Skocz do zawartości
Nerwica.com

lew

Użytkownik
  • Postów

    231
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lew

  1. Ja sobie nawet nie wyobrażam, że miałbym dostać rentę na ta chorobę. Ludzie to trzeba leczyć a nie z tym żyć! Ja jestem obecnie w takiej sytuacji, że utrzymuje mnie matka, więc mogę pozwolić sobie na "luksus" leczenia się i szukania sposobów żeby z tego wyjść. To straszne, kiedy nie ma się energii praktycznie na nic, człowiek nigdy nie czuje się wyspany choćby nie wiadomo ile spał, w głowie ma kompletna pustkę nie jest wstanie normalnie rozmawiać z ludźmi, bo po prostu nie ma nic do powiedzenia jedyne, o czym myśli to o tym żeby jak najprędzej znaleźć się w bezpiecznym miejscu, czyli w swoim domu. Jeśli nie masz pracy to praktycznie poza tym, że jest się zatrudnionym w pośredniaku nie robi się kompletnie nic w kierunku jej znalezienia. Oczywiście wszyscy z zewnątrz postrzegają cię, jako lenia. Najczęściej człowiek spędza czas w jakiś idiotyczny sposób, czyli godzinami ślęczy np. przed komputerem a cała rodzina myśli, że nie dojść, że nic nie robi w tym kierunku żeby znaleźć pracę leń jeden, to jeszcze siedzi sobie całymi dniami przed komputerkiem. Żeby to jeszcze sprawiało jakąś przyjemność. Siedzisz sobie tak marnujesz czasz masz ciągłe uczucie tkwienia w miejscu, bezsensu, towarzyszą ci wyzuty sumienia z tego powodu, ale przeciwdziałanie temu to nie kwestia mobilizacji może na początku jeszcze podejmujesz jakieś próby, ale później kompletnie się poddajesz. Życie z dystymią? To jakby zdanie sprzeczne. Dystymię można określić mianem śmierci na jawie. Człowiek jest pozbawiony wszelkiej żywotności. Nie masz energii fizycznej i psychicznej. Przypomniała mi się jedna sytuacja sprzed roku, kiedy byłem na stażu w jednym urzędzie i raz źle napisałem jakiś dokument, który później miał być wysyłany do ludzi oczywiście moja przełożona dała mi za to nieźle popalić a ja zacząłem ją za ten błąd przepraszać. Wyrzuty sumienia, które ma się przy dystymii są okropne. To były tylko jakieś gówniane papierki a ja czułem się jakbym skrzywdził jej matkę. Wiecie, co teraz sobie myślę o tej sytuacji. Kogo kurwa obchodzą jakieś pieprzone papierki? Jebać je jebać! Kolejny dzień na 5 mg paroksetyny samopoczucie dobre w nocy, choć do późna musiałem czytać żeby się trochę pomęczyć to, spałem. Dzisiaj wykonałem wyczerpujący przeszło godzinny bieg. Wiecie, co utwierdzam się w przekonaniu, że tylko dzięki cierpieniu fizycznemu i psychicznemu człowiek może dostrzec, co w życiu się liczy, jaka jest prawda naszej egzystencji. Właściwie to sam nie wiem co chciałem konkretnie napisać
  2. Sorka tak już mam, że zawsze sugeruję się nickiem już kilka razy strzeliłem takiego zonka. Wracając do tematu to właśnie babki bardziej się z tym męczą w ogóle kobitki mają w kwestii hormonów przesrane. Bo u faceta to co najwyżej przy wyższym poziomie prolaktyny urosną babskie cycki. Jakoś można by z tym żyć w sumie. Ja kolejny dzień na 5 mg paroksetyny i czuję się dobrze tylko tyle, że długo nie mogłem zasnąć, ale dzisiaj godzinę pobiegałem więc myślę, że na wieczór zmorzy mnie sen.
  3. Skoro lek na ciebie dobrze działa to byłaby szkoda gdybyś musiał z niego zrezygnować z powodów skutków ubocznych. Są jakieś preparaty zmniejszające ilość prolaktyn, więc może powinieneś dołączyć to do kuracji. Po wizycie daj tu znać, jaką decyzję podjęliście.
  4. Ponoć odpowiednio wysokie dawki witaminy B6 obniżają skutecznie poziom prolaktyn. Nie wiem czy w twoim przypadku by zadziałało.
  5. . PoznacSiebie Podejrzewam, że tak, bo objawy się zgadzają jak w mordę strzelił. Męczę się z tym ustrojstwem od kilku lat zaczęło się jeszcze w czasach szkolnych. Teraz dopiero widzę jak moje zachowanie było dalece niepokojące. Żeby było śmiesznej nikt tego nie zauważył. Każdy sobie myślał "on taki już jest". Ponoć traumatyczne dzieciństwo może się do powstania tego przyczynić. Mój ojciec pił, zmarł na zawał (serce nie wytrzymało picia) miałem zaledwie 12 lat ogólnie byłem takim małym idealistą wierzyłem w dobro, ludzi, sprawiedliwość, prawdę byłem też bardzo ambitny coś mi pod kopuła nie wytrzymało i stało się, że przez kilka lat byłem kompletną mumią. Myślę, że najgorsze mam już za sobą. Najtrudniej było wykonać pierwszy krok teraz już będzie tylko lepiej. Skończyłem już szkołę nie mam pracy ani przyjaciół moje relacje z najbliższymi może nie są najgorsze, ale nie jestem z nimi szczery. Nie wiem, dlaczego ale sytuacją wygląda tak, że nie wiedza, że się leczę psychiatrycznie po prostu nie jestem wstanie im tego powiedzieć. Cos gdzieś kiedyś zostało źle wykonane i teraz nie jesteśmy ze sobą tak blisko być może to po prostu różnica charakterów. Ale ja nie mam zamiaru się żalić nikomu i użalać nad sobą (moje motto życiowe to shit happen ewentualnie ściągam z Vonnegouta "zdarza się".) PoznaćSiebie zrobisz jak będziesz uważał, ale nie możesz się poddać trzeba walczyć z tym gównem choćby nie wiem, co. Żyję się tylko raz i trochę lipa być taka mumia, dlatego trzeba działać. Trochę się rozpisałem w ogóle dziś chce mi się gadać, jeśli to paro w dawce 5 mg będzie działało tak zawsze jak czuję się dzisiaj to nie musiałbym szukać innych prochów, ale czas pokaże.
  6. Nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale napisze a nuż ktoś odpisze. Od jakiegoś pół roku leczę się psychiatrycznie. Właściwie u swojego lekarzy byłem tylko dwa razy i nawet nie spytałem się, co u mnie zdiagnozował (zdarza się). Przyjmowałem paroksetynę to znaczy nadal przejmuję, ale powoli odstawiam jestem obecnie na dawce 5mg.Przez cały czas trwania terapii brałem 20 mg. Postanowiłem ją odstawić, bo po pewnym czasie nie dawała żadnego efektu jakbym w ogóle nic nie brał. Co dziwne, kiedy schodziłem z 20mg do 10 mg to przez kilka pierwszych dni, kiedy przyjmowałem 10 mg czułem się psychicznie znacznie lepiej niż, przy 20 ale po pewnym czasie przyjmowania 10 lek jakby znowu przestał odpowiednia działać. Następnie z 10mg zszedłem na 5 mg i teraz właśnie tyle przyjmuję i też psychicznie jest jakby lepiej niż przy 10 mg dłuższego brania. Ludzki organizm to jedna wielka zagadka. Ale ja w sumie nie o tym to tak tytułem wstępu nakreśliłem moją "przygodę". Chciałem zapytać tak ogólnie, czym wy dystymicy się leczycie, jakie leki przyjmujecie, co na was skutecznie działa?. Na dniach wybiorę się do mojego lekarza i będziemy ustalać, co będzie teraz można spróbować po najsilniejszym SSRI. (Będzie to pewnie tak wyglądało, że gęby nawet nie otworze a on z braku czasu machnie na coś receptę i do widzenia). Kiedy dowiedziałem się o takiej odmianie depresji jak dystymia o ile można to określić mianem odmiany depresji i przeczytałem objawy tej choroby zdziwiłem się trafnością, z jaką wszystko do mnie pasuje.
×