Skocz do zawartości
Nerwica.com

pati251

Użytkownik
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pati251

  1. kiedys non stop bylam dla innych...liczylam sie z innymi...z ich zdaniem..itp...od kiedy choruje skupiam sie glownie na sobie..nie jestem egoista..ale robie to co juz kiedys powinnam byla...odnajduje siebie i swoje potzreby...brakowalo mi tego mojego "egoizmu"...
  2. nadzieja..kiedys wyrzucilam to slowo ze swojego slownika..ale powoli do niego wracam..bo czym jest realizacja marzej jesli nie mamy nadzieji...
  3. krytyka ma swoje plusy..tak moze nam sprawic przykrosc ale moze nam pokazac nas z innej strony..cos czego nie dostrzegamy...
  4. pati251

    zadajesz pytanie

    czekolade a ty co bys chcial dostac?
  5. po czesi moze i tak..ale jestem osoba,ktora soebie sama poradzi w zyciu..nie jestem typem osoby co nie odnajduje sie w zyciu..tak rodzice odrabiali za mnie lekcje zalatwiiali wszystko..ale to bylo kiedys..gdy wyszlam z domu radzilam sobie duuuuzo lepiej niz oni przypouszczali..z niemal wszystkim...do dzis mi tak zostalo..potrafilabym wyjechac gdziekolwiek i zyc...moglabym zyc wszedzie i bym sie odnalzla..nawet gdybym nie miala pomocy z ich strony...a kwesti nadopiekunczosci..skonczylo sie to w momencie kiedy..rodzice mowili mi nie mozesz..a ja na przekor im(nawet nie majac na to ochoty)mowilam,a wlasnie ze tak..i szlam badz robilam to..i tak wychowalam soebie rodzicow:)..a tak serio to nauczylo mnie i ich wspolpracy:)...
  6. jesli chodzi o rodzine wiem,ze czesto poruszany jest ten watek przy nerwicy..ale w moim przypadku chyba nie jest to prawda...jedyna kwestia wada ale dla mnie zaleta byla nadopiekunczosc moich rodzicow..wychowywalam sie w normalnym domu pelnym milosci..wiec rodzicom nie mam nic do zarzucenia..nei bylam tez nigdy swiadkiem patolgicznych zachowan z ich strony do nas dzieci czy ich zachowan do siebie nawzajem... moj psychiatra stwierdzil,ze wynika to z mojej przeszlosci,ze jest to wydarzenie traumatyczne z przeszlosci(zaczelam chorowac po 2latach od rozwodu)..mialam wszystko czego pragnelam niemal..kazde moje marzenie sie spelnialo..miala wspaniala rodzine, mialam wspanialego meza(nie mielismy dzieci ale to nie bylo az takim problemem bo bylismy mlodzi), konczylam studia, mialam nie najgorzej platna prace i satysfakcjonujaca(kontakt z ludzmi)...zycie jak z bajki....a jednak czar prysl..prawie wszystko na co pracowalam kilk lat..zawalilo sie w jeden miesiac....starcilam prace..stracilam meza...przerwalam studia na 3roku...(w tym roku wrocilam po 2latach)...to byl szok..3miesiace niemal nie wychodzilam z lozka....tylko wl/wyl tv..odpalalam fajke od fajki..pilam...pozniej znajomi imprezy i tak w kolko..dzien w dzien alko i imprezy....pozniej doszla praca..kolejny facet ktory mi pomog sie podniesc...a potem zostawil przed samymi zareczynami.....i znow znajomi i alko i praca i tak w kolko..mialam wyrzuty do samej siebie..jednakl nie potrafilam inaczej....nie bylam alko...ale pilam codzien dla towarzystwa...a towarzystwo szukalo takich jak ja..takie samo..dopiero niedawno sie ogarnelam..wracam do normalnosci...rodzina sie za mnie wziela:)..zaczela sie choroba.......i to ona mi uswiadamia duzo..ona pozwala mi poznac siebie i swoje potzreby...wg mnie choroba ma nas czegos nauczyc...teraz potrafie siedziec sama i sie nie nudzic..wrocilam na studia do ksiazek i znajomych ale nie koniecznie z alko....
  7. czytaja tutaj jeden post apropo brania tabletki po "kawalku"..przypomniala mi sie pewna historia..na poczatku choroby kiedy jeszcze leki od psych nie dzialaly..mialam hydroksyzyne...bylam w pracy i juz opanowalam motyw,ze jak mi sie robi slabo biore ja i przechodzi..no wiec i tak bylo...wstalam od biurka zakrecilo mi sie w glowie wzielam jak zwykle hydr...i tak kilka tabletek 2albo3 przez kilka godzin i nadal chodzilam kolowata...musialam sie zwolnic do domu..ale analizujac swoj dzien..stwierdzilam,ze nie bylo mi slabo tylk bylam "pijana" od hydr..czyli wzielam za duzo..i nie wiedzilam czy jest mi slabo czy chce mi sie spac...ale w koncu dotarlo do mnie,ze przegielam z iloscia...dzis juz mam nauczke na przyszlosc... -- 06 gru 2011, 21:29 -- ja mialam 2 rodzaje atakow, jeden byl gorszy od drugiego a drugi gorszy od pierwszego:/ : 1)krecilo mi sie w glowie, mroczki i nogi z waty, czulam,ze zaraz zemdleje..glownie przy z miani epozycji... 2)dusialo mnie, nie moglam oddychac..wielka kulka w gardle i brak powietrza..
  8. jak mi jest zle pakuje sie na kilka dni i wyjezdzam do przyjaciol z malym dzieckiem..jak nie mam takiej mozliwosci, badz dla odmiany przyjaciele znajomi wyjscia..nawet jak nei mam na to ochoty!!!..rodzina..czesto spokoj ale i czasem zdrowa zabawa...kiedys pomoglaby mi praca..ale teraz nei wiem czy to kwestia pracy czy choroby jakos nie zachwycam sie nia jak kiedys...ale to zalezy od osoby...kiedys bylam typem imprezowej dziewczyny..malzenstwo mnie zmienilo ale to inna kwestia..wiec ja polecam spotkania z bliskimi znajomymi...no i lekarza jesli naprawde jest zle...
  9. tak balam sie po tym jak naczytalam sie na forach i po tym co wyczytalam w ulotce..ogolnie ja mam takie podejscie do zycia,ze nie pakuje sie w cos z czym sie nie zapoznam...rodzice uswiadomili mi,ze w kazdej ulotce musza byc wymienione skutki uboczne..nawet jednoosobowe przypadki..i zeby nie czytac ulotek..ja jednak mysle troche inaczej niz rodzice..zapoznalam sie z ich opinia ale i tak wyczytalam co moze sie stac..przez 1-sze dni staralam sie byc w najbezpieczniejszym miejscu(dla mnie jest to dom rodzicow) balam sie zostawac sama balam sie,ze zemdleje,ze sie nie obudze,ze nikt mi nie pomoze..albo ,ze zglupieje..bede gadac brednie albo cos..strasznie sie balam wszystkiego...ale nie mialam wyjscia..przygotowana na to co moze sie dziac..zazylam..nie bylo tragicznie ale nie bylo tez pieknie..tylko,ze do dzis nie wiem czy to kwestia leku czy choroby..ja mialam tak,ze gubilam mysli,zawieszalam sie,krecilo mi sie w glowie,czulam,ze mdleje..itp..1lek-belergot musialam odstawic..zle dzialal nie wiedzialam co sie ze mna dzieje..bralam go chyba tylko tydzien do tego widzialam jak rece wolno mi chodza,ze robie sie powolna,ze wszystko zwalnia..musialam go odstawic bo mi nie sluzyl...ale jesli chodzi o parogen i deprexolet powiedzmy,ze moglo byc gorzej...dzis moge powiedziec,ze mniej wiecej moge w miare funkcjonowac..chodze do pracy nawet na 14h..wyjezdzam poza miasto,wychodze na imprezy..biore leki i jest w miare..a jak jest zle wiem,ze musze sie polozyc i mija...boje sie tylko dnia kiedy bede musiala odstawic leki... ps.na poczatku doraznie bralam hydroksyzyne dla mnie to swietny lek... -- 06 gru 2011, 21:18 -- ..fakt kazdy organizm reaguje inaczej..dla mnie mogl to byc szok..ja nie stosowalam juz nawet tabletek przeciwbolowych..jestem zwolenniczka ziol i innych niefarmakologicznych pomocy...wiec stwierdzam,ze moj organizm przez dluuuugi czas ok 2-3lata nie mial w sobie zadnego leku wiec moje objawy mogly byc nasilone..ale to tez kwestia organizmu czyli tego co sie w nim znajduje..co jemy jak zyjemy co pijemy...itp
  10. nie mam lekofobii ale tez balam sie wziac leki..ogolnie jestem przeciwniczka lekow..ale w zwiazku z tym,ze mialam ataki(zaslablam kilka razy i nie moglam oddychac)..nie mialam wyjscia..tez balam sie wziac ta pierwsza tabletke..nie bylo tak zle..czujlam sie co prawada jak po jakims narkotyku(parogen) ale po jakims czasie to minelo..z kolei jesli chodzi o deprexolet..ten lek bralo mi sie milo od samego poczatku..po kilkunastu minutach wszystko mi obojetnialo..wiec moim zdaniem nie bylo tak zle..ogolnie zanim wzielam 1tabletki poczytalam forum i tak sie nastraszylam,ze stwierdzilam,ze nie ma opcji..jednakze bylam w takim stanie,ze nie mialam wyjscia..musialam wstac z lozka i zaczac w miare zyc...
  11. pati251

    Co teraz robisz?

    mam zamiar napisac prace na zajecia..pod tytulem: "mysli samobojcze, samookaleczenia"..ech..jakie to zycie jest popieprzone..roznie dobrze moglabym opowiedziec grupie o wlasnych doswiadczeniach(mysli samobojcze)....
  12. sama jakies 7 dni temu mialam problem z kasa..bik, komornik itp....postaraj sie to ogarnac..usiasc i na spokojnie pomyslec...mysle,ze "my" nie powinnismy sie stresowac takimi kwestiami..uwierz mi nie warto....
  13. pati251

    zadajesz pytanie

    nie gdzie chcialabys/chcialbys mieszkac?
  14. pati251

    Ave \m/

    sama kiedys mialam mysli samobojcze.."probowalam" raz..lecze sie na depresje i nerwice..chcialam to zrobic po stracie osoby ktora tak bardzo kochalam jak nikogo..nawet siebie..i to on..mi na to nei pozwolil..szarpnal mnie wybiegajaca na ulice..i powiedzial "co ty odpierdalasz!!!" nie mysl tylko o sobie..pomysl o innych..nie jestes sama..sa inni ktorzy beda przez to cierpiec bardziej niz ty!!!..w moim otoczeniu sa tacy ludzie..mam przyjaciol od 20 paru lat i wciaz ich przybywa..prawdziwych nie takich ludzi co to miliony sa na swiecie...kazdy ma cos dla czego/kogo warto zyc..jesli twoj problem wynika z tytulu jednej(kilku)osob..nie warto!!!..zyjmy tak jak chcemy..ja stracilam 2lata..na walke z choroba i swoimi myslami..malymi krokami osiagam to czego kiedys tak bardzo pragnelam....i chociazby mialaby co jedna osoba dla ktorej chce zyc..zrobie to dla niej..czy to przyjaciolka czy przyjaciel czy ktos z rodziny.......
  15. tez tak chce!!!..ale to od jutra:)..ech ja wszystko odkladam na potem..nie znosze tego....
  16. tak ale sami wiemy bedac doroslymi ludzmi,ze to tylko jakies utarte schematy..probujmy innym to uswiadomic..ze nie sa "inni"..znam ludzi, ktorzy zrobili "to" bo juz wypadalo...to bez sensu..na wszystko jest pora..dla jednego bedzie w wieku 15..innnego20lat...kazdy ma swoj rozum i wie co jest dla niego najlepsze... -- 06 gru 2011, 18:07 -- ja tez kiedys non stop przejmowalam sie tym co powiedza inni..to nie ma zadnego sensu..tylko wpedza nas w chorobe:/....
  17. mnie cieszy to,ze sa ludzi ena ktorych moge polegac..tacy prawdziwi przyjaciele...kumpel kupujacy mi bilet do niego(anglia) na swieta..i znajomi na ktorych moge liczyc..ludzie ktorzy nie oczekuja nic w zamian...bezinteresowni...
  18. sama nie wiem co badz kogo tu spotkam..wczesniej juz czytalam rozne fora..jednak nie bylam zalogowana nigdzie..mam nadzieje,ze sa tu ludzie, ktorzy po czesci rozumieja, wspieraja itp...potrzebuje wsparcia duchowego..i to samo chcialabym dac innym..nie chce byc sama kiedy dopadnie mnie smutek badz atak...
×