Skocz do zawartości
Nerwica.com

moniczka87

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia moniczka87

  1. moniczka87

    witam

    Dobrze wiedzeic ze nie jest sie samemu... Zycze powodzenia w walce i wielu pozytywnych mysli bo one sa naszym najlepszym a zarazem najtrudniejszym w zdobyciu lekarstwem. Takie forum jest genialnym sposobem na wiare w lepsze jutro. POzdrawiam
  2. Kochane oczywiscie, ze krytyka jest konstruktywna i ma dwa oblicza...pozytywne i negatywne...ale w tym czasie najmniej potrzebowalam nawet konstruktywnej krytyki. Chociaz byc moze faktycznie byl to rodzaj przenosni..sama nie wiem. Wiem natomiast, ze moje mysli zaczynaja mnie wykanczac...caly czs mam smierc w glowie i tak straszny strach... nawet pieczeie piernikow na swieta wydaje mi sie w tym roku taki smutny... bo jak to ostatni raz... To jest straszne....!!!!!!!!!
  3. Sciskam Cie mocno i mimo, ze nie znam to serdecznie przytulam. Kazdy ma swoja historie i kazdy z nas nosi swoj krzyz..Twoj byl ciezki i teraz odczuwasz tego skutki. Mimo wszytsko jestes bardzo dzilena kobieta. Kazdy z nas potrzebuje minuty dla siebie tak zeby naladowac baterie wiec nic dziwnego, ze zaczynasz sie denerwowac z byle powodu. Ja rowniez mam nerwy na postronku.. puszczaja zupelnie nie potrzebnie ... Choroba duszy potrafi wyrzadzic wieksza krzywde nizeli ciala. Nerwy i stres sa najgorszymi doradcami... Dobrym krokiem jest umowienie sie z psychiatra i psychoterapeuta ale pisanie swoich uczuc tutaj tez bardzo pomaga.. a juz konwersacja z kims kto doskonale rozumie Twoje dysfunkcje ejst najwieksza ulga jaka mozna tylko znalezc. Pozdrawiam Cie serdecznie
  4. Chetnie sobie pojecze... jestem 1000km od swojej rodzina i to o zgrozo na wlasne zyczenie..: Od dwoch tygodni borykam sie w tym obcy kraju ze wszystkim sama bo moj partner wyjechal na miesiac a do tego wiecznie paletaja sie w domu choroby, ktore roztrajaja mnie nerwowo...;( Dobrze jest tak sobie pojeczec...
  5. Drogie Rina i jasaw, Pozytywne myslenie to moja mantra kazdego dnia...Stoje przed lustrem i mowie na glos, ze pozytywnie myslenie dziala cuda... nie uzywam zdan z NIE... stwierdzilam, ze dzieki temu przynjamniej dwa razy pomysle za nim cos powiem. Dziecko to faktycznie cudowna istota dodajaca skrzydel...szkoda tylko ze jej osoba paralizuje mnie strachem... ze jej sie cos stanie badz mnie wiec i tak ona zostanie pokrzywdzona. Droga Jasawa, Moja coreczka ma trzy lata i potrafi podejsci , przytulic i zachowac sie bardziej dorosle niz jej mama. Ale jest moja iskra nadzieji i milosci. Dzieci wylatujace z gniazda to bol...ja bylam tym ptakiem i wiem jak mnie to bolalo i do jakich stanow na poczatku doprowadzalo. Droga Rina, Moim antidotum zawsze byla nauka, tak wiec i teraz jako ze wyjechalam do innego panstwa, ucze sie jezyka i te 4 godziny dziennie sa dla mnie jak odnowa biologiczna. Podziwiam Cie, ze moglas pracowac w szpitalu, mnie to miejsce doprowadza do szybkiego nawrotu atakow mysli i objawow fizycznych. Ja sie tego miejsca boje. A w zyciu na pewno sie ulozy...Kochana musimy sie tylko otaczac ludzmi, ktorzy nas rozumieja i kochaja bo tylko oni dodadza nam sil i wiary. :) Droga Monika1974, Jak mieszkalam w POlsce bralam leki przepisane przez psychiatre, po ktorych nienajlepiej sie czulam. Chodzilam tez na terapie ale mialam wrazenie, ze psychoterapeutka mnie wiecznie krytykuje i mam mi za zle pewne decyzje w zyciu. Teraz przebywam w Niemczech i ciezko tu o polskiego specjaliste ale mam juz termi umowiony na styczen. Dziekuje pieknie, za odpowiedzi dodalo mi to skrzydel i wiary. :)
  6. Witam serdecznie ... Jestem tu zupelnie nowa i pragne sie podzielic z Wami swwoimi lekami i obawami dotyczacymi mojego zycia. Zawsze bylam strasznie wrazliwa i lekko rozchisteryzowana ale teraz moj stan pobija wszelkie rekordy. Wszystko na dobre zaczelo sie przeszlo dwa lata temu jak odszedl odemnie moj maz a potem pol roku pozniej zginal w wypadku samochodowym... to byla istna lawina emocji. Od jego smierci pamicznie boje sie ze ja rowniez umre i moja 3,5 letnia coreczka zostanie. Mysle tu glownie o zachorowaniu na raka. Wszystko co ledwo mnie tylko zaboli juz ma swoje odzwierciedlenie w chorobie nowotworowej. Napawa mnie to przerazeniem. Rzucilam palenie, staram sie zdrowo odzywiac, robi eregularne badania ale zawsze znajde cos co jest odstepstwem od normy. Teraz mam nowa rodzine, wyprowadzilam sie do innego kraju i z zewnatrz zdawaloby sie, ze o nic nie powinnam sie martwic, powinnam cieszyc sie zyciem i prosze mi uwierzyc...strasznie chcialabym aby tak bylo. Nie chce byc rozchisteryzowana i maruda tylko ciszaca sie zyciem mloda mama i kobieta. Kazdego dnia budze sie ze strasznym lekiem w glowie... kazda nawet kolorowa mysl potrafi w ciagu 3 minut zamienic sie w najczarniejsza z najczarniejszych... i to jest silniejsze odemnie... wcale nie siedze i nie wymyslam scenariuszy one same nadchodza... czasami potrafie sie z tego smiac i mowic, ze jakby przelac moje mysli na papier to wyszedlby z tego calkiem niezly thriller. Szkoda tylko, ze musialabym wszystkich glownych aktorow usmiercic:( Tylko, ze smiech przychodzi na 5 minut a lek i strach towarzysza mi wiekszac czasu. Czasami to nawet jest mi wstad, ze tak sie zachowuje... Najgorsze jest to, ze jestem przy tym strasznie wybuchowa...to tak jakby strach wzbudzal w mojej osobie potezny gniew.. wybucham z byle powodu i nie potrafie sie juz smiac tak jak kiedys.. teksnie za sama soba... Nie potrafie sie nawet uspokoic po wizycie u lekarza...bo stwierdzam, ze on i tak sie mogl pomylic i ze jestem akurat ta nieszczesnica, przy ktorej popelnil blad. Pozdrawiam serdecznie
  7. Witam serdecznie ... Jestem tu zupelnie nowa i pragne sie podzielic z Wami swwoimi lekami i obawami dotyczacymi mojego zycia.
×