ja chruję na tą chorobe przez ok 2 lat, do tej pory nie chodził do psychologa ani wogóle się nie podejrzewałem o depresję... poprostu myślałem że tak ma każdy a ja poprostu trochę częściej tzn. smutek ciągły smutek, przygnębienie anhedonia, ciagłe zmęczenie, bezsenność, leki nerwy niemożność rozmawiania z ludzmi o czymkolwiek bo siedzisz martwo wpatrzony w jakiś punkt w końcu histeria i wrażenie że nie podołasz nioczemu, wszytko cie denerwuje że autobus za wolno jedzie żę zapomniałęś książek do szkoły, palisz po paczce marlboro dziennie i tracisz przyjació i kolegów bo zamykasz się w sobie... a potem jest taka chwila że sięgasz po alkohol albo uciupujesz się jakimiś prochami... ja tak miałęm miesiac temu to był pounkt kulminacyjny chba tej choroby bo sięgnąłem po alkohol nie mogąc sobie poradzić z nauką i wogóle życiem nachodziły mnie myśli samobujcze i chciałm skończyć naszczęście zabrakło mi odwagi... jak się czułem po jeszcze gożej, zjad po alkoholu jest gorszy od zjeżdżania po trawie na sankach... ma się poczucie że jest się smieciem i nie potrafi się sprostać problemowi, kac przez cały dzień stracony czasd a problemy z wczoraj nadal wiszą nam nad głową do tego jeszcze porzerażenie tego poczucia bezradności... jak ktoś już sięga po alkohol żeby uciec od problemó to powinien skontaktować się z psychologiem... bo tak długo nie pociągnie...