Cześć ,jestem Michał. Mam 23 lata ,jestem nowym forumowiczem i postanowiłem podzielić się swoją historią.
Pamiętam pierwsze spotkanie u psychiatry ,miałem wtedy 16 lat i byłem strasznie przerażony.Nie wiedziałem właściwie czemu tam jestem.
Zwierzyłem się obcemu facetowi ze swoich problemów.Było to dla mnie takie nienaturalne. Bałem się poprosić o pomoc. Myślałem ,że to minie.Że to tylko taki okres dorastania jest. Ale było coraz gorzej.Zaczynałem zamykać się w sobie. Nie chodziłem na zajęcia ,niby ze strachu. Miałem trudne dzieciństwo ,bo matka mnie nie chciała i oddała do adopcji. Zawsze mnie to gnębiło. Wkrótce nie wychodziłem z domu. W szkole jak już byłem to myśleli ,że naćpany ,bo oczy podkrążone i nadwyraz spokojny i apatyczny. Pamiętam jak raz zostałem sam w domu. Piłem i się bałem ,sam nie wiem czego. Zacząłem mieć czarne myśli dotyczące mojej przyszłości. Chciałem się zabić ,ale nie potrafiłem. To było silniejsze ode mnie. Pamiętam jak biegłem przez las. Uciekałem sam nie wiem przed czym. Chyba przed samym sobą ,lecz on był szybszy ode mnie haha.
Pierwsza wizyta u psychiatry i diagnoza: depresja ,lęk uogólniony ,paranoja. Dostałem tabletki ,ale nie pamiętam jakie. Zaczęło się poprawiać ,ale wkrótce dostałem drgawek ,skrętu szyi i dezorietacji. Wylądowałem w szpitalu na zespół jakiś tam ,od leków to było. Po 2 miesiącach hospitalizacji wypisali mnie ,ale było coraz gorzej.Bałem się być na wolności.Miałem czarne myśli ,że zaraz umrę ,że co to będzie ,że nie dam sobie rady. Póżniej była rozłąka z rodziną ,bo studia itd. Ale cały czas brałem leki. Lecz nie było lepiej.Byłem apatyczny i nie chodziłem na zajęcia ,bo mi się nie chciało.Byłem sam i tego bałem się chyba najbardziej. W końcu rodzice się dowiedzieli i wróciłem z powrotem do swojego miasta. Moi rodzice na domiar złego wylewali na mnie tonę pomyj za to co się stało. Nie wiedziałem jak żyć i co ze sobą zrobić. Wziąłem perazynę ,całą paczkę i jeszcze jakieś leki. Sam nie wiedziałem już co mam robić. Nagle zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Mama wezwała karetkę. Pamiętam jej krzyk "co ty żeś narobił ?!"
W szpitalu leżałem na obserwacyjnej podłączony pod elektrokardiogram. Zachciało mi się spać ,dali mi kroplówkę. Następnego dnia przyszła pani ordynator ze szpitala.Powiedziała ,że umieszczą mnie tam siłą. Nie miałem wyboru ,chociaż myślałem ,że mi to nie pomoże. Pierwsze dwa tygodnie na oddziale były okropne. Tylko płakałem i się śmiałem ,raz jedno a raz drugie.Nie wychodziłem ze swojego pokoju. Lecz póżniej zaczęli mi dawać tabletki i zaczęło być coraz lepiej ,wreszcie zachciało się żyć. Spędziłem tam dwa miesiące. Pod koniec już czułem ,że jest dobrze. Miałem plany ,żeby iść na studia i zrealizowałem je.Jestem na drugim roku studiów. Biorę cały czas tabletki ,bo przy próbie odstawienia zacząłem czuć niepokój i mieć czarne myśli. Teraz jestem szczęśliwym człowiekiem ,tylko potrzeba mi dobrych ludzi koło mnie ,bo tego trzeba najbardziej.