Skocz do zawartości
Nerwica.com

śliwka_

Użytkownik
  • Postów

    131
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez śliwka_

  1. Czy taki związek może się udać?Kochamy się,ale chyba nie do końca rozumiemy własne i tej drugiej osoby emocje?Jak się dogadać?Jak się nawzajem nie nakręcać?
  2. śliwka_

    Leki a zioła?

    Witam!Czy macie jakieś doświadczenie jeśli chodzi o przyjmowanie jednocześnie leków i ziół?Ja oprócz stanów choroby ducha mam różne inne dolegliwości fizyczne i zastanawiam się jakie zioła ewentualnie mogłabym pić.Przyjmuje Asertin 50 mg i wiem,że na pewno nie mogę pić dziurawca,ale czy jakieś inne zioła też mi mogą zaszkodzić?
  3. ludzie kompletnie rozni maja szanse na zdrowy zwiazek o ile akceptuja swoja innosc wzajemnie..w przeciwnym wypadku trudno im bedzie sie dogadac oszczednosci sie kiedys skoncza i co wtedy? No właśnie ja to wiem,a On zdaję się o tym nie myśleć...
  4. Mysle ze boi sie wszystkiego dlatego ucieka w zabawe. Syndrom Piotrusia Pana? Myśle,że troche tak.Też miał kiedyś epizod mocno depresyjny.A każde z nas mam wrażenie chce przerobić tą drugą osobę na swoje podobieństwo. Miał zaoszczędzone ale zapowiedział mi że i tak będzie jeździł...ja też moge z nim ok,ale do samolotu np.nie wsiądę bo mam fobie a On tego chyba nie rozumie...
  5. Hej,mam problem ponieważ ja i mój chłopak jesteśmy różni pod pewnymi względami.Ja jestem zalękniona ,waham się ,nie bardzo lubię podejmować decyzje,a On się praktycznie niczego nie boi.Tzn niczego co nie ma związku z realnym życiem.Bo np znalezienie pracy czy zainteresowanie się swoim zdrowiem to Go już przerasta.Ucieka od życia w podróże.Imprezy.Wyjazdy itd.I chce żebym ja to wszystko robiła z Nim,ok robię w miarę możliwości,ale moja lękowa natura nie pozwala mi na wiele rzeczy.Poza tym dogadujemy się normalnie.We wszystkich innych sferach jest w porządku,ale kiedy proponuje mi kolejną wycieczkę na koniec świata to po prostu ręce mi opadają.Rozmawialiśmy już o tym,ale On jakby nie chce tego zauważyć i ciągle mnie namawia do pewnych rzeczy.JAK mogę rozwiązać ten problem?
  6. Witam! Jestem w trakcie lektury książki "Integracja emocjonalna" Anna A.Terruwe,Conrad W.Baars. I strona po stronie otwierają mi się szerzej oczy bo to tak jakbym czytała o sobie.Zdałam sobie sprawę,że to co czułam i czuje przez tyle lat to właśnie ZNE i bardzo chciałabym trafić na terapię która pomogłaby mi dorosnąć emocjonalnie.Jeśli ktoś spotkał się z tym schorzeniem i wie gdzie można znaleźć dobrego terapeutę to proszę pisać.Pozdrawiam
  7. śliwka_

    [Łódź]

    Witam! Poszukuje miejsca w Łodzi gdzie mogłabym podjąć terapie w ramach NFZ,czy znacie takie miejsca?Pozdrawiam
  8. Hej,czy znacie jakieś miejsce w Łodzi gdzie można podjąć terapie w ramach NFZ? I czy jeśli jestem z innego regionu Polski to mogę podjąć terapie w innym mieście?Pozdrawiam
  9. Mimo 100 mg sertraliny czuję się bardzo źle...lęk praktycznie nie ustępuje...czuje,że nic dobrego mnie już w życiu nie czeka...nie mam sił już walczyć sama ze sobą...umrzeć nie mogę...żyć też się nie da....czuje jakby coś we mnie umarło...czekam chyba na cud...
  10. Vian A przepraszam ona wie o Waszych problemach i o tym, że ten związek na chwilę obecną to stoi trochę na glinianych nogach? Ja mówiąc szczerze nie uważam, żeby przeprowadzka akurat do chłopaka była dobrym pomysłem, kiedy ten chłopak, nawet nie mieszkając z Tobą, mówi, że zaczyna się męczyć w związku... Aczkolwiek przeprowadzka sama w sobie byłaby dobra. Wydaje mi się,że za szybko oceniłaś sytuację.Według Ciebie to co ja mam niby zrobić,zamęczać się w domu czy spróbować żyć na własny rachunek mieszkając z chłopakiem?.To,że Go to męczy to ja wiem,ale przemyślałam,wiele rzeczy i chce dać sobie czas żeby stanąć na własnych nogach.Żeby poczuć się pewniej.Nie mam zamiaru buczeć Mu nad uchem,że mi źle bo wiem,że do niczego to doprowadzi jak tylko do Jego kolejnego stwierdzenia,że jest ze mną źle.Chciałabym poszukać pracy i zacząć w końcu żyć.Bo do tej pory to ja tylko egzystuje a nie żyje.Nie wiem gdzie mnie to zaprowadzi,ale chce spróbować bo nie mam innego wyjścia.Bo to funkcjonowanie które mam teraz się nie sprawdza.Czuję jak ściągam się sama na dno..Nie chce już tak...
  11. zielona miętowa, impermeable, mam konflikt z rodzicami chociaż może tego nie widać.Tzn na co dzień niby wszystko jest ok,ale nie jest ok.Mam w sobie mnóstwo złości (zwłaszcza do matki) że mnie tak wychowała -że teraz w wieku 29 lat jestem zalękniona i czuje się jak dziecko.Niby inteligencja wszystko cacy,ale mam w sobie taką bezradność i przeświadczenie,że nic nie zależy ode mnie.Nie chce już pisać a co będzie jak mi się nie uda,jak zwariuje w tym nowym mieście bo nie będę miała "wsparcia" rodziców.Nie chce mi się już nad tym zastanawiać.Życie jest za krótkie.Boli mnie to wszystko.Może gdybym nie była niepełnosprawna to lepiej bym sobie radziła.Ale w tym momencie bardziej przeszkadza mi mój stan psychiczny niż fizyczny.Chce ŻYĆ ale tak naprawdę a nie myśleć na każdym kroku o czyhających na mnie zagrożeniach.Mam wrażenie,że cała składam się z lęków i niepewności mojego otoczenia.Jeśli teraz nie powiem sobie dość,to za niedługo może już być za późno...
  12. Hej,że się tak wtrącę do tego wątku...myślicie,że wyprowadzka z domu na prawdę jest plusem jeżeli chodzi o zaburzenia osobowości?Ja wczoraj byłam u psychiatry i ona mnie zachęcała,żebym się wyprowadziła do chłopaka,jakieś 200 km dalej...Ja mam bardzo skomplikowaną sprawę bo nie dość,że jestem zaburzona to do tego jeszcze niepełnosprawna,ale czuje,że jak się nie zmieni nic w moim życiu to będzie koniec... Nie radzę sobie z emocjami.Nie radzę sobie z życiem.Myślicie,że takie rzucenie się "na głęboką wodę" może coś dać?Jakieś oczyszczenie,nie wiem jakąś zmianę w moim myśleniu.Myślałam,też żeby pójść tam (duże miasto) na terapię bo u nas na Śląsku terapeuci nie są zbyt dobrzy i słyszałam to już kilka razy.Jak widzicie wszędzie szukam potwierdzenia,że dobrze robię.Nawet na forum.
  13. Vian, nie wiem jak długo dam radę.Jeszcze kilka dni temu leżałam w łóżku całymi dniami i myślałam,że jedynym rozwiązaniem jest śmierć.Mój umysł nie generuje innych rozwiązań problemów jak tylko skrajne.W ogóle przestał już generować cokolwiek pozytywnego.A jak zaczyna to ja mu nie wierze.Gdzieś przeczytałam,że jak ma się wdrukowane w podświadomość,że wszystko jest źle to człowiek w każdym aspekcie życia,w każdej sytuacji będzie szukał potwierdzenia,że jest źle.I je znajdzie.Bo nasze ego lubi mieć rację.Zgadzam się z tym stwierdzeniem,tyle,że ja już nie mam sił walczyć ze skostniałymi schematami mojego umysłu kiedy wiem,że te walka i tak jest skazana na porażkę. Wiem trochę zboczyłam z tematu ale żal,złość,bezsilność,lęk wylewają się już ze mnie uszami i po prostu czuję,że walę głową w mur.Mur moich (a może nie moich:/) przekonań... Mówi,że prawda boli tylko raz a kłamstwo za każdym razem.Całe życie byłam oszukiwana,że świat i ludzi są źli i trzeba się bać.K**wa trzeba się bać.Tylko nie wiem dlaczego.Życie i tak grozi śmiercią.Wiem,że piszę już od rzeczy ale jestem WŚCIEKŁA!
  14. Candy14, No terapia...kurcze ja jestem dziwna...łudzę się codziennie,że stanie się cud i wszystko samo minie...a jest coraz gorzej...Boże jestem jak dziecko we mgle...ale pójdę,muszę spróbować.To znaczy chcę. @net@, taki stan jak mam teraz trwa około półtora miesiąca.Wcześniej było dobrze,jeździliśmy po Polsce,spotykaliśmy się ze znajomymi,chodziliśmy na koncerty,do teatru,cała akcja zaczęła się kiedy dowiedziałam się,że mój facet ma całkiem odmienne zdanie na jeden z bardzo poważnych tematów w życiu każdego człowieka.Mamy w tym miejscu wielki konflikt i dlatego mój stan się tak pogorszył.Będziemy się widzieć za ponad tydzień i mamy o tym rozmawiać,ale ja nie wiem czy w pewnych kwestiach można iść na kompromis.. A odpowiadając na Twoje pytanie..na początku znosił to dzielnie te moje zmiany nastroju,płaczliwość...ale kiedy byłam ostatni raz u Niego to już widziałam,że zaczyna Mu z tym być źle.A teraz jest za granicą i ostatnio napisał mi,że Go to już męczy,że się na Niego przenosi.Jak pojadę do Niego,będę musiała chyba udawać silniejszą niż jestem bo nie chce już zaogniać sprawy...kurcze jakie to wszystko jest trudne
  15. @net@, dziękuje za zrozumienie :) Uważam jednak,że nie jestem chora psychicznie a zaburzona.To różnica.Ja też siebie winie,że jestem jakaś wybrakowana itd.Nie potrafię zrozumieć,że ktoś się we mnie zakochał.Po prostu.Wiem też,że nie mogę ściągać mojego faceta "w dół" bo widzę jak cała sytuacja na Niego wpływa...ale cóż życie..zobaczymy co będzie dalej...
  16. Czy Ktoś z Was ma tak że myśli nad jakimś problemem,potem niby znajdzie rozwiązanie a nagle pojawia się inny aspekt problemu i cała machina myślenia od początku.Ja tak mam od miesiąca i nie umiem sobie z tym poradzić bo to jest jak jakieś natręctwo.Mieliście coś podobnego?
  17. Że się tak wtrącę...Po co nam to wiedzieć?Taka wiedza może skutecznie pogrążyć...Ja np zawsze czułam,że jestem zaburzona,a łatka "F" wcale nie pomogła mi się pogodzić z tą wiedzą.A już na pewno jej zaakceptować.Walczę,wmawiam sobie,że nie jest tak źle.Bije się z myślami,ale to nic nie daje.Są pewne schematy myślenia i już.
  18. śliwka_

    [Bielsko-Biała]

    Tak jak napisałam,byłam u niego tylko raz.Wydaje się być kompetentny.Ale jak jest naprawdę to nie wiem.
  19. Hej,pomyślałam sobie po przeczytaniu Twojego postu,że właśnie to,że miał WSZYSTKO od Ciebie podane jakby na tacy skłoniło go do odejścia.Czytałam gdzieś,że niespodzianki w związku trzeba robić od czasu do czasu bo kiedy ktoś się za bardzo przyzwyczai do naszej dobroci to nie jest to już dla niego żadną atrakcją.Mnie się ogólnie wydaje,że faceci do 40 roku życia(oczywiście nie wszyscy) są strasznie nie dojrzali i gdy wg.nich coś się wypala w związku to szukają szczęścia gdzie indziej...wiem głupie..ale tak czasem jest...
  20. śliwka_

    [Bielsko-Biała]

    Jak to?A na co chorujesz?
  21. śliwka_

    [Bielsko-Biała]

    Ja ostatnio u niego byłam.Raz.Podobno jest bardzo dobry,ale po jednym razie ciężko stwierdzić.Pozdrawiam
  22. Vian, Ja nigdzie nie powiedziałam,że nie ma prawa ode mnie odejść.Co więcej to ja już kilkakrotnie chciałam zakończyć ten związek ze względu na to,że wiedziałam jak to może potem wyglądać.Nigdy Go też niczym nie szantażowałam tylko mówiłam o tym co mnie boli i jak ja widzę pewne rzeczy.Czy myślisz,że jestem aż tak toksyczna,że wpędziłabym ukochaną osobę ŚWIADOMIE w depresje nerwice czy co tam jeszcze?Nie znasz mnie to oczywiste,ale mogę Ci z przekonaniem powiedzieć,że nie.Nie zrobiłabym tego.Ja także chcę być szczęśliwa,mimo tego że jest mi bardzo trudno uwierzyć w to szczęście. Po części masz racje,że stawiam się w roli ofiary.Tak,czuje się jak ofiara losu,bo dotykają mnie rzeczy,na które czuje,że totalnie nie mam wpływu.Bezsilność.Ani w lewo ani w prawo.Obecnie jestem na takim etapie,że mam wrażenie,że cokolwiek zrobię to będzie źle. I jeszcze powiem coś co może zaszokować,ale ja uważam,że nie potrafię kochać,ale kochać takim bezinteresownym uczuciem nie podszytym lękiem.Bo jak pisałam wcześniej,ja nie umiem być sama.Potrzebuje,żeby ktoś cały czas mówił mi że mnie kocha.Podejrzewam,że mój chłopak także nie jest na tyle dojrzały żeby wiedzieć co to jest miłość.I tak się taplamy w tych swoich złudnych wyobrażeniach o miłości.Chciałabym,żeby miłość umiała przetrwać wszystko.Byleby tylko była.
  23. agusiaww, ok ja to wszystko rozumiem.Sama dopiero teraz widzę jaka jestem zaburzona.To dla mnie też jest wielki szok.Uwierz.To,że mam się zająć samą sobą słyszałam już tysiące razy.Najgorsze jest to,że ja nie umiem.Ciągle szukam kontaktu z innymi,emocjonalnie się bardzo przywiązuje do ludzi i naprawdę strasznie mnie to wkurza.Chciałabym umieć być sama z sobą i się dobrze czuć.No ale życie to nie koncert życzeń i jest jak jest.Odrzucenie jest dla mnie takim ciosem jak chyba nic innego.Ja nie umiem żyć dla samej siebie.Muszę dla kogoś.Mam wrażenie,że moja psychika nie jest dobrze ukształtowana i odbijam się od "ściany do ściany" swoich schematów myślowych i nie umiem znaleźć innego punktu zaczepienia.Mój chłopak jest teraz po 2 stronie kuli ziemskiej i mam wrażenie,że oboje zastanawiamy się co będzie dalej.Wiem,że życie nie powinno polegać na jednej osobie,ale ja inaczej nie umiem...
  24. Nie dla mnie. Dla mnie to znaczy "będę o Ciebie walczyć, ale jeśli związek z Tobą mnie będzie zabijać, to odejdę". Nie można być z kimś kosztem siebie. Wtedy to nei związek, to toksyna. Można próbować do jakiejś tam granicy, ale poza nią robi się bardzo źle i trzeba odejść. A gdzie jest ta granica?Mój chłopak mówi,że moje negatywne spojrzenie na życie wpływa na Niego źle,po czym kilka razy dziennie pisze,że kocha.Co to jest,wyrzuty sumienia?Nie sądzę... Oj bardzo się mylisz.Choroba fizyczna potrafi bardzo wpływać na psychikę człowieka,wiem coś o tym,ale nie chce tutaj się o tym rozpisywać.Często człowiek zdrowy ma większa problemy "psychiczne" niż osoba np.niepełnosprawna.Jeśli ktoś ma i chorobę fizyczną i jakieś zaburzenia psychiczne to już jest hardkor.A ja tak właśnie mam.Podwójne obciążenie i tak jak napisał Człowiek Nerwica jeśli mój chłopak teraz by odszedł to wpadłam bym na same dno.No cóż trzeba czekać na lepsze czasy. Oczywiście,że mogę.Choć nie uwierzę,że zdarzy się cud i naglę stanę się innym człowiekiem.Poza tym kwestie finansowe też są ważne.Nie ja wymyśliłam sobie zaburzenia,a co dzień czuję jak się one odciskają na całym moim życiu.I dalej twierdze,że jak ktoś mówi,że kocha to znaczy,że akceptuje z wszystkimi wadami i zaletami.Zresztą niejednokrotnie mi to mój chłopak wcześniej powtarzał.Gadać można dużo,ale potem życie weryfikuje wszystko.Na nasze szczęście lub nieszczęście...
×