Skocz do zawartości
Nerwica.com

lifeisaparadox

Użytkownik
  • Postów

    55
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lifeisaparadox

  1. Widocznie takich lekarzy sobie znajdujesz, w jeden sposób rokujących. Poza tym nie wiem co rozumiesz pod pojęciem "lekarz", jeśli to są psychiatrzy, to nie są oni terapeutami, a więc mogą tabletki jedynie przepisywać lub odstawiać w zależności jakie to efekty przynosi. Co innego psychoterapeuci, psychologowie - tutaj masz zupełnie inny świat.
  2. Najbardziej typowa sytuacja jest taka, że jeśli dysocjacja tożsamości jest pełna, dawni znajomi jednego alter stają się całkowicie obcymi ludźmi, nawet czasami najbliżsi. Podobnie może być z podejmowanymi działaniami w życiu. Segregował bym też to co jest fikcją kinową a doświadczeniami z ludźmi cierpiącymi na DID. Możliwe że dysocjacja tożsamości powstaje na wskutek rozbicia rodziny na dwa obozy i odrzucania/modelowania przez rodzica/ów, niechęci lub szczerej nienawiści do dziecka, jeśli przypomina ono drugiego rodzica, różnego rodzaju projekcje krzywd i całej zawiłości intrapsychicznej skonfliktowanych rodziców. Natomiast dziecko bezkrytycznie kocha oboje rodziców i chce podtrzymania z nimi więzi, więc istnieje możliwość że powstaną w nim dwie tożsamości, jedna akceptowana przez matkę, a druga przez ojca, jedna nienawidzona przez matkę bo przypomina cechy ojca, a druga nienawidzona przez ojca, bo przypomina cechy matki. To taka najbardziej typowa możliwość przy rozbitej rodzinie, ale są też różne inne opcje z rodzaju ogólnego postrzegania dziecka na przykład jako niechcianego, przeszkody w życiu rodziców, przypadki maltretowania i traktowania w patologiczny sposób gdzie nie jest możliwe wcielenie tych doświadczeń w życie społeczne i sposób ukształtowania się norm środowiskowych w inny sposób, jak adaptacja pod postacią innej tożsamości. Jest też związek DID z satanizmem i pochodnymi ideologiami, pojawiający się w nich motyw identyfikacji "z odrzuconymi", skazanymi na potępienie, niechcianymi i asymilacja cech pozwalających znaleźć swoje miejsce w świecie. To jest taka układanka i najmniej zbadane zaburzenie osobowości.
  3. Każdy przypadek jest inny, widocznie dziewczyna miała ostre rozstroje oprócz zmian tożsamości i medykamenty są uzasadnione, pomocne. Mają uzasadnienie jeśli przyczyniają się do zmniejszenia zmienności i ogólnie działają stabilizująco, ale też mogą się przyczyniać do zmian osobowości czyli oddziaływać w sposób niekorzystny. Psychoterapia zawsze jest głównym narzędziem przy wszystkich zaburzeniach osobowości.
  4. Prawdopodobieństwo że to chemia w mózgu, jest dokładnie takie samo, jak demony i opętanie. No bo widzisz jak działają tabletki na chemię w mózgu, w zależności od badań, jedne wykazują że ich skuteczność jest identyczna z placebo, niekiedy że placebo jest bardziej skuteczne od leku antydepresyjnego (!), a inne jeszcze że placebo powoduje uzdrowienie tylko w 25-30% wypadków, a w tych z prawdziwym lekiem około 50-65%. Myślę że te wartości można by z powodzeniem odwrócić, jeśli placebo podawały by osoby energiczne i z poczuciem misji, natomiast prawdziwy lek wypalone i obojętne na los pacjenta. Chyba z resztą jest to dokładnie to, czego doświadczasz obecnie ze strony zobojętniałej lekarki faszerującej Cię "nieskutecznym" lekiem Podobnie z resztą jest z efektami terapii. Można się też pokusić o to, jakie są efekty diagnozy i do jakiego stanu psychicznego prowadzą jednostki, które się z nimi identyfikują. Można by zrobić eksperyment, w jednej grupie osobom bez historii leczenia zdiagnozować schizofrenię bezobjawową, a w drugiej grupie z faktycznymi problemami psychicznymi to samo. Pewnie zwariowało by ich po równo w takiej samej liczbie jak placebo i antydepresantów. Doszukując się w sobie oznak niepoczytalności i zaburzeń psychicznych, to oddziaływanie jest progresywne. Znam bardzo dobrego terapeutę który w ten sposób ujmuje tą zależność. No a jak ustosunkujesz się i/lub pokonasz swoje epizody otępienia, to już Twoja wygrana. Może faktycznie zmiana na lepszego lekarza psychiatrę, mocne ugruntowanie w prochach i zagrzaniu do życia, da Ci wystarczającego kopa do przodu, że się odetkasz. Albo po prostu jakaś forma rozumowania na ten temat prowadząca do ulgi. Tylko że to jest tak, że jednym faktycznie pomagają wysiłki sportowe, a drugim medytacja i wyciszenie. Każdy musi odnaleźć swoje własne skuteczności. W każdym bądź razie, dobrego i zdrowego nastawienia do siebie Ci życzę, mam nadzieję że chociaż pomogłem Ci zdobyć krytyczne podejście do tych spraw.
  5. Prawda jest taka, że gdy "poczujesz się porządnie poprzytulany diagnostycznie", to bądź jakie prochy sprawią że będziesz miał dobry okres kilku miesięcy na jakimś nowym odjazdowym psychotropie. Ewentualnie poczujesz się "w komforcie bycia schizofrenikiem/nerwicowcem/neurotykiem" i przejdzie Ci wszystko po odkryciu nazw i pojęć dla siebie, do czasu oczywiście "nawrotu choroby", gdy to pojawi się potrzeba poprzytulania innych tabletek, diagnoz, tudzież elektrowstrząsy dla odmiany. Gdy to okaże się po czasie mało efektywne, znajdziesz sobie zaburzenia osobowości, poprzytulany przez terapeutów chwycisz kolejny zasób energii i zrozumienia swojej sytuacji oraz położenia, jego przyczyn i tak to będzie szło, do następnego kryzysu albo i nie. Prawda jest taka, że gdybyś się zupełnie nie przejmował swoim "otępieniem", to przejdzie Ci ono w ciągu mniej niż minuty, góra po przespaniu się. Tak samo każdy inny objaw, co byś nie wymienił. Wystarczy zupełnie się tym nie przejmować. Przejęcie się - szok, skurcz, spazm psychiczny. Kurcz czaszkogłowia, epizodyczny i nawracający, pozornie utrwalony, bądź utrzymujący się pod wpływem kurczowego zmagania się z nim, puszczający pod wpływem nieprzejmowania się nim wcale. Ludzie do tych objawów potrzebują rytuału, narzędzi. Medytacja, kolorowe kredki, psychotropy/terapia. Żeby to miało sens, postać logiczną.
  6. Jaką byś chciał diagnozę, otępienie wczesne, czyli dzisiejsza schizofrenia? Co Ci to da, to kolejna umowa kliniczna i poszukiwania igły w stogu siana. Warto zająć się tym, co daje dobre efekty i nie spoczywać na laurach diagnostycznych nie robiąc nic ze swoim rozwojem psychicznym.
  7. Ja mogę Ci dać tylko podpowiedzi. To takie też moje spostrzeżenia, ale twierdzę że we wszystkich rodzinach w których występują problemy z psychiką, kontakt uczuciowy jest albo żaden, albo jest bardzo nieprawidłowy. Stąd takie później objawy, dezintegracji uczuć wyższych i bierność, pustka, tudzież rozregulowania o różnym przebiegu. Ważna jest odpowiednia terapia w której nawiązujesz kontakt ze swoimi uczuciami, gdzie się znajdujesz z nimi, przez co i dokąd Cię one prowadzą. Gdzie jesteś i dokąd zmierzasz, po prostu, a po dłuższej terapii o ile doprowadzi ona do regeneracji i zaprzęgnięcia do życia intuicji-uczuć, te problemy które teraz nazywasz chorobą psychiczną przestaną mieć zasadność. Dlatego polecał bym Ci kierowanie się na terapię, dłubanie w tym przez długi czas. Z tego co wiem zaburzenia lękowo-depresyjne dobrze poddają się działaniom terapeutycznym.
  8. Prawdziwość terapii zależy od zaangażowania pacjenta i oczekiwań, oraz ich skrupulatnym realizowaniu.
  9. Zaburzeń osobowości nie leczy się psychiatrycznie - lekarstwami, jest to wspomaganie w chwilach potrzeby. Nie myślisz nad terapią?
  10. Przypuszczam że mogła byś wymienić o wiele więcej "urazów głowy", szczególnie jeśli jesteś w stresie i poczuciu krzywdy, wtedy te testy są wypełniane tendencyjnie. Poza tym ważny jest wgląd pacjenta i chęć współpracy, wtedy te diagnozy rozwijają się w coś bardziej konstruktywnego.
  11. Jeśli nie masz faktu, w postaci uszkodzenia - np. wypadek, wstrząs mózgu z powikłaniami, wylew, to polecam zachowanie dystansu do takich diagnoz. Musiałaś zaznaczyć odpowiedź w teście, że miałaś uszkodzenie głowy/wypadek i stąd takie skojarzenie. Poza tym pod wpływem długo utrzymującego się stresu i napięć psychicznych, badania fizykalne tudzież psychotesty wykazują stan aktualny, nic ponad to. Poza tym drodzy ludzie, bierzcie pod uwagę to, że każda choroba/zaburzenie psychiczne jest to umowa kliniczna, czyli pewien schemat kojarzenia obserwacji i nie jest to nic więcej, jak pewna teoria, a wręcz tylko hipoteza, za pomocą której próbuje się nazwać tego typu rzeczy.
  12. Podobnie w tym dokumencie, kobieta została na początku zdiagnozowana pod kątem schizofrenii, ale później poprawili na osobowość mnogą. Może jest to też sposób adaptacji do zdrowia po bardzo traumatycznych i rozszczepiających rozum, pogłębiających wyparcie i otamowania, doświadczeniach? Takie rzeczy trzeba badać.
  13. To by tłumaczyło wzrost popularności egzorcyzmów w Polsce w ostatnim czasie, gdy "opętani" zmieniają tożsamość na zupełnie inną. Tylko w jakim przedziale cywilizacyjnym nas to stawia?
  14. To jest ogólnie duża niepoprawność, specyficzne, marginesowe usposobienie, czucie i rozumowanie. Wszystko co złe i z czym taki ktoś walczy, to jest dokładnie to, co buduje i wzmacnia więzi społeczne. Konflikt z policją konflikt z prawem konflikt z religią konflikt z rządem konflikt z "systemem" konflikt z krajem, ustrojem, porządkiem i zwyczajem anty - społeczność
  15. Pod wpływem silnej zmiany środowiskowej różnie może być. Definicje odnoszą się do w miarę stabilnych sytuacji.
  16. Dziewczyna jak tak żyje w małym kręgu domowego zacisza, z tego jak opisuje siebie, to z charakteru jest bardzo ułożona, spokojna i przepływająca jak rzeka. Bystra, otwarta, prawdziwa, stonowana. To jest kontrast dla bardziej pogmatwanych ludzi. A wy ją tak chcecie zaprosić w tornado spotkania z ekipą najbardziej pogmatwanych ludzi jaką nosi ziemia :) Od razu skojarzyło mi się z filmem "Preacher's Daughter, The"
  17. Ja bym powiedział, że nerwica jest dokładnie silnym charakterem. Depresja to też bycie silnym - upychanie w sobie wszystkiego, bo przecież wytrzymasz wszystko. Samodzielność nad wyrost tam, gdzie na ogół trzeba więcej niż jedną głowę. Takie ogólne spostrzeżenie.
  18. Zaburzenie dysocjacyjne tożsamości Inne zaburzenia dysocjacyjne (konwersyjne) ICD-10 F44.8 Osobowość mnoga Dysocjacyjne zaburzenia identyfikacji (osobowość mnoga) DSM-IV 300.14 MeSH D009105 Zaburzenie dysocjacyjne tożsamości (osobowość mnoga, osobowość naprzemienna, osobowość wieloraka, rozdwojenie osobowości, rozdwojenie jaźni, ang. multiple personality, dissociative identity disorder, DID) – zaburzenie dysocjacyjne, polegające na występowaniu przynajmniej dwóch osobowości u jednej osoby. Zazwyczaj poszczególne osobowości nie wiedzą o istnieniu pozostałych. Nie tylko wzorce zachowań różnych osobowości są zazwyczaj odmienne, każda osobowość ma odrębną tożsamość, wspomnienia[1], zdarza się, że nawet płeć, iloraz inteligencji, ciśnienie krwi, ostrość wzroku, preferencje seksualne, czy alergie[2]. Osobowości mogą też wykazywać cechy charakterystyczne dla osób w odmiennym wieku[3]. Badania czynności układu nerwowego mogą wykazać różnice w pracy mózgu poszczególnych osobowości u tej samej osoby. Mechanizm powstawania nie jest dobrze poznany. Jako dysocjacja, osobowość mnoga wytwarza się po szczególnie bolesnych, traumatycznych przeżyciach i kryzysach, przebytych w dzieciństwie i powiązanych z tematyką śmierci oraz seksualności. Charakteryzuje się dezintegracją ego, integralność którego zapewnia możliwość pozytywnego włączania zdarzeń zewnętrznych i doświadczeń społecznych w obręb percepcji. Osoba niezdolna do zinternalizowania zdarzeń zewnętrznych może doświadczać poczucia emocjonalnego rozregulowania, w ekstremalnych przypadkach tak intensywnego, że prowadzącego do dysocjacji własnej osobowości (łac. dissociatio - rozdzielenie). Brak jest danych na temat rozpowszechnienia osobowości wielorakiej. Zaburzenie jest diagnozowane rzadko, występuje w okresie młodzieńczym i dzieciństwie; częściej u kobiet niż u mężczyzn. -- 25 kwi 2013, 16:50 -- Dzięki, ale w oczach nie bardzo mi pasowała, znalazłem zastępstwo Podobno zwierzaki najlepiej obrazują nas samych. Naszą osobowość. Co do tematu, to takie lżejsze rozszczepienie na ja-dobre i ja-złe chyba mamy wszyscy, w postaci ideałów i tych gorszych stron siebie, a na pewno osoby z problemami osobowościowymi najbardziej akcentują oba aspekty. W tym konkretnym opisie dysocjacji tożsamości jest to przedstawione w sposób skrajny i oderwany od świadomości. W praktyce zaleca się łączenie złego i dobrego obrazu siebie, aby nie był ani dobry, ani zły. Po prostu normalny, jak każdy. Brzmi obiecująco.
  19. Czy ktoś się z tym spotkał, leczył, zna takie przypadki?
  20. Jest sprawdzona buddyjska medytacja, taka jaką opisuje "sutra serca". Psychologia transpersonalna ten efekt medytacji/oświecenia nazywa pełnym zdrowiem psychicznym. Jest to zrównanie stanu psychicznego do "punktu zero", gdzie nie ma najmniejszych uwarunkowań. Zanika habituacja, zmysły przestają odbierać bodźce, a zaczynają ich doświadczać. W tym właśnie pełnej empatii. W takim stanie można w pełni funkcjonować w prawidłowy sposób, ale nie jest to efekt permanentny, lub inaczej, wymaga całkowitego poświęcenia na utrzymywaniu umysłu w tym stanie. Drobne konflikty, sytuacje czy zapomnienie się i wracają stare nawyki psychopatycznego odbierania realiów, interpretowania i reagowania ciasnym móżdżkiem. Dlatego tak często jest to połączone z ascezą czy innymi praktykami mnichów-buddystów. Może to też jest pewien rodzaj drogi, na której spora liczba "guru", szczególnie samozwańców buntowników, to osobnicy budzący podejrzenia o psychopatyczną naturę, którzy odnajdują ten właściwy stan umysłu, ale i tak go tracą na rzecz swoich chorych uwarunkowań i później efekty bywają nieciekawe dla podążających za nimi. No ale to jest ten "prześwit", jest coś takiego.
  21. Ja się tam próbuję dostać, nie jest to prywatna klinika, a i budżet NFZ nie opływa w dostatkach, ale nie liczy się opakowanie a treść. Nie mam negatywnych odczuć co do personelu w kwestii ich chęci do pracy, wręcz przeciwnie, krzywda się tam nikomu nie stanie ani poczucie że nie ma odpowiedniego podejścia czy możliwości zaangażowania, pracy terapeutycznej. Myślę że tam trzeba wnieść własną motywację która bardziej przypomina własne postępy w dochodzeniu do formy, a nie tak jak pewnie spora część osób które się nie dostają z powodu braku motywacji - zapuszczę się i pokażę jaki biedny jestem, to się zakwalifikuję. Im bardziej, tym lepiej się mną zajmą. Właśnie jest na odwrót i można się przejechać na takich oczekiwaniach. Też trzeba zwrócić uwagę na własne elementy osobowości antyspołecznej i ich obraz w sferze terapeutycznej.
  22. Ja się tam próbuję dostać, nie jest to prywatna klinika, a i budżet NFZ nie opływa w dostatkach, ale nie liczy się opakowanie a treść. Nie mam negatywnych odczuć co do personelu w kwestii ich chęci do pracy, wręcz przeciwnie, krzywda się tam nikomu nie stanie ani poczucie że nie ma odpowiedniego podejścia czy możliwości zaangażowania, pracy terapeutycznej. Myślę że tam trzeba wnieść własną motywację która bardziej przypomina własne postępy w dochodzeniu do formy, a nie tak jak pewnie spora część osób które się nie dostają z powodu braku motywacji - zapuszczę się i pokażę jaki biedny jestem, to się zakwalifikuję. Im bardziej, tym lepiej się mną zajmą. Właśnie jest na odwrót i można się przejechać na takich oczekiwaniach. Też trzeba zwrócić uwagę na własne elementy osobowości antyspołecznej i ich obraz w sferze terapeutycznej.
  23. Ja miałem kilka zaburzeń osobowości rozpoznanych, jak patrzę na swoją rodzinę to widzę że nikt nie jest normalny. Takie wzorce myślenia/czucia pomieszane, to się wszystko przekazuje dzieciom. Pytanie tylko czy się uda zrobić kogoś normalnym po takich uwarunkowaniach.
  24. Ja bym mógł wysunąć hipotezę, że leczenie zaburzeń osobowości, z resztą jak wszystkich rzeczy z psychiką, to dotarcie do tego, jak czują i funkcjonują normalni ludzie których jest zdecydowana większość. Dlatego nie ma znaczenia żaden "wzór", ale własnie to, co komu jest w stanie pomóc powrócić do, często nigdy nie doświadczonej, równowagi i spójności z własnymi uczuciami i pełnym rozumem uzupełnionym właściwym czuciem, a to już umożliwia łatwość w odnajdywaniu się w tym świecie.
×