Skocz do zawartości
Nerwica.com

GreyEye

Użytkownik
  • Postów

    84
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez GreyEye

  1. nienormalna21 - Mam myśli samobójcze codziennie od 5 podstawówki, jest mi ze sobą źle, jestem niezdolna do życia i głupia. Tak bardzo chciałabym się zabić, ale boję się że mi nie wyjdzie i wszyscy się dowiedzą, będą się śmiać, jak z mojej ciotki która usiłowała to kilku kronie zrobić (w końcu skutecznie). Chciałabym nigdy się nie narodzić, moje życie nie przyniosło nikomu nic dobrego, nie wnoszę nic, od zawsze byłam najgorsza, nawet teraz kiedy kończę licencjat, jestem tą ostatnią... Choć staram się, każdemu to łatwiej przychodzi niż mnie.. Zrobię to, kiedy tylko nadarzy się okazja, załatwię sobie złoty strzał i usnę. Kiedyś myślałam że może gdybym zaczęła życie gdzies indziej, poszła do indii i tam zaczęła od nowa, ale teraz wiem, nigdzie nie może być normalnie, problemem jestem ja sama...
  2. Nie potrafię bawić się bez alkoholu, ponadto, kiedyś nie potrafiłam bawić się nawet z alkoholem. W liceum śmiali się ze mnie że nie potrafię się wyluzować.. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego oni się tak dobrze bawią, po alkoholu było mi nie dobrze, po ćpaniu czułam się jak w czarno białym nudnym filmie którego fabuła nie może być ciekawa a zakończenie musi być złe... Dzięki chłopakowi przekonałam się do dobrej zabawy(poprzez alkohol), jednak ostatnio coraz ciężej mi o dobrą zabawę. Po większej ilości (łatwo to przeoczyć) staję się agresywna, lub płaczliwa, strasznie się wtedy czuję i mam ochotę zdechnąć... Ehh...
  3. Bez niego nie ma życia, nie macie pojęcia jak on mnie zmienił, pod każdym względem, tylko moje zaburzenia pozostały niezmienne... Nie zasługuję na niego, jest normalny, ma normalną rodzinę... Są wygadani.. wszyscy.. a ja? boję się panicznie, wszystkiego, mam ochotę umrzeć, nie potrafię rozmawiać, wyluzować się, uśmiechać się kiedy nie mam na to ochoty... Powinnam być z kimś takim jak ja.. albo z nikim, ale nie potrafię być sama... To mogłoby się źle skończy... ale co jeśli, przez te wszystkie lata czułam do niego tylko przywiązanie? Przecież nie podnieca mnie w ogóle, nie pamiętam kiedy ostatnio to robiliśmy... Co jeśli.. znajdzie sobie inną lepszą (o co nie łatwo)? Dlaczego on nie potrafi zrozumieć dlaczego taka jestem, że byłam molestowana, że nikt o tym nie wie.... wspominałam mu kiedyś (ale łagodniej) o tym, ale dlaczego teraz nie okazuje zrozumienia? Gdyby był spoko przecież chyba sam wysłałby mnie do seksuologa? (albo kogoś)... Nie.. nie wiem, co mam myśleć... nie mam nikogo, koleżanek, kolegów.. nikogo, z nikim poza nim nie rozmawiam.... Kurw aa... jak mi źle..
  4. Od kawy, mogłabym pić ją bez przerwy, nawet teraz, jej zapach, jej smak.. Nie mogę się powstrzymać... Alkohol też ciągnie, po 2 piwach jest ok, jak teraz, ale kiedy będzie 3,4 zaczynam być agresywna, czasami biję chłopaka, czasami bardziej rozwalam sobie palce i stopy, stąpam wtedy po cienkim lodzie
  5. Mam ochotę nie jeść, najchętniej chciałabym żeby było mi wydać wszystkie żebra... Mało jem... ale kiedy jestem z chłopakiem, potrafię zjeść więcej od niego.. nie mogę się opanować... jem i jem, jemy.. gotujemy sobie, ale kiedy wracam do domu, mam ochotę rzygnąć, mam tak słabą wolę, kiedyś próbowałam wymiotować na siłę, ale nie potrafię, nawet po łaskotaniu szczoteczką.
  6. Jestem gównem, byłam i zawsze będę... Nie potrafię z nikim nawiązać kontaktu, nie mam przyjaciół, ciągle kłócę się z rodziną, nie nawidzę ludzi, przeszywają mnie na wylot.... Dziś mój chłopak chciał się ze mną kochać, nie podnieca mnie to, miałam ochotę się zrzygać i uciec... przez godzinę próbował się do mnie dobrać całując mnie po szyji itp... Odwracałam się ciągle albo zmieniałam temat, w końcu powiedziałam "jedźmy już może" . Wiem że w końcu mnie rzuci, kto chce być z dziewczyną która od 4 lat nie lubi seksu... Dlaczego taka jestem? Dlaczego moje cierpienia nie mogą się skończyć.. .Plastry na dłoniach są całe czerwone od krwi, nie kontroluję już kiedy to robię... i jak mocno... nie mam siły na nic, chcę zdechnąć, albo się ujebać w trupa...
  7. Dzięki za słowa otuchy. Powiem jej o zniżce, nie wiedziałam że można ją dostać. Teraz pora na sen, za kilka godzin praca, znój będę jak zombie, choć i tak nie zasnę. Dobranoc
  8. Byłam wielokrotnie. U psychiatry i psychologa... Niestety psycholog nie przynosi mi ulgi, wciąż ma tylko alluzje do tego że odmówilam jedną wizytę i jakoś wydaje się mnie nielubić a z psychiatrą rozmawia mi się dobrze, w tym że w ciąż tylko ja mówię a ona przepisuje mi leki na które mnie nie stać. To błędne koło... Nie zmienię kolejny raz psychologa, bo nawet w mojej poradni nie ma więcej... Nie przynosi to ulgi... Mam dosyć tego życia... Chciałabym się zagłodzić na śmierć, póki co nie jem 12 godzin, może uda mi się dotrwać jeszcze 11 i pół dnia. Ale wątpie, jestem za słaba, pewnie będę chciała wpierdolić jakieś ścierwo, może hamburgera. muszę czasami się tu wyżalić, po prostu muszę, dzięku temu trochę mniej ryczę przed zaśnięciem
  9. Niestety mieszkam z nimi, z ojcem praktycznie nigdy nie miałam kontaktu, z matką od zawsze, ciąglę się kłócę,[ chyba ma nieleczony zespół problemów z osobowością, np budzi mnie o 5 rano że niby ukradłam jej krem (po co mi krem na zmarszczki)]. Moje życie to pasmo porażek... Ostatnio coraz częściej niż co wieczór myślę o samobójstwie
  10. mam już prawie 22 lata. Coraz mniej chce mi się żyć, terapie z psychilogiem i psychiatrą nie pomagają, jest coraz gorzej. Mgła opatula mnie i nic do mnie nie dociera... Kiedy jest więcej ludzi czuję pustkę w głowie, obrywam sobie skórki do krwi, czuję się jak gówno
  11. Niestety nie mam, ledwo co starcza mi na jedzenie, a co dopiero leki.Nie mam siły na walkę... Chciałabym po prostu zdechnąć, gdybym miała więcej odwagi, poszłabym przed siebie, spała w lesie, jadła jagody, doszła po 3 latach do indii i żyła z trędowatymi. Niestety nie mam, mogę tylko narzekać, że chcę zdechnąć... Choć chcę, tak bardzo i ryczeć... Ale nie mogę odejść, coś mnie tu trzyma, w tym zatrutym źródle...
  12. Ale ja już nie chcę, nie mam siły... mam ochotę zdechnąć jak jeszcze nigdy... Bez perspektyw, bez szans... Nienawidzę siebie. Nawet nie mam siana na leki od psychiatry, po co mam do niej chodzić. Bez sensu... Mogliby rozdawać darmowy cyjanek/arszenik dla takich jak ja, móglby w to miejsce wejść ktoś bardziej wartościowy
  13. Chcę zdechnąć, jak pies, wyruchany, konać... Nie zniosę tej męki, psycholog pocisenęła po mnie że olewam zajęcia-opuściłam jedne, chcę zdechnąć, nie ma sensu, gdybym miała złoty strzał morfiny, pistolet, ostry nóż.... Nie nawidzę swoje życia,,, tego życia, nie potrafię nic, jestem gównem, zatruwam życie innym, chcę zdechnąć, w męczarniach.... Siedzę tu sama, w pokoju ciemnym jak w dupie i czekam na śmierć, mogę zdechnąć, jak boga kocham.... Nie ma przekleństwa którym mogłabym określić swoje życie, jebane ścierwo nasuwa mi się, choć to łagodny epitet.... Nie mogę tak więcej, nie wytrzymam.... niech ktoś mi pomoże
  14. Znowu... pyta mnie dlaczego się wstydzę...nie mogę mu powiedzieć, sama tego nie rozumiem... Jak zareagowałby gdybym powiedziałamu że na samą myśl o seksie chc mi się rzygać, że chcę obcinać narządy płciowe, że to wywołuje we mnie wymioty, wymiotuję na nie, brzydzą mnie... nie mogę, to zbyt mnie obrzydza... On pyta dlaczgo nie chce się z nim kochać, nie wykazuję inicjatywy... nie mogę już, nie wiem, co wymyślać, brak mi racjonalnych kłamstw, nie powiem mu, że chce mi się rzygać od samego myślenia o tym... to chore wiem,,,, ale nie mogę inaczej... chciałabym... być normalna... ale mam ochotę.... zdechnąć... dziś powiedziałam to... przy starych "chcę zdechnąć", nieświadomie, uslyszeli to, ale nikt nic nie powiedział... całe szczęście. Kilka dni temu byłam u psychiatry, powiedziała mi, że musze udać się do psychologa, że mam objawy depresyjne i silną nerwicę natręctw, zapisała mi leki... Powiedziała że :"NIE MA ludzi którzy nic nie potrafią, że zostaliśmy po to stworzeni, żeby każdy był w czymś dobry, ja też" ale nie wierzę w to...to pierdolenie.... w czym ja jestem dobra, jestem najgorsza w tym co robię najlepiej, jestem najgorszana studiach, we wszystkim, jestem gównem.... chcę zdechnąć, oddałabym duszę diabłu za nową lepszą osobowość, za kogoś wartościowego, nienawidzę siebie i swojego życia... współczuję mojemu chłopakowi, że się we mnie zachał, mógłby mieć każdą, o tysiąckroć lepszą dziewczynę, a nie takie GÓWNO jak ja, bezwartościowe gówno które nic nie potrafi, nawet ruchać się, nic, zupełnie nic, mogę zdechnąć w tej chwili...
  15. Mój chłopak stał się obojętny w stosunku do spraw seksualnych do mnie, powiedział mi dziś że chciał się ze mną kochać 3 lata i za każdym razem nie miałam ochoty albo robiłam to od niechcenia że już zaniechał wszelkich prób... Obiecałam mu że będę wykazywanć inicjatywę w stosunku do tego.... Ale nie chcę, nie chcę tego robić, rzygać mi się chcę kiedy o tym pomyślę, z kim kolwiek... Dlaczego nie może istnieć świat bez seksu, nienawidzę go, wymiotuję nim... Pewnie w końcu mnie rzuci, po co mu taka dziewczyna, która nigdy nie ma na to ochoty... Niktomu nie będzie to pasowało... Mam dosyć tego wszystkiego...
  16. Kiedy byłam mała też byłam molestowana, mam chłopaka od 3 lat i zmuszam się do seksu z nim, choć podoba mi się za każdym razem, nie mogę zmusić się do gry wstępnej i o samym myśleniu o seksie chce mi się rzygać. Robię to na siłę. Nie wiem kiedy się przełamię, ale widzę że go to niecierpliwi, boję się że zacznie mnie przez to zdradzać. Musisz być bardzo, bardzo cieprliwy, niezwykle łatwo jest ją zranić, musisz być bardzo czuły i dać do zrozumienia że seks nie jest dla Ciebie tak ważny jak uczucie do niej.. Nie możesz jej nigdy wprawiać w zakłopotanie...
  17. Jest tak źle... nawet z chłopakiem nie klei się rozmowa, czuję się tak przeraźliwie ... Głupia... Nie mogę już tak dłużej... Moje życie to pasmo nieszczęść, mam dosyć. Ryczę, znowu, jak pojebana... Alkohol nie tłumi już emocji, wzmaga je, po czasie... Nie mogę już tak żyć. Chciałabym umrzeć, ponownie, co mi to da, jest tak już conajmniej od 8 lat, moje stany nerwowe/depresyjne trwają od kiedy pamiętam... Co to za życie, jest coraz gorzej... Mogłabym umrzeć w tej chwili, nie mam się czym zabić... To brzmi jak łkania nastolatki, ale mam już niedługo 22 lata, a jest coraz gorzej... konwenanse, życie rodzinne, jakiekolwiek, nie jestem w stanie, mam ochotę zamieszkać w opuszczonej przez życie jaskini i trwać... Umrzeć z głodu, samookaleczeń... Pociągnąć ten byt we właściwe miejsce... Czy koniec świara jest prawdziwy? Jeśli tak to umrzemy za niecałe 2 miesiące i cierpienia skończą się, o ile śmierć jest końcem
  18. cudak, A terapia będzie u psychologa? I dlaczego nie iść do psychiatry? Nie pomoże mi? Znalazłam właśnie w necie dobrego psychiatrę w mojej przychodni. Czytałam że psychiatrzy leczą lekami, mam nadzieję że nie będą kosztowały majątku. Dzięki za odpowiedzi, lepiej mi jak widzę że nie wszyscy ludzie mają wyjebane.
  19. cudak - Byłam kilka razy u psycholog, ale rozmowy zupełnie mi nie pomagały, wręcz przeciwnie, pogarszały wszystko. Ona na siłę chciała żebym przyszła z rodzicami, mówiłam jej że mam 21 lat i nie chcę z nimi przchodzić, powiedziała że symuluję aby otrzymać od niej zwolnienie... W mojej przychodni niestety skierowali mnie do psycholog dziecięcego, może nie podołała... 7 listopada mam wizytę u psychiatry, może on mi pomoże. Potrzebuję rozmowy, ale boję się znowu powiedzieć komuś o moich problemach, boję się że znowu ktoś mnie wyśmieje, albo oleje... Co wieczór mój stan się pogarsza do tego stopnia że leżę w łóżku i nie mogę zasnąć do 4/5 i myślę o samobójstwie, o świecie beze mnie. Czasami wyobrażam sobie, że z kimś rozmawiam, ktoś słucha, myślę o moim przykrym życiu o tych wszystkich skrzywieniach i wiem że nigdy się od tego nie uwolnię i żadna rozmowa nic nie zmieni. Kiedy byłam mała wybuchłam parę razy, ale nikt nie zareagował, teraz wiem że uczucia trzeba tłumić, gdyby ktoś mnie przejrzał, zniszczyliby mnie, oni czekają na to kiedy ktoś się złamie, wiem bo przez to przechodziłam. Wypisywanie uczuć tutaj, anonimowo, trochę mi pomaga, mniej o tym myślę za dnia...
  20. Candy14 - po tym jak jej powiedziałam o moich problemach, zerwała ze mną kontakt, nie odpisuje na smsy, nie odbiera... Olała mnie... A przecież chciałam tylko komuś o tym powiedzieć, nie oczekując niczego w zamian.. Razorbladerka_ - sugerowałam mu to, wiele razy, nie mówiłam dosłownie, ale mógłby się łatwo zorientować... On nie chce widzieć problemu. Mówiłam mu wiele razy że "czasami" nachodzi mnie taki nagły smutek że nie jestem w stanie nic robić. Ale on tylko odpowiadał że "dlaczego jesteś smutna? nie można być smutnym bez powodu" .. i tyle , a na odpowiedź dlaczego rozdrapuję do krwi rany na palcach mówiłam, że jak się denerwuję to same mi ręce chodzą i to robię.. to mnie wyzywa że wyglam obleśnie i mam to zabandażować i czym ja mogę w ogóle się denerwować... Było wiele takich sytuacji, ale on mnie nie słucha, nie chce słuchać, nie widzi problemu. A ja się męczę bo muszę udawać. Już nie obrywam ust i nie dziurawię sobie palców tak jak kiedyś, wiele razy mnie o to wyzywał że obleśnie wyglądam, teraz robię to na stopach, tam tego nie widać.. Jeszcze się nie zorientował. Tam jest lepiej bo przy chodzeniu bardziej boli.
  21. a moze to byla bezradnosc? Sama nie wiem jak moglabym pomoc osobie ktora sie okalecza Więc mogła się ode mnie nie odwracać. Nie prosiłam ją przecież o pomoc, tylko powiedziałam o tym. Mogłam milczeć, jak dotychczas. Jestem już tym wszystkim zmęczona
  22. Razorbladerka_ - nie wiem, boję się że mnie zostawi jak się dowie... że nie potrafię normalnie funkcjonować... Udaję przed każdym, ale kiedy zostaję sama... nie mogę wytrzymać i ranię się, tylko to mi pomaga. Tak bardzo źle mi z sobą i z tym życiem, mam już dosyć udawania... Powiedziałam o tym jednej koleżance(znałyśmy się 5 lat) i zostawiła mnie z tym... Widziałam jej spojrzenie, z politowaniem i odrazą... Nie mam siły już na bycie bezwartościowym beztalenciem, wytrzymywałam to 21lat... Nie mogę dłużej, nie mam siły...
  23. Moi wyimaginowani, wirtualni znajomi... Nawet nie macie pojęcia jak czuję się dziś okropnie, mam ochotę umrzeć, chcę umrzeć, jedyne co mam ostrego pod ręką, to stara zardzewiała żyletka... boję sie jej urzyć... żyję tylko dla papugi która jest pokój obok, tylko dla niej, bo wiem jaki stres będzie musiała przejść podczas kolejnej przeprowadzki... Byłam dziś u koleżanki, jedynej jaką miałam, rozmowa nie kleiła nam się... wcale... Wypiłyśmy tylko 2 piwa, ona nie chciała więcej, poszłam do domu. Czuję się jak gówno, nie mam nikogo... mój chłopak na mnie nie zasługuję, chcę umrzeć, źle czuję się w tym ciele... w tym świecie. Dziś na zajęciach, prowadząca według stosunku temperatury moich rąk a ciała powiedziała że prowadzone od wiel lat badania wskazują na depresję u osób z tak wielką różnicą temperatur, dopiero za 2 tygodnie mam wizytę u psychiatry,,, jestem w rozsypce, ryczę nie widząc nawet co piszę, chce umrzeć, ale... boję się, boję się że mi się nie uda i będę na wózku, nie będę mogła się zabić... Będę jak warzywo... Gdybym miała pistolet, albo złoty strzał... nie wahałabym się, tylko skąd go zdobyć... Mogłabym w tej chwili... Boże za co mnie tak ukarałeś, nie mam siły żyć, nikt mnie nie rozumie, nie mam siły więcej udawać... Odbierz mi to życie...
  24. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego że mój chłopak to jedyna osoba na świecie która może mieć jakikolwiek kontakt ze mną. Pomimo że jest raczej negatywny ( bo przecież niszczę go, choć o tym nie wie, namawiam go do nienawiści). Nie mam żadnych znajomych, bo nie mogę z nikim się porozumieć, nie mam wspólnego języka z innymi ludźmi, nie lubią mnie, śmieją się ze mnie, nienawidzą mnie. Widzę ich szydercze spojrzenia, czuję na sobie ich ostre słowa. Było tak od kiedy pamiętam, nigdy nie miałam przyjaciółek, wszystkie znajomości kończyły się po maksymalnie kilku miesiącach... Z nim jestem 3 lata, 3 lata udaję przed nim normalną, jeszcze niedawno chciałam to zakończyć, myślałam że nie zasługuję na niego przez moje chore myśli. Ale dziś doszłam do wniosku że kiedy jego nie będzie, nie będzie nic. Jedyna pozytywna myśl ostatnich kilku lat
  25. Dzisiejszy dzień był straszny... i taki dłuugi... Znowu nie mogłam zasnąć, usnęłam chyba na 2/3 godziny.. Koleżanka którą uznawałam za bardzo dobrą w bardzo chamski sposób olała mnie, strasznie mi smutno, nie wiem zupełnie dlaczego, mam z nią dobry kontakt, miałyśmy się dziś spotkać po czym zaczęła mi ściemniać że niby coś tam musi załatwić i przed chwilą zobaczyłam na fejsie że spotkała się z innymi dziewczynami... Znowu czuję się tak dogłębnie wyobcowana, przecież zna się z nimi krócej, one to nic ciekawego, nawet nie rozmawiają jakoś dużo. Czuję się najgorsza, jestem najgorsza. Nigdy nie będę z nikim utrzymywać dobrych kontaktów, ludzie mnie nie lubią... jestem inna, każdy szczegół mnie dobija i chcę umrzeć. Dziś umówiłam się do psychiatry, mam nadzieję że mi pomoże, chociaż wizyta dopiero za miesiąc... Mam nadzieję że dożyję do tego czasu, czuję się tak niepotrzebna i nic nie warta. Gdybym umarła w tej chwili, nikt nie zauważyłby że mnie nie ma. Chciałabym tego, mogłabym sprzedać duszę diabłu, za nowe życie, w zdrowym ciele, w zdrowej duszy.... Albo wieczny spokój, za wieczne bycie wiatrem... jestem jebnięta i rany pod palcami stóp już nawet nie krwawią.
×