Myślę, że tylko jakiś młody z prywatna praktyką mógłby wysilić się na nieszablonowe myślenie. Większość konowałów w Krakowie podchodzi do przepisywanych przez siebie leków jakby to oni sami mieli je zażywać, a nie pacjent.
Np. w sprawie adhd (add - to nawet niektórzy nie rozróżniają) zostali na studiach wyedukowanie, że po 18-stym roku adhd to nie choroba tylko zaburzenie osobowości i w sumie to można je potraktować kwasem walproinowym, czy solami litu, ewentualnie co bardziej postepowi to convulexem. Zdarzajż się też wzbitne jednostki co chcą stosowa wcofaną już w Polsce imipraminę, czy ewentualnie desipraminę. W nosie mają to, że stosowanie stymulantów daje 80-cio procentową skuteczność. Po co sobie zawracać głowę możliwością importu docelowego skoro NFZ im wszystko uregulował i podał na tacy. To, że w całym cywilizowanym świecie lekarze dążą do łagodzenia tych zaburzeń, żeby nie dopuścić do rozwoju groźniejszych powikłań w postaci depresji, lęku, czy innych to ich nie zastanawia, bo przecież mają politykę NFZ - najlepiej być rzemieślnikiem.