Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gunia76

Użytkownik
  • Postów

    1 012
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gunia76

  1. Znalazłam fragment w necie i postanowiłam się nim tutaj podzielić: Rodzina została zdefiniowana jako osoby (minimalnie 1+1, obojga lub tej samej płci), które: -> łączy więź, mają poczucie wspólnoty; -> żyją razem Członkowie rodziny: -> oddziałują na siebie (WSZYSCY NA WSZYSTKICH), tworząc złożony system zależności; ->mają wspólne normy, wartości (te BAZOWE, podstawowe) Rodzina to system dynamiczny - całość wciąż się rozwija, poprzez rozwój członków i poprzez pewne wpływy z zewnątrz. Rodzina dysfunkcyjna stara się ograniczać wpływy z zewnątrz! (Dlaczego? O tym za chwilę) FUNKCJE rodziny: -> prokreacja -> opiekuńcza (dotyczy nie tylko dzieci - ale dorośli partnerzy również się sobą opiekują) -> wychowawcza (dotyczy dzieci) -> ekonomiczna (m.in. budowanie wspólnej przyszłości) -> psychologiczna (zaspokajanie potrzeb) Rodzina dysfunkcyjna nie zaspokaja w pełni potrzeb pierwotnych. Dysfunkcja (np. uzależnienie lub stosowanie przemocy psychicznej bądź fizycznej) uniemożliwia lub zaburza spełnianie funkcji rodziny. Specyfika rodziny dysfunkcyjnej: -> powoduje utratę poczucia bezpieczeństwa -> wprowadza chaos (potrzeb, zasad, emocji) -> brak przewidywalności -> powoduje stan ciągłego napięcia -> generuje wstyd jako jedno z dominujących uczuć -> powoduje wzrost i utrwalenie się niezwykle silnych schematów kontroli -> dochodzi do zmiany/zamiany u jej członków ról społecznych (takich jak rodzice/dzieci) FAZY ROZWOJU rodziny dysfunkcyjnej (od pojawienia się dysfunkcji - chodzi tu nie tylko o alkohol, ale on się w to oczywiście też wlicza): 1) zaprzeczania - negowanie istnienia problemu -> w praktyce to np. tłumaczenie zachowań osoby uzależnionej -> ochrona przed konsekwencjami, np. konsekwencjami picia osoby uzależnionej ->zaczyna się rozwijać współuzależnienie 2) izolacji - jej celem jest ukrycie problemu i szkód, jakich doświadcza rodzina -> ograniczanie kontaktów zewnętrznych -> ochrona zewnętrznego wizerunku rodziny (podobno często jest tak, że im gorzej w środku, tym "ładniejsza" fasada) -> kwitnie współuzależnieni -> pojawiają się już pierwsze objawy u dzieci (od moczeń nocnych, problemów ze snem, stanów lękowych przez problemy w szkole i problemy wychowawcze - różne są objawy, ale najczęściej mają podłoże nerwowe). ( Porażające jest, że objawy pojawiają się tak szybko... ) 3) rezygnacji z kontrolowania np. picia -> głównym celem staje się utrzymanie przy istnieniu systemu rodzinnego -> dochodzi do zamiany ról w obrębie rodziny (np. matka przejmuje część zadań uzależnionego ojca, dziecko staje się partnerem matki i pomaga jej, a ojciec otoczony jest opieką jak dziecko) i ponownego rozdzielenia zadań między członków rodziny Z tej fazy płynnie i szybko następuje przejście do fazy następnej, która może trwać latami: 4) utrwalanie się nowych zadań 5) separacji, także emocjonalnej -> dochodzi do reorganizacji rodziny. Powstają nowe zasady i pojawiają się nowe wartości dzięki temu może (ale nie musi niestety) dojść do kolejnej fazy: 6) abstynencji i włączenia osoby uzależnionej w system rodziny i proces wybaczania u innych członków rodziny. Co prawda w niektórych rodzinach nawet jeśli nastąpi faza abstynencji (u osoby prowokującej dysfunkcję rodziny), może nie dojść do ponownego "połączenia" rodziny, jeśli tak zadecydują jej członkowie. Jakie jest wasze podejście do rodziny? Jakie uczucia wam towarzyszą w stosunku do bliskich? Co w tych uczuciach i relacjach chcielibyście zmienić i jak pracujecie nad zmianami?
  2. Gunia76

    nieukojony żal

    AA byliśmy razem w górach z noclegiem w schronisku.Trochę się otworzył, wyszło że ma żal do dziadka że teraz lubi bardziej jego młodszą siostrę, a jego musztruje . Że ma żal że nie ma swojego pokoju, bo kiedyś miał ale mu dokwaterowaliśmy siostrę, i jeszcze nie lubi swojej siostry
  3. Gunia76

    nieukojony żal

    Nic z tych rzeczy.Nie uważam się za nadopiekuńczą. Często go nie przytulam, wysyłam na obozy i kolonie, chodził na wspinaczkę skałkową, nie trzęsę się nad nim że spadnie , lata po drzewach, murach jak normalny chłopak. Ale: nie ma kolegów na podwórku ( bo nikt w jego wieku nie mieszka koło nas) w szkole ma ale to tacy co ich wychowuje ulica więc nie pozwalam, żeby się z nimi szwendał( ma 9 lat) mogą do niego przychodzić ale nie chcą( bo muszą się zachowywać przyzwoicie) Siedzi więc w domu, ogląda telewizję,gra na kompie ( rzadko, bo pozwalam w weekendy) i generalnie się nudzi w swoim pokoju
  4. Moim zdaniem boisz się o swoje zdrowie psychiczne i o bezpieczeństwo. Unikasz wszelkich zagrożeń, wycofujesz się w siebie,zamykasz się w sobie. Chcesz pomocy szukasz jej ale nie u odpowiednich ludzi, bo ci nie chcą tobie pomóc, albo nie potrafią bo są mało kompetentni... Boisz się ich, Może obawiasz się o to jacy ludzie będą na terapii grupowej?
  5. Gunia76

    nieukojony żal

    No wstydzi się, ale np jak miał jechać na obóz, tośmy się przytulali w domu przed wyjściem, sama mu tak zaproponowałam, żeby mu siary przed kolegami nie robić. Ucieszył się z pomysłu. Ja nie potrafię z nim rozmawiać, jak sam nie zacznie, bo nie bardzo wiem o co pytać. Czuję się niezręcznie. Nikt mi tego w dzieciństwie nie pokazał...Jak sam zacznie to łatwiej mi kontynuować rozmowę, ale wtedy zazwyczaj są to luźne pogaduchy o grach czy filmach w telewizji. Jak się pytam o szkołę: to ,,jest dobrze, jak dzwonię teraz (bo jest u wujka) i pytam co robi to: ,,nic,, ...
  6. Najgorsze że to jest coś automatycznego. Działa bez twojej woli. tak dokładnie i nie jest się tego świadomym, dopóki ktoś ci oczu nie otworzy. I dopóki ty nie będziesz chciał dostrzec w tym czegoś nienormalnego. Bo możesz nawet wiedzieć że robisz źle ale będzie ci z tym wygodnie.
  7. Gunia76

    nieukojony żal

    Ja też byłem takim dzieckiem - brakowało mi zwyczajnej rozmowy z matką czy z kimkolwiek innym, pytań o to co robiłem, co robię jak, mi idzie w szkole... Byłem oporny, nie chciałem nic mówić więc rodzice odpuścili, a ja tylko chciałem się upewnić czy im zależy na mnie czy tylko udają miłych. Mój syn też jest oporny, a ja odpuszczam.... Pytam, ale on tylko odpowiada, że nic, że dobrze,a ja nie wiem o co pytać, czuję się jakbym mu butami w życie się pchała, bo może nie chce mówić i trzeba to docenić... po prostu nie wiem co robić...
  8. Gunia76

    nieukojony żal

    Ja mam żal też do siebie, że byłam taka ,,grzeczniutka i posłuszna,, Że nie walczyłam o swoje, o zainteresowanie. Że większość dzieciństwa spędziłam sama, w pokoju, sama się bawiłam, No do rodziców też mam o to żal, bo nic nie robili . Ja siedziałam w pokoju, a oni mięli ,,święty spokój,, Nie pokazali mi, że można bawić się z dzieckiem i teraz ja jako dorosła tego nie potrafię... Co z tego, że chodziliśmy na spacery jak ,,przykładna rodzinka,, ale dopóki nie poszłam do szkoły, potem byłam ,,za duża,, żeby się mną interesowali... Teraz nie potrafię się zainteresować swoim synem...A on jak ja kiedyś zamyka się w swoim świecie,w swoim pokoju, a ja mam ,,święty spokój,, i wyrzuty sumienia....
  9. Bo schematy się powiela, tak samo jak zachowania rodziców. Czytałam kiedyś, że dzieci patrzą w rodziców jak w lustra, w których odbijają się ich uczucia i ich zachowania. To co widzą w tych lustrach powielają w swoim życiu. Czego nie zobaczą, po prostu nie potrafią powielić.Moja siostra jak się okazało powiela zachowanie naszej matki: ciągle drze się na dzieci, nie potrafi ich docenić, nie chwali ale ciągle krytykuje, jak coś zdobią i oczekuja uznania to zazwyczaj dostają ironię, kpinę, są wyśmiewane... Zauważyłam też że robiłam podobnie...
  10. Weekend spędziłam super, bo miałam gości.Dom pełen ludzi, wyłam w swoim żywiole Karmiłam ich, oprowadzałam po okolicy uwielbiam takie dni. -- 13 sie 2012, 20:25 -- Już mnie dopadła wściekłość, i moje bóle w klatce... taa.. m. pojechał, a ja wyżywam sie krzykiem na córci... eh do bani jesem matką. Aż z wściekłości bolą mnie zęby.. wrr -- 16 sie 2012, 07:22 -- Zbliża się dzień naszego wyjazdu na urlop, a ja codziennie mam większe lęki i większe objawy somatyczne... Dzisiaj rano serducho mnie tak mega kuło .... już dawno tak nie miałam....I oczywiście swoje zdenerwowanie wyładowuję na bliskich, czepiam się wszystkiego, wszystko mnie drażni, chciałabym posiedzieć sama w ciszy ale się nie da. Zawsze jak miałam stresującą sytuację to zamykałam się w swoim pokoju jak w skorupce . Nikt mi nie przeszkadzał, zawsze byłam sama ze swoimi problemami. Teraz nie potrafię się nimi podzielić w normalny sposób. A że nie mogę się nigdzie zamknąć na parę godzin to chodzę i się czepiam... -- 16 sie 2012, 23:27 -- DZisiaj miałam terapię. Zaraz po, wydawało mi się, ze była mało owocna, bo niewiele rozmawialiśmy. Jakoś nie miałam nastroju. Poruszyłam temat, mojego zdenerwowania przed wyjazdem, moich porannych lęków zaraz po przebudzeniu i tyle... Potem pomilczałam i terapeuta stwierdził ze kończymy wcześniej..A, jeszcze opowiedziałam mu moje sny, ale ich nie analizowaliśmy. W zasadzie to moje wyjście z tamtąd wyglądało na ucieczkę. Wyszłam w tempie błyskawicznym jakby się paliło za mną... Teraz wróciłam do tamtej chwili i myślę, że jak tak siedziałam i nic nie mówiłam to czułam się niezręcznie, jakbym siedziała na jakimś egzaminie i nie znała odpowiedzi na pytania ( chociaż żadnych pytań nie było). Jakbym zawiodła terapeutę, bo nie miałam nic do powiedzenia.A dobiło mnie to wcześniejsze wyjście, bo tak jak teraz na to patrzę to poczułam się jakby mnie ojciec odesłał za karę do swojego pokoju, bo nie chciałam mówić. Obraził się i kazał spadać...Oczywiście terapeuta się nie obraził ani nie kazał mi spadać ale tak się czuję.Jak ta mała dziewczynka przed laty, która nie zgadza się z opinią tatusia i za to tatuś się na nią obraża... Tak samo traktuje teraz moje dzieci... niestety nie potrafię się temu przeciwstawić...
  11. Ale w jakiś okolicznościach te szczury, bo im więcej szczegółów tym lepiej. Generalnie szczury kojarzą mi się z fałszywymi przyjaciółmi. Pewnie ktoś z przyjaciół wyrządził ci kiedyś jakąś krzywdę. -- 13 sie 2012, 07:41 -- Też może wiesz co czułaś wtedy, co się działo...
  12. Pokazałam. Chodzę do psychiatry i na terapię czy im to się podoba czy nie.
  13. Ja też nie miałam siły ukrywać, ale spotkałam się z murem zamiast z pomocą. Siostra stwierdziła że mi się nudzi i sobie wymyślam, mam się wziąć w garść i przestać myśleć o głupotach bo jak matka skończę w wariatkowie
  14. Ja zaliczam się do dziecka niewidzialnego, do dziecka maskotki i bohatera. Wszystko chcę sama, bo uważam, że zrobię to najlepiej, nie potrafię stanąć w obronie swoich bliskich, wolę się wycofać. Nienawidzę kłótni, boję się ich i zawsze staram się zażegnać konflikty albo obracając wszystko w żart, albo wychodzę z pokoju, żeby nie słuchać.Nie cierpię pijaków, jak ich widzę to wybucha we mnie agresja, boję się chorych ludzi, Tak naprawdę to nikt nic o mnie nie wie, widzą tylko to co na zewnątrz. To co w środku ukrywam przed światem całe życie.Jestem strasznie wrażliwa, ale tą wrażliwość tłumię w sobie. Ludzie postrzegają mnie jako kobietę zaradną, twardo stąpającą po ziemi, umiejącą wszystko załatwić.Która zawsze potrafi postawić na swoim.Znajomi też są w szoku że mam depresję, bo ,,nie wyglądam,, Koleżanka jedna wręcz mnie wyśmiała jak jej o tym powiedziałam.
  15. Gunia76

    poczucie winy

    Do roli dziadka w zasadzie poczuwa się z przymusu, jak go proszę, bo sam z siebie to nie.Jakby mieszkał sam to bez zaproszenia pewnie nawet by do mnie nie przyszedł, tak samo jak nie chodzi do sióstr. Siostry go nie proszą o pomoc to tamte wnuki ma gdzieś. Sam się nie zainteresuje co u nich słychać, nie pojedzie, nie zaprosi na lody. Nawet na Dzień Dziadka nie zaprosi bo uważa że to oni powinni pamiętać. Jak ja mu nie przypomnę, że trzeba ciasto kupić, cukierki i do wnuków zadzwonić. Ale nic nie poradzę, że czuję że muszę być mu wdzięczna za wszystko.Np za to że mam dach nad głową, i nie muszę wynajmować od obcych ludzi mieszkania. Nie ważne, że w tym mieszkaniu wszystko my robimy. wszystkie remonty,modernizacje, porządki. Wszystko jest na naszej głowie i tak naprawdę to on powinien być nam wdzięczny, bo sam by tego w życiu nie zrobił.Ale on uważa że mu się należy... a ja uważam że muszę być wdzięczna... poronione to
  16. Gunia76

    poczucie winy

    No jak się nie poczuwał, przecież się poczuwał.no i mi dzieci pilnuje, syna do szkoły szykuje i pilnuje żeby się nie spóźniał. Teraz od września będzie z nim chodził do szkoły, bo nam przenieśli ma dalej. Córkę mi odbiera z przedszkola, i zawsze z nią zostanie jak muszę coś załatwić.Powinnnam być mu wdzięczna, w życiu mu nie powiem czegoś takiego
  17. Gunia76

    poczucie winy

    Ja proszę, ale nie czuję się z tym dobrze. Proszę ojca, mimo że gra mi na nerwach. Proszę siostrzenice i jedną koleżankę. A tak to nikogo więcej. Ojciec mimo, że mieszka ze mną to sam z siebie nigdy nie zaproponował, że weźmie moje dzieci na spacer,a ja jak go proszę o to, żeby został z nimi to mam uczucie że on to wszystko notuje i kiedyś mi wypomni jaka ja jestem wyrodna córka, bo go zostawiłam i się wyprowadziłam a on mi tak pomagał. Taki był dobry itd
  18. Gunia76

    poczucie winy

    Ja w swoim mieście mieszkam od urodzenia, posiadam rodzinę i znajomych, ale jakby co to i tak skazana jestem na siebie bo nie potrafię prosić o pomoc. Zawsze czuję się wtedy niezręcznie.Mam wyrzuty sumienia że im głowę zawracam swoimi problemami
  19. nie teges jest z całą pewnością,ale nie z terapeutą ale ze mną. Przez całe życie nikt nigdy nie rozmawiał ze mną o moich problemach, o mojej przeszłości i o moich uczuciach. Dla mnie to nienormalne że ktoś chce mnie wysłuchać.
  20. przeczytałam, pasuje do mnie, a to jeszcze lepsze: http://www.nadzieja.webd.pl/uczucia.php
  21. A jak mamy się tam czuć?? Co to znaczy lepiej? Jakbyśmy się ze znajomym na kawę umówili?
  22. no pisałam ale od tamtej pory już nie tęsknię. Jego długa nieobecność prawiła że znowu zamroziłam uczucia
  23. No dokładnie, nie umiem na bieżąco okazywać uczuć, dopiero jak mi się nazbiera. Np teraz mój syn już ponad 1,5 miesiąca jest na wakacjach a ja za nim nie tęsknię... dzwonię do niego co parę dni bo wiem że powinnam.
  24. A jak właściwie czujecie się siedząc na terapii? Ja jestem zwykle spięta i jakby nie na miejscu. Takie ,,co ja robię tu???,,najchętniej bym uciekła. Jak na razie raz po terapii poczułam ulgę, jak wywaliłam z siebie poczucie winy w związku ze śmiercią mamy.
  25. Gunia76

    poczucie winy

    studnia bez wodyWiesz skoro siedzisz z dzieckiem w domu to tym bardziej powinnaś zadbać o to, żeby chociaż jeden dzień w tygodniu mieć tylko dla siebie. Pojechać do miasta, na basen, do kosmetyczki , na lody nawet, ale bez dziecka, z koleżanką na ploty. Córka twoja już nie taka malutka. ojciec nie może z nią zostać? czy ty po prostu nie chcesz jej od siebie oderwać? Ojciec to też rodzic i ma obowiązek cię odciążyć.Ty w domu pracujesz równie ciężko jak on w pracy i tobie też należy się się wolny dzień.
×