-
Postów
202 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Lunaria
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 4 z 7
-
zmienny, to dlatego że jestem na terapii ale jeśli chodzi o aborcję to tak właśnie to widzę, z resztą inne podobne tematy, również mocno naładowane emocjami, cechuje taki sam sposób argumentacji
-
Moją opinię na te temat zawarłam parę stron wcześniej. To tylko takie P.S.
-
linka, to że większość ciąży kończy się poronieniem to jest fakt niepodważalny, ale co to ma do aborcji? Mamy dodatkowo uśmiercać te pozostałe zarodki które samoistnie nie obumrą? W ogóle dziwią mnie niektóre argumenty wysuwane zarówno przez zwolenników jak i przeciwników aborcji, bo z założenia mają być logiczne a są kuriozalne. bittersweet, Co ma nierozwinięty mózg u zarodka do martwego mózgu uszkodzonego w wyniku wypadku, lub też założenie że czekanie na to co stanie się z zarodkiem po 9 miesiącach ciąży jest tak samo absurdalne jak czekanie na to co się stanie z osobą w śpiączce po latach? Ludzie się po prostu boją przyznać, że mogą coś po prostu czuć, coś co nie ma poparcia w nauce. Myślę, że tworzenie absurdalnych założeń i wymyślanie kolejnych argumentów nakręcających dyskusję w nieskończoność służy temu, żeby się po prostu nie okazało, że nagle ktoś zostanie przyłapany na tym, że w XXI wieku nie kieruje się logiką tylko własnym przeżywaniem.
-
Normalna z pewnością nie jestem ale mogę z czystym sumieniem napisać, że owszem, to co piszesz jest niedorzeczne Gdybym tylko była taka mądra co do siebie... W ogóle widzę, że dla mężczyzn wszystko się kręci wokół penisa, a seksualność to jest przecież dużo bardziej złożona sprawa. Przeczytałam też gdzieś, że swojemu penisowi najzwyczajniej nie można wierzyć. To jest narząd jak każdy inny i po pierwsze dotyk może wywołać podniecenie bez względu na to kto dotyka, bo równie dobrze można się podniecić ocierając o drzewo... a po drugie można sobie wyrobić odruch i nauczyć się podniecać przy gejowskim porno oglądając je wielokrotnie. Nie ma to jednak nic wspólnego ze zmianą orientacji, tylko że chwilowo wyuczyło się jakiegoś zachowania i raczej nie spowoduje że się w mężczyznach zacznie zakochiwać Czy nie ma dziewczyn z podobnym problemem? Mnie ta cała sprawa martwi bardziej całościowo
-
Chodziło mi raczej o to czy np. masz powody do tego, żeby się wciąż czegoś bać, albo szukać jakiegoś zapychacza w życiu czyli NN żeby nie myśleć o czymś innym. Ja np. całe dzieciństwo miałam średnio kolorowe i teraz nie mogę uwierzyć że kiedyś będzie jeszcze ok. Myślę, że dlatego mój mózg ciągle znajduje sobie coś żeby mnie dręczyć i nie dawać się cieszyć życiem. Tak oczywiście sobie tłumaczę gdy mam olśnienie że moje myśli to natręctwo, bo gdy czuję że to jednak może być kwestia faktycznej orientacji to powyższe wyjaśnienie bierze w łeb. A tak poza tym to znam kilku facetów wychowanych tylko przez matki i faktycznie są bardziej uczuciowi, nie są jednak gejami a wzięcie u kobiet mają dzięki temu ogromne
-
Osobiście uważam, że takie prawo jakie jest w Polsce w kwestii aborcji jest dobre, bo chroni kobietę przed sytuacjami od niej niezależnymi. Kobieta nie ma wpływu na to, że dziecko będzie mieć wady genetycznie, nie ma wpływu na to, że ciąża będzie zagrażać jej życiu i nie ma też wpływu na to, że zajdzie w ciąże w wyniku gwałtu. Wszystkie inne przypadki są możliwe do przewidzenia przez dorosłą, myślącą kobietę. Nie zmienia to jednak faktu, że nie odważyłabym się potępić kobiety która ciąże usunęła. Wyobrażam sobie, że można spanikować, ale to nie znaczy że prawo jest złe tylko, że nie wszystkie kobiety są wystarczająco dojrzałe i świadome. Nie twierdzę, że ja w podobnej sytuacji również nie okazałabym się niewystarczająco dojrzała, ale prawo to prawo i chyba właśnie powinno chronić przed zbyt emocjonalnym podejściem. Oczywiście kwestia przestrzegania obecnego prawa w naszym pięknym kraj to niestety zupełnie inna bajka
-
jubysek, a zastanawiałeś się skąd u Ciebie się bierze to natręctwo? Ja widzę po sobie, że chyba trzeba wyrwać to g. z korzeniami czyli chyba przyczynę znaleźć bo inaczej będzie wciąż wracać. Jak nie takie, to inne.
-
Popieram. Jeśli masz wyrzuty sumienia gdy słyszysz, że jesteś egoistyczna to na pewno taka nie jesteś Też się wielokrotnie zmuszałam do kontaktów rodzinnych na które nie miałam ochoty i też wciąż słyszałam jaka to jestem zła. Dopiero niedawno zrozumiałam, że to co JA czuję też się liczy i było to odkrycie na miarę Ameryki
-
Jakby mi ktoś miesiąc temu powiedział, że będę pisać w tym dziale to bym nie uwierzyła... Całe dorosłe życie byłam na 100% pewna swojej orientacji hetero, miałam liczne kontakty z facetami (chociaż porządnego związku nigdy mi się nie udało stworzyć) a penis był da mnie dziewiątym cudem świata, a tu nagle takie g.wno. Chodzę na terapię, w prawdzie z innych powodów, ale o tym też już zdążyłam wspomnieć, potrafię sobie logicznie wytłumaczyć, że to tylko natręctwo, ale niewiele to daje, bardzo dużo o tym czytałam ale już po prostu sama sobie nie wierzę. Mam nadzieję, że to, że tu piszę coś da, bo mam już dość Raz mi się wydaje że to tylko natręctwo, raz że nie, że tylko siebie oszukuję bo boję się odkryć. Walczę teraz na terapii z zaburzeniami osobowości i ubzdurałam sobie że właśnie odkryłam swoje prawdziwe ja, które było przez lata stłamszone. Terapeuta mówi, że to niemożliwe żeby sobie aż tak bardzo wmówić pociąg do mężczyzn, żeby przez lata go czuć, ale kto wie. W dzieciństwie i okresie dorastania maiłam duże ciągotki fizyczne do dziewcząt, chłopcy mnie brzydzili, ale zawsze tłumaczyłam sobie że dzieci tak często mają (co jakby nie patrzeć jest medycznym faktem i o orientacji nie świadczy) ale nerwica mówi mi co innego. Jeśli jakaś kobieta miała też podobny problem to chętnie posłucham, może być też na prv. U mężczyzn sprawa seksualności wygląda chyba nieco inaczej, chociaż NN to akurat bez względu na płeć tak samo życie zatruwa.
-
LubięGryzonie, myślę, że masz solidne powody do tego żeby czuć się źle, mam na myśli sytuację jaka występuje u Ciebie w domu. Piszesz, że kiedyś również zdarzało Ci się okaleczać a to jest dowód na to, że problemy które Cię trapią z pewnością wymagają konsultacji z terapeutą i unikanie ludzi nie jest tylko kwestią chwilowo gorszego samopoczucia. Do maja już niedaleko, z resztą być może wcale nie musisz mieć skończonych 18 lat, żeby skorzystać z pomocy bez wiedzy rodziców. Poszukaj gdzie w Twojej okolicy jest poradna psychologiczna lub lekarz psychiatra. Na początek może być spokojnie coś w ramach NFZ.
-
Ja mam ogromną blokadę przed odczuwaniem szczęścia a nawet zadowolenia co powoduje że mimo terapii wciąż wracam do punktu wyjścia. Jak tylko coś uda mi się u naprostować, zrobić krok do przodu, relacje z ludźmi układają się lepiej, to od razu zaczynam sobie wyszukiwać powody dla których nie powinnam się cieszyć. Przypominam sobie to co było kiedyś złe, lub teraz też jeszcze nie jest do końca załatwione. Gdy uda mi się zwalczyć rozpamiętywanie to pojawia się nieuzasadniony, paraliżujący lęk za za moment na pewno stanie się coś złego, co dokumentnie pogrzebie moje szanse na bycie szczęśliwą. Oczywiście z tymi lękami też staram się walczyć, tłumaczyć sobie że to tylko taka blokada psychiczna i wówczas pojawiają się objawy somatyczne typu duszności, senność, bóle... Przerabiałam już oczywiście możliwe przyczyny tego niedawania sobie prawa do szczęścia, ale świadomość owych mechanizmów zupełnie mi nie pomaga. Albo nie doszłam jeszcze do sedna albo może przyczyny trzeba szukać gdzie indziej. W każdym razie obecnie jestem wykończona, bo za każdym razem gdy zrobię kilka kroków do przodu to pod wpływem objawów z hukiem wracam do starych przyzwyczajeń i koło się zamyka.
-
Ja mam ogromną blokadę przed odczuwaniem szczęścia a nawet zadowolenia co powoduje że mimo terapii wciąż wracam do punktu wyjścia. Jak tylko coś uda mi się u naprostować, zrobić krok do przodu, relacje z ludźmi układają się lepiej, to od razu zaczynam sobie wyszukiwać powody dla których nie powinnam się cieszyć. Przypominam sobie to co było kiedyś złe, lub teraz też jeszcze nie jest do końca załatwione. Gdy uda mi się zwalczyć rozpamiętywanie to pojawia się nieuzasadniony, paraliżujący lęk za za moment na pewno stanie się coś złego, co dokumentnie pogrzebie moje szanse na bycie szczęśliwą. Oczywiście z tymi lękami też staram się walczyć, tłumaczyć sobie że to tylko taka blokada psychiczna i wówczas pojawiają się objawy somatyczne typu duszności, senność, bóle... Przerabiałam już oczywiście możliwe przyczyny tego niedawania sobie prawa do szczęścia, ale świadomość owych mechanizmów zupełnie mi nie pomaga. Albo nie doszłam jeszcze do sedna albo może przyczyny trzeba szukać gdzie indziej. W każdym razie obecnie jestem wykończona, bo za każdym razem gdy zrobię kilka kroków do przodu to pod wpływem objawów z hukiem wracam do starych przyzwyczajeń i koło się zamyka.
-
Tak bardzo się nienawidzę... Każdego usprawiedliwię, tylko nie siebie. Dla siebie mam tylko karę. Karę za to że jestem, że mam czelność stąpać po tej ziemi i jeszcze mieć czasem nadzieję że kiedyś będzie lepiej, że coś mi się należy.
-
Teraz to ja też wiem takie rzeczy, ale jak byłam 13 letnią dziewczynką wytykaną palcami to takiej wiedzy nie miałam. Poza tym to różnie bywa. Mam kolegę co chodził do dietetyka żeby przytyć i niewiele mu to pomogło
-
bittersweet, nie jestem psychologiem, nie miałam też do czynienia z takimi osobami, ale z tego co słyszałam to zaburzone jest postrzeganie samego siebie więc nawet mówienie w prost niczego nie zmieni. Może zapytaj kogoś kto ma na tym forum podobny problem, jak należy do kogoś takiego dotrzeć. Znamienne jest też to, że przez ludzkie wyczulenie na zaburzenia odżywiania, obrywa nie też osobom zdrowym. Ile razy ja się musiałam tłumaczyć że jem, że się nie odchudzam i później mamy takie sytuacje jak przytoczył DelRey25. Sama nie raz jadłam na siłę nawet jak już nie mogłam, żeby tylko cokolwiek przytyć. Kończyło się bólem brzucha a waga ani drgnęła.
-
Oczywiście że należy reagować, ale nie poniżaniem takiej osoby. To jest ktoś kto ma problem, nie tylko fizyczny ale i psychiczny i na tym forum akurat tego chyba nikomu tłumaczyć nie trzeba. W takim przypadku mówienie "jesteś okropnie chuda" niczego i tak nie zmieni. -- 14 sty 2013, 16:43 -- DelRey25, Dokładnie o to mi chodzi
-
L.E., rozumiem i ciesze się bo właśnie o to mi chodziło, żeby ktoś się nad tym spróbował zastanowić. Nie zakładałam tego tematu dla siebie, bo tak jak napisałam obecnie nie mam już problemu z niedowagą a jedynie może się ciągnąć za mną echo tego co słyszałam jeszcze kilka lat temu. Założyłam go żeby zwrócić uwagę, że wytkanie komuś małej wagi jest tak samo bolesne jak dużej. Jeśli nauczyliśmy się, że nie mówi się komuś "jesteś okropnie gruby" to powinniśmy zrozumieć że nie można też mówić "jesteś okropnie chudy". Są ludzie otyli z powodu własnych zaniedbań, z powodu choroby czy też predyspozycji genetycznych ale staramy się im tego nie wypominać, bo to może być dla danej osoby upokarzające. Większość społeczeństwa zdaje sobie sprawę, że osoba otyła może niekoniecznie chce taka być, może próbuje to zmienić. Dokładnie w ten sam sposób powinno się patrzeć na osoby z niedowagą a tymczasem mało kto widzi coś niestosownego w stwierdzeniu "jesteś okropnie chudy"
-
L.E., nie zrozumiałyśmy się Nie przejmowałabym się moją tuszą, ale brakiem biustu pewnie bym się przejmowała nawet jeśli nikt by mi jego mikroskopijnych rozmiarów nie wytykał Natomiast kompleks wagi wyrósł ewidentnie na niewybrednych uwagach innych osób.
-
Mushroom, ja myślę, że pewnie bym się moją wagą nigdy specjalnie nie przejmowała, gdybym tyle razy nie słyszała jaka to okropnie chuda jestem. No może poza rozmiarem biustu
-
A co do pracy na sylwetką, to może jakiś pan co na siłowni "ćwiczy na masę" wypowie się jak ciężko jest przybrać na wadze -- 14 sty 2013, 00:26 -- Wymyśli sobie najczęściej wówczas gdy mu ktoś notorycznie powtarza że właśnie taki ma
-
Dokładnie. Dokładnie o to mi chodzi. Wiem, że ludziom po "drugiej stronie barykady" ciężko jest w to uwierzyć, dlatego założyłam ten temat. W ogóle nie chodzi o to kto jest po której stronie, chodzi o to, żeby czasem spróbować się postawić na czyimś miejscu. Tak jak napisałam chudy też może mieć kompleksy nie raz większe niż ten któremu coś zbywa. Jestem na to żywym przykładem a nie należę do osób przesadnie przewrażliwionych na swoim punkcie
-
Miałam na myśli tą część Twojej wypowiedzi. Nie chciałam się niczym chwalić, napisałam wyraźnie że jest był to dla mnie problem. Celem było zwrócenie uwagi na ludzi takich jak ja, którzy sobie nie zapracowali na to jak wyglądają ani na to jak niejednokrotnie są traktowani.
-
*Monika*, co jest stereotypem? To że ludzie są dyskryminowani z powodu wyglądu
-
Ludzie są różni i z różnych powodów to wynika. Nie chodzi o to czy ktoś nie jest dla nas "nieapetyczny" bo jest za chudy czy odwrotnie za gruby. Chodzi po prostu o to żeby nie wytykać palcami ani jednych ani drugich.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 4 z 7