Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lunaria

Użytkownik
  • Postów

    202
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lunaria

  1. Lunaria

    chudy vs gruby

    Gregg1991, widzę, że nie czytałeś uważnie, zastanów się chłopie bo właśnie dołączyłeś do grona tych co kpią z osób zbyt szczupłych *Monika*, owszem mam zaniżoną samoocenę ale nie tylko z tego ona wynika. Tak jak napisałam, obecnie nie mam już kompleksu na punkcie wagi. Chciałam zwrócić uwagę na problem dyskryminacji.
  2. Lunaria

    chudy vs gruby

    *Wiola*, jak patrzę teraz na moją mamę która przez całe życie była tak chuda jak ja, to dobrze zdaje sobie sprawę, że w pewnym wieku zmienia się to diametralnie Na chwilę obecną nie czuję się już za chuda, chociaż dla części osób nadal jestem. Jednak czego się nasłuchałam przez tyle lat tego mi niestety nikt nie zabierze. Chciałam zwrócić uwagę, że jest taki problem, że są osoby, które cierpią przez ludzkie zawężone spojrzenie. Nawet psychologowie rzadko zwracają uwagę na to, że występuje takie zjawisko.
  3. Lunaria

    chudy vs gruby

    Chciałabym poddać do dyskusji temat stary jak świat czyli dyskryminację ze względu na tuszę, ale od tej drugiej strony, której jak się okazuje większość społeczeństwa zupełnie nie dostrzega. Minęły lata 90 skończyła się moda na sportową sylwetkę u kobiet, do łask wracają okrąglejsze kształty i zaczęło się dręczenie osób zbyt chudych. Całe życie miałam lekką niedowagę, zawsze 3-4 kg poniżej normy - takie geny. Od czasów gimnazjum non stop musiałam się z tego faktu żarliwie tłumaczyć, wszystkim, od lekarzy po koleżanki. Na porządku dziennym były uwagi: "jesteś za chuda", "musisz więcej jeść", " jakie tym masz chude ręce!", "strasznie na tobie wiszą te spodnie" itp. A ja przez całe życie chciałam przytyć, zawsze dużo jadłam, nigdy na żadnej diecie odchudzającej nie byłam, też chciałam w wieku 16 lat mieć piersi tak jak moje koleżanki... Pamiętam, że kiedyś na studiach już nie wytrzymałam i jak mi jedna dziewczyna zwróciła uwagę, że mam okropnie chude nogi to jej odpaliłam, że przynajmniej nie mam takiej grubej du.py jak ona Teraz udało mi się trochę przytyć, ale nadal jestem bardzo szczupła. Coraz częściej spotykam się jednak na ulicy czy w mediach z obrażaniem osób chudych. Normą są stwierdzenia, że chuda kobieta to nie kobieta, że chuda kobieta to na pewno idiotka na ciągłej diecie, że prawdziwy mężczyzna się taką nie zainteresuje, bo wszyscy wolą gdy jest za co złapać a modelki to kościotrupy bo projektantami są homoseksualiści (taki hit przeczytałam ostatnio jako czyjąś prywatną opinię). Mała wizualizacja: "jesteś okropnie chuda" - "jesteś okropnie gruba" "masz strasznie chude ręce, jak patyki" - "masz strasznie grube ręce, jak baleron" "źle wyglądasz w tym spodniach, masz do nich za płaski tyłek" - "źle wyglądasz w tych spodniach, masz do nich za duży tyłek" "zacznij coś jeść, bo nie można na Ciebie patrzeć" - "przestań tyle jeść, bo nie można na Ciebie patrzeć" Pierwsza kolumna jest na porządku dziennym i to nie tylko wśród złośliwych dzieciaków ale również wśród dorosłych wykształconych ludzi, druga uchodzi za rażący brak kultury i chamstwo. Apeluję o większe wyczucie i delikatność. Chudy nie zawsze chce taki być, też ma uczucia, też może być mu przykro, też może mieć kompleksy. Do niedawna jak mi ktoś pokazywał szczupłą kobietę to byłam na 100% pewna że ja jestem od niej chudsza (czytaj gorsza) później niejednokrotnie się okazywało że ważę nawet kilka kilo więcej niż ona.
  4. kasiątko, teraz rozumiem, trochę się zaplątałam, bo część osób pisze o mówieniu do kogoś a część o rozmawianiu z kimś, a wydaje mi się że to są trochę inne rzeczy, chociaż zapewne niewiele potrzeba, żeby między nimi przeskakiwać
  5. kasiątko, wykańcza Cię to że masz przymus mówienia do kogoś w myślach, czy rozmowa z kimś w myślach, to że ten ktoś też do Ciebie mówi? Nie chcę być zbyt wścibska, ale masz diagnozę schizofrenii? Bo skoro piszesz, że zażywasz na to neuroleptyki, to chyba jest to związane z jakąś chorobą.
  6. marcus26, chyba zabrakło najważniejszego, nie napisałeś że ją kochasz. W zasadzie wychodzi na to że nie, a jeśli nie to choćby była najwspanialsza to zawsze czegoś Ci będzie brakować i być może dlatego nie jesteś w stanie wziąć tego ślubu. Po prostu kłóci Ci się teraz serce z rozumem.
  7. Nie zabrzmi to najlepiej, ale ciesze się, że Wy też tak macie black swan, czytając Ciebie, czytam o sobie mark123, uważasz, że to jest normalne, czy łączysz to z jakimś konkretnym zaburzeniem? Zauważyłam, że głosy są podzielone. Jedni twierdzą że rozmawianie z kimś w głowie podczas gdy ten ktoś nam odpowiada jest czymś naturalnym bo to takie nasze "drugie ja" próbuje nas np uspokoić w stresujących sytuacjach, być tą bardziej obiektywną częścią nas. Z drugiej strony jednak, gdzieś się w końcu zaczyna schizofrenia, chociaż przyznam, że nie znam się za bardzo na tej chorobie.
  8. Nie. Może nie jest jeszcze ze mną aż tak źle, a może po prostu dlatego że nie zadaję pytań. Muszę jedynie powiedzieć co myślę. Wiem, że z jednej strony może się to wydawać dość normalne bo ludzie w głowach powtarzają różne rzeczy, sęk w tym, że ja to MUSZĘ robić. Jak się czegoś uczepię to cała moja energia się na tym koncentruje, nie przestanę aż nie powiem wszystkiego co mam do powiedzenia.
  9. Mi się to natomiast wydaje skrajnie nienormalne, bo o ile jeszcze rozmowę w głowie z wymyślonym terapeutą można jakoś logicznie wytłumaczyć, że np chce się dobrze wypaść, nic nie pominąć itp. To jak wyjaśnić, że zamęczam swoje szare komórki opowiadając komuś wyimaginowanemu dlaczego ostatnio obejrzany film mi się podobał, albo tłumacząc mu przez cały dzień na czy polega istota oddychania wewnątrzkomórkowego...
  10. Problem w tym, że standardowa hipochondria wygląda nieco inaczej, bo ludzie wymyślają sobie przeróżne choroby i to bez przerwy, natomiast tak jak pisałam, wiem po sobie, że można się uczepić jednej konkretnej rzeczy i mieć z tym problem powiedzmy w gorszym czasie. Co do mówienia do siebie to właśnie przed chwilą napisałam podobny post aczkolwiek chyba nie do końca chodzi w mim o to co Tobie. Uściślij proszę. Zadajesz pytanie koledze realnie czy tylko w swojej głowie?
  11. Sprawa wygląda następująco. Wyobrażam sobie kogoś kto mnie słucha i opowiadam mu różne rzeczy. Czasami jest to konkretna osoba z mojego otoczenia, czasem ktoś nie istniejący naprawdę i prowadzę rozwlekłe monologi na przeróżne tematy. Najczęściej dotyczą mojej opinii na jakiś temat, albo tego co czuję, ale może to być równie dobrze wykładanie komuś biologii… Czasami te słowa są tylko w głowie, czasami jak jestem sama to również półgłosem. Jest to mocno uciążliwe, bo jak już mnie najdzie na podzielenie się z "kimś" moimi myślami to nie mogę przestać aż nie omówię zagadnienia całościowo i szczegółowo więc jestem w stanie wałkować to cały dzień. Dziwaczna wydaje mi się ta przypadłość i zupełnie nie wiem pod co to podpiąć ani z czego się to bierze. Bywa że nie robię tego przez kilka dni, a nawet tygodni wcale, albo tylko troszkę, ale przychodzi też taki czas że nie opuszcza mnie to w ogóle. Teraz mam pod tym względem fatalny czas, bo czekam na terapię i od kilku dni mam w głowie wymyślonego terapeutę któremu non stop opowiadam co mi dolega, jak reaguję w różnych sytuacjach itp. Jestem wykończona Ponadto czytam swoje wiadomości po n razy (pisałam już kiedyś o tym). Takiego posta już po wysłaniu mogę przeczytać spokojnie jeszcze z 10 razy i to zazwyczaj idzie w parze z powyższym. Jak jest czas na mówienie do siebie to jest też czas na czytanie.
  12. noris, być może to co napiszę wyda się dziwne, ale mi to wygląda na taką odmianę hipochondrii. Po prostu boisz się zachorować na schizofrenie i ten lęk Cię nakręca. Ja mam tak ze stwardnieniem rozsianym. Nie mam lęków przed żadną inną chorobą, ale co jakiś czas tak jak Ty mówisz, gdy coś gdzieś usłyszę, przeczytam wraca mi to i znowu się boję przez klika tygodni, non stop to analizuję, później po wizycie u lekarza spada ze mnie cały ten ciężar i jest ok przez kilka miesięcy. Myślami przed snem bym się zupełnie nie przejmowała, to normalne, że Twój mózg w nocy przerabia ponownie to co się działo w ciągu dnia. Pamiętam, że jak jeszcze chodziłam do szkoły to nie mogłam się uczyć bezpośrednio przed snem, bo wówczas przez pół nocy powtarzałam w głowie różne regułki, a najgorsze były słówka z angielskiego
  13. Lunaria

    X czy Y?

    ścisłe Madagaskar czy Grenlandia?
  14. Spacer. Było ciemno, zimno i padało coś na kształt deszczu ze śniegiem, ale bardzo się odprężyłam
  15. Lunaria

    Samotność

    Zagubiony88, ja ze znajomymi uporałam się już dawno temu i jeśli chodzi o brak tzw "przyjaciół" to nie sprawia mi to specjalnego problemu. Po prostu po kolejnym razie kiedy to zawiodłam się na "przyjaciółce" powiedziałam sobie, że przyjaźń nie istnieje, a że byłam jeszcze dość młoda to łatwo mi się to wdrukowało. Od tego czasu nie używam w ogóle tego słowa. Mam znajomych, bliższych i dalszych, ale mam świadomość tego, że liczyć zawsze muszę w pierwszej kolejności na siebie. Znajomy to nie przyjaciel, nie wymaga się od niego za wiele więc się człowiek nie ma okazji bardzo rozczarować. Miałam na studiach koleżankę z którą spędzałam dużo czasu, przez długi czas była to jedna z najlepszych moich znajomych. Kilka miesięcy temu nie pomogła mi gdy byłam bardzo chora i musiałam jechać do szpitala. Zawiodłam się na niej i od tego czasu raczej nie utrzymujemy kontaktu. Nie mam z tym jednak problemu, że nasze drogi po prostu się rozeszły. Znajomi przychodzą i odchodzą. Nie mam problemu z poznawaniem nowych ludzi, więc jakoś Ci starzy są zastępowani nowymi. Mam natomiast kogoś, koleżankę, która jest dla mnie jak rodzina. Nie wiem jak długo uda się tą znajomość utrzymać na obecnym poziomie, ale przekonałam się że do takiego układu trzeba po prostu dojrzeć. Trzeba trafić na kogoś kto będzie nas akceptował w 100%, rozumiał i my musimy mu odpłacać tym samym. Zawsze jednak trzeba mieć wbite do głowy, że każdy ma swoje życie i to życie jest ponad naszym. Żaden znajomy choćby nie wiem jak dobry życia za nas nie odda.
  16. obawiam się, że to oznacza jedno... odpuść, jak jej zależy to sama się w końcu odezwie
  17. KeFaS, święte słowa, aczkolwiek czasem można czym zająć obolały mózg
  18. Lunaria

    [Bielsko-Biała]

    Nie trzeba mieć skierowania do psychiatry, ani do psychologa. Co do terapii to jak będzie konieczna to psychiatra albo psycholog wyśle Cię. Na Twoim miejscu zaczęłabym od psychiatry, zwłaszcza jeśli masz problemy również fizyczne. Nie mogę nikogo polecić, ale z pewnością jakiś dobry psychiatra się w Bielsku znajdzie. Dziwne, że lekarka nie chcę Cię posłać do specjalisty skoro sama zgłaszasz taką chęć...
  19. hasacz, wyczucia to ja w prawdzie nie mam żadnego, ale na kobietach znam się z pewnością lepiej niż ty :) Jakby co to zawsze możesz zadzwonić. Zawsze to lepsze cudze problemy niż własne
  20. Przypomniało mi się właśnie, że jedna z moich koleżanek o dość obfitym biuście opowiadała mi, że przez długi czas miała problem z postawą. Chodziła przygarbiona bo bała się, że faceci będą się jej ciągle patrzyć na piersi. Czym bardziej obcisłą miała bluzkę tym bardziej się garbiła. Później się jakoś z tym uporała, ale przez kilka lat robiła to podświadomie, mimo że też nie miała żadnej traumy z tym związanej.
  21. Monar, nie do końca umiem odczytać to co napisałaś, nie mam ochoty zatłuc każdego faceta, który na mnie spojrzy, generalnie sprawia mi przyjemność jak się podobam. Są jednak takie dni jak teraz, kiedy sobie myślę, że nie chcę żeby oni na mnie patrzyli, bo od razu wiem, że to jest takie płytkie, że się uśmiechają, komplementują a później odchodzą. Gdzieś mam takie powodzenie. -- 28 gru 2012, 18:13 -- bittersweet, o moich problemach w związkach były już wzmianki na forum, nie chcę powielać. Z jednej strony widzę schemat, z drugiej nie widzę. Na chwilę obecną czuję się skrajnie nieatrakcyjna wewnętrznie i nie chcę też być atrakcyjna zewnętrznie, bo wiem że jeśli ktoś się zainteresuję to mnie wykorzysta i zostawi.
  22. A może Ty ich do siebie zrażasz, nawet niekoniecznie świadomie? To właśnie miałam na myśli -- 28 gru 2012, 16:43 -- bittersweet, zastanawiałam się nie dra, nie dwa. Staram się nad sobą pracować, wychodzi różnie.
  23. Z reguły ludzie chcą być atrakcyjni, podobać się zwłaszcza płci przeciwnej. Znacie odwrotne przypadki? Osoby które wręcz przeciwnie, nie chcą się podobać i wręcz dążą do bycia mniej atrakcyjnymi? Spotkałam się z czymś takim u kobiet na których dokonano przemocy na tle seksualnym, ale ostatnio myślę, że może być to też forma autoagresji. Opiszę jak to wygląda u mnie. Czasami nachodzi mnie potrzeba bycia brzydszą niż jestem, niechęć do dbania o siebie, bo mam wrażenie że wygląd zewnętrzny nie koresponduje z psychiką. Nie czuję się atrakcyjna wewnętrznie więc nie chce być też atrakcyjna zewnętrznie. Nie żebym była chodzącą Wenus, mam sporo kompleksów, ale generalnie mężczyźni zwracają na mnie uwagę, nie jestem też typem kobiety przesadnie dbającej o siebie, ale czasami, jak to mówią, "potrafię się zrobić" Problem leży w tym, że moje relacje z mężczyznami są przelotne i to nie dlatego że ja tak chcę, tylko oni jakoś szybko się do mnie zrażają. Więc mam taki schemat myślowy: podobam się im z zewnątrz, ale jak mnie lepiej poznają to widzą, że wcale nie jestem atrakcyjna i odchodzą a ja cierpię. Jak będę brzydka to nie będą zwracać na mnie uwagi i nie będą mi robić nadziei, nie będę cierpieć. Stany takie mam co jakiś czas, gdy znowu mnie ktoś zostawi i po jakimś czasie przechodzą. Tym razem jednak niechęć jest bardzo silna. Miałam ochotę dać w twarz facetowi który się do mnie uśmiechnął w autobusie. Chciałam wyrzucić do kosza niedawno nabyte kosmetyki i bieliznę, powstrzymało mnie tylko to ile na nie wydałam. Ponadto dostałam zaproszenie na imprezę sylwestrową i pomijając fakt że zupełnie nie mam nastroju na zabawę to nie pójdę na nią również dlatego, że koniecznie trzeba się ładnie ubrać. Od dwóch dni nie mogę się zebrać, żeby w domu przymierzyć sukienkę a co dopiero wyjść w niej gdzieś do ludzi
  24. Lunaria

    Samotność

    Saiga, no właśnie z tego powodu nie poleciałam jeszcze do amazońskiej dżungli. Ponoć przed sobą nie da się uciec, ale zawsze można uciec przed innymi ludźmi -- 23 gru 2012, 20:42 -- Zdecydowanie gorzej jest nie mieć komu robić prezentów
  25. Lunaria

    Samotność

    dominika92, ja bym się chętnie zamieniła z Tobą. Ciągle się zastanawiam czy gdzieś nie uciec
×