karzemy się, bo przecież to wszystko nasza wina. Zapijamy demona albo kombinujemy nieprzeciętnie, co by tu wykonać, żeby do drugiego człowieka nie zbliżyć się tak naprawdę, tak bez pancerza. Nie odrzucamy bliskości świadomie i z intencją, to bardzo podświadomy mechanizm. W chwilach intymności emocjonalnej i fizycznej zachowujemy się w określony sposób – taki, który spowoduje napięcie w nas albo w drugiej osobie. Tak, żebyśmy albo mogli odepchnąć, albo zostać odepchnięci." "Jeśli poznasz któreś z poniższych zachowań, warto się chwilkę nad sobą zastanowić. To są schematy ucieczki od bliskości. Nieokazywanie uczuć, reagowanie obojętnie lub odrzucająco na pozytywne bodźce emocjonalne (mąż gotuje dla żony kolację, ona krzyczy, że przecież on wie, że ona nie je klusek, bo jest na diecie). Pozostawanie podejrzliwym lub wręcz paranoicznym wobec partnera (doszukiwanie się negatywnych motywacji zachowań), ponadprogramowa zazdrość. Czasem po prostu wystarczy niezauważanie, że partner chce dobrze. Utrata zainteresowania seksem i dotykiem. Krytykanctwo wobec partnera, związku. Dostrzeganie negatywów, które przysłaniają pozytywy." "Łatwo powiedzieć, robi się długo i mozolnie. Po pierwsze trzeba zmierzyć się z głębokimi, negatywnymi przekonaniami o nas samych (wspomnienia, ból, czasem rozpacz). Czasem, żeby dogrzebać się do tego, co leży na dnie, potrzebna jest pomoc psychologa. Jednocześnie trzeba świadomie i uważne dbać o to, by nie odpychać partnera lub partnerki, nie zwiększać przepaści w związku. Nagrodą są głębokie, satysfakcjonujące związki, w których seks i emocje są drogą do wyrażenia więzi łączącej ludzi. Miłość jest uczuciem wymagającym, i to nie tylko pracy, co samo w sobie brzmi dziwnie. Także otwarcia się na nią i wyjścia ze swojej skorupy. Co prawda, wszyscy marzymy o idealnym partnerze, ale gdy już się znajdzie jakiś świetny człowiek, który chce z nami żyć, znoszenie związku okazuje się być bardzo trudne. Fantazje są prostsze od rzeczywistości, bo wystawienie na miłość może być dla nas przerażające, naruszać nasze bariery obronne, wpędzać w niepokój, który racjonalizujemy. Kochanie kogoś niesie nie tylko namiętności i szansę na spełnienie, ale obawę przed krzywdą czy stratą." KOCHANI TYLKO CIEZKA PRACĄ NAD SOBĄ MOZEMY COS ZMIENIC...A TO FAKTYCZNIE DŁUGA I MOZOLNA PRACA...ALE TRZEBA WIERZYC, ZE W KONCU ZASWIECI DLA NAS SLONCE
  3. kasia4841, tak, to moze byc nerwica hipochondryczna.Psychika potrafi bosko somatyzować...wiem cos o tym.
  4. tez jestem DDA, ja cierpie na nerwice natręctw. No na super efekty trzeba jeszcze troszke poczekac...zazwyczaj stabilizacja przychodzi po 6 miesiacach..jesli lek jest dobrze dobrany:)
  5. Ina86, u mnie w trakcie terapii wyszło, ze to jest lęk przed dorosłością, odpowiedzialnością, bliskością...stad te pozytywne rzeczy wywołuja we mnie lęk:/ Osoby neurotyczne maja zaburzony rozwój emocjonalny..zazwyczaj zatrzymuja sie wlasnie przed dorosłościa i ani rusz do przodu. Ja mam 30 a mentalnie czuje sie 17 latka. Chodzisz na terapie? Bierzesz jakies leki? -- 23 kwi 2013, 11:29 -- oj nie zwuazylam, ze bierzesz leki:x -- 23 kwi 2013, 11:32 -- Ina86, jaka masz postawiona diagnoze?
  6. kasiątko, mam dwie świnki morskie: samczyka i samiczke. Alfik przestal jeść, serce mi pęka jak mysle o tym jak bardzo cierpi Jest teraz w 'szpitalu' u podobno najlepszego weterynarza od zwierzat egzotycznych we wrocławiu. Wczoraj go tak niemlosiernie pokłuli, jest taki słaby...mowia, ze trzeba sie liczyc z najgorszym. -- 23 kwi 2013, 11:16 -- Ina86, mnie ostatnio wszystko stresuje o_O nawet poślubienie ukochanego faceta wywołało u mnie lęki. Nawet to, ze sie zezłoszcze na kogos wywołuje we mnie lęk ( a bo czy słuszenie sie zezlosciłam? itd .o_O)..permamenty lęk...przez który nie moge spać..a bezsenność zawsze powoduje u mnie wystapienie natręctw..grrr..chciałabym byc prostym, nieskomplikowanym czlowiekiem, cieszacym sie drobnostkami. -- 23 kwi 2013, 11:18 -- omeeena, jak sie czujesz? Pamietam jak kilka miesiecy temu bylas w 'piekiełku'. Jest lepiej? -- 23 kwi 2013, 11:22 -- zmienny, Anafranil..niby taki, ktory nie uzaleznia...ale jak sie bierze 10 lat..daje poczucie bezpieczenstwa to ciezko odstawic..ech..podobno juz na mnie nie dziala..zwykle placebo, a ja i tak przy probach odstawienia 'wariuje'
  7. ech..kiepsko sie dzisiaj czuje..wlasciwe to od kilku dniu. Moje zwierzątko jest bardzo chore..wczoraj zawiosłam je do zwierzecego szpitala..nie wiadomo czy z tego wyjdzie. A ja od jakiegos czasu zle sobie radze ze stresem ...kompletnie nie umiem racjonalnie spojrzec na sprawę..nie umiem sie zdystansować i uspokoic...lęk, bezsenność, natręctwa ..chodzę na terapię juz 2 lata i zdaje sie, ze robie małe postepy....aczkolwiek moja terapeutka twierdzi, ze wlasnie to co sie dzieje na terapii powoduje, ze odczuwam lek i frustracje a grrrr. Dziś od drugiej nie spie...cała noc niespokojna...zimne poty, ścisk w dołku, kołotanie serca:(. Normalnie sinusoida....pare dni lepiej i potem znow doł....moj psychiatra chyba nie jest zwolennikiem leków, bo nie proponuje mi zadnej alternatywy dla leku, który biore 10 lat....który po takim czasie z pewnoscia na mnie juz nie działa.....a lekarka..tylko zmniejsza dawki i chce mi w ogole odstawic leki. Zdaje sobie sprawe, ze jestem uzalezniona od leku...daja mi poczucie bezpieczenstwa...ostatnia proba odstawienia psychotropu tak mnie nakreciła, ze nastapil nawrót zok po 10 latach remisji. Od rana kombinuje jakby tu zdobyc miansec na sen...i chyba uda mi sie go zdobyc...Czy ktos z Was rowniez ma tak ogromne problemy z radzeniem sobie ze stresem?
  8. zmęczona1, Ty to lubisz sie katować...śmigaj do psychiatry! Idz tez do psychologa! Oni Cie uspokoją i wytłumaczą, ze nie jestes zadna lesbijka!!! Toz cale zycie zakochiwalas sie z facetach, prawda? Masz męża, dzieci...poza tym w ciagu paru sekund czlowiek nie zmienia orientacji...i nie ogarnia go z tego powodu paralizujacy lęk. Zacznij się troszczy o siebie dziewczyno!! Szukaj pomocy! Zeby sie pozbyc nerwicy trzeba isc na psychoterapie.. czlowiek sam sobie raczej nie pomoze...moze wyciszyc chorobe..ale to i tak wczesniej czy pozniej wroci.
  9. Rapsody, drgawki podczas snu? Hmm Człowiek kiedy wchodzi w faze REM( w faze kiedy ma sny) doznaje paralizu miesni, po to aby nic sobie nie zrobic w trakcie snienia..niektorzy ludzie nie maja tego paralizu..dlatego jak cos im sie sni, to moga wykonywac jakies male ruchy, drgania. Moj mąż tak ma:) Tym bym sie nie przejmowała:)
  10. oohwowlovely, hmm sprawa wyglada tak, ze terapii nie powinno sie przerywac, bo nie ma wtedy zadnego efektu. Porozmawiaj o tym ze swoim terapueta, moze zaproponuje Ci jakies rozwiazanie, albo da Ci namiary na jakiegos inego terapuete w miejscu w ktorym bedziesz studiowała.
  11. Rapsody, owszem może..ludzie bardzo często zyją całe życie z różnymi natręctwami myslowymi bądź kompulsjami i nie maja zielonego pojecia, ze to jakieś zaburzenie..bo po prostu nie czują lęku...myslą, że ot maja swoje małe dziwactwa i tyle. -- 07 kwi 2013, 20:47 -- oohwowlovely, co to tych motylków w brzuchu.....wiem, ze masz natręctwa związane z pedofilią...otóż Kochana..zauważ, ze zarówno podniecenie jak i lęk odczuwa sie w tych samych partach ciała...brzuch, lędźwie...stad czesto lęk mylimy z podnieceniem.
  12. Podobno dzięki terapii jest to mozliwe:)
  13. oohwowlovely, jesli chodzi o kobiety to nie jest to nawet 1 %. Nie jestes pedofilka...pedofil nie czuje lęku przed mysla o dzieciach..on lubi te mysli i nie widzi w nich nic złego.
  14. oohwowlovely, mozliwe:) ale licz sie z tym, ze moze nastapic nawrot. Najlepsza w leczeniu zok jest terapia poznawczo-behawioralna..pomysl nad tym.
  15. ja cierpie na zok całe zycie. Głownie mam natrectwa myslowe..majac 11 lat pojawil sie pierwszy powazny epizod z nn..bałam sie, ze zostane opetana bla bla bla..trwało to miesiac lub dwa..nikt mnie nie zaprowadzil do lekarza/psychologa...samo minelo, bez leków...remisja trwała 8 lat.. w tym czasie pojawiały sie natrectwa jakies male, ale nie wywolywały lęku+ całej gamy objawów. W wieku 19 lat naoogladałam sie jakis reportazy o seryjnych zabojcach i znow mi 'odwaliło'..bałam sie, ze komus moge zrobic krzywde, ze stane sie pedofilka..itd...tym razem poszłam do psychiatry, dostałam leki (anafranil...troche minelo zanim trafilam na wlasciwego lekarza i wlasciwy lek)..po 9 miesiacach nastapila znow remisja..trwała 10 lat..w tym czasie brałam cały czas leki..malusie dawki...przypominajace..proba odstawienia i panika jaka to we mnie wywolalo spowodowało nawrot nn. Od dwoch lat chodze na terapie psychodynamiczna i jest znacznie lepiej jesli chodzi o nn..potrafie minimalizowac natrectwa, lęk...lepiej siebie rozumie i swiat, ucze sie emocji i ich wyrazania..to bardzo pomaga przy nerwicy:). Przez 10 lat brałam 37 mg Anafranilu SR..moja lekarka powiedziała mi, ze po tak dlugim okresie zazywania lek na mnie nie działa..to zwykle placebo...oparłam na nim swoje poczucie bezpieczenstwa i jak leki odstawiłam to w ciagu 2 dni tak sie nakreciłam, ze biegam wracałam po recepte. Teraz odstawiam stopniowo..małymi kroczkami. W ZOK wazne jest zajecie czyms mysli..wiem, ze na poczatku jest ciezko, bo lęk paralizuje..potem stany depresyjne...ale jak juz zaczyna byc troche lepiej, to warto zorganizowac sobie jakos konstruktywnie czas...sport, czytanie ksiazek, wolontariat. Dobrze jest tez chlonac informacje na temat zok..to pomaga i czlowiek mniej panikuje. Smutne jest to, ze mozg jest tak slabo poznany..ze leczenie zok polega na metodzie prob i bledów...ze tak naprawde nie wiadomo co jest przyczyna..ech. Sciskam Was Wszystkich Drodzi ZOK-wcy
  16. odkad pamietam mam zok..jednak jakos z tym zyje..najgorsze sa nasilenia choroby...zazwyczaj trwa to kolo roku..a potem kilka lat spokoju.
  17. okularnica, chodze 2 lata na psychodynamiczna. To jest tez tak, ze w trakcie terapii moga sie nasilic objawy..wcale nie jest latwo na terapii..porusza sie bolesne tematy, konfrontuje sie z nimi..to moze 'przerwac tamę' if you know what I mean
  18. Lukrecja., tak:x...forum mnie czasem bardzo nakręcało..przeczytałam coś i zaraz brałam to do siebie hahaha...dlatego poprosilam admina zeby usunąl konto:x zeby mnie nie kusilo hahahaha
  19. Izaaa, ja w zasadzie kompletnie nie odczuwam działania Anafranilu...tak jakbym go nie brała..emocje normalnie przezywam. Moze delikatnie wplywa na zycie seksualne..jesli zmniejszam dawki to fizycznie nie doczuwam tego...zaczynam panikowac jak calkiem go odstawiam hahaha. Dzieci..no wlasnie..poki co nie planuje ich, chociaz powinnam- mam 29 lat. Kiedy sie zdecyduje bede musiala odstawic i tyle..wiem, ze glowna role gra tu moja psychika i mam nadzieje, ze dobro dziecka przezwyciezy panike
  20. okularnica, w całym swoim zyciu miałam 4 powazne nasilenia zok. Najdluzsza remisja trwała 10 lat, najkrotsza 2 lata. Leki nie wylecza z nerwicy natrectw, pomoga 'przezyc' objawy...aby wyleczyc zok polecana jest psychoterapia. Aktualnie od 9 miesiecy mam nawrot.
  21. Strzyga, po to jest wlasnie terapia zeby hmm w pewien sposob przebudowac osobowosc...na terapii uczymy sie wlasciwych rekacji, rozumienia emocji, itd.
  22. Anafranil..ja brałam 75 i pomogl mi wyjsc na prosta..10 lat remisji :)
  23. Izaaa, ja tez biore anafranil juz 11 lat...zaczynałam od 75 mg..po 5 miesiacach jak sie stan poprawil zmniejszono mi do 37..i tak brałam te 37 11 lat...probowalam odstawic ale sie zle czulam i wszybko wracalam do leku. Od 9 miesiecy mam znow nawrot nerwicy natrectw i zwiekszono mi dawke znow do 75 mg..teraz biore 50. Sprawa wyglada tak...lekarka powiedziala mi, ze po tak dlugim zazywaniu leku, nie dziala on...to takie placebo...czlowiek jest po prostu uzalezniony psychicznie od niego..lek mu daje poczucie bezpiewczenstwa i kazda proba odstawienia konczy sie panika i somatyzacja objawow
  24. zmienny, ja tez staram sie nie skupiac na natrectwach, nie przywiazywac do nich wagi..wiem, ze one nie maja tak naprawde znaczenia..to tylko jakis przewrotny mechanizm obronny...lepiej sie skupic na emocjach..na tym co moglo wywolac je. Czasem jednak jest to trudne..szczegolnie w stresowych sytuacjach.
  25. rudzik1122, pewnie w ten sposob ujawania sie Twoj lęk przed bliskościa..boisz sie sie zaufac, bo boisz sie, ze znow zostaniesz skrzywdzona...dlatego 'bronisz' sie natrectwami..zamiast przyznac sama przed soba, ze boisz sie straty -- 27 mar 2013, 08:36 -- skad ja to znam...dokladnie tak samo miałam:) Nie jestes ani psychopatka ani pedofilka...masz dobrze uksztaltowany kregopslup morlany i w zyciu nie zrobilabys krzywdy innej osobie...gdyby bylo inaczej nie odczuwalabys tak strasznego lęku na sama mysl o zrobienu komus krzywdy. Po prostu boisz sie utraty kontroli nad soba...byc moze tez masz problem z wyrazaniem zlosci...stad agresywne natrectwa. Z czasem bedzie lepiej:)
×