Skocz do zawartości
Nerwica.com

Krzychu

Użytkownik
  • Postów

    67
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Krzychu

  1. Witaj! Ja też od tygodnia słucham 2 razy dziennie płytę Trening autogenny Schultza, wcześniej około miesiąca ćwiczyłem bez płyty. Lecze już długo objawy nerwicy ale jestem coraz bliżej sukcesu. Podobnie jak TY, tez jak czuję ze nadchodzi staram się sobie wytłumaczyc ,że nic sie nie stanie i to pomaga choc chwilami nie jest łatwo, ale myslę że powoli, ale jednak będe silniejszy od mojej nerwicy, która tak bardzo mnie pokochała( ale to miłość platoniczna ha..ha..)
  2. U mnie święta powiedzmy średnio minęły, jeżeli chodzi o sprawy nerwicy. W kościele wytrzymałem może z 15 minut a potem przy rodzinnym obiedzie poczułem lęk i wyszedłem na spacer, a że pogotowie było blisko to zaszedłem , zmierzyli mi ciśnienie (160/100) dostałem tabletkę i przeszło. Wróciłem do domu i jakby nigdy nic usiadłem razem do stołu. Pociesza mnie to, że jeszcze parę miesięcy temu w kościele wogóle bym nie wytrzymał, a przy nadejściu lęku erka leciała by na sygnale taką bym zrobił panikę. Mój lęk był kontrolowany i spacerkiem poszedłem do pogotowia. No i dodam ,że w świeta zrobiłem w sumie około 300km za kierownicą - byłem z dziecmi u rodziny. Są jakieś postępy - no i te lęki są rzadziej.
  3. Cześć! Z problemem nerwicy borykam sie od wielu lat. Miewałem i jeszcze nieraz mam podobne stany. Leczenie ( profesjonalne) nerwicy zacząłem dopiero około 10 miesięcy temu i czuję ,że powoli z tego wychodzę. Koniecznie tak jak inni radzę udać sie do psychiatry po leki i koniecznie pora cos zmienić w swoim życiu - tu pomoże psychoterapia. Niekiedy nie zdajemy sobie sprawy z naszych podświadomych problemów, a psycholog pomoże nam oczyścić naszą duszę i uspokoić swoje emocje. W złym okresie pogotowie miałem co kilka dni. Uczucie zawału, paraliżu nieokreślonego strasznego lęku towarzyszyły mi na co dzień. Wszystkie wyniki wychodziły dobrze, aż na własne życzenie położyłem sie do szpitala psychiatrycznego. I to był przełom - byłem tam 4 dni( tam nie trzymają nerwicowców - tu potrzebna głównie psychoterapia) ale postanowiłem ze nie poddam się chorobie. I powoli, bardzo powoli ale czuję że życie staje się coraz bardziej normalne i nabiera smaku. Nerwica to wredna choroba, ale da się z niej wyjść! im szybciej to sobie uświadomimy tym lepiej dla nas! Dodam że mam 39 lat Pozdrawiam!
  4. Ja też się boję alkoholu! Kiedyś mi zdarzyło się upić około pół roku temu, było wesoło ale kilka dni potem umierałem przez kilka dni, to nie był kac (zaden ból głowy) tylko jakieś dziwne stany lękowe nieznośne do wytrzymania. Ale od czasu do czasu jak mam ochotę na piwo to sobie nie odmawiam i po takiej małej dawce( max. 2 piwa) jest na ogół ok!
  5. Już pare razy byłem na forum także nie jestem tu zupełnie nowy. Z nerwicą borykam sie od wielu lat praktycznie od wieku dojrzewania dziś mam 39. Nie znaczy to że w całym tym życiu nie było tez dobrych chwil, ale stany depresyjne i lęki towarzyszą mi często. Chciałem tylko dodac ,że profesjonalne leczenie tzn. psychiatra i psychoterapia dopiero od około 10 miesięcy. Lepiej późno niz wcale. Praktycznie temat palenia towarzyszy mi od 16 roku zycia, na poczatku mi to smakowało ale w sumie czuje sie źle z palenuiem a pomimo to ciężko mi jest rzucić. Co najdziwniejsze w mojej wyobraźni moje nerwicowe schorzenia somatyczne tez mi się wydaje ze sa od palenia. niestety nie umiem zerwac z tym paskudnym nalogiem. Miałem przerwy , poł roku nawet kiedys dwa lata i znowu od jakiegos czasu pale! Czy to ze nie moge rzucic jest objawem nerwicy , slabego charakteru czy czegos innego. Chce prowadzic zdrowe zycie mysle ze wtedy i nerwica bedzie łatwiejsza do zniesienia.
  6. Hej! Ja natomiast mam silne uczucie nieokreślonego lęku, pieczenie w klatce pirsiowej, uczucie duszenia, myśli że np.mój układ oddechowy jest inny niż u wszystkich jakis chory i niewydolny. To trwa około kilkunastu minut nieraz parę godzin. Przy silnych lękach dochodziło odretwienie całego ciała -ściskanie czegos w sobie. Nieraz też drętwiały ręce i nogi - silne mrowienie. Nieraz po przejściu ataku ulga była tak duża że mógłbym tańczyc lub góry przenosić, czyli atak powodował potem nawet silne pobudzenie całego ciała i ducha. Wiem z reguły kiedy to się zbliża już na kilka minut przed staram sie na to przygotować. dzięki leczeniu ataki są coraz rzadziej nieraz ich nie mam miesiącami, a nawet jeśli są to juz potrafie jakoś sobie radzic bez wzywania pogotowia - chociaż uczucie cierpienia w tym momencie jest jeszcze dosyc silne.
  7. Dzięki za adres, właśnie zamówiłem płyty z treningiem. Ja ćwiczę jeszcze niedługo, poprzednio sie rozleniwiłem i przerwałem teraz wznowiłem od kilku dni . Wiem,że efekty przychodzą po jakimś czasie. Mój psycholog bardzo mi to polecał.
  8. Witam! Też jestem facetem( 39lat) i wstydziłem się łez i wrażliwości. Jestem uczulony na cierpienie ludzi, na ludzkie dramaty. Często też pomagam zwierzętom bezpańskim których coraz więcej w mojej okolicy. Oczywiście wstydzę się tego wśród obcych - wtedy ukrywam swoje emocje choc to ponoc niezdrowe, ale w domu wśród swoich nie ukrywam i jako głowa rodziny się tego nie wstydzę . W życiu muszę byc twardy bo życie tego wymaga, ale w trudnych chwilach beczę w domu. Nie przeszkadza mi to żeby mieć autorytet głowy rodziny, cenią mnie za moją wrażliwość na krzywdę innych! Zawsze byłem wrazliwy, więc sie nie dziwię,że mam nerwicę - świat jest bezlitosny, ale trzeba nauczyć się z tym życ i znależć jakiś złoty środek na życie.
  9. Nie! na nerwicę sie nie umiera, jest ona bardzo przykra i niekiedy mamy takie odczucia - ale to nasze emocje. Nerwice mam od wielu lat, wielokrotnie miałem ataki, karetki pogotowia i wrażenie , że zwariuję leżałem nawet w psychiatryku ,ale chcę żyć i nigdy nie myśłałem o samobójstwie! A Śmierć z forum powinna jak najszybciej podjąć leczenie fobii o śmierci, która i tak kiedyś przyjdzie, ale większość z nas chyba myśli o życiu, a nie o śmierci . taka jest naturalna kolej rzeczy i zjawisko śmierci mnie nie przeraża . Swoje myśli skupiajmy na życiu i przede wszystkim zdrowszym i lepszym życiu!
  10. witam! W nerwicy jestem od wielu lat ! nie wiem czego sie boisz ? ja na własne żądanie przy silnych napadach lęku w lipcu ub.r. tam sie położyłem gdyż na kardiologię mnie nie chcieli ( miałem uczucie zawału). Byłem tam 4 dni i wypisano mnie, choć nie chciałem wyjść - tam czułem sie bezpieczniej - bliskośc lekarzy mi pomagała. Poznałem kilka ciekawych osób z którymi do dziś mam jakis kontakt. Nie taki diabeł straszny , oczywiście były tam i ciężkie chwile - patrzenie na osoby bardzo chore psychicznie. Piszę tak bo chcę Ci uświadomić , że nawet jeżeli będzie potrzebny szpital to nie trzeba sie tego bać. ja też się bałem reakcji otoczenia i bliskich , ale wszystko ok! nikt nie mówi an mnie wariat, sąsiad odebrał mnie samochodem ze szpitala i w pracy przyjeli tez mnie ciepło - ważne kto jakim jest człowiekiem a nie czy leżał w psychiatryku. każdy ma prawo zachorować i naprawdę nie ma sie czego wstydzić. Mam poważną funkcję - myślałem,że jak się dowiedzą to prace stracę, jest odwrotnie, czuje dobry klimat wokół swojej osoby. Oczywiście w nerwicy szpital nie daje takich efektów jak praca nad soba i psychoterapia.Pozdrawiam i trzymaj się ciepło!![/b]
  11. Krzychu

    Lęk przed śmiercią

    Cześć kochani! niektórzy juz mnie znają i znają tą sutuację, która mnie spotkała. W ubiegłym roku umierałem kilkanaście razy, pewnego razu jak mnie dopadło na wykładach to wybiegłem przed budynek i podczas hiperwentylacji zacząłem wzywać rk-ę. Wtem nagle przede mna stanęła moja żona , która szła do mnie i zaczęła mnie okładać torebką - krzycząc ja ci zaraz dam pogotowie juz mi na wykłady! Moje dzuszności natychmiast ustapiły, choć w pierwszych kilku minutach czułem się strasznie - żadnej pomocy, a ja umieram. Dodam że moja zona jest wtajemniczona w temat nerwicy lękowej na którą się leczę od jakiegoś czasu. Wiem,że to nieraz nie jest śmieszne, ale my wiemy,ze z tym da sie żyć, a im bardziej zdamy sobie sprawę ,że to nasze emocje tym jest łatwiej. Jesteśmy silniejsi od nerwicy!!! Pozdrawiam!
  12. Hej! Jeżeli chodzi o metodę behawioralno - poznawczą to tajniki tej metody zna na pewno psycholog. ja wiem ,ze tylko stosowana jest w moim przypadku. Polega ona głównie na znalezieniu przyczyny lęku, którego zalązki mogły się ukształtować bardzo dawno temu i nauczenie się właściwej reakcji na sytuacje które powoduja u nas lęk. Oczywiście lęk w nerwicy przychodzi sam nioekoniecznie w sytuacjach stresowych. Ale to właśnie ciągłe lęki , nieumiejętność rozładowania stresu doprowadzają nas do nerwicy i wtedy lęki atakują nas w kazdym miejscu i czasie. Jeżeli chodzi o trening Szultza to jest na Google pod hasłem Trening autogenny Szchultza szczegółowy opis tej metody - Pozdrawiam!
  13. Witaj Bibi! miło Cię poznać ! Jeżeli chodzi o leki to naprawdę trudno jest mi się wypowiadać. Mogę tylko napisać jakie leki mnie wyciągnęły z największego doła. oczywiście tak na marginesie to nie jest zasługa tylko leków. Na poczatku brałem Sulpiryd ale bardzo źle go znosiłem. (straszna potliwość - lało się ze mnie wiadrami), potem Asentra - ten lek brałem przez 2 miesiące i jak mi sie zrobiło lepiej - odstawiłem - i to był błąd. Znowu ataki lęku moze mniejsze ale tez dokuczliwe i irracjonalne. Był Rexetin i jest jeszcze do dzis. Ale pobiorę chyba jeszcze góra dwa miesiące. Słyszałem,że leki antydepresyjne bierze się conajmniej pół roku. No i oprócz tego psychoterapia, nabranie dystansu do swoich objawów. nawet sie z zona smiejemy nieraz z moich ataków. Raz mnie złapało na uczelni zostawiłem wszystko wyszedłem przed budynek i zaczalem wzywac erke, akurat nadeszla zona i zaczela mnie okladac torebka- " ja ci dam erke" - oczywiscie w pierwszej chwili myslalem ze skonam zadnej pomocy, ale potem smielismy sie z tej komicznej sytuacji. żona jest wtajemniczona w tematy nerwicy lekowej. Napady paniki. jeżdzę tez do psychologa i cwicze trening Schultza - nie wiem czy dobra pisownia. Pozdrawiam!
  14. Witam! jestem tu od dziś, czyli nowy. Tutaj nowy , ale z tematem nerwica borykam sie od wielu lat. Nie uwierzycie, ale jestem optymistą pomimo,że w ub.roku kilka razy wzywałem pogotowie bo wydawało mi się,że mam zawał! Jak mnie nie chcieli na kardiologię to położyłem się na własne zyczenie do szpitala psychiatrycznego. Byłem tam 4 dni i wypisali mnie. Tabletki antydepresyjne i psychoterapia metodą behawioralno - poznawczą powopli przynosi efekty. Zdałem sobie sprawę, że kawałek życia mi uciekł jak sie wsluchiwałem w swoje wymyślone choroby somatyczne, psychoterapię powinienem zacząć dawno!! Stwierdzono u mnie zaburzenia lękowe i zaburzenia hipohondryczne. (W dzieciństwie wychowywałem się pod koloszem). Chciałem Wam dodać otuchy!! Z tego można wyjść lub przynajmniej złagodzić skutki, by normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem! Pozdrawiam!
×