Skocz do zawartości
Nerwica.com

kikut

Użytkownik
  • Postów

    44
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kikut

  1. Strasznie mnie męczy koszmarna emocjonalna pustka. W ogóle nie czuję siebie, nie moge dogrzebać sie do emocji, które pod pustką się kryją. Nie mogę ich poczuć i odreagować. Jestem wyczerpany, marzę o chwili spokoju i odpoczynku. Bywacie puści?
  2. kikut

    Przyczyny nerwicy

    Zgadzam się i ze smutkiem przyznaję swoja przynależśność do kloszardów. Od najmłodszych lat ochraniany i wyręczany prawie we wszystkim przez matkę, nawet wobec moich jawnych sprzeciwów, ponadto "opuszczony" przez tatę, który niezbyt poradził sobie z przeciągnięciem mnie na tę "męską", odważniejszą stronę życia, mam dziś kłopoty. Czytałem gdzieś, że jednym z najbardziej patogennych zachowań rodzicielskich jest matczyna nadopiekuńczość wobec syna. Wiem po sobie jak trudno jest odseparować się później od rodziców i stać się zdrowym emocjonalnie człekiem.
  3. kikut

    [Kraków]

    Hej Krakusy! Wesołych Świąt mimo wszystko! Nowy rok będzie lepszy, zobaczycie!!
  4. kikut

    nerwica mija!

    ewita, coś w tym jest. Siedzę w domu już tak długo i wiem, że jak sie z niego nie wyrwę to nie wyzdrowieję, ale oczywiście wiadomo, że makabryczne objawy nie pozwalają i tak w kółko. Poznałem w necie dziewczynę z Warszawy. Umówilismy się u niej. Pojechałem samochodem z Krakowa (co prawda z siostrą, bo sam bym "umarł ze strachu"). Jak juz tam przyjechałem, jak się spotkalismy, jak otoczyły mnie całkiem nowe bodźce (pierwszy raz w stolycy) to cała ta nerwica, depresja i inne badziewie nagle, na te parę godzin zniknęło. Było super! Da się, ale to niestety wymaga tytanicznego wysiłku. Gratulacje Konrad - też bym chciał!
  5. A ja powiedziałem sobie w końcu "dość". Ileż można się izolować. Wziąłem i... zacząłem wychodzić. Dzisiaj też - właśnie wróciłem. Nie powiem - cudownie nie jest, świat zdaje się obcy, inny niż ten, do którego byłem przyzwyczajony. Ludzie których kiedyś dobrze znałem są troszkę dziwni, mają inne problemy, żyją innymi niż ja sprawami. Ale co - chyba to lepsze niz ciągłe siedzenie w chacie. Liczę na to, że świat z czasem w końcu też będzie "mój" jak kiedyś, choć pewnie będzie bolało. Trzymajmy się ramy...!!!
  6. Ja także bardzo bym prosił. lukaszd77@tlen.pl
  7. Jeśli to prawda to lejesz miód na moje serce iwo. Moje przeżycia właśnie między sesjami są tak gwałtowne, że szok. A nasilenie objawów od pewnego stopnia sięga zenitu - już nie mam siły.
  8. Ja chodzę na terapię ponad rok i boję się za każdym razem. Terapia to trudna sprawa, ale mówią że pomaga.
  9. Paulinka! Jak Cię złapie atak to powiedz o tym - to będzie oznaczać, że dotykacie ważnych spraw.
  10. Też to mam. Te natrętne, uporczywe myśli są koszmarne. Do tego ciągły lęk przed nimi właśnie. Ale to mija, tylko migusiem do psychologa!
  11. kikut

    [Kraków]

    Czołem! No to coraz nas więcej. Nerwowe miasto . Gdzie i jak się leczycie?
  12. kikut

    Nerwica a rozwój człowieka

    Czytał ktoś? Jeśli tak to jakie mieliście odczucia? Ja jakbym czytał o sobie .
  13. Możesz też spróbować wybrać się do psychologa. Wiem że łatwo mówić żebyś się przełamał i wszystko powiedział - gdybyś mógł to pewnie byś tak zrobił. Ale powolutku, z pomocą specjalisty się uda.
  14. kikut

    Psychoterapia

    Nie o taką ocenę mi chodziło. Terapeuta raczej nie powie Ci, że to co dzieje się w Twoim wnętrzu jest złe, głupie, niedorzeczne i że powinnaś "wziąć się w garść". Mnie też (i zapewne nie tylko mnie) terapeutka nie głaszcze po głowie, często czuję się po sesji jak po szychcie w kopalni, ale chcę wierzyć, że wie co robi.
  15. kikut

    Psychoterapia

    Psycholog nie będzie Cię oceniać. Psychoterapia jest trudna bo samemu trzeba dotknąć tego, co najbardziej boli. Mówią że na dłuższą metę to dotyk uzdrawiający - ale to musi potrwać. Długo. Powodzenia!
  16. kikut

    Czołem!

    Cześć wszystkim! Męczę się z tym cholerstwem już kawał czasu. Fajnie że jest to forum - pomaga.
  17. kikut

    Psychoterapia

    Czołem! Chciałem Was zapytać jak przebiega lub przebiegała Wasza psychoterapia. Szybko czy wolno, łatwo czy z problemami, jak po maśle czy jak po grudzie, z efektami czy bez itp. Czy, tak jak mnie, dotykały Was podczas leczenia załamania, niechęć, zwątpienie na przemian z nadzieją, euforią. Czy wy też w trakcie trwania psychoterapii odczuwaliście często pogorszenie samopoczucia, nasilenie objawów nerwicy/depresji? Jeśli tak, to jak to sobie tłumaczycie lub jak tłumaczy to terapeuta? Czy to nieodłączny element zdrowienia? Co to może oznaczać? Pozdrawiam.
×