Witajcie, właśnie chcę sie komuś wyżalić, ale chyba nie ma sensu zakładać nowego wątku. Więc doczepię się tutaj. :) Dopadło mnie znowu to dziadostwo. Może wyjaśnię, od 3 lat choruje, mam depresję i nerwice lękową oraz zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Największy lęk wywołują u mnie kontakty z innymi oraz lęk przed śmiertelną chorobą. Jestem hipochondryczna do granic możliwości choć staram się to kontrolować na tyle, ile potrafię. Izoluję się w domu, wychodzę tylko, jak muszę! Czyli do pracy, ewentualnie zakupy żywności, czy jakieś spotkanie. Pracuję w dziale obsługi klienta....i niestety moje zaburzenia wpływają na efekty mojej pracy:( Mogłabym być dużo lepsza.... Brałam antydepresanty i nawet miałam (3miesieczna) psychoterapię (grupową, w Krakowie:) Gdy skończyłam dostałam zalecenie kontynuacji, a co ja zrobiłam?! Po prostu olałam sprawę, bo czułam się na tyle dobrze, ze stwierdziłam, iż więcej pomocy nie potrzebuję. Po roku wyjechałam za granicę i jestem tu już 2 lata. Gdy przyjechałam moje samopoczucie było dobre. I nastawienie pozytywne. Niestety różne sytuacje sprawiły, ze ten stan się zmienił....I dawne samopoczucie wróciło i to ze zdwojona siłą!!! Pogłębiły się moje natręctwa i lęki. Samopoczucie tez noestety jest gorsze. Walczę z tym od zeszłego roku i ciągle przerywam terapię lekową (z tym też się wiąże mój lęk). Miałam jedno podejście do terapii indywidualnej (bylo to refundowane przez NHS i zawierało coś około 10-12 spotkań raz w tyg) Zrezygnowałam w połowie z braku jakichkolwiek efektów. Branie leków przerwalam w grudniu zeszłego roku. Najgorsze jest to, ze nie mam siły sama z tym walczyć, nie mam siły iść do lekarza, nawet nie mam siły tam zadzwonić i ustalić termin. Mieszkam z siostrą ktora mnie denerwuje już od samego patrzenia na nią. Nasze relacje są po prostu koszmarne. W doku jest również jej 15 letnia rozpieszczona córka i facet mojej siostry, który mysli, ze pozjadał wszystkie rozumy. (choć on stara się mnie zrozumieć najbardziej z nich wszystkich). Generalnie noe rozmawiamy dużo i noe lubię przebywać w och towarzystwie. Mam ich już dość, wszędzie tylko oni......Zaraz ich znajdę u siebie w szafie. O wszystko wypytuja, wszystko chcą wiedzieć i wszystko komentują. Moja siostra to nawet mi zabrania....Dodam, ze mam 23 lata. Kompletnie sobie nie radze ani ze swoim życiem, ani z nimi. Ciagle tylko chodzę zdolowana, becze i mam wszystkiego dość. Dodam, ze mamy potężne problemy z pieniędzmi, ja pracuje tylko po 8h tygodniowo, a facet mojej siostry od pol roku jest bezrobotny (tzn...w pon zaczyna nowa prace). Przytłacza mnie wszystko, nie wiem co robić......Nie chce wracać do Polski:( Tam nic na mnie nie czeka, tak bardzo chciałam iść tu w Anglii na studia... Ułożyć sobie życie. Chciałam, żeby w końcu wszystko zaczęło mi się układać a tymczasem wszystko jest po prostu tak beznadziejne, że nawet nie chcę o tym myśleć.