Skocz do zawartości
Nerwica.com

Schwarzi

Użytkownik
  • Postów

    414
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Schwarzi

  1. Łapa Hahah xd chciałabym tak umieć wyczuwać. Niestety nie posiadam takiej zdolności : ( Może wtedy wyczułabym tych zboków : DDDD TAO Może coś źle przeczytałam,zdarza się : DDD A ze skypem to wybacz,trudno było mi to powiedzieć ale wstydzę się rozmawiać z kimś przez kamerkę o.o Nie uważam Cię za zboka akurat bo wysłałeś mi potwierdzone informacje.
  2. Mushroom Zazwyczaj. Starsi też bywają TAO To takie coś da się wyczuć? O.O
  3. Siddhi Możesz mieć rację ale nie sądzisz,że to troche przesada ? Ja nie szukam partnera,miłości itp. W takich sytuacjach to normalka,że zdarzają się zboczeńcy ale kurde.. w normalnej rozmowie ? O.O Bez jaj.. Łapa Być może.. dopóki jednak nie myślę o związku to mogę mieć na to wylane. Gorzej,gdy zachce mi się znaleźć partnera. Bo słyszałam,że niektóre kobiety po prosotu przyciągają pewne typy,w drugą stronę zresztą też. rotten soul Hahahaa nie mogę z tego XDDDD Dzika orgia Napisałam,że praktycznie zawsze,bo jednak w realu miałam 2 normalnych kolegów. Tzn. też byli zboczeni ale na szczęście to nie ja byłam ich obiektem o.o No na fejsie mam fotki ale ja naprawdę nie jestem atrakcyjna. No,może dla nich ale obiektywnie to nie powiedziałabym tego o sobie. No wiem,że cięzko xd Ale dzisiaj musiałam przez to przebrnąć i dalej brnę bo ciągle z nim gadam. Ale wiesz.. on to tak subtelnie się starał zakomunikować o.o Przeraził mnie fakt,że koleś ma dziewczynę i ona wyraża na takie coś zgodę,ale co kto lubi. Byle nie ze mną O.O Ja akurat nie mogę mieć zdania w tym temacie,bo nie mam męskich przyjaciół,właściwie to wgl. ich nie mam. Miałam kiedyś kolegę geja, bardzo dobrze mi się z nim gadało ,lubiliśmy się spotykać ale znajomość się zniszczyła troszkę z jego winy i trochę z mojej,zresztą,skomplikowana sytuacja. Niemniej jednak po tych wszystkich akcjach chyba zacznę skłaniać się tak jak ty,ku takim anty przyjscielskim poglądom. Kurde,Twoje wypowiedzi gniotą system deader Za nic nie musisz przepraszać,bo zdaję sobie z tego sprawę. Niemniej jednak to o czym ja piszę od normy też odbiega. Ja mogę pogadać o seksie,nie mówię,że nie ale kurde... niech to nie tyczy się bezpośrednio mnie. Bo ja mówię, jak chciałabym poznać kogoś dla bycia w związku to spoko,zrozumiane,że ktoś tak będzie pisał ale jakim prawem pierwsza lepsza osoba,która poznała mnie na forum tematycznym od razu zakłada,że mam ochotę na jakieś wymyślne fantazje seksualne ? O.o Będę szczera-czasem czuję się jak dziwka.. No,może przesadzam ale czuję się jak ktoś,kto POWINIEN zgodzić się na takie propozycje o.o Ale dobrze,że przy okazji wyjaśniłeś tę kwestię,już przynajmniej po częsci wiem co z czym się je. -- 05 lip 2013, 00:13 -- Siddhi No właśnie to mam na myśli. Nie dość,że za szybko to jeszcze z takim "kalibrem". -____-
  4. Łapa No wiesz.. co do rozmów na żywo to nie wiem czy prowokuję ale na gadu to na pewno nie o.o Odpisuję tylko na typowe pytania o.o To oni nagle z tym seksem wylatują. davin Zachowanie gimbazy..racja ale oni są w różnym wieku. Albo w moim,albo starsi,rzadziej są to młodsze osoby. Mam 19 lat.
  5. Witam. Zastanawiam się,czy to moja wina,że trafiam na takich ludzi,czy po prosotu większość mężczyzn się tak zachowuje. Chodzi mi o zachowanie typu : chcę poznać fajnego chłopaka w celach ZNAJOMOŚCI,a ten wyskakuje mi z jakimś seksem i tego typu propozycjami O.o Kurde.. powiem szczerze bez żadnego wyolbrzymiania- praktycznie KAŻDY chłopak piszący kiedykolwek ze mną albo porponował mi usługi seksualne albo już po kilku rozmowach temat schodził na chodzenie ze sobą. Kurde,błagam,niech mi ktoś to wytłumaczy,bo oszaleję. Najlepsze jest to,że ja nie poznaję takich ludzi na stronach randkowych,seksualnych czy jakiś no nie wiem... dla złamanych serc tylko albo przez facebooka, albo przez jakieś fora tematyczne. To chyba logiczne,że wchodząc na stronę www.lubierysowac.pl (adres zmyslony) chcę poznać kogoś,kto też lubi rysować,ma takie same pasje i jest z nim o czym rozmawiać,a nie seksualnego zboka proponującego mi trójkącik już na pierwsze rozmowie albo zastanawiającego się nad rozmiarem mojego stanika O.o Ja nie wiem.. czy większość facetów,nawet tych posiadających konkretne ZAINTERESOWANIA woli pogadać sobie o seksie zamiast o ulubionej marce samochodu ? O.o Dodam,że ci wszyscy,którzy do mnie pisali to nie żadne anonimy tylko zwyczajni ludzie, mający portale typu facebook,swoje zdjęcia i znajomych. Zazwyczaj są też w moim wieku. Jak już pisałam,nie jestem osobą,którą interesują związki, miłość, seks, oddanie się drugiej osobie. Widząc erotyczne sceny na filmach natychmiast je przełączam, związki kojarzą mi się bardziej z niewolą niż czymś cudownym i wspaniałym,nie mam ochoty poznawać nikogo w celach seksualnych czy miłosnych. Oczywiście nie jestem jakaś święta jak coś,mam swoje fantazje seksualne,fetysze blablabla ale realizuję to w samotności,bo tak mi lepiej i nie chcę nic zmieniać. Czemu więc przyciągam takich ludzi ? Nie ważne czy pisze ktoś do mnie kogo kojarzę z miasta,czy po prostu na gadu ktoś napisał-ZAWSZE rozmowa schodzi na te tematy. Chyba strzelę sobie kulą w łeb,bo nie czaję tego O.o Czy faceci muszą być aż tak ograniczeni,że nawet rozmowę z obcą osobą (nie,nie z koleżanką,którą znają długo,czy dziewczyną) sporwadzają do seksu i związków ? Dzisiaj kolejny raz poznałam taką osobę. Rozmowa była spoko,pięknie,fajnie dopóki nie zaczął mi trójkąta ze swoją dziewczyną proponować O.o Oczywiście to tyczy się tylko facetów,z którymi pisałam lub rozmawiałam w "cztery oczy",bo na forach to jednak ludzie potrafią zachować kulturę np. tutaj nikt podczas rozmów nic takiego mi na szczęście nie proponował. Niektórzy twierdzą,że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. No dobra,tego nie weim czy istnieje,czy nie ale czy taki pogląd tyczy się nawet zwykłej znajomości,gdzie człowiek chce pogadać z kimś na inteligentne tematy leżące w kręgu zainteresowań obu stron ? Dodam,że nie chcę obrażać tutaj Panów,bo jak już pisałam-na tym forum nic takiego mnie nie spotkało ale chciałabym dowiedzieć się,co może być powodem,dla którego przyciągam takich ludzi....
  6. mark123 Ale psychiatrycznych ? Bo w normalnych to też bywałam. Oczywiście częściej w odwiedzinach ale operacje też przechodziłam to musiałam leżeć. Ja bardziej boję się swojej reakcji niż ich zaczepek. Słabo znoszę krytykę i w takich momentach jestem nieobliczalna. Boję się utraty kontroli nad zachowaniem,zwłaszcza jak przy sobie mam nóż czy inny niebezpieczny przedmiot. Nie mam obaw,że się na mnie rzucą,bo to mało prawdopodobne. Raczej mogą się pośmiać,zaczepiać,przezywać albo ewentualnie walnąć "z bara" ale nawet takie sytuacje ciężko znoszę. Ja błazna to w liceum z siebie robiłam ; D Ale na szczęście nikt nie miał z tym problemu. A cicha to byłam w gimnazjum. No niby z tego,że rodzice za mało czasu dzieciom poświęcają ale ja nie wiem czy w moim przypadku też tak jest... Ja miałam dobrą z biologicznymi rodzicami ale z zastępczą to już nie. To,że nie potrafię nawiązać więzi z nową rodziną musi mieć jakiś związek z nieprawidłową więzią z poprzednimi rodzicami,zwłaszcza z matką. W wieku 5 lat miałam stwierdzone zaburzenia emocji. W tym wieku często stwierdza się albo zaburzoną więź albo lęk separacyjny (który jest jej przeciwieństwem). Sądzę,że mogłam mieć stwierdzony ten lęk,nadmierne przywiązanie i dlatego po śmierci rodziców nie potrafiłam już z nikim nawiązać normalnej relacji. Zresztą,nie odbiło się to na mnie w postaci choroby psychicznej czy silnego wstrząsu ale na pewno miało wpływ na moje życie uczuciowe. Byłam świadkiem śmierci mamy i sam fakt jak to przeżyłam świadczy o pewnym spustoszeniu,którego doświadczyłam. Za życia matki byłam niezwykle wrażliwym dzieckiem. Nie mogłam patrzeć,a nawet słuchać chociażby o śmierci psa. Jak w gazecie przeczytałam o jakimś morderstwie to nie mogłam spać po noach. Ale na śmierć własnej matki jakoś spokojnie patrzyłam. Podobnie jak ojciec umarł-odebrałam to bez większych emocji. Taka duża zmiana nie jest nornalna.
  7. mark123 Cholera.. mimo to nie odpuszczę. Jak nie w Polsce to gdzie indziej ale dla własnego spokoju chcę mieć zrobione takie badania. Wgl marzy mi się taka pełna diagnoza oparta na wywiadzie ze mną,z osobami z otoczenia i badaniami mózgu. Takie pełne diagnozy są stawiane na pewno w szpitalach,a ja nie mam czasu i jak na razie ochoty ruszać się stąd do psychiatryka. Poza tym bez jaj, przyznam,że trochę pobyt tam mnie przeraża. Przeraża mnie sam fakt,że ze mną jest aż tak źle,że już mi to proponowano. Możliwe,że jeden i drugi. Ja jakąś tam wiedzę psychologiczną posiadam (jak pewnie każdy na tym forum) i jak czytam o jakimkolwiek zaburzeniu czy chorobie to zazwyczaj są podane przyczyny i pisze często o zmianach w mózgu więc tym bardziej osoba wykwalifikowana ma wiedzę na ten temat. Neurolog zapewne też. Zesztą jak dla mnie to te dwa zawody w pewnym sensie mogą się czasem pokrywać,bo tak jak już mówiłam-tak jak psychiatra musi wiedzieć (chociażby teoretycznie) co powoduje różne dysfunkcje,tak neurolog,który zajmuje się np. zmianami organicznymi w mózgu też ma tę świadomość,że każde uszkodzenie,choroba czy guz zmieniają osobowość pacjenta. Ja zaczynam się chwiać jak przechodzę obok nastolatków albo właśnie starszych dzieci. Ale to z obawy przed wyśmianiem. Czasami zachowuję się nienaturalnie,bujam się,robię się sztywna,robię dziwne miny, to po prosotu gotowość organizmu do obrony. Oczywiście na szczęście nikt tych zachowań nie zauważa,bo one są dość subtelne. Ja podejmuję. Nie lubię stać z boku. Zresztą.. jak jest rozmowa w grupach np. i ktoś jest w centrum uwagi,bo o czymś tam opowiada to mnie cholera bierze i robię się niespokojna. To ja muszę mówić, muszę być na pierwszym planie itp. Zresztą.. jakby nie patrzeć to przez całe życie zwracam na siebie uwagę. W gimnazjum poprzez dziwaczne ubieranie się,a w liceum zachowywałam się prowokująco. Nie wiem skąd taka potrzeba w człowieku się bierze. Aa chyba,że tak xd Kurde.. no to faktycznie dość dziwna sytuacja ... Ja bym potrafiła, jak najbardziej tylko musiałby ktoś mnie pokierować odpowiednio. Sama to źle odczytuję sygnały wysyłane przez innych ludzi. Tam gdzie coś jest normalne,zgodne z regulaminem to ja doptrywałabym się pogwałcenia moich praw,a gdyby faktycznie ktoś mnie wykorzystywał to mogłabym nie reagować. No w takim razie tym bym się nie przejmowała na Twoim miejscu. Więzi z rodzicami są najważniejsze zawsze. A Tobie pewnie na skutek wieku się trochę rozluźniły.
  8. mark123 Haha mocne XD Ze mną aż tak źle nie jest o.o chociaż .. No neurolog to wiem. Ja tam mogę poczekać nawet kilka lat,nie spieszy mi się aż tak,ważne żeby tylko z czystej ciekawości się dowiedzieć :) No tak.. w Polsce jak zwykle nic nie ma Ale ogólnie to mi się zdaje,że podczas takich badań to chyba widać różnicę między normalnym mózgiem,a uszkodzonym,zwłaszcza ci lekarze ją zauważą,bo mają ciągle styczność z badaniem mózgów. Ja jak np. na necie wpisywałam to wyskakiwały mi różne zdjęcia mózgu (takie kolorowe,wiesz pewnie o co chodzi) i porównywałam sobie np. mózg schizofrenika z normalną osobą i widziałam różnicę,to chyba nawet taki lekarz to zauważy. A co do diagnozy to może być tak,że po prostu da mi skan mojego mózgu i każe iść nie wiem no.. do psychiatry ? Albo do kogoś kto takie coś interpretuje. Mogę się oczywiśie mylić,bo nie wiem jak to wygląda. Pewnie obydwoje,bo miałeś sprzeczne i niekonsekwentne wzorce. Właśnie o dzieciach chciałam też napisać ale było mi trochę głupio. Bądź co bądź też mnie stresują bardzo. Przedszkolaki może nie ale podstawówka i gimnazjum już tak. A Ciebie też z tych samych powodów co nastolatki? Ale wiesz..zawsze możemy z tym walczyć :)) No to nie jest to groźne. Bo ja mam pełne objawy takiego zachowywania się. Nie dość,że w fantazjach to jeszcze na żywo. Ja mam też coś podobnego... Tzn. często zwracam na siebie uwagę,bo jej potrzebuję. Muszę być w centrum ale kiedy już ją dostaję to nie zawsze czuję się dobrze. No,może nie,że jakoś źle ale też nie jak ryba w wodzie. To dziwne.. A nie mogłeś temu kierownikowi grzecznie zwrócić uwagi ? Może by to coś dało. No to jest właśnie coś w stylu tego co ja robię. Tyle,że ja tak zachowuję się przy ludziach. U mnie to wygląda mniej więcej tak : siedzę sobie w pokoju z siostrą,która mnie wkurzyła i uderzam ręką w stolik. Ona ogląda tv i denerwuje się. Jak prosi mnie,żebym przestała to ja z uśmiechem na ustach mówię,że nie i dalej pukam. Kurde,jak zbuntowane 10 letnie dziecko o.o No ogólnie ja też właśnie myślę nad taką postawą. Niby dobra ale z drugiej strony można nieświadomie dać się wyzyskiwać przez drugą stronę. A ja nie należę do tego typu osób. Poza tym,nienawidzę być komuś posłuszna o.o Masakra.. No skoro aż takie masz objawy to musi być coś nie halo. Co do babci to jeszcze zrozumiem,bo z nią nie mieszkasz ale z rodzicami ? Ja mam właśnie podobnie i nie sądzę,żeby to było normalne..
  9. Candy14 Wbrew pozorom śmierć rodziców nie wpłynęła za bardzo na mnie. Nie przyzwyczajam się do ludzi,mam z tym probem także ich śmierć w sensie utraty bliskich osób dość dobrze zniosłam. Gorzej z przyzwyczajeniem się do nowego życia i nowych ludzi. mark123 Ale wiesz.. u faceta to mniejszy obciach. Mój siostrzeniec jest w moim wieku,a też nie potrafi nic zrobić praktycznie (bo chłopak i według rodziny nie musi),nawet mniej umie ode mnie ale jakoś to mi się obrywa bo jestem kobietą i już w wieku 3 lat,kiedy srałam w pieluchę powinnam wszystko umieć -_- Zazwyczaj większość problemów psychicznych związana jest ze zmianami lub uszkodzeniem mózgu. Ja z tym już się pogodziłam,bo mam takie jazdy na co dzień,że jak czytam se czasem o czymś w internecie,właśnie najczęściej o funkcjonowaniu mózgu i uszkodzeniach (oczywiście czytam w celach rozrywkowych) to większość objawów zgadza się ze mną. Oczywiście nie diagnozuję siebie na podstawie informacji wyczytanych w internecie,nie stwierdzam u siebie żadnych guzów czy czegoś podobnego,bo jest też wele innych,poważnych objawów,których nie spełniam ale no.. jak można logicznie,czysto psychologicznie wytłumaczyć chociażby to wspomniane podpalenie własnego domu ? Dodam,że nie byłam wtedy w stanie afektu,bo czynu dokonałam długo po kłótni,kiedy emocje opadły. Albo pobicie osoby bez powodu ? Wtedy też mnie nikt nie zdenerwował,nie byłam zestresowana ani nic. Ja mam takie zachowania dziwaczne i one na bank mają związek z jakimiś uszkodzeniami części mózgu. Chciałabym się wybrać na rezonans czy tomograf ale nie wiem jak zrobić,żeby przebadali mnie pod kątem psychologicznym. Nie wiem.. psychiatra może dać takie skierowanie ? Bo ja jak byłam raz na wizycie to dostałam skierowanie do szpitala i pani psychiatra mówiła,że tam będę miała robione takie badania. No dobra fajnie ale da się jakoś to zrobić bez wizyty w szpitalu ? Bo ja na takie rzeczy nie mam czasu,teraz idę na studia i nie chcę nic zawalać. A co do połowy dziecińtwa to ja się często tym tłumaczę. Pewnie wpłynęło to na mnie w jakimś stopniu,a zwłaszcza nadopiekuńcza opieka moich biologicznych rodziców,dzięki którym jestem niesamodzielna i odwieczne prześladowania przez rówieśników na każdym szczeblu nauki przez co wszędzie doszukuję się krytyki, jak ktoś koło mnie przechodzi (nastolatek) to tylko czekam w gotowości aż zacznie mnie przezywać. Ale za część problemów mogę winić tylko i wyłącznie siebie. Za moje wygórowane wymagania w stosunku do otoczenia,za moją rozszczeniowość, za moje pseudo narcystyczne mniemanie o sobie, za domaganie się szczególnego traktowania,podziwu dla mojej osoby,za moją nadmierną zazdrość,za pogardę i wrogość nawet do tych,którzy nic mi nie zrobili. Oczekuję Bóg wie czego,uważam się za Bóg wie kogo ale jak schodzę na ziemię to widzę,że nawet w porównaniu do rówieśników jestem tylko zwykłym nieudacznikiem,który nie potrafi nawiązać normalnych relacji z innymi,ma problem ze swoją płcią (poczuciem kobiecości), nie potrafi zachowywać się adekwatnie i stosownie do sytuacji (np. podczas poważnego apelu w szkole jestem w stanie głupkowato i niedojrzale niczym 13 letni gimnazjalista z wiochy komentować wypowiedzi dyrektora), jest tzw. no-lifem, jest lubiany na krótką metę ale nikt nie traktuje go poważnie i prawdopodobnie będzie miał ogromne problemy z odnalezieniem się w szarej,nudnej i przede wszystkim poważnej rzeczywistości. Jestem opóźniona w rozwoju,emocjach i społecznie. Wyobraźcie sobie teraz dopiero co dorastającego 12 latka na studiach lub w pracy. 12 latka,któremu w głowie wygłupy,który nie umie zachowywać się poważnie,jest luzacki, lubi sobie żartować,swoim zachowaniem ściąga na siebie uwagę innych i jest postrzegany jako niedojrzały. Taka właśnie jestem w skrócie. No ale zobacz. Ty się obawiałeś ale potrafiłeś to stłumić. Zachowałeś się zapewne adekwatnie,dojrzale i po ludzku. A wiesz co ja bym zrobiła,gdyby ktoś (nawet kierownik) mnie wkurzył ? Gdyby mnie obrażał to byłabym w stanie się na niego rzucić, w innych sytuacjach albo bym się bezczelnie kłóciła albo robiłabym mu na złość niczym małe dziecko,taki regres. I dlatego boję się,że nie utrzymam nigdy żadnej pracy,bo pewne zachowania nie przystoją,a ja po prostu nie wiem jak mam się zachowywać w pewnych sytuacjach. Ja potrafię do osoby wyżej tak samo pyskować lub odnosić się jak do kolegi. Brak mi wyczucia. Taki przykład : w liceum miałam naprawdę fajnego dyrka. Miałam z nim historię i byłam jedną z jego ulubienic-to było widać,że nawet odnosił się inaczej do mnie niż do reszty klasy. Bardzo mnie lubił i wzajemnie. Ale potrafiłam przejawiać bardzo niestosowne zachowania w stosunku do tego pana. Podczas,gdy cała klasa zwracała się podczas rozmów z nim bardzo oficjalnie to ja jak nic potrafiłam podejść do dyrka z paczką chipsów i pełnymi ustami i zaproponować przekąskę. Nie wiem czy to niestosowne ale zdaje mi się,że tak bo reszta klasy była zażenowana i patrzeli na mnie jak na debila. Nawet mówili mi niektórzy,że mam przestać się tak zachowywać. Oczywiście dyrektor mnie nie opierdzielił, widać było,że się nie przejął,bo był w porządku ale co jeśli trafię kiedyś na pracodawcę kretyna,który za każdy przejaw zachowania nieodpowiedniego dla jego statusu będzie w stanie mnie zwolnić ? A skąd ja mam wiedzieć jak się zachowywać w stosunku do takich osób? No oczywiście wiem,że nie mogę się zwracać jak do kolegi ale o innym zachowaniu nie mam pojęcia np. właśnie o częstowaniu jedzeniem czy proponowaniu (bądź nie) czegoś swojemu szefowi. O.O Przeraża mnie to szczerze .. A jak się to u Ciebie przejawia ? Jakoś drastycznie czy po prostu mniej czasu z nimi spędzasz ? Bo wiesz.. to może być po prosotu objaw dojrzałości i chęci samodzielności. Im człowiek starszy,tym więzy z rodziną słabną ale uważam,że dopóki wspierasz swoich, masz do nich normalny stosunek,nie unikasz ich,a już na pewno nie nastawiasz się tylko na przeżycie to nie ma się co martwić. Wręcz przeciwnie, to ważny moment w życiu :)
  10. Candy14 No to z tym podpaleniem może wydawać się dziwne ale prawda jest taka,że takie skrajne zachowania wobec rodziny nie są u mnie częste ale za to bardzo poważne. Poza tym podpaleniem miałam jeszcze inne,ostre wybuchy złości. Trudno się dziwić, jak w domu przeżywasz scenariusz,którego obawiałaś się przez całe życie i nic nie możesz z tym zrobić,bo każdy twój sprzeciw będzie obrócony przeciwko tobie i wyjdzie na to samo. No np. ktoś kto panicznie boi się upokorzenia związanego z odstającymi uszami w domu często jest wyśmiewany z tego powodu. To jest uderzanie w słaby punkt,a ja już nawet sama prowokuję rodzinę do tego,żeby mnie tak postrzegali,a jednocześnie ich zachowanie powoduje,że nie mam możliwości ani nawet chęci zmienić swój wizerunek. Dla przykładu. Jestem bardzo niesamodzielna i mam problem z prostymi pracami domowymi itp. Moja siostra chce,żebym jej w czymś pomogła. Fajnie, niby mam szansę się w jakimś stopniu usamodzielnić i zrobić krok naprzód. Ale co z tego skoro podczas wykonywania czynności znowu jestem sprowadzana do pozycji nieudacznika,bo coś mi nie wychodzi ? To sprawia,że nie podejmuję się wykonywania żadnych prac,tylko najprostrze są mi przydzielane. A to nie tak,że ja nie chcę,bo naprawdę bardzo bym chciała się rozwinąć ale nie będę robić tego kosztem własnych nerwów bo potem przychodzi pora tłumienia gniewu i w konsekwencji mamy właśnie takie efekty jak np. podpalony dom. A co do dotykania to tak mam. Zauważyłam,że mam ten nawyk tylko w stosunku do mojej zastępczej rodziny. Chociaż na początku miałam z nimi dobre relacje to i tak unikałam,robiłam się agresywna lub sztywna albo kuliłam się jak ktoś koło mnie przechodził lub chciał mnie dotknąć. Do dzisiaj tak mam. W stosunku do własnych rodziców chyba nie przejawiałam takich zachowań z tego co pamiętam. Nie byłam też nigdy ofiarą znęcania się w rodzinie nade mną. Rodzice mnie kochali,trochę w toksyczny sposób ale zawsze. Nie wiem skąd mi się to wzięło naprawdę. mark123 No ja też czuję złość. Ogólnie mam takie dziwne coś,że robię się "nadpobudliwa" jak dużo ludzi jest obok mnie. I to niestety ma opłakane skutki,bo np. trudno jest mi funkcjonować w wieloosobowej rodzinie,bo np. jak siedzę sobie przez kompem i ktoś mi ciągle koło pokoju lata to jasna cholera mnie bierze. Teraz jest jeszcze gorzej,bo na mojej ulicy położyli kostkę brukową i więcej samochodów teraz przejeżdża i więcej ludzi tutaj chodzi. A ja mam takiego pecha,że mój pokój jest naprzeciwko ulicy i jak siedzę przed kompem to nie mogę się zrelaksować przy otwartym oknie bo ciągle coś mnie rozprasza i ciągle podchodzę do okna,żeby zobaczyć kto idzie,kto ze sobą rozmawia itp. Jezuu nienawidzę tego O.o carlosbueno Ja do nikogo. U mnie jest.. I chyba aż za bardzo jest to okazywane,bo mój szwagier jest dość sprośny i potrafi różne głupie rzeczy przy mnie demonstrować razem z siostrą... A z siostrzeńcami to też mam zaburzone kontakty,nawet bardzo zaburzone. Każda rozmowa z nimi jest sztuczna ale to dlatego,że unikam ich praktycznie cały czas przez co nie mam z nimi żadnego kontaktu i nic o nich nie wiem,co skutkuje tym,że odbieram ich jak obce osoby i każda nasza rozmowa też tak wygląda. Z mojej strony oczywiście. Brakuje w tym spontaniczności, otwartości .. no kurde.. wyobraźcie sobie po prosotu rozmowę z nowo spotkaną osobą i porównajcie ją do tych,jakie prowadzicie z bliskimi. Pewnie widzicie różnicę. No,to moje kontakty z siostrzeńcami wyglądają właśnie tak obco,jakbym przed chwilą ich poznała. Saraid :) To się chwali. Takie osoby zazwyczaj są odbierane bardzo pozytywnie. Widzę to np. po moich szkolnych znajomych,którzy (a raczej które) zawsze na przywitanie dawali sobie buziaka i przytulali się. To zdecydowanie lepiej wypada niż taka sztywność i unikanie dotyku.
  11. Saraid Tylko,że oni są nieugięci więc walka o jakąś tam pozycję odpada. Gdybym wcześniej to zrobiła to teraz pewnie nie byłabym uważana za nieudacznika. Cóż,trudno treba to przeboleć. Niedługo i tak z tego domu wyjeżdżam. mark123 Ja też się o wiele rzeczy pytam XD Z tego co piszesz to wnioskuję,że identyczną postawę przyjęłam względem jednej z siostrzenic,która zaczęła dojrzewać i wszystko ją wkurza.. A moje dowody na nieufność wobec rodziny ? Jest ich wiele,jednym z nich jest z pewnością pewna nocna wyprawa mojej siostry w głąb lasu. Chciała mnie wtedy ze sobą zabrać to broniłam się przed tym jak tylko mogłam. Bałam się,że coś mi zrobi O.o Dotykać też się im nie daję. Jak ktoś mnie przytula to z łapami się rzucam,nienawidzę tego brrr !!
  12. mark123 I prawidłowo :) Lepiej być sobą. Każdy ma taką ochotę XD Mnie też,to źle świadczy o takiej osobie. Jakby innych tematów nie było. carlosbueno Tak tak,raz na jakiś czas to można w ten sposób zaszaleć ale przerażają mnie ludzie,którzy : mają dużo znajomych,są niby towarzyscy i na każdej imprezie chodzą nawaleni,a tak naprawdę to mają znajomych bo nie potrafią być sobą (tzn. powiedzmy,że w modzie jest muzyka rock i jakaś tam dziewczyna będzie udawała,że słucha rocka,że jest wielką fanką tego gatunku tylko dlatego,że większość to lubi,a tak naprawdę nie przesłuchała nigdy ani jednej rockowej piosenki),a na imprezie piją bo... też nie potrafią być sobą i natrualnie się bawić. W moim otoczeniu z dobre 60% albo i więcej osób takie było. Ale to chyba z wiekiem mija. 0Rh+ Dana osoba jest obiektywnie w złym stanie (aktualnie faza depresji) ale subiektynie stara się myśleć pozytywnie i nie czuje się najgorzej. Na co dzień uczy się ale teraz ma wakacje,które chce jakos spędzić,a jak na razie to codziennie robi to samo. Posiada wiele pasji : rysowanie, psychologia, historia, czytanie książek,fascynują ją także sporty ekstremalne lub sztuki walki : D Domyślam się ale nie mam pojęcia jak szukać .. O.o
  13. Witam to znowu ja :) Piszę tu coraz częściej,bo mam tę swiadomość,że jestem w dużej części anonimowa,a poza tym większość ludzi na tym forum przeżywa podobne rozterki,nie czuję się więc samotna. Wracając do problemu... Zapewne nie jestem jedyną osobą z forumowiczów,która ma na koncie negatywne doświadcznia z własną rodziną. W swoim życiu funkcjonowałam aż w 2 rodzinach,z których żadna nie potrafiła odpowiednio mnie wychować. Pierwsi rodzice byli nadopiekńczy,wyręczali mnie we wszystkim i kazali mi być kimś kim nie jestem. Zwłaszcza matka. Po ich śmierci nowa rodzinka tak sobie mnie wychowała,że nie ufam nikomu (włącznie z nimi), boję się bliskości i jestem wiecznie sfrustrowana. Z "jedynaczki" w mgnieniu oka stałam się członkiem wielodzietnej rodzinki. Mimo iż minęło już 7 lat to ja nadal nie potrafię przywyknąć do większej ilości ludzi w domu. Inna sprawa,że moja kochana rodzinka ma strasznie dziwne metody wychowawcze. Nie mieszczą się one w żadnej z typowych patologii. Nie ma alkoholizmu,chłodu emocjonalnego, przemocy fizycznej,psychicznej i seksualnej. Moja rodzinka stara się robić dobre wrażenie wśród obcych i wśród swoich członków. Każdy jest dostosowany tylko nie ja. Nie pasuje mi coś w tych ludziach. Niesłusznie otrzymałam etykietkę niezdarny,tępaka, dziecka,które nie radzi sobie ze stresem i którego zdanie się nie liczy. Cokolwiek powiem,cokolwiek poradzę to reszta familii i tak to zleje słowami,że mam siedzieć cicho bo się nie znam. No tak jasne.. taka niesamodzielna osoba jak ja przecież na niczym się nie zna prawda ? Mam dość pełnionej roli w tej rodzinie. Roli osoby słabej. Tak krótko to nazwę. Osoby,która sobie z niczym nie poradzi, która jest na wszystko mało odporna, którą wszyscy będą w dupę kopać. Tak moja kochana rodzinka mnie postrzega. Powiem szczerze, że mam tego serdecznie dość. Jestem w tym cholernym domu nastawiona tylko na swojego rodzaju przeżycie. Unikam tych ludzi jak tylko mogę,nie angażuję się w żadne wyjazdy czy rozmowy rodzinne,robię wszystko co mi każą dla świętego spokoju. Boję się tych ludzi, tak dobrze czytacie-boję się. Nie ufam im,skrajnie. Jestem na codzień bardzo grzeczniutka i wykonuję wszystkie polecenia,żeby tylko nie mieć z nimi konfliktów. Ten dom to najgorsze miejsce w jakim przyszło mi żyć. Zapewne przesadzam,bo ludzie mają gorsze rodziny niż moja ale niestety,spotkało mnie to czego od zawsze się bałam-fałszywy obraz mojej osoby podtrzymywany przez członków rodziny. Nie uważam się za osobę słabą,wręcz przeciwnie. Ale co z tego ? Jestem powiedzmy zadowolona ze swojej dużej umiejętności walki o swoje. A moja rodzinka i tak to wyśmieje. Bo przecież tak nie jest,na pewno ludzie będą mnie wykorzystywać i traktować jak gówno. Oczywiście według mojej rodzinki. Wraz z upływem czasu jest coraz gorzej... Staję się coraz bardziej sztuczna, udaję kogoś kim nie jestem. Rodznka mnie przezywa,pomiata mną,sarkastycznie i z wyższością się do mnie odnosi,a ja to znoszę. Znoszę to,żeby przetrwać w tej dziczy. Czasem wybuchnę ale wtedy jest naprawdę ostro. Raz siostrzyczka przesadziła to podpaliłam dom. Nie żałuję tego. Robię co mi każą,a oni wymagają ode mnie jakiś super udawanych relacji. Rzygać mi się chce jak ich widzę,dosłownie. Już wolałam w szkole siedzieć niż wracać do domu. Inna sprawa,że wśród "bliskich" nie jestem sobą. Jestem cicha,grzeczniutka,posłuszna,bojaźliwa blablabla,głupia do porzygu,a wśród obcych ludzi potrafię się otworzyć bardziej i jestem postrzegana jako bardzo rozrywkowa,śmiała,pewna siebie,z poczuciem humoru osoba. Ale to nic. Moja siosta i tak potrafi mnie ładnie opierd**** i to ona wie najlepiej jaka jestem. Nie,przecież ja nie jestem towarzyska ani otwarta. Nie,bo wśród rodziny inaczej się zachowuję,a przecież rodzina to najwyższe dobro i każde zachowanie w niej przejawiane, jest prawdziwe,szczere,naturalne. Jak jestem bezgranicznie posłuszna wobec siostrzyczki to już wobec każdego taka jestem. Jezuu jak ja z całego serca nie znoszę tych ludzi !!!! Robię to co mi każą i nic więcej. Dostaję szału jak wymagają ode mnie angażowania się w sprawy rodzinne czy uczuciowe. Pewnie jak na większość ludzi na moje relacje z innymi wpłynęła znacząco rodzina. Mam duży problem z utrzymywaniem bliskich związków,a jak już to robię to nie angażuję się emocjonalnie. Czego się boję ? A tego,że w takim bliskich związku z drugą osobą znowu zacznę zachowywać się jak wśród swojej rodziny i znowu przyjmę rolę ofiary losu,którą można pomiatać. Brr.. w życiu ! Przez to tak źle traktuję innych. Wolę być uważana za chama niż za uległą osóbkę. No.. wyżyłam się w końcu. Tak jakoś mnie naszło,bez powodu to to napisałam. Ciągle odczuwam frustrację,najbardziej jak pomyślę o rodzinie więc musiałam to jakoś zrzucić.
  14. rotten soul No to również życzę powodzenia :)) Zazwyczaj jest tak,że w dużym mieście jak brakuje towarzystwa to są właśnie jeszcze inne rozrywki. Na to też liczę. Poza tym duże miasta bardziej pasują do mojego charakteru. psyche. Z asertywnością nie mam najmniejszych problemów :) Nigdy nie robię tego czego nie chcę. deader Uwierz mi,wiele rzeczy o.o Tomcio Nerwica Mogłabym powiedzieć,że się z Tobą zgodzę jednak prawda jest taka,że praktycznie całe swoje życie spędziłam w domu,w wąskim gronie czytając książki lub siedząc przed kompem. Takie rozrywki są wartościowe,nie powiem,że nie ale na dłuższą mete mogą zbrzydnąć i człowiek pragnie jakiegoś mocniejszego "kopa",bardziej podniecających rozrywek. nieboszczyk To chyba nie ja na szczęście :) Nie kieruję się emocjami i nie staram się nikogo naśladować,wręcz przeciwnie. Mam charakter outsidera,nonkonformisty. carlosbueno Ogólnie z tego co słyszałam to chyba większość osób pije na imprezach bo bez alkoholu nie umieją się dobrze bawić.To trochę przykre i dziwne jak dla mnie bo okazuje się,że większość nastolatków albo ludzi z mojego rocznika upija się na każdej imprezie. Znam nawet osoby,młodsze ode mnie,które można już spokojnie nazwać uzależnionymi,a najgorsze jest nie to,że piją tylko to,że te osoby nie umieją dosłownie o niczym innym gadać jak o alkoholu i papierosach. Jeden mój znajomy,taki największy "alkoholik" to nawet zdjęcia zakupionych piw i innych alkoholi wrzuca na fejsa,a duża część jego znajomych się tym jara. Używki to dość nudny temat jak dla mnie. Ile można jarać się wódką i o niczym innym nie mówić ? Straszne ... deader Moje motto :)) Swoją drogą. Dzięki za wszystkie rady ale te sprzeczki o narkotyki i złe wpływy są niepotrzebne. Ja naprawdę w takie coś nie wpadnę,a już na pewno nie za czyjąś namową. Gdybym miałą popaść w alkoholizm albo narkomanie to chyba zrobiłabym to z samotności.
  15. kolekcjoner snów No właśnie ich nie mam. Tzn. rysuję,to moja jedyna rozywka i komputer. Do tego dochodzi pozytywne myślenie i jakoś ten czas leci ale zdecydowanie lepiej by było,gdybym miała towarzystwo,bo wtedy odżywam. ameliaa O twardy tyłek się nie boję,bo akurat go mam : D Nie przyzywczajam się za badzo do ludzi,także nie mam jakiś super wymagań odnośnie przyjaciół,ważne żeby byli,żebym mogła z kim się spotkać i żyć jak normalny człowiek,a nie wegetować niczym warzywko. depresyjny86 Ja czasem też ale wolałabym wiesz... mieć znajomych i uregulować sobie tryb życia : trochę w towarzystwie,trochę w samotności. Zawsze lepiej jest mieć więcej niż mniej. rotten soul No to też się domyślam.. Mnie to irytuje bo jestem typem człowieka,który MUSI mieć jakieś rozrywki i ciągle rozpaczam nad tym,że nie mam żadnych wspomnień lub mam ich mało -________- Poza tym mieszkam w małej dziurze,ludzie całkowicie odcięli mnie od towrzystwa, na spacery chodzę z nudów ale też nie uśmiecha mi się wyłazić w głąb miasta. Wiem,masz rację ale mówię-moje miasto odpada ze względu na ludzi. Ewentualnie mogłabym pomyśleć o innych miastach. Zresztą jadę na studia i tam na pewno nie będę siedzieć bezczynnie. Nowe miasto,dużo możliwości,rozrywek,nowych ludzi. Już nie mogę się doczekać. Dzięki wielkie,Tobie również tego życzę :)) nieboszczyk Nie nie xd Bez przesady. Naprawdę nie jestem typem osoby podatnej na sugestie. Nie piję chyba,że naprawdę okazjonalnie,nie palę i nie biorę narkotyków. A już na pewno nie robię tego wszystkiego,bo ktoś tam mnie namawia :)) deader Ja trochę gorsze rzeczy robię z nudów ale lepiej nie będę mówić jakie o.o psyche. Wszyscy dajecie mi tu naprawdę dobre rady ale one sprawdzą się i oczywiście z nich skorzystam jak wyjadę na studia. W moim mieście nie mam takich możliwości,a nawet gdyby były to zapewne byłby to syf i ubóstwo ,znając moje miasto :))
  16. Luktar O nie nie nie ,tylko nie z mojej miejscowości,to odpada. Nie pogardzę natomiast sąsiednimi miastami : D Łapa Zajrzę tam,dzięki :)) zmienny Niestety nie wierzę. kolekcjoner snów Myślałam. Wysłałam nawet CV do pracy sezonowej w Holandii i wiele firm było mną zainteresowanych. Ale niestety tak się złożyło,że bida z nędzą w domu i nie ma kasy na wyjazd tam,akurat w tym momencie -________- A inne prace,w miastach obok są niestety dostępne tylko dla mieszkańców tych miast -_____- Został mi zbiór owoców,będę się rozglądać : D A co do depresji to trafiłeś w sedno. Akurat przechodzę etap depresji ale staram się zachować dobre samopoczucie. Jakoś to pomaga ale wiem z doświadczenia,że na moją depresję to najlepszym lekarstwem są rozrywki i ludzie,przy których mogę zapomnieć o chorobie. Niestety brak takowych ale nie odpuszczę. Mam najdłuższe wakacje w życiu i nie będę ich marnować tu ; (( Już i tak 3 miechy w domu przesiedziałam.
  17. Dzisiaj sobie uświadomiłam,że nie mam dosłownie nikogo. Żadnego przyjaciela,żadnych znajomych,z którymi mogłabym spotkać się przy piwku. Jestem towarzyska,nie boję się ludzi,łatwo nawiązuję kontakt ale nie umiem się z nimi dogadać, każdy po pewnym czasie sobie mnie odpuszcza,albo ludzie sami mi się nudzą. Ogólnie to chciałabym kogoś poznać ale nie wiem czy to ma sens. Nie wiem wgl. o co tym wszystkim ludziom chodzi. Jestem samotna od zawsze. Dosłownie,nic nie wyolbrzymiam. Mam teraz wakacje i one wyglądają strasznie rutynowo : wstaję o 15.00 (po co wcześniej skoro i tak nie mam co robić ?),wchodzę na kompa,idę na spacer,znowu wchodzę na kompa i tak dzień w dzień aż rzygać się chce. Pracy też nie mogę znaleźć (a chciałam jakąś sezonową ,żeby chociaż coś mieć z tych wakacji) bo mieszkam na małym zadupiu,gdzie nic nie ma. Do dupy z takim życiem. Bardzo chętnie bym sobie kogoś poznała ale nie wiem jak się do tego nawet zabrać. Pozdrawiam wszystkich : )
  18. mark123 Dziwne.. Zazwyczaj nasza samoocena obniża się przez jakieś negatywne czynniki..
  19. mark123 No ,czyli nie tylko ja tak mam :)) Tak jest najczęściej.. A był jakiś konkretny powód ?
  20. TAO Nie xDDD Ona mnie adoptowała. Nie czuję żadnych więzów. Traktuję ją raczej jak zwykłego człowieka.
  21. lubudubu Śmiało :)) No mi też się tak zdaje tylko nie rozumiem tego łączenia samooceny z pewnością siebie. Pewność siebie zależy też od podatności na stres moim zdaniem. Dobra samoocena nie uratuje nikogo,jeżeli ta osoba nie będzie umiała radzić sobie ze stresem. Tak przynajmniej mi się wydaje. TAO Tak tak ale zapewne inaczej trochę rozmawiasz z obcymi niż z rodziną czy przyjaciółmi. Umarli na raka. Rok po roku,najpierw mama potem tata. No siostra mnie wychowywała,bo teraz już jestem pełnoletnia więc prawnie jej obowiązki jako rodziny zastępczej się skończyły. Ale mieszkam z nią jeszcze XD
  22. TAO Z teraźniejszą rodziną to złe. Jestem z rodziny zastępczej,wychowuje mnie siostra i wraz ze śmiercią rodziców i wprowadzeniem się do nowej rodziny moje więzi zostały całkowicie zaburzone. Pozornie wszystko wygląda w porządku ale nie czuję się związana z tymi ludźmi. Prawie każdego członka rodziny postrzegam jako kogoś obcego,tzn. moje reakcje,emocje w kontakcie w nimi są takie same jakbym rozmawiała z nowo poznaną osobą tzn. nie umiem być sobą, nie umiem się otworzyć,czasem plącze mi się język,no kurde .. wyobraź sobie jak się czujesz jak rozmawiasz z nowo poznaną osobą. Tak właśnie ja się czuję podczas rozmów z rodziną.
  23. Często się słyszy,że nasza samoocena wpływa na naszą pewność siebie. Prawie zawsze te dwa terminy są wspólnie podawane,np. gdzieś pisze,że ktoś ma wysoką samoocenę i jest pewny siebie,albo na odwrót-ktoś ma niską samoocenę i nie jest pewny siebie. W moim przypadku rzecz ma się trochę inaczej i szczerze mnie to dziwi. Nie jestem zakompleksiona, pomimo nieatrakcyjnego wyglądu (to obiektywne stwierdzenie,piszę na podstawie tego jak inni mnie postrzegają) lubię siebie,nie staram się na siłę upiększać,żeby komuś się przypodobać,nie siedzę godzinami przed lustrem i wychodząc gdzieś nie bardzo obchodzi mnie czy wyglądam "idealnie". To samo z charakterem. Mam wady i zalety,niczego się nie wstydzę,ani wad,ani zalet,jestem sobą i mimo trudnego charakteru,kontrowersyjnego zachowywania się ludzie zazwyczaj podziwiają mnie za to,że umiem być sobą,że nie boję się krytyki,że nie wstydzę się nawet niewłaściwych,czy żenujących zachowań (mam tu na myśli zachowania,które mnie przedstawiają w negatywnym świetle). Zresztą sama o sobie myślę dość pozytywnie,lubię siebie i raczej nie zamieniłabym się z nikim innym ani ciałem,ani duszą (gdyby była taka możliwość oczywiście), czasem wpadam w samozachwyty ale ogólnie to uważam,że moja samoocena jest bardzo dobra biorąc pod uwagę moją przeszłość i ilość osób,które próbowały mnie zniszczyć. Mój problem polega jednak na tym,że mimo takiej samooceny jestem strasznie niepewna siebie (wtf?). Mam tu na myśli niektóre ważne,życiowe sytuacje takie jak egzaminy, matury,rozmowy kwalifikacyjne,wypowiedzi ustne itp. W takich sytuacjach moja wiara w siebie jakoś się zapada. Nie wiem czemu tak jest,bo z reguły to samoocena właśnie pomaga człowiekowi uwierzyć w siebie. Ja mam inaczej,np. mogę być super przygotowana do matury,mogę umieć wszystko ale i tak się zestresuję,przestanę wierzyć we własne możliwości i nie zdam albo zdam źle. Wiele testów w ten sposób oblałam. Prawo jazdy też. Egzaminator powiedział,że dawno nie widział tak wystraszonej, zestresowanej i nie wierzącej w siebie kobiety. Nie wiem z czego to wynika ale chciałabym się dowiedzieć. Martwi mnie to,bo być może ja tak naprawdę nie mam wysokiej samooceny,tylko niską i żeby nie dopuścić do siebie negatywnych emocji związanych ze złym myśleniem o sobie to wytworzyłam powierzchowną i kruchą wysoką samoocenę lub coś w tym stylu ? Albo po prostu nasza pewność siebie nie musi być zawsze zależna od samooceny. A wy co o tym myślicie ? Waszym zdaniem o prawdziwym podejściu do siebie (negatywnym bądź pozytywnym) decydują trudne sytuacje w jakich człowiek się znalazł i musi się z nimi zmagać,czy nie ma to raczej większego znaczenia ?
  24. zmienny Nieee to na pewno nie ja XD W wysłanych ani odebranych nie mam żadnych wiadomości od Ciebie,a poza tym ja nie noszę okularów o.o Inna sprawa,że to nie było na tym forum. Heh, ale dziwny zbieg okoliczności ;d
  25. zmienny Musiałeś mnie z kimś pomylić,bo ja przesyłałam zdjęcie na zupełnie innym forum,nie związanym wgl. z tematyką psychologi. Tamten chłopak chciał moje zdjęcie po dłuższej rozmowie, bo mnie polubił i jęczałam mu,że jestem brzydka,a on chciał ocenić.
×