Skocz do zawartości
Nerwica.com

nieprzenikniona

Użytkownik
  • Postów

    1 149
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

6 156 wyświetleń profilu

Osiągnięcia nieprzenikniona

  1. Odnośnie tematu polecam ten post na instagramie: https://www.instagram.com/p/C5XyP8Sso0z/?igsh=MXJycmZuYjVlNDZueA==
  2. BMI 18,5 - codziennie jem słodycze (głównie czekolada itp), bardzo często fast foody (i to duże porcje) albo gotowce (typu naleśniki z serem ze sklepu podgrzewane w mikrofali). Praktycznie nie jem warzyw i owoców, chyba że liczą się frytki z keczupem lub chipsy Piję wyłącznie słodkie napoje bo nie lubię wody. Nie ćwiczę wcale…dzisiaj mój licznik kroków mówi mi że zrobiłam ich 3500 i tak jest raczej codziennie. Chodzę mało, przemieszczam się wszędzie samochodem w sumie. Nie tyję chociaż biorę min Lit i mam prawie 40 lat więc powinnam mieć coraz słabszą przemianę materii. Oprócz syfu w głowie który raczej na wagę nie wpływa mam jeszcze tocznia ale w lekkim wydaniu i z niewielkimi objawami. Ludzie którzy mnie znają i widzą co i w jakich ilościach jem (np w pracy) patrzą się na mnie jak na trójgłowego potwora… prawie codziennie słyszę jak to niesprawiedliwe etc.
  3. Moja diagnostyka w kierunku DID okazała się kompletnym niewypałem. Na drugim spotkaniu okazało się, że pani psycholog, która się tej diagnostyki podjęła (napisałam w mailu, że chodzi mi dokładnie o zróżnicowanie DID/P-DID/OSDD od c-PTSD i BPD) nie ma nawet podstawowej wiedzy na temat DID - kłóciła się ze mną, że nie należy ono do zaburzeń dysocjacyjnych a osobowości xd. Natomiast jak już powiedziałam jej o głosach w mojej głowie stwierdziła, że to objaw psychotyczny i nie pomogło tłumaczenie, że moja terapeutka i lekarka wykluczyły u mnie psychozę/ schizofrenię….także finalnie po burzliwej wymianie mailowej (dostałam nawet sugestie ze mam guza mózgu hahaha) dałam sobie spokój i póki co odechciało mi się podchodzić do tego po raz drugi. Natomiast jeśli znowu mnie najdzie zabranie się za diagnostykę to już tylko Katowice. Natomiast na terapii staram się to ogarniać jakoś ale idzie mi średnio, po pierwsze cały czas przemieszczam się pomiędzy „to jasne jak słońce, że to masz”- „wymyślasz sobie zaburzenia bo Ci się nudzi”. Już nawet w pewnym momencie byłam w stanie uznać, że moja terapeutka mi to na siłę wkręca (chociaż to ja przecież pierwsza o tym wspomniałam) ale też że ona wiedziała tylko nic mi nie powiedziała xd jednym słowem mam 100 skrajnych wersji i każda jest dla mnie tak samo prawdziwa heh. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że uświadomiłam sobie, że nie pamiętam bardzo wielu rzeczy, min co i dlaczego myślałam i czułam w danych momentach (nieważne czy dobrych czy złych i dotyczy to praktycznie całego życia). Ja nawet nie pamiętam jak czułam się wczoraj, tylko z zapisków wiem, że bardzo dobrze…(Zaczęłam wszystko zapisywać i to co później czytam nieco mnie przeraża bo okazuje się, że kompletnie siebie w tym nie pamiętam). Generalnie to tak jakbym oglądała o sobie film (raz bardziej raz mniej uważnie), więc pamiętam ogólnie większość zdarzeń (wszystko widziane z boku) a nawet czasem co mówiłam i co mówiono do mnie (dialogi w filmie ) ale nie jestem w stanie powiedzieć co wtedy czułam czy myślałam - jedynie po tym co pamiętam mogę podejrzewać, że czułam to czy tamto (bo przeważnie w takich sytuacjach ludzie tak czują)…trochę tak jakbym opowiadała komuś co obejrzałam i co wydaje mi się, że ta osoba tam czuła czy myślała? Jednym słowem uświadomienie sobie tego mnie dobiło aż do ponownych ms… No i w ogóle teraz już nie wiem jak to powinnam leczyć. W teorii powinno się poznać i zaakceptować wszystkie swoje części (czy tam raczej altery), żeby można było zacząć je integrować i doprowadzić do fuzji lub funkcjonalnej mnogości…a ja mam takie bariery pamięciowe (amnezję) pomiędzy nimi, że nie mam bladego pojęcia jakim cudem mam je zacząć określać. Tzn dostałam poradę od innych podobnych osób aby wszystko zapisywać a z czasem wyłoni się coś bardziej „jasnego” i będzie można zacząć to sobie jakoś układać. Mam nadzieję że tak… ale sobie zrobiłam tu dzienniczek swoją drogą to powiem Wam, że DID w Polsce jest mocno niedodiagnozowany i ludzie często lądują z innymi diagnozami i złym leczeniem (najczęściej bpd lub schizofrenia - ja leczyłam się przez 16 lat na bpd) . Nawet ta psycholog która miala mnie diagnozować na codzień pracuje w szpitalu…zapewne tylko jak się dowie, że ktoś słyszy głosy to wali mu bez zastanowienia psychozę w diagnozie A słyszenie głosów jest dużo częstsze u osób z DID i pokrewnymi niż w schizofrenii… Także jeśli do tej pory słyszeliście w swojej głowie różne głosy (komentujące, spierające się, wyzywające ale czasem służące radą) i myśleliście, że każdy tak ma (jak ja do ubiegłego roku xd) a do tego macie objawy jak przy bpd z poczuciem braku ciągłości siebie i przedłużające się dysocjacje to duża szansa, że możecie mieć coś ze spektrum DID. btw. Podobno myśli też nie powinny zwracać się do nas w drugiej osobie - przynajmniej moja terapeutka tak mi wczoraj powiedziała bo dla mnie to też norma że raz o sobie myślę na zasadzie „ja” a raz na zasadzie „ty”
  4. Zaczęłam diagnostykę ale nie do końca jestem pewna co z tego wyjdzie (mam wrażenie, że ta psycholog raczej będzie chciała tą diagnozę obalić niż stwierdzić, zwłaszcza że dała mi do wypełnienia mmpi-2 zamiast konkretnych testów pod zaburzenia dysocjacyjne…) za to podzieliłam się swoimi obawami czy to przypadkiem nie DID (lub coś w tym spektrum) z moją terapeutką i chociaż spodziewałam się raczej zaprzeczenia ew czegoś podobnego to ona się ze mną w sumie zgodziła od razu (zwłaszcza jak opowiedziałam jej o wszystkich dziwnych zdarzeniach w jakie mi się przytrafiają co jakiś czas ale wcześniej nie widziałam sensu aby je wprowadzać na terapię). Także teraz próbuje jej wytłumaczyć jeszcze raz jak to wszystko wygląda z mojej perspektywy (tzn że w mojej głowie są różne, niezależne od siebie byty, które mają różne poglądy, odczucia, pamięć itp.) i mam nadzieję, że jeśli zacznie do mnie podchodzić w ten sposób (tzn nie traktować jako całość o różnych odczuciach itd a jako niezależne części w jednej głowie) to może wreszcie coś w moim leczeniu ruszy do przodu
  5. Właśnie nie jestem pewna, dlatego idę na diagnostykę - myślałam że nie mam zaburzeń pamięci a jak zaczęłam w tym roku więcej czytać o DID to odkryłam że podejrzewałam to już rok temu i zrobiłam sobie pakiet testów w necie (miałam w tel zapisany login i hasło) - oczywiście wynik podwyższony ale musiałam o tym zapomnieć?! No i możliwe że to też tłumaczyłoby głosy w mojej głowie - dopiero rok temu na wizycie u psychiatry zrozumiałam że powiedzenie: „słyszę głosy od zawsze” to nie było coś przeciętnie normalnego - w sensie ja w ten sposób od zawsze myślę i w sumie nawet nie zastanawiałam się czy inni też tak mają czy nie….właściwie dopiero jak w tamtym roku jeden z tych głosów dość mocno naciskał na to żebym się zabiła to stwierdziłam, że to już jednak trochę wykracza poza norme i dopiero wtedy powiedziałam o tym terapeutce i lekarce…
  6. Problem polega na tym, że ja się nie czuję ani specjalnie smutno ani źle ani nie mam ma ms itp. Mam takie odrealnienia, zawieszki, jednym słowem dysocjacje, że ciężko się z tym już funkcjonuje na codzień. Pomijam, że zaczyna być to realnie niebezpieczne - ostatnio przy prędkości 120km/h nie byłam w stanie stwierdzić który pedal to gaz a który hamulec i prawie wylądowałam na barierce (bo musiałam zjechać z trasy a nie mogłam wyhamować przed zjazdem) i to nie pierwsze takie zdarzenie z ostatnich czasów, chociaż to zdecydowanie było najbardziej zagrażające…także albo opętało mnie coś co chce mnie zabić albo to jednak ostre zaburzenia dysocjacyjne….
  7. U mnie też /cenzura/nia, ostatnio mój mózg funduje mi takie akcje, że przestaje ogarniać. Zaczynam diagnostykę w kierunku spektrum DID bo skończyły mi się wymówki względem tego co się ze mną dzieje (chyba że uznam że opętały mnie złe moce heh ale w to akurat sama nie wierzę)
  8. Dasz radę, wtorek już blisko trzymam kciuki
  9. Na ostatniej sesji moja terapeutka wyglądała naprawdę na przerażoną tym co zrobię za kilka dni (nie jest to nic związanego z ms ani autoagresją). A ja przedstawiłam jej sytuację i tak w mocno okrojonej wersji żeby nie brzmiało zbyt drastycznie. Najgorzej że zaczęła mi snuć czarne scenariusze co może mi grozić, chociaż do tej pory to ja byłam w tym mistrzem…i teraz nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, bo chociaż będzie to pewnie kiepskie doświadczenie to ryzyka o jakim ona mówi praktycznie nie biorę pod uwagę (właściwie dopóki o nim nie powiedziała to nawet sama na to nie wpadłam), czy może jednak to ona nieco przesadza
  10. Pod wpływem ostatnich zdarzeń i przemyśleń postanowiłam rozpocząć diagnostykę w kierunku DID/OSDD (dysocjacyjne zaburzenia tożsamości/ inne określone zaburzenia dysocjacyjne). Wstępne testy przesiewowe wychodzą mi dość wysoko i chociaż do tej pory to „olewałam” to jednak zaczęłam podejrzewać, że mój brak postępów w terapii może być wynikiem błędnej diagnozy (wstępnie BPD, obecnie C-PTSD) i że wynika w dużej mierze z braku ciągłości tożsamości. Problem jest taki, że nie ma zbyt wielu osób w PL specjalizujących się w tych zaburzeniach, więc trzeba się trochę wysilić, żeby diagnozę uzyskać (oczywiście nie mówię tu o przypadkach „książkowych”- bo takim łatwiej), zresztą podobno niektórzy lekarze w ogóle nie uznają tych zaburzeń jako czegoś co istnieje. Zobaczymy co z tego wyjdzie, póki co umawiam się na wstępną konsultację w tej sprawie
  11. Ja akurat nie mam napadów lęku ale mam toczeń, zdiagnozowany trochę ponad rok temu ale zdrowie zaczęło mi się sypać jakieś 3 lata wcześniej….z tym, że u mnie jednym z objawów było potworne zmęczenie, wręcz codziennie po pracy musiałam się zdrzemnąć a później spałam normalnie całą noc, do tego w weekendy zawsze spanie w dzień etc. W każdym bądź razie cały czas zwalałam to na psychikę bo wyniki ogólnie miałam niezłe, moja psychiatra próbowała dopasować mi leki pod neuropatię, poszłam na terapie itd. Po tych 3 latach szukania przyczyn w końcu nawet moja psychiatra powiedziała że mam znaleźć jakiegoś diagnostę i nie pozwolić się wyrzucić z gabinetu dopóki nie ustali co mi jest (byłam już w stanie skrajnego wycieńczenia i miałam tyle somatycznych objawów, że nie dało się już tego zwalić na psychikę)…w końcu trafiłam do reumatologa i wyszły mi dodatnie dsDNA. Inne wyniki nadal miałam dobre ale włączono mi leczenie plaquenilem - po ok 3-4 miesiącach większość objawów albo całkiem ustąpiła albo się znacznie zmniejszyla. Także toczeń może faktycznie podszywać się pod niemal wszystko i nie trzeba mieć od razu tragicznych wyników czy zajętych nerek…
  12. Żyjąc już jakiś czas z diagnozą bpd (16 lat od postawienia diagnozy) mogę powiedzieć, że życie z takim zaburzeniem osobowości jest dość specyficzne, były okresy względnego spokoju, kiedy właściwie nabierałam pewności, że wszystko co złe mam już za sobą…a później działo się nagle coś takiego, że znowu kończyło się stanami depresyjnymi i myśleniem o tym aby zakończyć swoje życie. Żeby było „zabawniej” to wszystko działo się już tylko w mojej glowie bo od tych kilkunastu lat wiodę bardzo stabilne, spokojne i właściwie szczęśliwe życie i jedyne co stanowi w nim część niszczącą to mój własny umysł. A żyję z zewnątrz całkiem normalnie, mam męża, dzieci, stałą pracę, znajomych itd ale w tle nadal leki i terapia, bo inaczej mogłabym w pewnym momencie nie przeżyć…już nawet nie łudzę się, że kiedyś uda mi się żyć jak gdybym nie miała żadnych problemów psychicznych, chyba już przyzwyczaiłam się do myśli o leczeniu do końca życia.
  13. Ale ja nie mówię że to działanie dysocjacji to coś dobrego (w ogólnym rozumieniu) tylko, że właśnie używamy jej aby sobie w danym momencie pomóc (chociaż nieświadomie bo świadomie nie da się dysocjować) - także staje się takim chwilowym wybawieniem i dlatego wcale nie tak łatwo się jej pozbyć ( to trochę jak sięganie po butelkę przez alkoholika - robi to żeby sobie chwilowo „pomóc” chociaż wiadomo, że na dłuższą metę to nie działa - oczywiście tutaj działanie jest dużo bardziej świadome i nieco inne w skutkach). Też dysocjuję z różnych dziwnych powodów (niekoniecznie nawet logicznie połączonych z traumą) i to jest upierdliwe ale czasem to odcięcie pojawia się w idealnym momencie, kiedy wszystko we mnie krzyczy, że nie zniesie już ani sekundy więcej - wtedy zamiast np targnąć się na własne życie bo nie daję rady wszystkiego wytrzymać to po prostu dostaję „odcinkę” - i z dwojga złego wolę jednak takie rozwiązanie
  14. super że się udało, na pewno wiele wniesie do terapii ale też dzięki temu łatwiej będzie budować przyszłość
×