Skocz do zawartości
Nerwica.com

mnlau

Użytkownik
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mnlau

  1. Mam podobne doświadczenia, tylko że ja już nie wierzę, że skończę jakiekolwiek studia. Zazdroszczę, że już jesteś na 2 roku.
  2. Rzuciłem już 5 raz studia, bo sobie nie radziłem. Postanowiłem w zamian iść do pracy. Znalazłem pracę w helpdesku IT, która nie była jakaś super, ale postanowiłem, że popracuje tam rok, zdobędę doświadczenie, a potem może dobiore jakieś studia zaoczne i może znajdę też jakąś ciekawszą pracę. Niestety po 3 miesiącach nie przedłużyli mi umowy. Oficjalnie miałem za słabe wyniki. Teraz nie mogę znaleźć pracy, podejrzewam, że pracodawcy krzywo patrzą na ten 3 miesięczny staż pracy i brak wykształcenia. Dostaje dużo odnów, ewentualnie nie przechodzę do kolejnych etapów rekrutacji. Nie wiem gdzie popracować teraz. W gastronomii kiepsko mi idzie. Myślę, że to przez stres i strach przed pracą z pieniędzmi. Zwykle wyrzucają mnie po dniach próbnych albo po miesiącu. W korpo jak widać podobnie. Strasznie mi to jedzie po samoocenie, ale wciąż wierzę, że coś jeszcze znajdę. Niestety z dnia na dzień z moją wiarą jest coraz gorzej, a od ostatniej pracy minęły już 4 miesiące. Może macie jakieś podnoszące na duchu doświadczenia związane z szukaniem pracy?
  3. Opiszę w skrócie o co chodzi. Nie chodzi tu bynajmniej o to, kogo bolą rączki, kto jest ciotą, kto babą, głupcem i kto służką. Generalnie w tym związku chodzi o to, żeby mu usługiwać. Na początku relacji starałem się o to, żeby było nam dobrze. Spełniałem jego prośby, robiłem niespodzianki, pomagałem, wierząc, że robię dobrze. Niestety go zbytnio rozpuściłem. Jakiś czas temu, stwierdziłem, że muszę się przed tym bronić i starać się częściej stawiać na swoim. Efekt? Obrażanie się. Kiedy ja robie zakupy, robie obiadki i dostarczam przyjemności, on mnie uwielbia i mówi jaki jestem wspaniały. Kiedy ja czemuś się sprzeciwiam, on zwykle się obraża. Nie zwraca zbytnio uwagi na moje potrzeby, nie zada pytania 'jak minął mi dzień?', nie zaoferuje pomocy. Brakuje mi głębszych rozmów, które by nas zbliżyły, brakuje wsparcia i miłości. Stale muszę zabiegać o jego atencję i zwykle nie jestem traktowany zbyt poważnie. Doszedłem teraz do wniosku, że to też moja wina, bo jestem raczej skromną osobą, nie wyrażającą potrzeb, lubiącą innym pomagać, nie oczekując nic w zamian. Można być altruistą i ciągle służyć pomocą, ale jakiś umiar i wdzięczność się należy. Spróbuje z nim o tym porozmawiać, ale wątpię żeby był w stanie się tak poświęcić i próbował się zmienić.
  4. No raczej próba poprawy własnej sytuacji na lepszą przez szukanie opinii innych na forum nie świadczy o wysokiej zdolności samodzielnego myślenia i rozwiązywania problemów. Czy świadczy? Pewne sprawy warto przepracować z innymi. Opinia innych i możliwość wymiany doświadczeń jest czasem jest potrzebna, by utwierdzić się w przekonaniu, że dane decyzje są słuszne bądź błędne. Gdyby ludzie chcieli rozwiązywać problemy wyłącznie samemu, nie dzielili by się swoimi problemami na forach, nie dyskutowaliby z przyjaciółmi, ani nie chodziliby na terapie.
  5. 1. jestes Możesz rozwinąć? Co czyni mnie głupim? Chęć poważnego podejścia do sprawy i próba poprawy swojej sytuacji na lepsze? Szukanie porady i opini innych na forum? Możesz mi wytłumaczyć? To co przytoczyłem jest drobnostką, jednym przykładem. Ale świadczy o patologii tej relacji, niezdrowych mechanizmach. Bardzo proszę odnosić się do mnie z szacunkiem.
  6. Owszem bolały mnie ręce, a to dlatego, że pielęgniarka wbiła mi się w zrost i mam teraz siniaka. Pies strasznie ciągnie i spacery nie należą do najprzyjemniejszych. Ale to w ogóle nie ma znaczenia. Przecież napisałem, że wyszedłem na spacer z psem, tylko nie chciałem wyjść za drugim razem, bo fakt, palenia marihuany nie zwalnia nikogo z wykonywania swoich obowiązków i nie uprawnia do przenoszenia odpowiedzialności na innych. Owszem, robię za służkę i cała sytuacja wygląda dosyć śmiesznie, ale z drugiej strony jest dosyć przykra.
  7. Cóż, jeszcze nie wiem czy zakładam ten temat żeby się wygadać, czy poprosić o poradę. Jestem homoseksualistą, w związku z mężczyzną. Powoli dojrzewam do tego, że powinienem ten związek zakończyć. Jednym z powodów jest to jak jestem w tym związku traktowany. Przykładem może być sytuacja z wczoraj. Napisał do mnie, że wraca późno z pracy i czy mogę przyjść do jego mieszkania, do jego psa, wyprowadzić go na spacer. Ja się zgodziłem i wyprowadziłem psa na spacer, mimo, że bolały mnie ręce od pobierania krwi. Wieczorem przyszedł do mieszkania z koleżanką, z którą zaczął palić marihuanę. Potem przypomniało mu się, że powinien wyjść jeszcze raz z psem, ale był zbyt zjarany, żeby z nim wyjść więc zapytał mnie czy mogę znowu z nim iść. Ja odmówiłem, mówiąc, że mógł wyjść z nim zanim zaczął palić. Prosił mnie cały czas, ale ciągle odmawiałem i wtedy powiedział, że go denerwuję. Następnie zadzwoniła do mnie jego współlokatorka, współwłaścicielka psa, pytając czy mój chłopak był z psem. Powiedziałem, że nie i ona zdenerwowała się, że pies tyle już nie wychodził i ma on natychmiast wyjść. Po jakimś czasie mój chłopak wyszedł z psem i wrócił ze współlokatorką, która była na mnie zła. A była zła ponieważ mój chłopak jej powiedział, że tak naprawdę był z psem, tylko ja ją okłamałem. Powiedziałem mu potem, że jest okropny. Powiedział, że wie, ale jego współlokatorka i tak byłaby zła, a teraz jest zła tylko na mnie, więc mu pomogłem i mi dziękuje. Cóż, trochę mam dosyć tego jak wygląda ta relacja, dlatego napisałem mu, że chce się z nim spotkać. Jeszcze nie wiem, czy planuję rozstanie, czy ogólnie rozmowę o tym, że jest mi źle w tym związku i czy widzi jakieś rozwiązanie. Cały jestem głupi. Boje się też błędnego koła powrotów po rozstaniu, bo zdarzały już nam się rozstania. Nie wiem, jestem ciekawy co sądzicie o tej sytuacji. Aha, jesteście ciekawi ile ma on lat? Chyba nie zachowuje się jak trzydziestolatek, co? Bo tyle ma.
  8. mnlau

    Depresja a szkoła/studia

    Aaa. Jestem już na 5 kierunku, część rzeczy pozaliczałem, część nie, a teraz znowu się wycofuję i nie chcę wrócić. Chcę umrzeć.
  9. Moja terapia nie idzie pomyślnie. Nie umiem w żaden sposób zwerbalizować swoich myśli. Jest to przeraźliwy lęk, atak paniki przed powiedzeniem czegokolwiek. Słowa podchodzą mi do gardła, zaczynają mnie dusić i nie chcą się wydostać. Mam wrażenie, że cokolwiek bym powiedział i tak mnie zafałszuje, zniekształci, przeinaczy. Mój głos wcale nie wydaje się moim własnym głosem, brzmi obco. Zamykam oczy i uciekam do jakiegoś świata równoległego. Mógłbym tak siedzieć godzinami i sam bym nie wiedział dlaczego. Jest to jakiś rodzaj mutyzmu, który nie wiem skąd przyszedł. Psychiatra zmieniła mi leki. Dotychczas brałem sertraline, a teraz wróciłem do fluoksetyny. Sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
  10. mnlau

    izotretynoina

    Cześć. Biorę obecnie sertralinę oraz trittico. Jestem przed rozpoczęciem kuracji izotretynoiną. Co myślicie o takim połączeniu? Ma ktoś jakieś doświadczenie z łączeniem tych leków z izo?
  11. Podpinam się pod temat. Staram się motywować zapisując w zeszycie cel (np. 30 dni bez wyciskania) i skreślam każdego dnia 'numerek'. Nie zawsze się udaje. Dzisiaj było dość hardkorowo. Poprzekłuwałem sobie twarz igłą na wylot, aż krew mi spływała po policzku.
  12. mnlau

    Poęzja ma

    Julia Była kobietą wątpliwej jakości czerwona sukienka, skóra i kości. Władały nią myśli ambiwalentne te całkiem grzeczne i te ponętne. Wodziła każdego na pokuszenie wystarczyło jedno, jedyne skinienie. Miała każdego kogo tylko chciała. Mówiono o niej, że życia używała. (Kto wie, może ideału szukała?) Była kobietą wątpliwej jakości czerwona sukienka, skóra i kości. Julia sztywna i blada cała wciąż była gorąca gdy umierała. Julia umiera Był to ogród w którym brakowało czerwieni jednak właśnie wtedy wyłowiłem kruchą porcelanę z toni dzikiej trawy Była do połowy zimna kształtów pozbawiona Zaciskając coraz mocniej pętle podziwiałem linie zwiastujące wieczność
  13. mnlau

    Poęzja ma

    To bo­li kiedy znikąd nad­la­tują wspom­nienia ciem­nych nocy i snują słodką pajęczynę w kosz- mar­niejących tkanek umysłu marzyciela Treść od­dziela się od ciała i widzisz wy­raźnie od­bi­cie swoich powiek na zmęczo­nej dłoni A wte­dy łap­czy­wie pożerasz każdy haust sza­rego po­wiet­rza którym oddychali Twoi zmar­li bracia Nig­dy nie zo­baczysz ich jak wciąż walczą z potworem które­go no­sisz w sobie
  14. MalaMi1001, widocznie tak już masz. Mnie brakuje tylko jednej osoby, z którą mógłbym po zajęciach pokpić z innych, porozmyślać, pomarudzić. Tak jak to było u mnie w ostatniej klasie liceum, teraz nie ma takiej osoby, kwesta szczęścia. Właściwie po napisaniu tego posta już czuję się lepiej, widocznie tego potrzebowałem. Dziękuję.
  15. Tak, chyba muszę znowu się skonsultować z jakimś lekarzem. Najgorsze jest to, że nie potrafię nigdy utrzymać terapii. Zwykle urywam je w połowie, albo kiedy nic ona nie daje, albo jak czuję się lepiej i już nie potrzebuję nikogo i czuję że sam dam sobie radę i nie mam zamiaru wydawać już dalej kasy. Później kończy się to tym, że nawet nie umiem się zmobilizować, żeby gdziekolwiek zadzwonić po pomoc i wolę leżeć całymi dniami w łóżku.
  16. Od dłuższego czasu mam problem w kontaktach z ludźmi. Po raz kolejny zacząłem studiować i po raz kolejny pogorszyły się moje kontakty z ludźmi. Zaczyna się zawsze tak samo. Na początku aktywnie uczestniczę w życiu studenckim, wkładam w to całą swoją energię - chodzę na spotkania, rozmawiam z różnymi ludźmi, uśmiecham się, a potem mimo wszystko zaczynam się wycofywać. Na zajęciach siedzę sam, nie staram się nikogo prosić o pomoc, po zajęciach szybko uciekam, jakbym się czegoś bał. Czego? Nie wiem. Mimo wszystko, nie jestem mocno lękliwy. Ostatnio robiłem prezentację i chociaż trochę się stresowałem byłem wniebowzięty. Czułem się jak w amoku, mówiłem z dużym zaangażowaniem, dodawałem przykłady i dygresje, używałem trudnych słów. Wszyscy byli zdziwieni, ale mówili że im się podobało. Moje zachowanie jest też niestabilne. Czasem przychodzę spóźniony i profesor pyta się 'jak się czuję'. Zwykle odpowiadam, że 'dobrze' i siadam. Ostatnio przyszedłem i wszyscy jak zwykle podśmiewali się z mojego spóźnienia, a ja zamiast jak zwykle uśmiechnąć się, zmierzyłem ich chłodnym wzrokiem i nie odpowiedziałem nic profesor. Na ćwiczeniach kiedy pyta mnie profesor ja często wyszukuje dziwne przykłady, aby ją zadziwić i przez to teraz trochę omija mnie przy pytaniu. Nie umiem też kłamać. Ostatnio pewna profesor zapytała czemu nie chodzę na pewne zajęcia i powiedziałem, że po prostu nie mogłem wstać, czym pokomplikowałem sobie trochę sytuację, ale nie przejmuję się już tym zbytnio. Myślałem, że tak już mam, że wolę samotność i całkiem dobrze sobie radziłem, ale ostatnio jest mi przykro i zaczyna brakować mi ludzi.
  17. Pewnie nie może odżałować tego, że dzieci wybrały Ciebie a nie ją. Spróbuj dotrzeć do miejsca gdzie się leczy i może uda Ci się z lekarzem ustalić jakąś wspólną terapię. A może pogadaj z jej rodzicami? Może z nimi uda się wspólnymi siłami jej pomóc?
  18. To wygląda jak jakaś gra, brak zaufania i prymitywny sposób komunikacji. Rozmawiacie ze sobą? Tak szczerze, a nie o tym co ostatnio wydarzyło się u sąsiadów, czy co nowego ktoś kupił. Mówisz mu co czujesz, gdy on tak się zachowuje, że to nic takiego jeżeli to nawet on rozpuścił mydło? Doceniacie się nawzajem? Potraficie podziękować sobie za czasem z pozoru proste rzeczy, czy tylko wyszukujecie co ktoś znowu zrobił nie tak? Myślę, że wizyta u psychologa mogłaby pomóc, ale przede wszystkim powinniście rozmawiać i jasno mówić o swoich uczuciach i odczuciach i o tym czego od siebie oczekujecie.
  19. Mam 20 lat, zacząłem studiować w innym mieście. Nie zawsze jest kolorowo, ale tam czuje się lepiej. Zwłaszcza gdy jestem sam. Wróciłem teraz na święta, choć bardzo się przed tym broniłem i znowu czuję się coraz gorzej. Denerwuje mnie wszystko - włączony telewizor, starsza siostra gadająca bzdury na okrągło, ciągły hałas, źle mi. Dodatkowo mam wrażenie, że siostra wszystkimi manipuluje i jest dla każdego złośliwa, choć mam świadomość, że wyolbrzymiam, ale gdy tylko o niej pomyślę od razu wzmaga się we mnie wewnętrzna agresja. Irytuje mnie w niej wszystko - oddech, ruchy, mowa, spojrzenie, cokolwiek. Czuję, że nie jestem dopasowany charakterologicznie do mojej rodziny. Wole ludzi cichych, umiejących dyskutować po cichu, nie krytykujących i słuchających się wzajemnie. Tutaj tak nie jest, mam poczucie niestabilności i jakiejś walki, sam nie wiem o co. O władzę? O zauważenie? Zamiast próbować się jakoś integrować ja siedzę w pokoju po parę godzin przed komputerem, wychodzę tylko po jedzenie i natychmiast wracam do siebie, bo czuję że chce uciekać, zwłaszcza od siostry, której z jakiegoś powodu nienawidzę. Może jestem wyprany z uczuć, nie wiem, ale sam czuję się lepiej. Ma ktoś podobnie?
  20. Tak, ale zwykle w wakacje jest stabilnie. Mam nadzieję, że już nie wpędzę się w depresję po raz 3 i uda mi się podejść do sesji i zaliczyć rok na studiach, na które się teraz dostałem. Jedna pacjentka w szpitalu powiedziała, że może studia nie są dla mnie, może mam za duże ambicje, ale nie chce w ten sposób myśleć i się od razu skreślać. Oby prawo jazdy też mnie tak nie zdemotywowało, bo nie ma nic gorszego niż leżenie na łóżku, niejedzenie i patrzenie się w sufit cały dzień, a potem trucie się lekami i szpital. -- 09 sie 2013, 21:52 -- Ok, zaraz wybróbuje to 1 ćwiczenie i chyba sobie włącze ten program na stałe przed śniadaniem. -- 09 sie 2013, 22:01 -- Spróbowałem w małym akapicie. Za pierwszym razem wyszło mi 118 słów za drugim 117 a za trzecim 120. Chyba lepiej potem sprawdzać na komputerze, żeby było wiadomo ile słów jest rzeczywiście, ale nie wiem czy o to chodzi. -- 09 sie 2013, 22:11 -- @wysłowiona, spróbowałem policzyć słowa w tym tekście. Najpierw(3 razy) w pamięci, a potem "dotykając" słowa. Wyszło mi kolejno: 133, 138, 136 i 134 słów. Według komputera jest 137. Ta pierwsza przypomina minimagazyn, do którego na bardzo krótki czas (ułamki sekundy) trafiają sygnały wzrokowe, słuchowe lub dotykowe. Bez pamięci sensorycznej nie bylibyśmy w stanie np. oglądać filmu w kinie, gdyż jest on zlepkiem nieruchomych obrazów przedzielonych krótkimi momentami ciemności. Aby powstało wrażenie ruchu i ciągłości, mózg musi pamiętać klatkę filmu, która pojawiła się przed ułamkiem sekundy, aby połączyć ją z klatką wyświetlaną w obecnej chwili. Wybitny brytyjski badacz pamięci Alan Baddeley proponuje prosty eksperyment, dzięki któremu można przekonać się, jak działa sensoryczna pamięć wzrokowa. Najpierw przesuńmy dłoń z szeroko rozwartymi palcami tuż przed oczami. Obraz za ręką będzie niestabilny i skaczący. Ale wystarczy znacznie przyspieszyć ruch ręki, by ustabilizował się. Jak to wytłumaczyć? Gdy wykonujemy szybkie ruchy dłonią, obraz przesłaniany jest tylko na moment, może więc być odświeżany, zanim całkowicie zniknie z pamięci sensorycznej. Wg. Ciebie ile tutaj jest słów?
  21. Dziękuję, jesteś kochana :) Spróbuje z tymi ćwiczeniami, bo wydają się pomocne. Trochę mnie denerwuje to zdanie "Dopiero gdy w pełni opanujesz jedno ćwiczenie, przejdź do kolejnego, nieważne czy zajmie Ci to dzień, tydzień, czy miesiąc. Pamiętaj o tym i bądź uczciwy wobec siebie." I jeszcze ćwiczenie z liczeniem, zawsze tego nienawidziłem(z tego powodu wczoraj kierowca oszukał mnie w autobusie). Jak znam życie, nie będę w stanie ocenić postępów i nie będę wiedział, kiedy przejść do kolejnego ćwiczenia, ale spróbuję, co mi szkodzi. Chyba muszę kupić jakąś książkę na ten temat(może ktoś poleci?). Sprawdzanie postępów nawzajem to dobry pomysł, też życzę powodzenia!
  22. Jak Ci to badali? Jakie dokładnie deficyty wzrokowe masz? Dalej jest też napisane "Zaburzona pamięć wzrokowa w zakresie przechowywania obrazów wzrokowych po krótkiej ekspozycji", co może by tłumaczyło to, że czasem zapominam/nie zauważam danego znaku drogowego. Jednak to było dość dawno, miałem na przykład spojrzeć przez rulon z kartki i wyszło mi dominujące lewe oko, a ręka prawa, co podobno jest złe. Miałem też układać klocki, czy rysować drzewo, jednak nie pamiętam wszystkich badań, to było w poradnii psychologiczno-pedagogicznej w szkole. Wyszła mi wtedy dyskalkulia, co jest prawdą, bo mam problemy z prostymi rachunkami(mimo to zdałem maturę z matematyki na 88%, ale na niej można korzystać z kalkulatora). Tata ani mama nie wiedzą, chce ich zaskoczyć, bo w zeszłym roku przerwałem kurs i ich zawiodłem. Teoria to wielka niewiadoma, robię nieoficjalne testy i przeglądam książkę, zobaczymy czy wystarczy Z błędów które dzisiaj(35 godzina) popełniłem to: najechanie na linie, nadmierna lub zbyt wolna prędkość, zapominanie o zmianie biegów, zapominanie o kierunkowskazie, niezauważenie i nieprzepuszczenie pieszych, zgaśnięcie samochodu na górce i na ulicy, najechanie na linie, raz nawet pod prąd chciałem jechać. Mimo wszystko jestem dobrej myśli, chce jedynie jakoś ogarnąć myślenie, myślałem nawet o jakiś silnych substancjach psychoaktywnych, ale raczej nie tędy droga. Podejrzewam, że jak obleję to najpierw mnie to nie ruszy,a dopiero po jakimś tygodniu zacznę mieć do siebie żal i pretensje. Chce jednak doprowadzić chociaż jedną sprawę do końca(I rok na studiach już zawaliłem przez wycofywanie się).
  23. W poniedziałek mam egzamin na prawo jazdy. Fajnie by było go zdać za 1 razem, ale nie zależy mi bardzo na jego zdaniu, nie odczuwam wielkiego stresu. Mój główny problem polega na braku skupienia(często moje myśli odpływają gdzieś daleko), braku podzielności uwagi(czasem paradoskalnie tak bardzo się skupiam na jednej czynności, że zapominam o wykonaniu drugiej). Ze skupieniem problem mam od dawna. Pamiętam, że w liceum potrafiłem zasypiać na klasówkach i patrzeć się w jeden punkt. W tym roku poprawiałem rozszerzoną maturę z angielskiego, żeby dostać się na studia, na które chciałem isć, ponieważ w momencie zadania ze słuchaniem na moment się wyłaczyłem i miałem tylko 50 %, w tym momencie poszło trochę lepiej(80%), ale również zadania ze słuchania poszły mi najgorzej . Znalazłem temat osoby z podobnym problemem, ale niestety nie dowiedziałem się jak sprawa została rozwiązana. rozkojarzenie-t37625.html Nie wiem czy to ma jakieś znaczenie, ale chyba warto dodać, że w grudniu wyszedłem ze szpitala z powodu depresji. Zostałem wypisany z diagnozą "zaburzenia schizotypowe", z czym się absolutnie nie zgadzam(mój obecny terapeuta też). W zaleceniach mam napisane: "nauka autoreklaksu, relaksacja, psychoedukacja, społeczność tarapetyczna, psychoterapia indywidualna". Chodzę jedynie na terapię indywidualną, ale zastanawiam się nad zmianą terapeuty, bo obecnie, to wygląda trochę jak plotki przy kawie, a sama terapetka uważa, że jestem zdrowy i muszę tylko uporządkowac relacje w rodzinie, jednak mimo wszystko pomogła mi nad samooceną i wiarą w siebie. Etap depresji jak narazie uważam za zamknięty, uważam się za zdrowego, leków już dość długo nie biorę(uzgodnione z terapetą, jednak nie z psychiatrą). Leki, które dotychczas brałem to: "rispolept, tranxene(doraźnie, nigdy nie użyłem), Oriven, Anafranil, Elicea, Ketilept, Bioxetin, Nootropil, Vinpocetine, Velafax, Fluxanol. Leków już stosunkowo długo nie biorę i bez nich jakoś sobię radzę. Mój paradoks polega na tym, że albo skupiam się za bardzo i nie myślę o innych czynnościach, albo kompletnie się rozkojarzam. Przejrzałem swoje stare badania ze szkoły i szpitala, może pomogą Wam jakoś mnie nakierować: "niedostosowany afekt, kłopoty w nawiązywaniu relacji z innymi ze skłonnością do wycofywania się, podejrzliwość i nastawienia paranoidalne" "przewaga funkcji werbalnych nad wykonawczymi(nie wiem co to znaczy)" "badanie potwierdziło wsytępowanie deficytów rozwojowych w zakresie funkcji wzrokowych i słuchowych" w innym badaniu (ten sam rok): "Prawidłowo wykształcone są funkcje percepcyjno-manipulacyjne. Dotyczą one spostrzegawczości wzrokowej, analizy i syntezy wzrokowej. Obniżone są zdolności dotyczące wyobraźni i orientacji przestrzennej. Bardzo słabo rozwinięta umiejętność organizowania elementów w logiczną całość w oparciu o myślenie przyczynowo -skutkowe." Może jeszcze się rozwijam, ale wydaje mi się, że nikt nie poprawnie nie zdiagnozował. Z góry dziękuję za odpowedź :)
  24. Teraz jest na mnie obrażona i bardzo dobrze bo się do mnie nie odzywa. Tylko teraz mi jej szkoda, bo mówi, że tyle sprzątała a nikt jej nie jest wdzięczny. Tatę dalej obraża, traktuje wręcz jak śmiecia. Mama powiedziała, żeby się wyprowadziła a ona jej na to, że jej nienawidzi. Spróbuję jakoś sobie z tym radzić. Myślicie, że totalne milczenie jest dobre? W szpitalu psychiatrycznym było mi na prawdę dobrze. Miałem ciszę i spokój, tylko nie wiem czy nie jest to po prostu ucieczka i czy się od tego nie uzależnie.
  25. Nie radzę sobie ze sobą. Chciałbym może trochę słów otuchy. Ten wątek będzie kontynuacją poprzedniego http://www.nerwica.com/post929674.html#p929674 Problemem jest moja siostra. Wiem, że nie można wszystkiego zwalać na innych ale nic nie poradzę. Dzisiaj znowu o wszystko się czepiała. Najpierw rano kazała mi wyłączyć muzykę i nic sobie z tego nie robiłem ostentacyjnie machając głową. Potem zaczęła w domu sprzątać(ja wtedy sprzątałem u siebie) robiąc przy tym straszny bałagan. Kiedy tata przyszedł do domu, zaczęli się kłócić, że zrobiła straszny syf, a ona się oburzyła, że przecież sprząta i zaczęła obrażać tatę. Potem zszedłem na dół i zacząłem robić obiad. Niestety rozsypałem makaron i tata się zdenerwował ale ja to zrozumiałem i wszystko pozbierałem i wyrzuciłem i zacząłem gotować to co zostało. Potem tata wyszedł z domu a siostra przyszła do kuchni o wszystko się czepiając. O to, że wylewam wodę(i potem rzeczywiście zacząłem złośliwie wylewać), potem o to że za dużo posoliłem makaron, że odłożyłem solniczkę na półkę a ona jeszcze jej nie umyła(znowu moja złośliwość nie odłożyłem jej z powrotem), potem że biorę kolejną łyżkę a na koniec, że nie sprzątam w domu tylko u siebie. Nie mogłem się opanować, ze złości rzuciłem szklanką i jej gadanie tylko się nasiliło, więc zacząłem rzucać kolejnymi rzeczami. Następnie wylałem makaron i aż korki wywaliło. Druga siostra się przestraszyła a ja zacząłem się trząść i z półotwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami usiadłem na kanapie. Myślałem, że to już koniec a ona powiedziała, że dzwoni do psychiatryka i znowu się rozzłościłem i rzuciłem stołem. Potem powiedziała, żebym zdychał. Ja zacząłem się walić chochlą po głowie i gryźć dywan. Najgorsze jest to, że gdy wrócili rodzice nie byli na mnie źli, tylko na nią. Ja uważam, że powinienem wrócić do psychiatryka(byłem miesiąc temu przez miesiąc i wyszedłem z diagnozą zaburzenia schizotypowe). Później się uspokoiłem i popłakałem. Przeprosiłem wszystkich oprócz siostry. Nie potrafię jej przeprosić. Jest mi strasznie wstyd. Jak sobie radzić ze sobą?
×